Kwadrans z „Tatą” – moralitet Kacpra Anuszewskiego

Jest to obraz o niemym krzyku chłopca, który odbija się po latach echem, gdy życie prawie zatacza już koło. I my to mamy, po piętnastominutowym seansie, usłyszeć i doświadczyć. Czyli przeżyć. Trudne zadanie dla reżysera... Ale fabuła „Taty” ma tak precyzyjnie nanizane epizody i symbolicznie dobrane (celnie skojarzone) rekwizyty, poparte dobrą grą aktorską, że jest o czym dyskutować i pisać.

Refleksja o filmie z przedpremierowego pokazu ogranicza recenzję praktycznie do zajawki: rzecz jasna nie wolno spalić fabuły – to oczywiste. Powiem jednak od razu – kwadrans krótkiego metrażu zaprezentowany widzom przez reżysera Kacpra Anuszewskiego absolutnie się nie wlecze (to zasługa montażu Tomasza Wolszczaka, operatora) – sprawia za to wrażenie kina gotowego do dłuższego oddechu, rozbudowanej narracji, ponieważ skondensowane treści filmu pozostawiają w umyśle odbiorcy wrażenie fabuły trwającej dłużej niż czas realny projekcji. A jest to jeden z najważniejszych wyróżników dobrego kina: nie wiadomo jak to się stało, że czas przeleciał jak z bicza strzelił, a myśmy się bardzo mocno (często na trwale) zżyli z bohaterami oglądanej opowieści. To jest ta największa tajemnica magii ekranu – owego psychologicznego oddziaływania na widza.

Kacper Anuszewski (rocznik 1982) kreuje filmy w pełni autorskie, gdyż jako reżyser jest dopiero na starcie – na tzw. dorobku. Stworzył prywatnie dotychczas takie tytuły – w gatunku dramatu psychologicznego – jak MYSZY I SZCZURY (poruszający problem pedofilii – 2016 r.) oraz KURS (quasi triller stawiający kwestię sensu zemsty – 2017 r.), które zyskały sobie uznanie na ponad 50. międzynarodowych festiwalach filmowych, m.in. w USA (np. na Polish Short Film Festival w Las Vegas, zdobywając 3 statuetki, w tym za reżyserię) oraz Kanadzie (np: Polish Film Festiwal w Toronto, stając na podium obok takich głośnych dzieł jak „Powidoki” i „Twój Vincent”). Poza konkursami w Polsce krótkometrażowe dzieła prezentowane były jeszcze w Indiach (kilka festiwali), Norwegii, Meksyku, w Grecji, na Cyprze, Litwie, Kajmanach i in.

Sam pisze scenariusze, angażuje zaprzyjaźnionych aktorów (poznanych osobiście, bo twarz Anuszewskiego przez prawie półtorej dekady pojawiała się niemal we wszystkich znanych polskich serialach), stawia przed kamerą osoby bliskie, za własne pieniądze pokonuje trudności na planie filmowym, co oczywiście – sądząc po dotychczasowych efektach – wzbudza szacunek i podziw. W mojej ocenie pokazuje wszechstronny talent kreatora.

Reżyser powiada:
„Zawsze tworząc filmy, robiłem je z myślą o ludziach, by poruszać sprawy, które według mnie są w danym momencie aktualne. Powstawały po prostu z potrzeby serca, żeby wypowiedzieć się artystycznie na dany temat. Możliwe, że to jest ta ich zaleta, iż dzięki takiemu postępowaniu i sposobie myślenia zostają zauważalne.”

Pan Kacper to pasjonat, który w ten sposób daje wyraz niepokojom moralnym stojącym przed współczesnym człowiekiem – właściwie jego pokoleniem „dojrzałej dorosłości”.
„W swoich produkcjach poruszam tematy rodzinnych relacji, przyjaźni oraz honorowych zachowań, żeby przypomnieć widzowi, co w życiu jest naprawdę ważne (w dzisiejszych czasach dużo osób o tym zapomina).”

Reżyser w prostej fabule „Tata” stawia trudne pytania o rodzinę, jej podmywany status, konsekwencje rozpadu komórki-stadła, skutki wymuszonej alienacji najbliższych, okaleczonej duchowości, często niezawinionej, bo ciągnącej się od nieszczęśliwego dzieciństwa.
„Moje filmy generalnie podobają się publiczności, która zawsze wychodzi po nich poruszona i wzruszona (niektórzy mówią, że przeżywali katharsis). Po seansie często widzowie odczuwają potrzebę rozmowy na dany temat przedstawiony w filmie i dzięki nim oraz obserwacji zachowań publiczności wiem, że zmierzam i rozwijam się artystycznie w dobrym kierunku.”
Czy potrafimy coś w tym już przecież zepsutym zegarku – „trybienia” życia rodzinnego i ładu społecznego – naprawić? Autor daje nadzieję...

Moralitet Kacpra Anuszewskiego ma bardzo dobrze dobrane postaci filmowe – pod względem fizjonomicznego podobieństwa wielopokoleniowej rodziny. Obsadził w roli aktorów siebie i synka Aleksandra (żona Wioletta odpowiadała za kostiumy), czym ułatwił sprawę charakteryzacji (Katarzyna Cieślik, która, nota bene, w innych aspektach tego obrazu – mam tu na myśli postarzenie ojca Janusza, którego zagrał mimiką i głosem przekonująco Grzegorz „Jurand” Juchiewicz – spisała się na piątkę). Ten ostatni, po dwudziestu latach grania epizodów i zdobywania doświadczenia aktorskiego „pod batutami” różnych reżyserów, obsadzony teraz w roli pierwszoplanowej, był w stanie sprostać arcytrudnemu zadaniu: zaprezentowania w sposób oszczędny stłumionych uczuć człowieka, co kocha i klnie z bezsilności; przypartego do muru mężczyznę (który nie jest bez winy) przez zapiekłą żonę, manipulującą perfidnie ich dzieckiem. W początkowych ujęciach monumentalny główny bohater, widziany z żabiej perspektywy Krzysia jako tata-gigant, musi potem przeistoczyć się – co aktor robi wyraziście i dramaturgicznie czytelnie – w postać mówiącą z ściśniętym gardłem pod presją zaistniałej sytuacji rozpadającego się związku. Fatalnej w skutkach gdzieś pewnie na początku urażonej dumy męskiej, odciskającej się potem tak tragicznym piętnem na zbolałym sercu. Momentami, patrząc na twarz Grzegorza Juchiewicza, miałem wrażenie „marmurowo unerwionej” maski Dustina Hoffmana.

Godne uwagi i uznania jest także naturalne poruszanie się przed kamerą drugiego chłopca, Eryka Pawlikowskiego. Brawo dla obojga! Jako matki – ta zła i ta lepsza – pokazały się „bardzo życiowo” Joanna Mądry oraz Patrycja Kosik-Kawecka.

Na szczególną pochwałę w „Tacie” zasługuje muzyka – ujmująca, budująca nastrój chwili i poczucie upływającego czasu, momentami (trafnie!) dramatyczna, niekiedy jakby konfesyjna... A nade wszystko oryginalna (preludia „Apricity” i „Long way home”) – zapadająca – powiedzmy metaforycznie – w „ucho pamięci”. Wszedłem przypadkiem do pewnego mieszkania, gdzie jej słuchano – i w przedpokoju zdębiałem! „– Skąd to macie?” „– No przecież oglądamy „Tatę”, którego nam poleciłeś.” Autorem muzyki jest utalentowany spec-kompozytor Filip Wałcerz (rocznik 1980).
Mini-fabuła Kacpra Anuszewskiego, z racji poruszanej problematyki i tytułu – avec toutes proportions gardées – nasuwa skojarzenia z książką „Tato” Williama Whartona (i filmem na jej kanwie). Koincydencje na temat rozważań w kwestii etycznej – czy możemy mieć wpływ na nasz los, wypływający z determinacji kodu DNA? Co w naszych genealogiach (zachowaniach i życiorysach) jest powtarzalne? – pozostawiam każdemu do indywidualnego rozstrzygnięcia. Pomagają nam w takich decyzjach sentymentalne pamiątki – na planie filmowym rekwizyty – w „Tacie”, jeśli chodzi o zabawki, przy współudziale Wojciecha Andrzejuka, świetnie, wymownie dobrane i lapidarnie użyte.

Artysta odwołuje się do emocji odbiorcy. Jak silnie, sugestywnie – to jest praktycznie miarą jego talentu. „Tata..., tata!, tat-aaa!!!...” (nie „tato”, bo tak powie dorosły) – to krzyk dziecka, który po tym kwadransie w kinie mamy w uszach. Brzmi – w zależności od intonacji oraz ilości wykrzykników i wielokropków – jak powitanie malucha z ojcem lub jak wrzask rozpaczy, gdy się kogoś NAJWAŻNIEJSZEGO (odwracanie ról rycerza-żołnierzyka) nieuchronnie traci (już?) na zawsze.
Ale czy tak musi być? – pyta reżyser.

P.S.
Niedawno uzgodniono współpracę reżysera-producenta Kacpra Anuszewskiego z Fundacją Wspólnota Pokoleń (do tej pory zajmującą się wspieraniem kombatantów – opozycjonistów z czasów PRL) nad objęciem przez nią patronatu medialnego przy rozpowszechnianiu obu tytułów z lat poprzednich – "Myszy i szczury" oraz "Kurs", a także współfinansowanie „Taty”. Planowane są też inne koprodukcje. Mam nadzieję, że dojdą one do skutku i przyniosą obu stronom spodziewane, dobre korzyści.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zygmunt Korus

27-05-2018 [10:53] - Zygmunt Korus | Link:

Z ostatniej chwili: Na XII Festiwalu Kina Niezależnego CK OFF w Przemyślu (25-26.05.2018 r.) film „TATA” otrzymał nagrodę specjalną „za zmierzenie się z trudnym społecznie tematem”.