Nowelizacja prawa farmaceutycznego, popularnie zwana „Apteką dla Aptekarzy”, która weszła w życie w końcu czerwca zakłada m.in. przeniesienie wyłącznie na nich odpowiedzialności za prowadzenie nowych aptek. Nic więc dziwnego, że od samego początku zapisy nowego prawa popierała Naczelna Izbę Aptekarska (NRA). Były im za to przeciwne organizacje pracodawców. Przekonują one, że to, co dobre dla aptekarzy nie musi być korzystne dla pacjentów.
Przez cały okres prowadzenia prac nad nowymi przepisami wzbudzały one zasadnicze kontrowersje wśród środowisk, których dotyczy nowelizacja. Związki pracodawców stwierdzają jednoznacznie. Ich zdaniem polski rynek aptek po reformie oznacza jedne z najbardziej restrykcyjnych regulacji w Europie. Związki zaapelowały o jak najszybsze przeprowadzenie reformy rynku aptecznego. Bowiem ich zdaniem „długoterminowe i ostateczne zdefiniowanie podstaw prawnych działalności aptek jest niezbędne dla odejścia od prowizorycznej regulacji „apteki dla aptekarza””.
W apelu podpisanym wspólnie przez Komisję ds. Rynku Aptecznego Business Centre Club, Konfederację Lewiatan, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET czytamy m.in., że nowelizacja „zmieniła polski rynek aptek z typowego europejskiego systemu otwartego (wg. raportu UOKiK z 2015 r.) w jeden z najostrzejszych systemów zamkniętych, w którym łącznie obowiązują restrykcyjne ograniczenia właścicielskie, ilościowe (w tym regulacja „1%”) oraz geograficzne i demograficzne”.
Tymczasem nowych zapisów broni Naczelna Rada Aptekarska (NRA), jednocześnie wskazując na jej podstawowy cel: „celem tych regulacji jest (...)ochrona ponad 4,5 tysiąca polskich drobnych przedsiębiorców prowadzących apteki, którzy już dziś balansują na granicy bankructwa oraz zabezpieczenie wielu tysięcy miejsc pracy”.
Pytanie czy w nowelizacji chodzi o ochronę interesów czy też dobro pacjentów pozostaje więc retoryczne. Jednym z najbardziej kuriozalnych uzasadnień wprowadzenia nowych przepisów można nazwać powoływanie się przez NRA na „wzorce w obowiązującym prawie, które dotyczy innych zawodów zaufania publicznego”, takich, jak adwokaci czy radcowie prawni. Otóż owo „obowiązujące” prawo, na które powołuje się NRA, pochodzi ni mniej ni więcej ze stanu wojennego. I tak „W art. 4a ust. 1 ustawy z dnia 26 maja 1982 r. Prawo o adwokaturze, spółki, w których można wykonywać zawód adwokata to wyłącznie spółki: cywilne, jawne, partnerskie, komandytowe lub komandytowo-akcyjnej, w których wspólnikami lub komplementariuszami są adwokaci, radcowie prawni, rzecznicy patentowi, doradcy podatkowi (...). Analogiczna regulacja zawarta jest w art. 8 ustawy z dnia 6 lipca 1982 r. o radcach prawnych”.
Związki pracodawców stwierdzają jednoznacznie: nowe rozwiązania „nieproporcjonalnie wzmacniają korporację aptekarską, zamieniając ją de facto w regulatora rynku”. A jednocześnie „zmiany idą w odwrotnym, niż wielokrotnie deklarowany przez partię rządzącą, kierunku otwierania korporacji zawodowych”.
Przypomnijmy, że zgodnie z nowym prawem właścicielem apteki może zostać obecnie tylko aptekarz posiadający jednocześnie prawo wykonywania zawodu (a więc nie każdy). W opinii związków pracodawców oznacza to, że „możliwość nabycia lub otwarcia apteki przysługiwać będzie jedynie wąskiej grupie członków korporacji zawodowej, wobec blisko 40 mln Polaków, którzy mogli być dotychczas właścicielami aptek”. Ustawa zastopuje również możliwość rozwoju polskim przedsiębiorcom, do których należy 96 proc. aptek w Polsce - dodają pracodawcy.
Ponadto ich zdaniem wprowadzone kryteria demograficzno-geograficzne spowodują, że w większości miast i nowych osiedli nie będą mogły otworzyć się żadne nowe apteki, nawet prowadzone przez indywidualnych farmaceutów. Co więcej „pojawią się lub umocnią lokalne monopole, które wezmą w posiadanie lokalne rynki i będą z tego faktu czerpać pełnymi garściami – dotyczy to zwłaszcza mniejszych miejscowości”. A ponadto nowe prawo doprowadzi do ograniczenia konkurencji oraz „w perspektywie czasu do wzrostu cen leków nierefundowanych i spadku ich dostępności dla pacjentów”.
Pracodawcy wymieniają tu w uzasadnieniu przykład Irlandii, gdzie w 1996 r., gdzie pod naciskiem korporacji aptekarskiej zmieniono model rynku z otwartego na zamknięty, aby w 2002 r. powrócić do rozwiązań prorynkowych. Okazało się, że głównymi beneficjentami regulacji ograniczających rynek stały się już działające apteki, osiągające ponadstandardowe zyski.
W konkluzji związki pracodawców wskazują, że „wchodzące w życie ograniczenia ilościowe doprowadzą do rozdrobnienia rynku, co znacząco osłabi pozycję negocjacyjną aptek oraz doprowadzi do dyktowania im warunków cenowych i asortymentowych przez posiadające jeszcze silniejszą pozycję wielkie międzynarodowe koncerny”.
Nie o takie konsekwencje nowelizacji prawa farmaceutycznego chodziło zapewne jego twórcom. Wypada sobie życzyć, by prawodawcy nie zabrakło determinacji, dla dokonania takich, kolejnych zmian w funkcjonowaniu rynku aptecznego, by ich jedynym uzasadnieniem było dobro pacjenta, a nie - interesy korporacji aptekarskiej.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3378
Bzdurną nieprawdą jest stwierdzenie, że to najbardziej restrykcyjny system w Europie. Proszę się zaznajomić, jakie systemy są w Niemczech, Francji, Włoszech, czy Holandii, a nie słuchać bez przerwy jako autorytetu towarzyszki Bochniarz z Lewiatanu i lobbystów z Pharmanet.
Jak to obserwowałem np. w Norwegii, pozostawienie starego systemu wkrótce doprowadziłoby do całkowitego opanowania rynku leków przez kilka wielkich międzynarodowych koncernów. Nie widać tego gołym okiem, bo korzystają oni ze sprytnej zasłony polskich słupów. Jak np. sieć Gemini. Gdyby już rynek opanowali, to oni dyktowali by ceny i nie byłyby one dla pacjenta mniejsze. Pozostawienie aptek aptekarzom właśnie zapobiega niezdrowej konkurencji, stosowania dumpingu i oszukiwaniu ludzi. Teraz wszystkie apteki staną się równe. I przestaną upadać w tempie 3 tysiące na rok.
Ten tekst jest kolejnym dowodem, jak potężne są wpływy międzynarodowego rynku farmaceutycznego, przypomnę,drugiego najbardziej dochodowego przemysłu po zbrojeniowym.
W warunkach, w których każdy może stać się konkurencją, nie można opanować rynku inaczej, niż przez świadczenie najlepszych usług możliwie najtaniej.
Proszę nie mydlić oczu. Haniebne wprowadzenie limitów i lokalnych monopoli daje zasiedziałym aptekarzom możliwość dyktowania cen kosztem pacjentów. O to w tym chodzi.
Nie odniósł się Pan do kwestii limitów i lokalnych monopoli. O to w tym chodzi. „Apteka dla Aptekarzy”, jeśli dobrze pamiętam, nie dotyczy producentów i hurtowników. Czemu więc mają służyć te wyliczenia? Odpowiadam: odwróceniu uwagi.
No właśnie - lokalne monopole. Jak je zdemontować? Lub choćby nie zezwolić na dalsze zawłaszczanie rynku? Czy paragraf - jeden aptekarz może mieć maź cztery apteki temu nie służy? Czy odległości między aptekami i współcznnik dot. ilości mieszkańców temu nie służy? Właśnie w Rumii, jeszcze siłą rozpędu, sieć paskudna otwiera aptekę dosłownie drzwi w drzwi ze starą, zasłużoną apteką wiekowej pani magister, czego efektem będzie zrujnowanie słabego konkurenta.
A tak generalnie, to o co panu chodzi?
Ilu ma Pan zasiedziałych aptekarzy w rodzinie?
Za to potem hulaj dusza, płać i płacz chory człowiecze.