To jest tekst opublikowany 13 stycznia 2010 roku*. Przed okrągłą, 600 rocznicą zwycięstwa pod Grunwaldem i niespełna 4 miesiące przed katastrofą smoleńską.
Kiedy dziś patrzę na nędzę polityki zagranicznej obecnej ekipy, kiedy czytam kolejne bezczelne wypowiedzi na temat Polski i Polaków litewskiej prezydent Grybauskaite**, tym bardziej szanuję ten śmiały, niespełniony plan Lecha Kaczyńskiego - plan idący nie tylko w poprzek interesom możnych Unii Europejskiej, ale i marnym, prywatnym interesikom "proeuropejskich", "demokratycznych", a nawet - "niepodległościowych", i jak ich tam jeszcze zwał środowisk i osób, zwyczajnie trzepiących kasę na udziale Polski w bojkocie Białorusi.
***
Przedwczoraj pojawiła się krótka informacja, że prezydent Kaczyński rozważa zaproszenie na obchody 600 rocznicy bitwy pod Grunwaldem ...Aleksandra Łukaszenki.
Nie rozumiem, jak taki hit mógł przejść bez jakiegokolwiek komentarza, ale najwyraźniej wydawał się tak nieprawdopodobnym, że przeszedł.
A szkoda, bo komu, jak komu, ale Białorusinom zaproszenie pod Grunwald należy się bezdyskusyjnie.
Wszak tzw. rycerstwo litewskie, składało się w większości z mówiących po rusku, a zamieszkujących teren Wielkiego Księstwa Litewskiego ( także dzisiejszej Białorusi) wojowników.
Rycerze, mówiący językiem zbliżonym do dzisiejszego litewskiego, byli w mniejszości i nazywani byli wówczas Żmudzinami – trochę to skomplikowane, ale jak najbardziej prawdziwe.
Jeśli dodać do tego, wymienione przez Długosza 3 pułki smoleńskie, które choć niemal wybite do nogi, pola Krzyżakom nie ustąpiły, udział ruskiego rycerstwa w grunwaldzkim zwycięstwie, należy określić jako istotny.
A więc obok prezydentów Polski i Litwy, stanąć powinien prezydent Białorusi, nawet, jeśli się nazywa Łukaszenka.
To tyle o historii, a teraz kilka punktów dotyczących dnia dzisiejszego.
Białoruś jest wyjątkowo chętnie wykorzystywana, jako unijny chłopiec do bicia. Bo Białoruś nie Rosja i nie Chiny, można się przed wyborcami dbałością o europejskie standardy wykazać, a przodują w tym ci politycy, którym na sam dźwięk nazwiska Putin drżą kolana.
Warto przytoczyć kilka faktów, których w Internecie nie uświadczy, ale które objawiają się zaskoczonemu przybyszowi z Zachodu po rozejrzeniu się po białoruskiej ulicy i rozmowach z miejscowymi.
1. Łukaszenka wygra każde, nawet najdokładniej monitorowane przez Unię wybory, i to w wygra w cuglach. Może dostanie trochę mniej głosów, niż podczas ostatniego, głosowania, ale wygra bez trudu. A wygra dlatego, ponieważ ma bardzo duże poparcie wśród mieszkańców Białorusi, którzy cenią sobie niskie bezrobocie, regularnie płacone emerytury, tanie i dobrej jakości jedzenie w sklepach, bajecznie tanią benzynę, bezpieczeństwo na ulicach.
Trudno uwierzyć, ale opozycja demokratyczna, poza wąskimi środowiskami w Mińsku i innych dużych miastach jest nie tylko niepopularna, ale i szczerze nielubiana. Zupełnie inaczej, niż w naszych mediach.
2. Izolacja Białorusi od Europy niezbyt obchodzi Portugalię, Irlandię czy Maltę, ale dla Polski oznacza odcięcie żelazną kurtyną istotnego sąsiada.
Położonego na strategicznym tranzytowo (również w tak popularnym ostatnio kontekście ropociągowo-gazociągowym) szlaku Warszawa-Moskwa-....Pacyfik.
Polska, uczestnicząc ochoczo a niemądrze, w bezskutecznej europejskiej awanturce, robi sobie kłopot, z którym sama sobie będzie musiała poradzić, bo chyba tylko dziecko (bardzo małe) może liczyć na wsparcie Panów Sarkozego, Browna, Berlusconiego czy Van Rump.....przepraszam, ale nie znam nazwiska mojego europejskiego „prezydenta”.
3. Kto wie, czy nie największym interesem Polski na Białorusi jest nieokreślona liczba naszych Rodaków, żyjących tam z dziada pradziada.
Wg danych oficjalnych – 400 tysięcy, wg nieoficjalnych – znacznie ponad milion. Polacy ci mają jedynie 2 szkoły i kilka domów polskich, poddawani są agresywnej rusyfikacji (nawet w kościele, gdzie hierarchia wbrew woli wiernych usuwa z liturgii język polski, zastępując go rosyjskim lub białoruskim - to akurat realpolitik w wykonaniu Watykanu).
Unijna granica z Polską (i z Litwą, która przecięła Wileńszczyznę na pół, dzieląc rodziny zupełnie tak, jak mur berliński) stała się szczelna i nieprzyjazna. Polska, która jest tuż, przez (niezbyt szeroką) rzekę, odpycha zamiast przyciągać.
4. I na koniec: opozycja demokratyczna, tak pieszczona w polskich mediach, ma stosunek do tamtejszych Polaków, mówiąc najoględniej, niechętny. Syntetycznie określa go słynne powiedzenie guru białoruskich opozycjonistów, Zianona Paźniaka: na Białorusi nie ma Polaków, są tylko spolonizowani Białorusini.
Nie wiem, czy można znaleźć bardziej drastyczny przykład łamania europejskich standardów, niż odbieranie człowiekowi prawa do samookreślenia, i to przez siły demokratyczne, a nie przez Łukaszenkę.
Kończąc – jeśli dojdzie do wizyty Łukaszenki (i nastąpi otwarcie w stosunkach między naszymi krajami) , to będzie to najciekawszy ruch suwerennej polskiej polityki zagranicznej ostatniego dziesięciolecia.
Zachowując proporcje, taka dyplomacja pingpongowa, z rzeką Bug w roli siatki.
--------------------------------------
*http://ewarystfedorowicz.salon24.pl/149680,lukaszenka-pod-grunwaldem-czyli-realpolitik
**http://wiadomosci.onet.pl/swiat/prezydent-litwy-nie-damy-sie-polakom/etgx1j
Bywam od czasu do czasu z racji rodzinnych, do tego zjeździłem kraj z pasji turystycznych.
Pensje, owszem, tak, jak emerytury, wypłacane są regularnie, ale są marne.
Tanie i dobre jedzenie? Parę lat temu owszem, ale ostatnio to już trochę nie tak. Schrzaniło się i zdrożało. Mięso jest już droższe niż w Polsce.
Drogi główne są generalnie lepsze niż w Polsce, ale te na dalszej prowincji - szutrowe albo gruntowe. Białoruska prowincja wygląda przy tym znacznie lepiej niż na Ukrainie czy w Rosji.
Białoruś jest faktycznie chłopcem do bicia, a Zachód jest przy tym wyjątkowo cyniczny, zwłaszcza, że w ramach UE zamknięto nam granice z Białorusią, rujnując handel na Ścianie Wschodniej (Łuka wprowadził wizy w odpowiedzi na kretynizm unijny, a nie na odwrót) a przecież zachodnie koncerny są na Białorusi obecne i robią niezłe biznesy, przy okazji psując bardzo dużo (przykład pierwszy z brzegu: niegdysiejsze na prawdę świetne, najlepsze tutejsze piwo Reczyckaje Bursztynawaje to teraz koncernowe siuśki marki Heineken Belarus).
Akurat ja zamiast kontrastów znajduję wiele analogii łukaszenkowskiej Białorusi z Polską pod rządami PO - pokazowe inwestycje w centrach miast i bajki jaki to postęp się dokonuje (z ta różnicą, że w przypadku Polski przekaz propagandowy zawiera jeszcze bajki o "funduszach unijnych", natomiast w przypadku Białorusi część pokazówek to zasługa taryfy ulgowej ze strony Rosji, przy czym wiadomo, nic nie jest tutaj za darmo).
Na pewno główny dworzec w Mińsku jest nowocześniejszy niż w Warszawie.
http://naszeblogi.pl/459…
Kraj natomiast jest rzeczywiście wymarzony dla turysty (pomijając upierdliwości związane z sowieckimi zwyczajami meldunkowymi) lubiącego bezludzia, spokój i przyrodę: dziesięć tysięcy jezior, rzeki świetne na spływy, prawie żadnej infrastruktury, większość kraju to las, można rozbijać się namiotem poza parkami narodowymi praktycznie wszędzie, zachowując odległość iluś tam metrów od brzegów jezior czy rzek. Milicja, w przeciwieństwie do tej w Rosji czy na Ukrainie, nie domaga się non stop pieniędzy od kierowców, jest nawet pomocna (jeździliśmy i na PL i na BY rejestracjach), w pociągach tanio, czysto.
@Chatar Leon
1. Tekst powstał 4,5 roku temu - realia się więc zmieniły, poza jednym: Łuka wygra wybory w cuglach - szczególnie po tym bajzlu, jaki jest na Ukrainie.
2. mnie bardziej niż walory turystyczne interesuje sytuacja tamtejszych Polaków - zapomnianych przez wszystkie (tak, żeby nie było wątpliwości - wszystkie) polskie partie polityczne.
Stoję przy nieczynnym przejściu granicznym w Chworościanach - zardzewiały szlaban, po naszej stronie jałtańskiej granicy - senna wioska, po tamtej - mroczny las.
Dalej - 16 km i Grodno. Tak - to znane/nieznane ze słynnej obrony w 1939. I Polacy, których tam mnóstwo i do ojczyzny ? dojechać nie mogą inaczej, jak z szengeńską, drogą wizą. A mimo to, przyjeżdżają - nawet na spektakle do opery i Filharmonii Podlaskiej. I do teatrów!
W Białymstoku - ruch w galeriach handlowych robią kupujący z... Białorusi. Przyciąga zwrot VAT (i ceny i asortyment).
Reasumując: sankcje trzeba było wprowadzić od razu takie, żeby Łuka pękł - albo odpuścić, bo tak jak jest, to jest PRZESTĘPSTWO przeciwko polskiej racji stanu.