Płakać się chce i ze wstydu płonę.
Żal ściska serce, bo darowane nam przez Boga dwa bezdyskusyjnie fenomenalne samorodki tenisowe przegrały swoje mecze o finał Wimbledonu. To bardzo boli. Zajść tak wysoko i przegrać najważniejszą potyczkę decydującą o finalnym sukcesie. Lecz cóż, taki właśnie jest sport i w tym paradoksalnie leży jego urok.
Marzeniem każdego sportowca jest zwycięstwo. Ale w prawdziwym sporcie równie ważnym, co wygrana jest umiejętność godnego pogodzenie się z porażką. I dopiero posiadanie tych dwóch zdolności decyduje o wielkości zawodnika. Umieć wygrać, lecz również przegrać z klasą - to są atrybuty tych najsłynniejszych, którzy przeszli do historii sportu tenisa ziemnego. Właśnie stąd wzięło się powiedzenie, ze tenis uczy pokory i kształtuje charakter.
Niestety, trzeba ze wstydem przyznać, że na tegorocznym Wimbledonie nasze wschodzące gwiazdy nie potrafiły się honorowo pogodzić z porażką. I choć pokazały najwyższy kunszt sztuki tenisowej, ja z tego Wimbledonu zapamiętam niewybaczalne zachowanie Agnieszki Radwańskiej, gdy po przegranym meczu od niechcenia podała rękę Sabinie Lisicki odwracając się do niej tyłem; a także celowe uderzenie piłką Andy Murraya z najbliższej odległości przez Jerzego Janowicza. I obawiam się, że podobnie jak ja, świat właśnie te dwa momenty zapamięta z występów Polaków na Wimbledonie 2013. Bo ludzie już tacy są, że najdłużej pamiętają wpadki i kompromitacje. I całe przygotowania, ciężką pracę i fenomenalną grę naszych gwiazd szlag trafił.
Bo zdjęcie Agnieszki Radwańskiej odwróconej ostentacyjnie od rywalki obiegło światową prasę i internetowe portale. Gorzej. To przecież nie pierwsza plama Radwańskiej. Jej fatalne zachowanie na i po występach olimpijskich przypisałem wtenczas jej nieopierzeniu. Niestety, życie wczoraj pokazało, że od tamtego czasu niewiele się Agnieszka nauczyła, jak chodzi o etykietę zachowania się na korcie tenisowym.
A Janowicz? Ci, którzy oglądali jego wczorajszy mecz z Murrayem zapewne doskonale pamiętają ten pomruk podszytego antypatią zażenowania wyrobionej tenisowo brytyjskiej widowni, gdy nasz Jerzyk „upolował” w końcu przeciwnika waląc w niego z całej siły z odległości metra. Coś takiego w nieformalnym kodeksie tenisowym dyskwalifikuje zawodnika. Tym powodowanym złymi emocjami uderzeniem zaspokoił być może irracjonalną chęć odwetu i nawet wygrał punkt, ale przegrał z widownią, która, trzeba przyznać również niezbyt elegancko, od tego momentu każdą zepsutą przez niego piłkę kwitowała niespotykanym na Wimbledonie rykiem rodem z meczu piłkarskiego.
I w końcu nawet nasz legendarny i bez reszty oddany tenisowi komentator Bohdan Tomaszewski nie wytrzymał. Ten prawdziwy sportowiec, wrażliwy mężczyzna i w każdym calu dżentelmen długo zwlekał, nim sobie pozwolił na komentarz osobisty. I żal było usłyszeć jak pan Bohdan zawołał: „Boże! Co się z tym tenisem stało? Dlaczego tak podupadła kultura tego elitarnego niegdyś sportu?” – po czym dopowiedział, że „ to wszystko przez tę obłąkańczą komercjalizację i zabijającą ducha sportowego, nieliczącą się z żadną świętością pogoń za pieniądzem”. Czuło się w tonie jego głosu jak krwawi mu serce na widok skundlenia tych niegdyś najelegantszych igrzysk tenisowych, którym patronuje sama Królowa Angielska.
Nie piszę tej notki po to by „dołożyć” naszym, a wręcz przeciwnie piszę ją dlatego, że kort centralny w Wimbledonie jest świątynią światowego tenisa i aktorzy tej prestiżowej imprezy muszą wiedzieć, jak należy zachowywać się w kościele. Niestety Agnieszka obraziła się na rywalkę jak pretensjonalna pensjonarka, a Jerzyk chciał zaszpanować na korcie jak rozkapryszony smarkacz. Więc piszę, żeby się takie wpadki naszych tenisowych klejnotów już nigdy nie powtórzyły, żeby nie mówiono o nas znowu, że jesteśmy dalekowschodnią rubieżą Europy.
No i jest jeszcze jeden powód, dla którego napisałem tę notkę. Wszyscy wiedzą, że z powodu jej głębokiej wiary katolickiej i niepoprawnych politycznie poglądów środowisko platformersko eseldowskie nie hołubi Radwańskiej. No i rzuciły się sępy na swoją ofiarę, która niestety sama wystawiła się do strzału. Zaraz po fatalnej gafie Agnieszki zostałem dosłownie zasypany gradem esemesów, mejli i telefonów – odezwali się „ortodoksyjni” platformersi, którzy ze zjadliwą satysfakcją pytali: „no i co powiesz na to skandaliczne zachowanie tej waszej Radwańskiej?".
A ja przy całym podziwie i ogromnej sympatii dla pani Agnieszki nie miałem argumentów, żeby ją wybronić.
Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)
Post Scriptum
Komentator S24 posługujący się nickiem JERZY89 zapytał mnie (g.03.54), cytuję:
„Kim trzeba być by do prowokacji blogerskiej użyć najlepszą w historii polską tenisistkę, obecnie najwybitniejszą polską atletkę, młodą dziewczynę, która na dodatek zaszczuwana jest przez antypolskie, polskojęzyczne szczekaczki? Czy to już jest dno, czy jeszcze ktoś puka od spodu?".
Odpowiadam:
Trzeba być tenisistą, proszę Pana. Dodam jeszcze, tenisistą wychowanym na honorowym kodeksie zachowania na korcie.
Zarówno Agnieszka jak i Jerzyk zachowali się na tegorocznym Wimbledonie niezbyt elegancko. To jest bezsporne, bo gdyby było inaczej nie byłoby tylu komentarzy w prasie i Internecie.
Domyślam się, że Pańskim zdaniem nie należało pisać o wpadkach naszych pupilów i sprawę przemilczeć, albo co gorsze, wmówić ludziom, że zachowali się wspaniale i po dżentelmeńsku.
Otóż chciałbym Panu przypomnieć, że jakiś czas temu cała Polska widziała, że afera hazardowa była. A jednak Platforma Obywatelska ustami przemawiającego do pustych krzeseł posła Sekuły wmówiła ludziom, że takowej afery nie było. Jak taka filozofia rządzenia skończyła się dla Platformy już widać w sondażach.
Czy chciałby Pan, żeby Prawo i Sprawiedliwość po dojściu do władzy rządziło podług takich samych zasad??? Bo ja nie, proszę Pana. I głęboko wierzę, iż tego nie chce również Jarosław Kaczyński.
I jeszcze jedno.
Dzisiaj Papież Franciszek na spotkaniu z młodymi klerykami powiedział, cytuję: „że boli go widok młodego księdza puszącego się w luksusowym samochodzie” – ale zaraz potem dodał, cytuję: „że największą cnotą młodego człowieka jest skromność i pokora, co jednak wcale nie znaczy, iż wszyscy powinni zostać starymi pannami i starymi kawalerami”.
I ja będę się jednak trzymał słów Papieża Franciszka. Bo podobnie jak On uważam, że żądza pieniądza wypacza piękno prawdziwego sportu.
Proszę z łaski swojej w wolnej chwili się zastanowić nad tym, co napisałem w tym post scriptum.
Patrz również:
http://salonowcy.salon24.pl/404427,a-jednak-radwanska
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 23680
Federer gdy przegrywał sensacyjnie swój mecz w tegorocznym Wimbledonie z pełną frustracją i agresją ustrzelił celowo rywala przy jednym z jego ataków. Słyszał Pan coś o tym? Nie? Otóż właśnie. Jakoś szwajcarska prasa i media także nie rozpisywały się specjalnie o jego wstrętnym zachowaniu, zapewniam.
Chce Pan płynąć z medialnym nurtem? Nabić sobie czytelników, wywołać dyskusję? Nie ma Pan argumentów, by bronić Agnieszkę? Już dostarczam, Panie Krzysztofie. A, mam rzadką możliwość ocenienia tego co mówią i piszą o Adze i Jerzym tu, w UK. Tym bardziej mnie krew zalewa, jak czytam takie brednie.
http://naszeblogi.pl/39528-skretynialy-atak-zalosna-manipulacja-tylko-agnieszki-zal
http://naszeblogi.pl/39446-historyczny-sukces-na-zlosc-tvn-u
http://naszeblogi.pl/37903-fenomen-radwanskiej-zalosny-obraz-polskich-mediow
ps. Uważał się Pan zawsze za kulturalnego, dżentelmena będącego ponad personalnymi atakami, trollowatymi wycieczkami. Serdecznie gratuluję, dziś stał się Pan jednym z nich. Brawo!
Ale ja jako bloger mogę - w wolnej chwili zapraszam do wysłuchania mojego tekstu pt. "Politycy i blogerzy" nagranego przez "Niepoprawne Radio" patrz link pod tekstem.
W tym miejscu chciałbym uprzejmie Państwa poinformować, że na podobne niniejszemu komentarze nie będę odpowiedał, gdyż uważam to za bezcelowe.
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
PS
Proszę również obejrzeć uważnie załączony film, jaki BBC zamieściło na you tube
Pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
I wie Pan co? Nie udało się Panu.
Pozdrawiam.
Co za świństwo TVN - wycinać fragmenty i pokazywac je w nieskończoność, podbijając fałszywym zatroskaniem. To właśnie latami widzieliśmy na filmach z Lechem Kaczyńskim. Ułamek sekundy, przymknięte oczy, obrócenie ręką z kwiatami - sto powtórek i "skandal" na cały świat gotowy.