Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Otulić się ciepłem

jazgdyni, 12.09.2015


 
Zawsze śpię przy otwartym oknie. Choćby zima sroga i mrozy siarczyste.
To takie wspaniałe uczucie – wejść do zimnej sypialni, poczuć chłód na ciele, dotknąć głową zimnej poduszki i tak schłodzone ciało przykryć również zimną kołdrą.
I ten moment chłodu, który powoduje dreszcze, aż instynktownie zaczynamy poszukiwać i pragnąć ciepła, zagarniając przykrycie wokół ciała, likwidując wszystkie lodowate dziury i szczeliny. Obudziło się pragnienie ciepła, które jest czymś miłym i pożądanym, dla człowieka, który nienawidzi upałów i poci się na samą myśl gorących letnich dni.

 
Jeżeli mamy coś stale i na dodatek w nadmiarze, to przestajemy to lubić i cenić. To raczej tęsknota za czymś, czego brakuje jest znacznie bardziej wartościowa, niż samo posiadanie tego. Dlatego marzenia są takie piękne. Oczywiście, jeżeli ktoś potrafi marzyć, co nie jest takie oczywiste i powszechne. A na dodatek marzyć o takich różnych drobiazgach, jak na przykład radość z możliwości ogrzania się.
 
Wczoraj, czyli prawie w połowie września, po raz pierwszy założyłem po długim letnim okresie skarpety. Lubię sandały i wszelkiego rodzaju klapki. Mam stopy tak ciepłe, że mógłbym w sandałach chodzić nawet zimą, tylko, że to wygląda głupio i codziennie tysiąc razy musiałbym odpowiadać na natarczywe pytania, co ze mną jest nie tak.
 
Jak byłem młody, to pod względem odczuwania ciepła i zimna byłem całkiem normalny. Chociaż... jak teraz mocno się wysilę sięgając do dziecięcych lat, to pamiętam, że zawsze nie znosiłem czapek, szalików i rękawiczek. Może nadmiernie troskliwi rodzice przegrzewali mnie staropolskim zwyczajem w niemowlęctwie?
 
Szlag moje prawidłowe odczuwanie zimna i ciepła trafił, gdy byłem około czterdziestki. Pracowałem wówczas w najbardziej zdradliwym dla człowieka północy (to ja) i paskudnym miejscu, jakim jest rejon Zatoki Perskiej. Szybko musiałem zlikwidować pewne uszkodzenie na otwartym powietrzu, pod palącym słońcem (szybko, jak szybko – w sumie trwało to ze cztery godziny). Próżny i niecierpliwy Biały Człowiek z Północy (to ja) nie założył obowiązkowej w tamtych stronach białej galabiji i głowy nie przykrył odpowiednim keffiyeh, aby, jak ludy lokalne, nie dać się usmażyć, albo ugotować na twardo.
No i zapłaciłem za to. W nocy po tej pracy obudził mnie potworny, jak nigdy dotąd ból głowy, a wyciągnięty z łóżka medyk stwierdził, że mam typowe (typowe! Niech go cholera weźmie) porażenie słoneczne.
Od tego czasu mój wewnętrzny ośrodek termoregulacji szlag trafił. Zacząłem nienawidzić upałów, piekącego słońca, wysokich temperatur. I oczywiście ciepłych sypialni i ciepłych łózek. Zostałem prawdziwym Yeti – Człowiekiem Śniegów.
 
Ta przypadłość wcale nie jest taka rzadka, jak się dobrze rozejrzeć. Taki Winston Leonard Spencer Churchill, uczciwie trzeba oświadczyć, że grubas nie lada, tak się w nocy pocił w swoich piernatach, że służący zmieniali mu pościel dwukrotnie. I piżamę w której sypiał też. Chociaż... przy tej ilości whisky, którą sir Winston konsumował codziennie, musiał być czas, w którym te wszystkie alkoholiczne kalorie musiały z niego wyparować.
 
Ostatnio jakby coś powoli zaczęło się zmieniać. A może do perfekcji doprowadziłem zewnętrzną regulację dopływu ciepła i chłodu (nie ma chłodu – to brak ciepła), że już czasami, ciągle nie za często, potrafię odczuwać z dziką rozkoszą, że jest mi zimno.
 
Czy to nie degeneracja i cywilizacyjny upadek? Pokolenia przodków przez tysiąclecia walczyły o ogień i oto by było im ciepło. Dzielni myśliwi obdzierali ze skór tysiące zwierząt, by ich futra zapewniły ochronę przed zimnem. A tu panie teraz taki marudzi, ze mu za ciepło i robi wszystko, by się pochłodzić. Co za czasy i dekadencja!
 
Lubię się kąpać w wannie. W pewnym sensie jestem sybarytą (tylko bez tych głupich skojarzeń). Jak się przychodzi umorusany i spocony po ciężkiej robocie (czołem górnicy!) to oczywiście natrysk jest jedynym, słusznym rozwiązaniem. Ale ja mam do zmycia tylko trochę potu i ten niepopularny w naszych czasach body odour (wielu naukowców twierdzi, że stosowanie dezodorantów, zabija naturalne feromony (takie damsko – męskie zapachy) i przez to rodzi się mniej dzieci i w ogóle ochota do seksu spada).
 
Więc wolę wannę. I już. Ale, ale... tu też trzeba nieco poeksperymentować.
Oczywiście, gorącym latem fajnie jest wchodzić do letniej wody i obserwować, jak bąbelki ciepła są unoszone z naszej skóry i unicestwiają się w wodzie.
 
Pławienie się we wrzątku, jak to mają w zwyczaju i głębokiej miłości Japończycy w swoich Dogo Onsen, czyli w wannach lub basenikach z bardzo gorącą wodą ze źródeł, jest dobre i odprężające, ale tylko przez chwilę. Ja po takich ablucjach, dostaję potężnych hercklekotów i potów, że muszę poleżeć pod ręcznikiem dobry kwadrans. Ale może właśnie o to chodzi? Lecz mnie niespecjalnie to rajcuje.
Co innego gorące, islandzkie źródła Blue Lagoon. Wiadomo, że 70% ciepła człowiek oddaje przez głowę, a reszta, to właśnie ta precyzyjna regulacja odczucia ciepła i zimna. Więc jak jesteś na otwartym powietrzu, zanurzony po uszy w islandzkim gejzerze, a na głowę pada ci śnieg, to możesz osiągnąć boski stan równowagi. Nirwanę niemalże.
 
No więc ja eksperymentuję w mojej wannie. I oto rezultaty, do jakich doszedłem. Do wanny należy nalać gorącej wody, gorącej, prawie czterdzieści stopni, czyli jak u Japończyków, ale tylko tyle, żeby w wodzie zanurzone były nasze plecy, tył głowy, oraz oczywiście najbardziej czułe pod względem termicznym obszary naszego ciała – pachy i pachwiny. Natomiast moja pierś, brzuch i górne części ud są na powietrzu i organizm swobodnie może usuwać nadmiar ciepła. To taka kąpiel pół-na pół. Albo jak lody waniliowe z gorącymi powidłami z wiśni.
Gdy jest za chłodno, to swobodnie ręką poleję pierś i brzuch, a gdy woda za nadto się wychładza, to dolewam wrzątku.
Oto Proszę Państwa ostatnie badania nad rozkoszą kąpieli i dogłębnej nauki w kierunku cieszenia się nawet największymi duperelami.
 
Bo kto na prawdę poważny, zajmuje się takimi niedorzecznościami, jak rozmyślania, czy mu zimno, czy ciepło i jeszcze tym się bawić.
Prawdziwemu chłopu jest albo zimno, albo ciepło, albo w sam raz. I już. Wystarczy.
 
.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 4215
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

12.09.2015 11:06

"Chociaż... jak teraz mocno się wysilę sięgając do dziecięcych lat, to pamiętam, że zawsze nie znosiłem czapek, szalików i rękawiczek..." ---------------- Witam Panie Januszu! Ja tak samo. Powiem więcej. W ponad dwudziestostopniowym mrozie zjeżdżałem z Kasprowego z gołą głową. Wszyscy mi wtedy mówili, że wyłysieję, a stało się, że tak powiem wręcz przeciwnie. A co do wanny, to coraz częściej myślę, że to w budzącym się dniu najszczęśliwsza chwila. Dziękuję za apolityczną notkę i jak zawsze serdecznie pozdrawiam, Krzysztof Pasierbiewicz PS. Choć uwielbiam Jastarnię, to w Bałtyku już od wielu lat się nie kąpię. Bo te lodowate prądy powodują, że ..., ech! chyba się za bardzo rozpędziłem.
jazgdyni

jazgdyni

12.09.2015 11:50

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na "Chociaż... jak teraz mocno

Witam Panie Krzysztofie! Nie mam pojęcia, co się z tym Bałtykiem porobiło? 15 - 17 stopni w tym roku! A ja dobrze pamiętam, nie w Jastarni, tylko bliżej Chałup, na otwartym, przy słupkach było 22 stopnie, a na zatoce zupa 27! Widzę, że czuje Pan, że do pewnych małych przyjemności, trzeba umieć dorosnąć. Niektórzy nigdy nie dorastają. Serdeczności
Domyślny avatar

pietrek

12.09.2015 11:33

No okej..ja to jestem w stanie zrozumieć bo miewam podobnie.Może nie az tak że biegam nonstop w sandałach ale prawie coś jak Pan... Natomiast co do kaprysów pogody to polecam Norwegie ale północną coś koło 66 stopni 33 minut czyli tak w okolicy koła podbiegunowego.Tu pogoda zmienia się czasem 4..5 razy na dzień i każdemu polecam posiedzieć w wykopie i zbroić fundamenta..Nie mówiąc już o dachu jak duje okrutnie a zrobić trza! Wy poksztalceni ludzie zastanawialiście się czasem jak bardzo ktoś musiał naniuchac się smrodu rdzy byscie mogli chodzić w sandałkach po marketach....I pocę się owaszem również siarczyście ale nie ma nic to wspólnego z potem w wannie bo mam ino prysznic w robocie.W Polsce owszem mam i wanne i jakuzi i saunę i prysznic..ale dzięki czemu,ano temu że robie tu.Amen Z Panem Bogiem i pozdrawiam tutaj inżynierów budowlanych których cenię szczególnie za szczegółowe plany dzięki którym wiem gdzie mam upierdzielić kawałek materiału tak by powstała całość..hihi Pietrek
jazgdyni

jazgdyni

12.09.2015 11:45

Dodane przez pietrek w odpowiedzi na No okej..ja to jestem w

Witaj Myślisz, że ja na czubku masztu w dujawie 7 w skali B. d...y sobie nie odmrażałem??? I to jeszcze dalej na północ na Grenlandii? A rdza i słona woda? No nie żartuj. Jeszcze do tego dodaj olej i jest czysta zenzówa. No, ale nie będziemy się licytować. Ja w robocie też tylko miałem prysznic, więc może dlatego tak wannę polubiłem. Po przyjechaniu do domu, po locie do Rębiechowa, locie, czasami dwa dni, pierwsze, to pakowałem się do wanny. Norki żyją dosyć minimalistycznie. Dopiero się uczą komfortu. Mój tekst, to takie weekendowe rozmyślania. Pozdrawiam
Domyślny avatar

pietrek

12.09.2015 11:50

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Witaj Myślisz, że ja na

Wiem wiem czuje blusaaa ..ja tylko tak walnąłem z grubszej rurki.Ide na rybki porzucać może co się zahaczy.Skończyły tarło i zaczynają żerować we fiordach .Po sklepach jest ich kupa i tanie jak na te zarobki ale nic nie zastąpi dreszczyka emocji jak siądzie na kotwocy i szarpać zacznie hehe Pozdrawiam Pietrek
Domyślny avatar

żeglarka

12.09.2015 13:39

Witam. Ho,ho ,ho ,też byłam ,gdzie zimno było (styczeń 2013r.)na Wyspach Shetland.Brałam udział w turnieju łuczniczym.A czego mnie uczą małe rzeczy?Właśnie te najmniejsze,najdrobniejsze chwile,momenty, -ratują człowiekowi życie.Chociażby cieszyć się chwilą ciszy po szalonym dniu pracy.Najważniejsze to ,by je zauważać.Pozdrawiam
jazgdyni

jazgdyni

13.09.2015 09:38

Dodane przez żeglarka w odpowiedzi na Witam. Ho,ho ,ho ,też byłam

Witaj Wielu nie potrafi pojąć tych ważnych słów m.in piosenki - "...w życiu liczą się tylko chwile...". Szetlandy to uroczy, choć nieco ponury zakątek. Fakt, zimno to jest tam chyba przez cały rok, stąd te grube swetry. Pozdrawiam
Domyślny avatar

żeglarka

13.09.2015 10:32

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Witaj Wielu nie potrafi pojąć

Witaj.Oj,to muszą być nieszczęśniki,może nie wiedzą,że życie jest krótkie?A piosenkę czasami sobie nucę,ale zmieniam słowa na -....kiedy byłam mała .....hi hi.Pozdrawiam
jazgdyni
Nazwa bloga:
Żadnej bieżączki i propagandy
Zawód:
inżynier elektronik, oficer ETO (statki offshore), obecnie zasłużenie odpoczywa
Miasto:
Gdynia

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 130
Liczba wyświetleń: 8,832,802
Liczba komentarzy: 31,995

Ostatnie wpisy blogera

  • PO/KO do góry a PiS dołuje. Dlaczego?
  • Spanikowany Bilderberg wściekle atakuje
  • PAŃSTWO NALEŻY DO NAS

Moje ostatnie komentarze

  • @@@Koncentrując się na antypolskich działaniach tych międzynarodowych cwaniaków z realizacją przez część władzy kraju można sobie wyobrazić w zakresie teorii spiskowych inny, bardzo prawdopodobny…
  • @@@Wyjątek: - cwaniacy z Berlina i opanowanej przez nich Brukseli, to dzisiaj wyjątkowi durnie.Wystarczy sobie przypomnieć zaproszenie emigrantów do siebie, bo tak socjalem rozleniwili swoich Niemców…
  • @Imć WaszećMam glupie pytanie, do dzisiaj zafascynowany linijkami zer i jedynek w chaoyucznej kolejności. Tak więć: - czy wy, matematyce, pracujecie głównie w systemie binarnym, czy również w…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • PROWOKATOR
  • Czego my nie wiemy, choć powinniśmy wiedzieć.
  • Mafia powstała w Trójmieście. Tak, jak obecny rząd.

Ostatnio komentowane

  • spike, Jeżeli dobrze pamiętam, chodziło o Sumerów, odkryto że posługiwali się systemem liczenia trzydziestodwójkowym (32), co było zaskoczeniem.
  • Lech Makowiecki, [email protected] właśnie miało być. Dziękuję, już poprawiłem...Ostatni nabój (raper Basti & Lech Makowiecki)https://www.youtube.com/watch?v=qBI0g5ZR1uc
  • Zofia, Nastał już czas wskrzesić zapomnianą organizację późnych lat siedemdziesiątych XX wieku o nazwie TOTO. Kto walczył z komuną ten ten skrót rozszyfruje. Oni znowu łby podnoszą i protestują.

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności