Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Kody i mody

Izabela Brodacka Falzmann, 08.11.2011
Jaki sens ma uparte zajmowanie się modą przez osobę, która nie ma najmniejszego prawa o modzie się wypowiadać?

Kiedy uczyłam w liceum, a rankami ( w lecie od 5)jeździłam na Wyścigach zdarzało mi się, że nie zdążyłam się przed lekcją przebrać. Przecież nie mogłam się spóźniać tylko dlatego, że spóźniał się tramwaj ze Służewca. W szkolnym kabarecie zadedykowano mi nawet piosenkę, która zaczynała się od słów: „ seniorita, niedospana, niedomyta”. Przez miłość własną wolałam traktować to jako wyraz sympatii.

W sprawach mody nie czuję się wcale jak ryba w wodzie. Raczej jak ichtiolog, który wpadł do wody i to zimnej. Proszę wybaczyć mi zatem błędy rzeczowe. Ilekroć wspominam na przykład o torebkach, które jest dobrze nosić, jeżeli jest się politykiem, nie mogę sobie przypomnieć ( za chińskiego boga) jak się nazywają.

Moda jest językiem. Wszyscy używamy mowy ciała i przekazujemy coś sposobem ubierania się nawet jeżeli tego nie wiemy( jesteśmy jak pan Jourdain, który nie wiedział, że mówi prozą), czy się wręcz od tego się odżegnujemy. Jak wiadomo  zgodnie z teorią McLuhana brak przekazu jest też przekazem i  każdy headhunter to potwierdzi. Przychodząc na rozmowę kwalifikacyjną w luźnym swetrze zamiast garnituru ( albo zamiast potwornego damskiego pancerza zwanego garsonką, wolałabym myć szalety niż codziennie wbijać się w coś takiego) dajemy czytelny sygnał, że w najlepszym przypadku jesteśmy oryginałem, a w najgorszym- zwykłym abnegatem.

Zdarza się, że ubiór mówi coś, czego wcale nie chcieliśmy powiedzieć. Paradowałam kiedyś na Hali Gąsienicowej w wygodnej bluzie, zdobytej z tak zwanych „zrzutów”, na której był  obrazek myszy z odkurzaczem( tak przynajmniej sądziłam)  oraz napis po francusku:  „wszyscy mężczyźni są egoistami”.  Ku memu zdumieniu daleki znajomy, z którym wybierałam się tego dnia w góry oświadczył, że jeżeli mamy iść razem, muszę „to paskudztwo” zdjąć. Okazało się, że w naiwności swojej brałam wibrator za odkurzacz. A znajomy okazał się małostkowy.

Bywało jeszcze gorzej. Kiedyś pani Wanda Łapińska ( słynna Dziunia z Morskiego Oka) poprosiła mnie żebym zabrała do Zakopanego jakąś dziewczynę, której uciekł ostatni autobus. Dziunia wiedziała, że idę przez różne łączki i polany, ale miała do mnie zaufanie. Pracowałam wtedy w TPN jako wolontariusz i prawdę mówiąc czułam się bezpieczniej nocą sama w górach niż na Krupówkach.
Dziewczyna miała dobre buty, wełniane stoptuty, słowacką horolezkę, no i poleciła ją Dziunia. Odruchowo potraktowałam ją więc jako człowieka z branży. Niestety zabłądziłam w gęstej mgle i brnąc w głębokim śniegu znalazłam się sama nie wiem gdzie, chyba gdzieś w okolicach Turni nad Dziadem. Niefortunnie się do tego  przyznałam. Dziewczyna usiadła w śniegu i płacząc stwierdziła, że chce zostać w tym miejscu i umrzeć. Jak się okazało była pierwszy raz w Tatrach. Ekwipunek pożyczyła od kolegi.  Ja też byłam bliska płaczu, choć obiektywnie rzecz biorąc nie było żadnego niebezpieczeństwa. Wrzeszczałam na nią, prosiłam, żeby się ruszyła, kopałam ją po nerkach. Dopchałam ją w ten sposób do miejsca, z którego było widać światła Łysej Polany i to przywróciło jej chęć do życia. Gdy wytoczyłyśmy się z lasu na szosę wyglądałyśmy jak śnieżne bałwany, a  kierowca pierwszego napotkanego samochodu chciał nas wieźć do szpitala.

Człowiek w tym wieku ( miałam 19 lat) jest głupi i próżny. Wiedziałam, że nie zostawię tej kretynki samej, ale najbardziej przerażająca wydawała mi się perspektywa zamarznięcia na oślej łączce pod Wołoszynem. Jakby zamarznięcie na Galerii Gankowej było czymś zasadniczo lepszym.

Od tego czasu zrobiłam się podejrzliwa. Jeżeli ktoś nosi linę i karabinki na wierzchu- uważam (być może niesłusznie), że na pewno nie jest alpinistą, pana z broda i fajką, opowiadającego o białych szkwałach, podejrzewam, że nie jest żeglarzem, a pana z sygnetem, że nie wywodzi się z arystokracji.

Podobnie widząc charta afgańskiego jestem prawie pewna, że jego właścicielka nie pochodzi z „bezetów”. Byłe ziemianki ( jak mówi mój znajomy- ziemianki z ziemią w doniczkach) ciągają za sobą na ogół ohydne kundle na ohydnych powrózkach.
Może dlatego, że staroświecka estetyka wyklucza używanie rzeczy niezgodnie z przeznaczeniem. Chart służy do polowania, a nie do paradowania po Marszałkowskiej, bryczka służy do przejażdżek, a nie jako skrzynka do kwiatów, absurdalne jest wieszanie na szczycie domu koła od wozu.
A może dlatego, że uważają, że nie muszą nikomu nic udowadniać. Wbrew pozorom to nie zarozumialstwo, lecz pewność siebie wynikająca z poczucia głębokiego zakorzenienia.

Na tej samej zasadzie zapewne Kuroń chadzał w jeansach, Michnik pojawił się gdzieś tam w crocsach, a profesorowie filozofii podawali bimber w musztardówkach.
Estetyka a rebours i elegancja a rebours  wywodzą się z przeświadczenia, że ma się prawo igrać ze standardami, że jest się najgłębiej „in” jak to jest możliwe.

Kupiłam kiedyś znajomemu z okazji doktoratu, na bazarze Różyckiego, trzy czerwone róże z piór- czerwoną, zieloną i żółtą. Trudno sobie wyobrazić coś bardziej ohydnego. Tak wstrętnego, że aż pięknego. Jego promotor, nobliwy starszy pan, na ten widok dosłownie zaniemówił. „Dobrze, że istnieją na świecie  ludzie z tak wyszukanym smakiem”- powiedział w końcu, gdy pokonał już katalepsję. Jednak róże chyba spodobały się znajomemu, bo emigrując zabrał je do Paryża. 

Wśród młodzieży z ASP modne było ozdabianie pracowni odpustowymi świątkami z gipsu. Na ogół taki świątek ubrany był w korale, albo miał narciarską czapkę. Oznaczało to dystans, mrugniecie okiem, gdyby ktoś tępy nie zrozumiał sam.
Nawet antyki w inteligenckich domach mieszało się z zydlami z Bukowiny.
Ja też powiesiłam na rogach upolowanego przez jakiegoś przodka łosia korale z jabloneksu. Same rogi wydawały mi się niestrawne.

O podobnych fenomenach pisał Georges Perec w swoich książkach. Jego bohaterowie jednak tęsknili do blichtru, a żartobliwy persyflaż miał tylko maskować studencką biedę.

Wydaje mi się, że w Polsce chodzi o coś zupełnie innego. O sposób wypowiedzi uniemożliwiający złapanie kogoś za jego prawdziwe „ja”.
Takim jest styl filozofowania Leszka Kołakowskiego, który w każdym zdaniu zaprzecza poprzedniemu. Taka jest polska literatura i taki jest polski film.
Aktor grający dziedzica, parodiuje tego dziedzica, osoby wygrywające w konkursach tanecznych parodiują taniec, który odtwarzają.

Prześmiewanie się wychodzi nam najlepiej, weszło nam w krew.
A ja mam go naprawdę dość.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 9864
Domyślny avatar

Dyletant

11.11.2011 03:23

Dodane przez leszek hapunik w odpowiedzi na masz rację,ze

Ale mi chodzi nie tylko o ten, bardzo powazny problem. Problem nienawisci w Polskiej polityce wydaje mi sie tylko jednym z przejawow tej Polskiej "elitarnosci" i "ekskluzywnosci". Nie jestem nawet pewien, czy nazywanie tego aspektu Polskiej kultury "moda" jest adekwatne. Ktos, kto nie jest "uczlowieczony" w jakis sposob w oczach swojego interlokutora, po prostu nie bedzie sluchany. Kazdy z nas zetknal sie z okresleniami typu "wsiochy", "mlotki", czy "burak". Nawet, jesli takich epitetow nie uzywamy, oczywiste sie wielu wydaje, ze na przyklad, ci nasi krewni ze wsi na Podlasiu nie sa nam rowni gdy chodzi o nalezny szacunek. Polacy z reguly maja bardzo waska i arogancka koncepcje dopuszczalnych zachowan, pogladow, czy nawet argumentow (tyle, ze te koncepcje sa indywidualnymi wersjami "politycznej poprawnosci", a nie czyms zadanym z gory). Wydaje mi sie, ze najlepiej to okreslic jako ciemna strone Herbertowskiego "smaku".
Domyślny avatar

MW

11.11.2011 14:16

Dodane przez Dyletant w odpowiedzi na Ale mi chodzi nie tylko o

Cieszę się, że mój komentarz stał się zaczątkiem ciekawej dyskusji. Dodam krótko - już zaczerniłem w tym wątku całą szpaltę, trzeba mieć trochę umiaru - że ci którzy "nie znoszą buraków", najczęściej wyręczają się w tej konkurencji swoją babcią, chodzi mi o znoszenie buraków do piwnicy. (W zasadzie - powtarzam po Panu, własnymi słowami.) Mam w życiu kontakt i z tymi, którzy "nie znoszą" i z owymi wiejskimi babciami. I całym sercem jestem po stronie owych babć, pielęgnujących nieraz resztki kultury włościańskiej, w starym dobrym wydaniu (choć zaadaptowanym do nowoczesności). Jest to może kwestia smaku. Mając do wyboru gumowy penis i moherowy beret, wybieram jednak moherowy beret. Ale też świadomości, że ludzie dobrowolnie wykorzenieni, nie przyjmują w zamian tego, co odrzucili, żadnej wartościowej oferty cywilizacyjnej. Raczej przysłowiowe g. w złotym papierku. Ich mityczne "wykształcenie" czasem uwidacznia się raczej na ciele, niż na umyśle (nie wspominając o duszy), na przykład na brzuchu - à la calorifère. Ale bywają też cherlawi i bezkształtni (nawet częściej), w przeciwieństwie do swoich ojców, czy dziadów, np. zażywnych, rumianych chłopów, spacerujących dziarsko wiejską drogą, gryząc jabłko [lepsze to niż iPod] znalezione pod sadem na górce (otarłszy je zdecydowanym i niedbałym ruchem o koszulę) i prowadzących jakiś żywy dialog, czy monolog wewnętrzny (widać to po energii ich ruchów), lub schodzących niespiesznie piaszczystą drogą ku rzece - na ryby. Wolę jakoś takie obrazki (te zaczerpnąłem z filmu - który nagrywa mi się we własnej głowie) niż obraz ludzi snujących się po mokotowskiej galerii handlowej upstrzonej różnymi LOGO i świecidełkami, nota bene: budowanej przez mojego zaprzyjaźnionego - pozwolę sobie na tę poufałość - Majstra (Mistrzowi, jeżeli to przeczyta, przesyłam ukłony) - górala spod Nowego Sącza. - Trudno uciec od estetyki (choć jest to coś więcej niż estetyka), ale nawiązując do spraw duchowych, czasem podejrzewam, że owi bezkształtni lub graniastokształtni ludzie nawet na duszy noszą metkę, choć nie mam na to - rzecz jasna - żadnych dowodów. O seksie wielkomiejskim niedawno pisałem, ale z seksem idzie w parze szerzej pojęta rozrywka. I musi ona być koniecznie "na poziomie". Co zrobić, że czasem przejawia się to poziomym pluciem - w twarz. Jednak nie mam umiaru, w porę się wstrzymuję, w pół akapitu, i przepraszam p. Piotra Słaboszewskiego, za trywialne operowanie "beretami", a wszystkich za - być może - przesolenie potrawy kalamburami, i pewien melanż stylistyczny (wolę jednak to, niż styl gładki jak stylisko, o szlachetnym połysku brylantyny, przepraszam, znowu się mnie uczepiło, zaczynam iść w ślady niejakiego Alefa Sterna). Odpowiedziałem Panu (kieruję te słowa do p. Dyletanta) nie wprost, zszedłem na boczne ścieżki, ot, uroki żywej wymiany myśli. Ale, czas już iść na świętomarciński obiad.
Domyślny avatar

Gość

08.11.2011 22:49

za ten tekst, za wiele mądrych uwag i refleksji,- za wszystko co Pani daje z siebie innym. Pozdrawiam z ogromnym szacunkiem, - Szczęść Boże - ES
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

09.11.2011 12:04

Dodane przez Gość w odpowiedzi na D z i ę k u j ę -

Ja też dziękuję i pozdrawiam.
Domyślny avatar

leszek hapunik

09.11.2011 06:34

Chciało by się wykrzyczeć po tym felietonie. Różni nas wiele. Płeć ,wykształcenie,wiedza,życiowe doświadczenia i zapewne pozycja społeczna.Na pewno stosunek do Pana Marka.Ale to jedno dane jest i Pani i mnie.Obydwoje potrafimy śmiać się z siebie.Z naszych wpadek i niedoskonałości.Dziś coraz więcej ludzi zatraciło to radosne uczucie. Ukryło się za podwójną gardą. Chcą uchodzić za doskonałych.Gorzej gdy tę iluzoryczną doskonałość budują na prześmiewaniu innych. I tak jak Pani nie cierpię przeróżnych szyderców nie tylko z ludzi, ale z naszej historii, tradycji i obyczajów.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

09.11.2011 12:08

Dodane przez leszek hapunik w odpowiedzi na mam Cię

Ma Pan rację. Nie lubię gdy ktoś czuje się lepiej tylko dlatego, że ktoś inny poczuł się gorzej. Nie lubię pozerstwa. Oczywiście można powiedzieć, że brak pozy jest też pozą. Niech i tak będzie. Pozdrawiam.
Domyślny avatar

SWD

09.11.2011 09:54

Czy Pani się gniewa? O to przepraszam Panią bardzo. No strasznie jest mi przykro i czuję się niezręcznie. Bo kto to słyszał aby bez żadnej racji czy powodu, Kobietę traktować tak niedyskretnie, tak niewdzięcznie. Nie miałem takiego zamiaru, mówię szczerze. To wiatr woalki rąbek uniósł lekko na chwilę I nieopatrznie, tak zupełnie przypadkiem ujrzałem, Jak uleciały te myśli płoche. I nie sadziłem, że aż ich tyle. Lecz ja nikomu o tym nie powiem, nie ma obawy. Nie jestem bowiem nieodpowiedzialny, lub paplą który Będzie trąbił, że nocą przy księżycu Pani wyjada Palcami wprost ze słoika zielono-żółte konfitury.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

09.11.2011 12:01

Dodane przez SWD w odpowiedzi na IBF

Naprawdę śliczny wiersz. Dziękuję.  A na marginesie-skąd Pan wie o tych konfiturach?
Domyślny avatar

SWD40

09.11.2011 15:03

Dodane przez izabela w odpowiedzi na @SWD

I ja też pięknie dziękuję. A na marginesie - skąd? - jestem uzależniony od takich konfitur. Kłaniam się. I pozdrawiam Panią.
Domyślny avatar

zdzichu z Polski

10.11.2011 23:14

Wieszanie koła na szczycie jest tak samo absurdalne jak malowanie pisanek, wieszanie jemioły,stroiki, obchodzenie dnia zadusznego w takim a nie innym terminie. Jedno z najbardziej znanych kół od wozu zawieszonych na szczycie domostwa znajduje się nad portalem katedry w Reims, i oczywiście nad wejściem do Katedry Naszej Pani w Paryżu. Te koło to tz. Krąg Solarny symbol szczęścia zaczerpnięty od Celtów. W formie używanego kola od wozu jest spotykany na budynkach, tam gdzie spotkamy stare kościoły z kręgiem solarnym, a te z kolei spotkamy tam gdzie byli Celtowie. Choinka gości w Pani domu na Boże Narodzenie, czy może uważa Pani to za zbędny snobizm?
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

13.11.2011 00:41

Dodane przez zdzichu z Polski w odpowiedzi na absurdalne jest wieszanie na szczycie domu koła od wozu

Koło na szczycie dworku z gipsu z kolumnami z tektury i plastikowym dachem tak się ma do koła celtyckiego jak śpiewy zespołu Śląsk do autentycznej muzyki góralskiej, jak świątki Cepelii do Ołtarza Mariackiego.
Domyślny avatar

zdzichu z Polski

13.11.2011 14:14

Dodane przez izabela w odpowiedzi na @zdzichu z Polski

był już w historii Polski taki jeden który pod swój gust chciał przykrawać świat. Potrafił nawet przywrócić właściwą wartość pietruszce.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

13.11.2011 17:49

Dodane przez zdzichu z Polski w odpowiedzi na @ izabela

Ja nic nie chcę przykrawać. Jestem tolerancyjna, naprawdę. Czy jednak fakt, że cierpię słuchając na przykład młota pneumatycznego, uważanego przez mojego sąsiada za muzykę (techno) powinnam ukrywać?
Nie zwracam mu uwagi, nie przeszkadzam. Wyjeżdżam z działki. Nie słucham na działce Bacha, bo sąsiedzi dostaliby skrętu kiszek. Podobnie cierpię na widok złej architektury,  czy śmieci na mazurskiej wyspie. A może sprzątając śmiecie też kogoś obrażam?
Domyślny avatar

zdzichu z Polski

13.11.2011 18:23

Dodane przez izabela w odpowiedzi na @zdzichu z Polski

Niech sobie Pani cierpi. Jak można się zorientować po komentarzach lubiących się obnosić z cierpieniem jest całkiem sporo. Podbijających sobie bębenek z racji współcierpienia też nie mało. Tylko do licha, są chyba lepsze powody do samozadowolenia niż poczucie szczęścia z przynależności do grupy nie wieszających kół od wozu na ścianach. Zwłaszcza jak do końca nie wiadomo co jest powodem nie wieszania ich. Wyrobiony gust, czy brak własnego domu z dostatecznie wysokim szczytem?
Domyślny avatar

piotr slaboszewski

10.11.2011 23:19

Moj komentarz jest troche spozniony i odnosi sie raczej do Pani poprzedniego felietonu. Bylem daleko, a czas plynie szybko. Dostalo mi sie za te krawaty, ale smiem twierdzic, ze niezasluzenie. Nie przypadkiem upodobalem sobie Hermes - to marka w najlepszym sensie tego slowa: tradycja (depuis 1837), swietne materialy i wykonawstwo, klasyczna elegancja poza, czy raczej ponad, modami. Ale komu ja to mowie - Pani zna siodla, uprzaz i buty do jazdy Hermes. Ich jedwabie to klasa sama dla siebie, nie jestem jedyna ani pierwsza osoba, ktora je kolekcjonuje. Wlasnie Hermes pozostaje w swiecie tandety z LOGO ostoja znakomitego produktu (slynne logo Hermes jest zawsze bardzo dyskretne, prawie niewidoczne). No, ale dosyc tej bezplatnej reklamy. Obawiam sie, ze do modnego klubu Pani nie wprowadze, bo nie bywam, nudze sie w takich miejscach. Wiele lat temu, na krotko, poddalem sie presji otoczenia i uprawialem "nightclubbing". Zaluje straconego czasu, przede wszystkim, i pieniedzy, ktore mozna bylo wydac na ksiazki, albo i te nieszczesne krawaty. Nie wiem jak sprawdzilbym sie w warunkach ekstremalnych, bo nigdy w nich nie bylem. Chodzilem troche po gorach, ale nie nazwalbym tego wspinaczka. Mam nadzieje, ze nie osmieszylbym sie. Chyba jestem winien Pani wyjasnienie skad ta obsesja bycia "bon chic bon genre". Pamietam z dziecinstwa, ktore spedzilem jeszcze w PRL, przede wszystkim, jedna rzecz: wszechobecna brzydote i brud, mniej politycznie "proletariacki syf". Nawet jesli ktos nie wywodzil sie "klasy robotniczej" nie mogl uciec przed brzydota, brudem i smrodem (wystarczylo wyjsc z domu, skorzystac z komunikacji miejskiej, nie daj Bog, toalety publicznej). Wlasciwie moja nienawisc do systemu zaczela sie od obrzydzenia; nie myslalem wtedy o wolnosci slowa, wyznania, demokracji. Obsesyjnie powtarzalem pytanie: dlaczego tu jest tak brudno, dlaczego facet w tramwaju nie myl sie od 3 dni? Teraz wyznam cos co byc moze oburzy Pania i innych czytelnikow. Prosze przyjac to jako gest zaufania i dobrej woli, wszak moze to wyznanie byc wykorzystane przeciwko mnie. W dziecinstwie ogladalem z babcia film wojenny (chyba jeden z odcinkow "Polskich drog"), po filmie powiedzialem: Chce byc Niemcem. Sa umyci, nosza eleganckie mundury i czyste buty. Po czym oddalem salut nazistowski. Babcia, ktore przezyla okupacje, zalamala rece. Wieczorem "wyprostowal" mnie ojciec, nie, nie batem, na ktory prawdopodobnie zasluzylem, tylko wyciagajac stare fotografie, ktorych wczesniej nie widzialem: dziadek w mundurze, dziadek z babcia na Nowym Swiecie, etc. To wyleczylo mnie ze slabosci do nazizmu, ale nienawisc do brzydoty pozostala. Pierwszym "zachodnim" miastem, ktore widzialem byl Wieden (wolalbym aby to byl Paryz, ale ...); piekne kamienice, czyste ulice, (generalnie) dobrze ubrani ludzie, i tu nastepny szok kulturowy, na kazdym kroku: "Bitte", "Danke", "Entschuldigen Sie". Wtedy pomyslalem, ze (pozwalam sobie zapozyczyc tytul Milana Kundery) zycie jest gdzie indziej. Ucieczka z Polski, ktora, co dzis wyznaje ze wstydem pogardzalem, stala sie obsesja. No i kiedy okazja nadarzyla sie wylecialem. Paradoksalnie, choc lata spedzone w USA byly i ciekawe, i lukratywne, bylbym "better off" pozostajac w Polsce (na ostatnim roku studiow pracowalem w miedzynarodowej firmie doradczej, bylem jednym z pierwszych, kim bylbym dzisiaj)? No, ale przynajmniej nikt z Panstwa nie moze mi zarzucic, ze bralem udzial w rozkradaniu majatku narodowego (co do tego rozkradania - rzecz, przedsiebiorstwo jest warta tyle ile nabywca chce zaplacic; wiem mozna tu manipulowac, ale co do zasady sprzedajesz za tyle ile nabywca placi. Jesli pamiec mnie nie zawodzi, nie bylo az tak dlugiej kolejki do nabycia polskich firm (otarlem sie o sprzedaz Huty Warszawa spolce Lucchini). Droga Pani Izabelo, na koniec cytat z zawsze dowcipnego Marka Twaina: "Clothes make the man. Naked people have little or no influence on society." Pozdrawiam serdecznie. PS Jesli juz mowimy o "wyfraczniu sie", przypominam swietna scene (poranna garderobe) z poczatku genialnej (IMHO) ekranizacji "Niebezpiecznych zwiazkow" Frears'a.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

13.11.2011 00:31

Dodane przez piotr slaboszewski w odpowiedzi na @Pani Izabela

Drogi Panie Piotrze, to bardzo ciekawe co Pan pisze. Brzydota jako symbol komunistycznego zniewolenia była obsesją choćby Tyrmanda. Moja teściowa (wspaniała osoba) wyniosła się do Anglii dokładnie z tej samej przyczyny. Dla mnie to sprawa bardziej skomplikowana. Kwestia napięcia między treścią i formą.
Spróbuję to sformułować. Pozdrawiam serdecznie.
Domyślny avatar

B6

15.11.2011 20:24

Co można i w jaki sposób można, żeby się mimo wszystko nie zatracić i ciągłości cywilizacyjnej do cna nie zerwać? Musztardówki i plastykowe róże wiele nam w tym niestety nie pomogą. Wiele zachowań może balansować na granicy akceptacji, w zależności od podejścia. Jeśli zapuszczam sumiaste wąsiska to już jestem kiczowaty, czy może dopiero jak założę do tego maciejówkę? Innymi słowy - co mają zrobić ludzie, którzy mimo wszystko mają ochotę, może nawet właśnie na przekór - pokazać się w czymś bardziej przylegającym do naszej kultury niż przeciętny, nie wyróżniający się współczesny samodział?
Domyślny avatar

Tomies

26.12.2011 14:22

ale jak one mogły czerwone tak być zielone i żółte zarazem?

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
Izabela Brodacka Falzmann
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 035
Liczba wyświetleń: 7,668,072
Liczba komentarzy: 20,764

Ostatnie wpisy blogera

  • Kto i w jakim celu propaguje pogańskie zwyczaje Halloween?
  • Rude Prawo
  • Skąd się biorą politycy?

Moje ostatnie komentarze

  • @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • @ LalaWarto tu przypomnieć osoby wybitne, które wyjechały do Izraela i tam tworzyły kulturę . Czy ktoś dziś pamięta taką postać jak Rachmiel Brandwajn. Wspaniałego znawcę literatury francuskiej. Na…
  • @ LalaJak to nie było? A emigranci po 68 roku? Czy zaprzecza Pani, że tworzyli kulturę?

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Upadek edukacji. Tym razem piszę jako fachowiec.
  • Historia pewnej kamienicy
  • Śpioszki rozmiaru XXXL

Ostatnio komentowane

  • Marcin Niewalda, Szanowna Pani IzabeloJestem na tropie genealogi Małyszczyckich i Płaskowickich z Widybora i okolic. Był tam Konstanty Płakowskicki - zesłany na Sybir za udział w Powstaniu Styczniowym. Czy Pani…
  • Izabela Brodacka Falzmann, @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • lala, pięknie, że Pani pamięta o tych, których wygnano i pozbawiono obywatelstwa - jednak całkowicie nie zrozumiała Pani tego, co napisałam;moja uwaga dotyczyła faktu banalnego - to nie Polacy…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności