Dok pływający – jednostka pływająca o konstrukcji pontonowej (najczęściej stalowej), o przekroju w kształcie litery "U", przeznaczona do wynoszenia ponad poziom wody innych jednostek. Dok pływający w 1871 roku wynalazł polski inżynier oraz wynalazca Stanisław Janicki.**

A teraz króciutko:
1. Nauta należy do PGZ (por. notka wczorajsza)
2. Dok nie ma prawa się przewrócić, to po prostu niemożliwe, chyba że doszło do celowego częściowego zalania podtrzymujących komór dna (boków).
3. Dzień wcześniej PIS nagle zadołował w sondażach.
4. Odmówiono wpuszczenia do sejmu 700 byłych funkcjonariuszy służb PRL na rzekomą konferencję.
A teraz myślcie, drodzy PT Czytelnicy, zamiast się zajmować głupotami, które Wam wciskają wszyscy od lewej do prawej.
*http://trojmiasto.eska.pl/newsy/gdynia-wypadek-w-stoczni-nauta-przewrocil-sie-duzy-statek-zdjecia/429074
**https://pl.wikipedia.org/wiki/Dok_p%C5%82ywaj%C4%85cy
PS. Wypowiedź Streżyńskiej to ten sam ciąg logiczny, tyle że być może tylko kobiecie nerwy puściły ze strachu. Wiadomo, że ani Błaszczak ani Macierewicz nie dopuścili jej do swoich spraw, ktoś może jej grozić za „niewykonanie zadania”. Taka wypowiedź powinna jej zagwarantować wyrzucenie z rządu i święty spokój, ale nie wyszło...
Wygrane wybory okazały się wejściem w sieć pułapek przygotowanych przez przegrywającego wroga. Pole minowe.
Przypomnijmy sobie, ile tego już było: przymiarki do zrewoltowania kadr urzędniczych ( w czasie reformy Korpusu Służby Cywilnej), rewoltowanie ważniejszych miast, jawna dywersja samorządowców sabotujących prawo i rząd, bunt sędziów rozszerzający się jak gangrena ( bo zaczął się od TK, a doszedł do wszystkich najwyższych władz sądowniczych i wszystkich korporacyjnych organów samorządowych).
W międzyczasie dowiadujemy, że wyślizgują nam się z rąk ostatnie rodowe dobra (kopalnia Krupiński), lub, że utraciliśmy kontrolę nad sektorem energetycznym, telekomunikacyjnym, czy medialnym, i że to może mieć decydujące znaczenie dla naszej suwerenności.
Dodajmy do tego niemożność ukarania tak starych afer, jak i nowych naruszeń prawa popełnianych w czasie pełzającego rokoszu- bo zbuntowane sądy nie będą karać buntowników, a nawet - jeśli jedna instancja kogoś ukarze, to są jeszcze dwie, które mogą uwolnić winowajców od kary i winy. Wolno więc wszystko, bo coraz niklejsze są szanse na wyegzekwowanie przestrzegania prawa.
Dodajmy do tego Totalną, która nie uznaje władzy sprawowanej z Warszawy - oni mają nad sobą tylko Berlin i Brukselę.
A dalej jak u Hitchcocka: podkład muzyczny coraz bardziej denerwujący i napięcie rośnie.
Służby, które lubią być niewidoczne, wychodzą z cienia. Jeszcze nie w pełnym słońcu, ale jednak wychodzą z mroku.
Nagonka na najważniejszych ministrów, tych, którzy są filarami władzy (MON, MSZ, MS). Wciągnięcie do tej gry służb Kaczyńskiego i prezydenta ( lub osób z jego otoczenia).
I ostatnio- zorganizowanie dobrze skoordynowanych wywrotowych przedsięwzięć na nadchodzące wolne dni.
Wypadek w stoczni Nauta w Gdyni wpisuje się w ten ciąg. Niepewność może dotyczyć jedynie tego, kogo należy podejrzewać: naszych, czy sąsiadów. Według mnie raczej naszych, bo oni dla sąsiadów wszystko.
Pytanie pierwsze: czego jeszcze nie jesteśmy w stanie upilnować, bo nie mamy już tego pod naszą kontrolą.
Pytanie drugie: czy mamy na tyle sprawny rząd, że potrafi i nadąży wyłapywać końce tych przecinanych sznurków.
Wszystko, co jest na wodzie może się przewrócić. I powiem coś bardzo wstrętnego: zazwyczaj winni są ludzie.
To jest akurat dok pływający. Ma więc też burt, albo po ludzku strony. Jak sie do takiego doku wpływa, to po obu burtach otwiera się zawory, zatapia zbiorniki i dok się zanurza, na wyznaczoną głębokość. Wpływamy więc, odpowiednio cumujemy i zaczynamy wypompowywać wodę ze zbiorników. Statek wewnątrz doku osiada na wielkich klocach; pompujemy dalej, aż pokład doku znajdzie się nad powierzchnią morza. Sam dok może być przycumowany, albo zakotwiczony.
Co się stało w Gdyni? Proste - puścił zawór/zawory na burcie od strony basenu. Co to znaczy puścił? To jest pytanie dla komisji powypadkowej. Raczej ktoś nieumyslnie coś sknocił.
Dwóch oficerów zdawało sobie służbę i się zagadali, jak to często bywa. A nasz piękny prom kolejowy w szwedzkim porcie właśnie był trymowany (ustawiany poziomo i równo), by wagony mogły zjechać na brzeg. I tak się zagadali, ze wysokowydajne pompy sytemu Minerva przepompowały wodę do zbiornika na jednej burcie. Poczym powoli i majestatycznie prom położył się na burtę i zatonął przy nabrzeżu. Wszyscy spokojnie opuścili statek. To był prawdopodobnie stary M/F Kopernik w Ystadt, ale nie mogę znaleźc w googlach.
Pozdrawiam
Całkiem prawdopodobny scenariusz, tylko pytanie - czemu akurat dzień po podpisaniu umowy bodajże ze Szwedami i przed demonstracjami SB i WSI?
Akurat teraz się zagapili????