Pozornie tylko glupie pytanie. Po ostatnich wypowiedziach prymasa Kowalczyka smiem watpic czy polskiemu Kosciolowi, rozumianemu jako wspolnota Ludu Bozego, potrzebni sa pasterze z tytulami naukowymi czy tez z "watykanskim" zyciorysem. Postacie takie jak Julisz Paetz, Stanislaw Wielgus czy tez Jozef Zycinski zdaja sie tutaj umacniac moje watpliwosci.
Kosciol w Polsce przezywa kryzys, ale moim zdaniem kryzys ten wcale nie ma podobnych korzeni jak kryzys Kosciola na Zachodzie, a przynajmniej w duzej mierze przyczyny sa zupelnie inne.
Wbrew nasilonej propagandzie antykatolickiej, Polacy sa moim zdaniem gleboko przywiazani do swojej tradycji, ktorej nie byloby bez chrzescijanstwa i Kosciola katolickiego. Zwykli ludzie potrzebuja jednoznacznych drogowskazow zgodnych z rzeczywistoscia jaka ich otacza w codziennosci. Nie mozna ludziom wmawiac, ze cos jest zle albo dobre posilkujac sie przy tym nawet Ewangelia, na drugi zas dzien osobista postawa przekreslac cala tresc niedzielnego kazania. Jak bardzo gorszacy wplyw moze miec taka dwulicowosc wiedza dokladnie ci, ktorzy maja na swojej parafii ksiedza z kochanka na boku albo proboszcza rozbijajacego sie najlepszymi samochodami i jednoczesnie grozacego przy niedzieli jednym palcem, drugim zas palcem wskazujego na tace i glosno, przy wszystkich odczytujacego liste dobroczyncow w miejscowosci liczacej dajmy na to kilkaset dusz.
Czy moglibysmy sobie wyobrazic na tronie biskupim takie postaci jak bl. ks. Jerzy Popieluszko czy sw. o. Maksymilian Kolbe? Ja nie mialbym z tym zadnego problemu. Dlaczego? Bo byly to postacie, ktore swoim zyciem zaswiadczyly o przywiazaniu do wartosci: milosci i prawdy.
Problem w tym, ze takim postaciom, przynajmniej w ostatnich czasach, wcale nie udziela sie sakry biskupiej. Chociaz takie osoby wlasnie przyciagaja magnetyzmem swojego heroizmu i niezlomnosci to nie moga one zostac pasterzem lokalnego kosciola. Nie moja sprawa jest odpowiadac na pytanie dlaczego tak sie dzieje. Zbyt malo wiem o "tajnikach" polityki wewnatrz hierarchii koscielnej, ale z cala pewnoscia jakas wykalkulowana polityka byc musi, skoro nie jednostkowe juz przeciez, ale za to "dosc slabe" kandydatury, sa wogole przedstawiane Rzymowi do namaszczenia. Pomine te kwestie.
Chodzi mi o cos zupelnie innego. Zadam tutaj pytanie, na ktore kazdy moze sobie natychmiast odpowiedziec (oczywiscie liczy sie pierwsza odpowiedz!): czy chcialbys aby Twoim biskupem byl ksiadz Tadeusz Isakowicz-Zaleski?
Gleboko wierze w to, ze wiekszosc z nas odpowiedzialaby: tak. A jesli tak to zastanowmy sie dlaczego. Dla mnie osoba ksiedza Isakowicza to przyklad bezkompromisowego trwania przy prawdzie i milosci blizniego. I tyle. I takiego biskupa chcialbym miec. Marzenia, powie ktos. Wprawdzie o tym kto biskupem zostanie nie decyduje demokracja, ale Pan Bog przeciez wysluchuje modlitw swoich wiernych. To do roboty!
Wierze tez, ze ksiadz Tadeusz, chociaz zapewne nie bardzo by chcial, to gdyby Pan Bog "dal mu takie zadanie", z pewnoscia (komu jak komu ale) Panu Bogu by nie odmowil.
narodowaemigracja@hotmai…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 8915
Wysluchalem wypowiedzi pani Anny Walentynowicz i byc moze,ze nie zrozumialem...ale ja nie dostrzegam nic specjalnie gorszacego w postawie ks. Isakowicza w jej wypowiedzi. Ksiadz podlegal przeciez wladzy biskupa i to czy jego wypowiedzi w owym czasie byly tylko i wylacznie podyktowane jego prywatnym podejsciem, czy kierowal sie tez on zaleceniami wladz koscielnych-obowiazywal go przeciez slub posluszenstwa - tego nie wiem. Jak sama pani Anna powiedziala, ksiadz Isakowicz byl wowczas "mlodym ksiedzem". Osobiscie nie znane sa mi fakty aby ks. Isakowicz mial w jakikolwiek sposob wspolpracowac z owczesnymi sluzbami, bo to zdaje sie sugeruje pani Walentynowicz. Jednak fakt,ze ks. Isakowicz nie "dochrapal" sie zadnej znaczacej funkcji w Kosciele swiadczy na jego korzysc. Byc moze jako "mlody ksiadz" nie mial jeszcze wtedy wiedzy na temat dzialania sluzb w samym kosciele, tego nie wiem, ale zakladam ze kierowal sie wowczas raczej "posluszenstwem" wobec swojego biskupa. Wszystkie polityczne sprawy, w ktorych bral udzial Kosciol w tym czasie musialy byc w jakis sposob zatwierdzane przez wladze koscielne, wiec nie przypuszczam, ze kwestia wspierania przez ksiezy osob strajkujacych nie byla "monitorowana" przez owczesna kurie. Ja raczej zadalbym sobie pytanie komu MUSIAL BYC wowczas posluszny ksiadz Isakowicz, ktoremu z biskupow i przeswietlibym raczej postawe tego zwierzchnika, a nie czepialbym sie przeciez "mlodego" wowczas ksiedza...Obecna postawa ks. Isakowicza moim zdaniem dobitnie swiadczy o jego przywiazaniu do wartosci. Gdyby tak nie bylo to nie robilby tego co robi dzisiaj, a nie spotykaja go za to wcale zaszczyty, wrecz przeciwnie..vide stosunek kard. Dziwisza do ks. Zaleskiego po jego publikacjach na temat bezpieki i i jej wspolpracownikow-ksiezy...
CDN...
Jesli pogrzebac dale w internecie to dowiemy sie, ze Komisja wspólna Rządu i Episkopatu "Reaktywowana po podpisaniu porozumień gdańskich w 1980. W 1984 komisja przygotowała projekt ustawy o stosunku państwa do Kościoła[1][2]."
Prosze zlozyc sobie te fakty i pomyslec, czy "mlody ksiadz" mogl sobie pozwolic na opozycyjne fajerwerki kiedy jego biskup pracowal nad wspolnymi ustawami z komunistycznym rzadem? Czy nie nabieraja innego znaczenia slowa pani Anny o tym, ze ksiadz Isakowicz kazal zdejmowac biale czapeczki by nie draznic wladzy?
Prosze pomyslec, czy nie jest to logiczne? Pozdrawiam
http://www.fronda.pl/a/ks-isakowicz-zaleski-przekonanie-o-zamachu-na-sp-l-kaczynskiego-nie-jest-dogmatem-wiary,19078.html