Nie wszystko złoto co się świeci

Pierwsze na świecie przezroczyste mydło wyprodukował Andrew Pears w 1789 roku w fabryce przy ulicy Oxford Street w Londynie. Marka Pears było pierwszą zarejestrowaną marką na świecie. Tyle wyczytałam u cioteczki wiki. Nie chciałabym znowu czegoś przekręcić.

Moje wspomnienia związane z tym mydłem są pouczające. Przywiózł je w późnych 50 tych latach, dla jednej z ciotek, na specjalne zamówienie, kuzyn z Londynu. Sam przyjazd kuzyna był wówczas bardzo niebezpieczny, obracał się w Londynie w niewłaściwych środowiskach, zamawianie u niego czegokolwiek było straszną ekstrawagancją. Nigdy przed tym nie widziałam takiego mydła ani o nim nie słyszałam. Byłam małą dziewczynką, oczekiwałam nie wiadomo czego. Tak naprawdę - przyznaję to ze wstydem- oczekiwałam różowego, pachnącego owalu w pudełku w lakierowane róże. Życie w PRL było przecież bardzo zgrzebne, a małe dziewczynki mają- jak wiadomo- zły gust. Ku memu najwyższemu zdumieniu ( to się teraz nazywa „dysonans poznawczy”) ciocia odwinęła z gufrowanego granatowego papieru brudnoszarą, nieregularną kulę czy raczej elipsoidę i przycisnęła ją do piersi. Mydło , którego używała przed wojną, symbolizowało dla niej zapewne wszystko to, co utraciła wraz z wejściem sowietów na kresy.

Kiedy zdumiona wyjąkałam, że mydło to niczym się nie różni od mydła do prania, którego szare kostki były w PRL w powszechnym użytku, ciocia kwaśno powiedziała: „ różni się, różni, ale nie każdy umie odróżnić . I naucz się, że: не все золото, что блестит (nie wszystko złoto co się świeci)” . Ciocia używała wymiennie polskiego, francuskiego i rosyjskiego. Kończyła pensję z językiem wykładowym rosyjskim, ale panienki były zobowiązane rozmawiać po francusku. Pilnowała tego specjalna dama klasowa. Tak się edukowały na kresach panienki z dobrego domu.

A ja nauczyłam się, raz na zawsze,że „ не все золото, что блестит”.

Niedawno odnaleźliśmy boczną linię rodziny. Wśród zdjęć rodzinnych, które nam przesłano są jak żywe cioteczki na koniach, a obok dog arlekin. Podobno nasz majątek słynął z hodowli psów tej rasy. Otóż ten dog arlekin niczym niestety nie przypomina aktualnie obowiązującego wzorca.

Jak powiedział złośliwie syn musiała to być lokalna, endemiczna rasa - „poleski dog arlekin”. Obawiam się, że w przekazie rodzinnym został mi zaszczepiony również „poleski język francuski” i dlatego kelnerzy mówią do mnie w Paryżu до свидания. Poza tym wyglądam na osobę, która najchętniej chodziłaby w brzozowych łapciach . Tak w każdym razie mnie ocenił podczas rozmowy (nazwijmy to) kwalifikacyjnej miły pan z ZDF. Zamiast się obrazić wykrzyknęłam: „Woher wissen Sie das?” (skąd pan to wie?) i omal nie rzuciłam mu się na szyję. Powstrzymała mnie obecność młodej tłumaczki, która zawahała się jak przetłumaczyć Birkenschuhe. Nie znała słowa łapcie. No bo i skąd?

Pan proponował mi żebym zrelacjonowała w niemieckiej telewizji perypetie mojej ( przegranej) sprawy o odszkodowanie za pobyt ojca w karnej kompanii w Oświęcimiu. Wyraził uprzejme życzenie, żebym przy pomocy telewizyjnej stylistki trochę popracowała nad wizerunkiem. Odmówiłam. Bynajmniej nie dlatego, że się obraziłam. On wykonywał tylko solidnie swoją robotę. Tak jak jego przodkowie w Oświęcimiu. Dlatego powiedziałam mu zupełnie otwarcie , że żadna stylistka już mi nie pomoże.

Pan przez uprzejmość nie zaprzeczył, ale uparta stylistka przyniosła dla mnie przeźroczystą bluzeczkę ze świecącymi złotymi różami. Zaniemówiłam z wrażenia.

.” Es ist nicht alles Gold, was funkelt „– wyjąkałam z trudem

„was glinzt”- poprawiła mnie tłumaczka.

Pozostało mi tylko wyjść w milczeniu.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

05-08-2014 [09:04] - NASZ_HENRY | Link:

Schweigen ist Gold ;-)

Obrazek użytkownika izabela

05-08-2014 [09:14] - izabela | Link:

Czy to delikatna sugestia?

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

05-08-2014 [09:27] - NASZ_HENRY | Link:

"Pozostało mi tylko wyjść w milczeniu." - Milczenie jest złotem ;-)

Obrazek użytkownika izabela

05-08-2014 [09:37] - izabela | Link:

Dziękuję za wyjaśnienie:)

Obrazek użytkownika andzia

05-08-2014 [09:22] - andzia | Link:

Pani Izabelo,bardzo proszę się na mnie gniewać,ale od rana mam dziwnie frywolny nastrój ;)Kiedy zaczęłam czytać Pani wpis,słowo "mydło" momentalnie skojarzyło mi się z żeńskim internatem (pięć lat !!!),gdzie we wspólnej łazience był napis "myjcie się dziewczyny,bo nie znacie dnia,ani godziny".
Kierowniczka,zwana przez nas "myszą"ze względu na bezgłośne pojawianie się w sytuacjach dla nas zdecydowanie niekorzystnych,zmywała ten napis,a on znowu się pojawiał,i tak przez te wszystkie lata ...
Serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika izabela

05-08-2014 [09:39] - izabela | Link:

To jest magia wspomnień. Ja też serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika izabela

05-08-2014 [11:50] - izabela | Link:

Konsultowałam dla pewności ze znajomym Niemcem. Też nie wie co to jest Birkenschuhe. Natomiast Birkenstockschuhe to jak twierdzi nazwa producenta bardzo zdrowych sandałów. Zatem przepraszam tłumaczkę. Miała prawo nie wiedzieć.

Obrazek użytkownika cyborg59

05-08-2014 [12:41] - cyborg59 (niezweryfikowany) | Link:

Na kresach zachodnich też dbano o języki. W polskich warunkach : po pierwsze język sąsiada czyli wroga, po wtóre sojusznika czyli tego co za plecami naszego sąsiada. Tak więc matka odebrała dobrą szkołę Francuskiego i bardzo dobrą Niemieckiego. Tego że w czasie wojny dla wywiadu AK podsłuchiwała rozmowy telefoniczne niemieckich oficerów - mnie jako dziecku lepiej było nie mówić. Jak pefekcyjny był akcent którego nauczono matkę, przekonałem się kiedy otwarto granicę z NRD dla małego ruchu ze Szczecina. Nas uczono załatwienia swoich spraw w hotelu za pomocą zdań prostych i trzech czasów. Metoda matki na zakup butów w sklepie opanowanym przez kłębowisko naszych rodaków używających głównie rąk i patyczków na miarę, polegała na zwróceniu się do mnie z kompletnie niezrozumiałym zdaniem i akcentem : ciekawa jestem czy przy twoim wysokim podbiciu, uda nam się kupić brązowe "salamandry" numer siedem, tak by można było w nich tańczyć w twoim klubie. Podobno był to akcent z jakiejś dzielnicy Berlina. Matka była cennym ambasadorem nawet w przypadku zakupu narzędzi.
W Poznaniu i okolicach tak solidnie uczono Niemieckiego że moje dwie ciotki przez całą wojnę były kurierkami i bez wpadki konwojowały strąconych lotników do Francji.
Może mowa nie jest złotem, ale dobry akcent "ozłaca" ją.

Obrazek użytkownika izabela

05-08-2014 [15:53] - izabela | Link:

Niezwykle ciekawe te wspomnienia. Może coś napiszesz. Ostatnio ograniczasz się do komentowania. I to piękne, że mowa nie jest złotem ale można ją ozłocić akcentem. Niestety ja potrafię złoto zmienić w tombak. Akcentem.

Obrazek użytkownika Magdalena

05-08-2014 [16:29] - Magdalena | Link:

"Poza tym wyglądam na osobę, która najchętniej chodziłaby w brzozowych łapciach ."
Kocham Panią :)

Obrazek użytkownika izabela

05-08-2014 [17:00] - izabela | Link:

Naprawdę tak najchętniej chodziłabym . Mój ojciec, który pochodził z Galicji podkpiwał sobie  dobrodusznie z naszego stylu. Mówił : " wy Poleszucy, najchętniej chodzilibyście w łapciach" . Za PRL mówił: " wy ziemianki z ziemią w jednej doniczce". My rewanżowałyśmy się nazywając Galicję - Świętą Galileą. Nawet w rodzinie były antagonizmy dzielnicowe:)

Obrazek użytkownika jazgdyni

05-08-2014 [22:25] - jazgdyni | Link:

Jako, że nie załapałem się na pierwszy komentarz, na co zazwyczaj poluję, zostawiłem sobie ten cymesik na wieczór.
I po raz pierwszy lekko wątpię, czy jesteś zupełnie szczera. Jesteś?

Bo teraz zesnobowałaś się aż do szczytowego poziomu.

Wiadomo, że najściślejsze przepisy etykiety, wszystkie tam black tie, formal i kapelusze w Ascot wypełniają parweniusze i nuworysze.
Natomiast na samym szczycie tej wymarzonej drabiny snobizmu siedzą ci, co już w głębokim poważaniu mają dekoracje, muśliny i jedwabie, oraz buty Manolo Blahnika. Właśnie tak! Rozklapane kapcie z łyka, to własnie to, co lubię i to co jest cool.

Wiesz co dobre i co jest "na topie".

Serdeczności

Obrazek użytkownika jazgdyni

05-08-2014 [22:38] - jazgdyni | Link:

Jeszcze chwilka...
to mydełko, które na mnie wywarło wrażenie i które cenię do dzisiaj (oczywiście, męskie wersje)

Kurcze...

Nie mogę wrzucić w komentarzu nawet małego obrazka, więc tylko napiszę, że nazywa się ROGER & GALLET. Ha!

Obrazek użytkownika izabela

06-08-2014 [10:03] - izabela | Link:

Podejrzewasz mnie o snobizm à rebours . Napiszę prawdę- jest jeszcze gorzej. To zwykłe lenistwo i abnegacja,które chciałoby stać się- jak zwykle-  cnotą. Prawdą jest, że nienawidzę zakupów. Jak kobiety mogą poprawiać sobie nastrój czynnością, którą nazywają shopping? Zakupy doprowadzają mnie do depresji. Nie wchodzę do sklepów odzieżowych. Moje dzieci kupują mi czasem coś na siłę. Mówię im zawsze, że nie warto już inwestować. Ale tak naprawdę nie znoszę nowych rzeczy. Kiedyś przystaniowy w Iławie wyraził zdumienie wiekiem mojej łódki. Powiedziałam mu, że łodzie, wino i kobiety-  im starsze tym są lepsze. Długo myślał i odparł, że na wino ewentualnie  jest skłonny się zgodzić. Szowinistyczna męska świnia.
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika piotr słaboszewski

06-08-2014 [00:36] - piotr słaboszewski | Link:

Dobry wieczór, browar Bass twierdzi, że to oni są pierwszą zarejestrowaną marką (1777). Ale zostawmy Anglików z ich sporami o pierwszeństwo. Smuci mnie fakt, że obie marki zostały przejęte przez międzynarodowe koncerny, Unilever w przypadku Pears'a (o ile pamięć nie zawodzi). Podśmiewała się Pani ostatnio z certyfikatów pochodzenia, kopalnia soli w Wieliczce już w XIII wieku oznaczała swoją sól jako "wielicką".
Chcę wrócić na chwilę do sprawy ochrony prawnej symbolu Polski Walczącej. Podejrzewa Pani pomysłodawców o wyłącznie złe intencje i chęć "monetyzacji" kotwicy. Chociaż niechętny HGW - niezależnie od stawianych jej zarzutów, ja baby zwyczajnie nie lubię - nie uważam, że wszystko co robi jest złe. Powtórzę moje argumenty z poprzedniego wpisu: HGW nie zostanie w ratuszu dożywotnio, i następny lokator będzie raczej Pani człowiekiem. HGW do domu kotwicy nie zabierze. Natomiast ochrona prawna symbolu uniemożliwi posługiwanie się nim każdemu komu się spodoba. Czy naprawdę nie razi Pani posługiwanie się kotwicą przez kibiców stołecznego klubu piłkarskiego? Dresiarze wyobrażają sobie, że ich ustawki, czy potyczki z policją są porównywalne z ulicznymi walkami powstańców? Wiem, że niektórzy w "środowisku" poczuli jakąś dziwną sympatię do "grup kibicowskich", ponieważ kibice postawili się urzędującemu premierowi (wolno mi tak pisać?). Jego następcy też będą się stawiać, bo żyją od jednej rozróby do następnej, nieważne kto jest przeciwnikiem. Partia, która w swojej nazwie odwołuje się do prawa, tym bardziej powinna zrobić z nimi porządek (metodami sprawdzonymi w Wielkiej Brytanii, okazały się bardzo skuteczne). Ochrona prawna symbolu kotwicy uniemożliwi jakiemuś projektantowi, który "w swoich projektach dekonstruuje historię" drukować ją (kotwicę) na koszulkach (to byłaby "monetyzacja"). Zdaje się, że już pojawiła się moda na "powstańczy szyk", więc nie jest to tak nieprawdopodobne jak mogłoby się wydawać. Bardzo chciałbym poznać Pani przemyślenia. Dobranoc.

Obrazek użytkownika izabela

06-08-2014 [11:12] - izabela | Link:

Ciekawie pisze o tym wszystkim Naomi Klein w książce "No Logo". Wydanie pierwsze 2000, wydanie polskie 2004. Czyli tylko 4 lata opóźnienia. Jak na nasze standardy mało. Różne mody w tym intelektualne docierały do nas czasem po 30 latach.   Naomi Klein nazywana jest Marksem antyglobalistów. Nic mnie to nie obchodzi. Zakładając, że nie zmyśla . Nie jestem w stanie tego sprawdzić. I wątpię czy ktokolwiek jest w stanie. Musiałbym mieszkać kilka lat w Stanach i łazić po różnych instytucjach i agendach sprawdzając kwity. Niewykonalne.

Obrazek użytkownika piotr słaboszewski

06-08-2014 [11:38] - piotr słaboszewski | Link:

Pisze ciekawie; o pewnych rzeczach - zakładam, jak Pani, że nie zmyśla - nie miałem pojęcia. Jej 'Doktryna szoku' ukazała się w Polsce już rok po wydaniu (odpowiednio 2007 i 2008). Może skutecznie zniechęcić do kapitalizmu. (Nie wierzę, że to napisałem.)

Obrazek użytkownika izabela

06-08-2014 [12:27] - izabela | Link:

"Doktrynę szoku" też znam. Znam również młodego człowieka, którego zniechęciła do wszystkiego. Tak w każdym razie ten młodzieniec  twierdzi. Trudno mu wytłumaczyć, że z tego,że  przemyślenia Naomi są naszym zdaniem (w dużej mierze) słuszne nie wynika, że można nie wstawać z łóżka. Pozdrawiam serdecznie.

Obrazek użytkownika arabas

06-08-2014 [11:23] - arabas | Link:

Magia Pani przemyśleń,wspomnień,refleksji jest niesamowita.Jest w Pani ten luz o którym mogą tylko pomarzyć ci młodzi,wykształceni z wielkich miast.W oczekiwaniu na następne notki serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika izabela

06-08-2014 [12:19] - izabela | Link:

Bardzo dziękuję. Myślę, że jak ten proletariusz Marksa nie mam już nic do stracenia. Serdecznie pozdrawiam.