Wszyscy znają Dziesięć Przykazań. Okazuje się, że po wielu poszukiwaniach odkryto jedenaste. Odkrycie to spowodowało wielkie zamieszanie i ferment wśród uczonych teologów, kardynałów – a nawet krążą plotki, że sam papież Franciszek został porwany w wir tego fermentującego problemu.
Okazało się, iż w starożytnych manuskryptach odczytano tajemniczy tekst: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza”. Problemem jest, czy powiedział to Bóg, czy Jezus, ale wiele wskazuje na to, że problem ten zostanie rozwiązany. Problemem jest również wątpliwość, czy rzeczywiście to Bóg łączy małżonków przed ołtarzem, czy ksiądz, bo jak ksiądz, to przecież nie ma problemu. XI przykazanie tutaj nie obowiązuje. Bo czy dostał ktoś zaświadczenie od Pana Boga, że związał małżeństwo, czy tylko od księdza?
Ha! i tu się mamy! współczesna postępowa teologia udowodni niebawem, że jeśli zaświadczenia podpisanego własnoręcznie przez Pana Boga nie ma – małżeństwo jest ważne, ale „nie związane”. A skoro jest ważne, to równie dobrze można je ważnie unieważnić, i wtedy będzie nieważne.
A jest to podstawą szczęścia małżeńskiego, żeby unieważniać pierwsze małżeństwa, które uniemożliwiają dostęp do szczęścia, którym są kolejne małżeństwa. Nie może być tak, żeby dyskryminować jedne małżeństwa a inne protegować. Współczesna postępowa teologia udowodni, że w globalistyczny multikulturowym i postępowym świecie, podstawą szczęścia jest równouprawnienie małżeństw, w równym dostępie do rozwodów.
Pozostaje jeszcze kwestia świętości sakramentu małżeństwa – ale ten problem został już poniekąd rozwiązany powyżej. Bez oryginalnych zaświadczeń i certyfikatów, nie ma mowy o świętości, dlatego do czasu aż Bóg w końcu łaskawie nie zdecyduje się wystawiać stosownych dokumentów – sakramenty będą nieświęte – co jak najszybciej powinno stać się normą w odnowionym nowoczesnym Kościele Postępowej Teologii.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6237
Czy chodzi Panu o to, że Chrystus zmienił (w sensie uzupełnił) niektóre zapisy Starego Testamentu?
II przykazanie ze ST odnosiło się do bałwochwalstwa (istota). Przed Chrystusem było to zrozumiałe. Chrystus jednak posiadał i postać i wygląd i jest Bogiem. Tworzenie jego wizerunków nie zmienia istoty rzeczy - nie jest bałwochwalstwem. Obrazy i figury Chrystusa mają pomóc wiernym we właściwym nastrojeniu duszy w czasie modlitwy. Sprawę obrazoburstwa wyjaśnił ostatecznie II Sobór w Nicei (787) - w odniesieniu do sztuki sakralnej przedstawiającej Chrystusa, Matkę Bożą, Aniołów, czy świętych.
itd.
To co Pan robi - opieranie się na Biblii i jednoczesne ignorowanie Magisterium Kościoła, to protestancka metoda tzw. sola scriptura (tylko Pismo) potępiona na soborze w Trydencie (1545) (najprawdopodobniej - bo piszę z pamięci).
pozdrawiam
Rozumiem, że uważa Pan iż dopuszczanie rozwodników do komunii św. oraz uznanie przez Kościół związków niesakramentalnych nie zmienia doktryny, czyli istoty naszej wiary, a jest tylko zmianą w zakresie akcydentalnym?
Z takim rozumowaniem naprawdę, daleko nie zajdziemy. Co Pan w ogóle wygaduje?
podaję Pańską wypowiedź w tłumaczeniu z polskiego na nasze: "bez konieczności uciekania się do szwindli, które skazują ich na niemożność korzystania z przywilejów".
Pan nie stara się zrozumieć prawa, tylko cały czas szuka "knyfów", czyli obejść, żeby w istniejącym systemie prawnym dogadzać swoim zachciankom.
Jest to postawą skrajnie egoistyczną, żeby nie powiedzieć - egotyczną.
Być może postawa taka przynosi korzyści w świecie doczesnym, ale rozmawiamy o religii i świecie nadprzyrodzonym. Pańskie wypowiedzi w tak rażący sposób odbiegają od właściwego ujmowania tematu, że nabrałem przekonania, iż jest Pan po prostu prowokatorem - osobą podszywającą się pod katolicyzm w celu siania złego fermentu i zamętu.
Pańskie wypowiedzi są niespójne - to świadczy o nieszczerości.
pozdrawiam równie szczerze, jak Pan.
PS. postawiłem konkretnie problem, a Pan dalej swoje - jątrzenie i judzenie. Merytorycznej odpowiedzi zero. A dlaczego? bo merytorycznie leży szanowny pan na cyckach i kwiczy, jak zarzynany prosiak.
Kapłan zaś wypowiada formułę będącą słowami Chrystusa.
"Prezbiterium, czyli chór kapłański, i nawy to jakby głowa i reszta ciała. Słowa: "Co Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozłącza", mają swe zastosowanie i tutaj. Nawy muszą patrzeć ku ołtarzowi. Lud winien być w żywej łączności z ołtarzem. Służba Boża nie jest rzeczą samego tylko kapłana. Kapłan przy ołtarzu nie stoi jako prywatna osoba i to nawet wtedy, gdy tylko on sam w kościele się znajduje. Kapłan jest zawsze przedstawicielem Chrystusa, przede wszystkim jednak w obecności wiernych. On mówi i działa w Chrystusowym imieniu." - ze strony Msza Wszechczasów
Cytat odnosi się do Mszy św. ale myślę, że można go zastosować również do sprawowania sakramentu małżeństwa.
Może ma Pan rację. Wynika z tego, że trzeba częściej podejmować tematy związane z katolicyzmem, gdyż założenie "a priori", że wszyscy lub większość użytkowników, wie o co chodzi, jest na wyrost.