Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Demokracja
Wysłane przez Piotr Węcław w 04-03-2021 [05:25]
Dochodziła siódma rano i właśnie kończyłem się golić, gdy rozległo się gwałtowne stukanie w drzwi. Zdziwiło mnie to bardzo. Któż mógłby chcieć ode mnie cokolwiek o tak wczesnej porze, gdy nie zdążyłem jeszcze zjeść śniadania ani założyć krawata?
Pukanie rozległo się znowu. Zapewne jakieś nieporozumienie lub żartowniś, który zaraz ucieknie, aby z ukrycia cieszyć się widokiem mojej zdziwionej miny, gdy po otwarciu drzwi nie zobaczę nikogo. Najlepiej zignorować niepoważnego natręta – pomyślałem i udałem się do kuchni by postawić wodę na herbatę.
Wsunąłem głowę w czeluść lodówki sięgając po żółtą bryłę ementalera – pukanie rozległo się ponownie. Tym razem było gwałtowne, energiczne i do głębi niepokojące. To jednak coś poważnego, pewnie ktoś wpadł pod auto – pośpieszyłem w stronę drzwi. Zdecydowanie pociągnąłem klamkę i zobaczyłem stojące na wycieraczce moje płuca.
Zaskoczony nie wiedziałem, co powiedzieć. Również płuca jeszcze przed momentem tak gwałtownie stukające stały teraz jakieś niepewne siebie.
– Nie wpuścisz nas do środka? – podjęło lewe.
– Jest zimno, jeszcze się przeziębimy i co wtedy – dorzuciło prawe odzyskując pewność siebie.
Cofnąłem się i wykonałem gest ręką, płuca weszły do przedpokoju. Zaraz za nimi pojawiła się wątroba, żołądek i serce. Nerki trzymały się za ręce, mózg o kamiennej twarzy stanął pod ścianą, jelita tłoczyły się w kącie. Ostatnia weszła trzustka i zamknęła za sobą drzwi.
Osaczony moimi narządami wewnętrznymi nie wiedziałem, co powiedzieć. Zaległa kłopotliwa cisza. Wnętrzności spoglądały na siebie niepewne kto ma zacząć. Wreszcie lewe płuco odchrząknęło i splunęło na świeżo wypastowaną podłogę.
– Przyszliśmy, hm, przyszliśmy, żeby zaprotestować – rzuciło – przyszliśmy zaprotestować przeciwko temu jak jesteśmy traktowane – uściśliło płuco.
– Chcieliśmy również podkreślić, że tak dalej być nie może! – dodało prawe.
– Tak, nie może, nie może…- zawtórowały inne narządy.
– Dłużej nie będziemy pracować w takich warunkach – zaświszczała tchawica.
– Właśnie – w takich warunkach nie będziemy pracować! – bluzgała żółcią wątroba.
– Prowadzisz nieregularny tryb życia – stwierdziło dobitnie serce – To źle wpływa na moje tętno.
– To samo dotyczy odżywiania – denerwował się żołądek – w niedzielę przywaliłeś mnie żurkiem i kapustą z groszkiem. I do tego ten schabowy! – żołądek boleśnie się skurczył.
– Domagamy się większej ilości płynów, ostatnio pijasz zbyt mało! – krzyczały trzymając się za ręce nerki.
– O nie! – oponował napęczniały pęcherz – w żadnym wypadku nie zgadzam się na większą ilość płynu. Ja tego po prostu nie zniosę!
– Zwiększyć ilość płynów! – skandowały nerki. – Uregulować tryb życia! Sypiać dłużej! Nie jeść tłusto! – narządy przekrzykiwały się wzajemnie.
Nerki zaczęły okładać pięściami pęcherz, który nadymał się okropnie. Jelita domagające się zwiększenia dostaw błonnika dusiły swymi splotami żołądek próbujący coś wykrzykiwać. Zapanowało ogólne zamieszanie, hałas i krzątanina. Nie wiedziałem co począć. Spojrzałem w stronę mózgu. Ten jednak stał nieporuszenie ze wzrokiem utkwionym w podłogę.
– Cisza, cisza! – przejęły ponownie inicjatywę płuca.
– Jest demokracja czy nie? – zapytało retorycznie lewe.
Zaległo pełne oczekiwania milczenie.
– Należy rozpisać wolne wybory, w których narządy same zadecydują co należy zrobić z twoim trybem życia – argumentowało płuco.
– Tak, rozpisać wybory! – wykrzyknęły nerki.
– Właśnie: wybory. My będziemy decydować, co należy robić. Tak dalej być nie może. Precz z dyktaturą! – podchwyciły jelita.
– Wybory, wybory! – skandowały narządy. Mózg tylko stał milcząco, a jego spiczasta łysina świeciła złowrogo.
W obawie, że lada chwila mogę zostać okrzyknięty tyranem a następnie stracony, zgodziłem się na wszystko.
Następnego dnia ocknąłem się w szpitalnym łóżku. Zobaczyłem pochylone nade mną postacie w białych fartuchach. Lekarze patrzyli na mnie w skupieniu.
– Żyje – zdziwił się jeden.
– Miał pan dużo szczęścia – podjął ordynator – listonosz znalazł pana w przedpokoju leżącego bez znaku życia. To zupełne załamanie, wszystkie narządy przestały pracować. Na szczęście mózg nie odmówił posłuszeństwa – inaczej byłoby już po panu – tłumaczył ordynator.
– Ta… demokracja…- wykrztusiłem z największym trudem.
– Majaczy – zawyrokował ordynator i wetknął mi w usta termometr.
Oryginalnie tekst ukazał się w Panormie Polskiej w 1998 roku.
=====
Komentarze
04-03-2021 [07:33] - Marek1taki | Link: Z 1998 a jak nowe.
Z 1998 a jak nowe.
04-03-2021 [17:27] - Piotr Węcław | Link: @Marek1taki no właśnie!
@Marek1taki
no właśnie!
04-03-2021 [09:14] - Jabe | Link: Lockdown.
Lockdown.
04-03-2021 [09:34] - rolnik z mazur | Link: @Piotr W
@Piotr W
dziś by Pan pewnie nie przeżył. Przyczyną - covid. Pzdr
04-03-2021 [17:29] - Piotr Węcław | Link: @rolnik z Mazur
@rolnik z Mazur
dalej leżałbym w przedpokoju.
04-03-2021 [11:42] - sake3 | Link: To brak kawy porannej tak
To brak kawy porannej tak Pana położył na łopatki.I to mocnej i parzonej a nie żadnych rozpuszczalnych popłuczyn.Jak piję taką mocną,gorzka kawę to czuję,że zycie wchodzi we mnie,a żołądek,płuca,nerki meldują gotowosć do współpracy na resztę dnia.Nawet mózg z aprobatą odnosi się do tej terapii,a może nawet ją podsuwa.
04-03-2021 [14:47] - wielkopolskizdzichu | Link: Jeśli ktoś potrzebuje
Jeśli ktoś potrzebuje porannej mocnej kawy, aby powrócić do świata żywych, to warto jak najszybciej zmienić tryb życia i warunki snu.
04-03-2021 [17:31] - Piotr Węcław | Link: Wtedy mialem 20 lat i
Wtedy mialem 20 lat i nie musiałem pić kawy. Ale z czasem się nauczyłem :)
04-03-2021 [19:49] - Trotelreiner (niezweryfikowany) | Link: Ja też zaczynam dzień od kawy
Ja też zaczynam dzień od kawy...już na II roku umiałem stworzyć mieszankę...z dostępnych produktów kawo podobnych.
Teraz mam kilkanaście gatunków pod ręką...kolumbijską,peruwiańską,marokańską,a nawet z Indii.
I ekspres...z młynkiem i podgrzewaczem ziaren do 125 stopni...żywego kładzie trupem,a nieboszczyka stawia na nogi.