Rosja na krzywej diabelskiej (2)

Sprawozdanie Międzynarodowej Komisji Lekarskiej zajmuje w druku nie więcej jak trzy, cztery strony.  Jeśli pominąć wstęp i listę jej członków, pozostaną raptem dwie strony treści. Przeciwko temu śladowi prawdy  przez lata będzie toczona zajadła ofensywa sowiecka. Można zobaczyć w przekroju historii, jak kłamstwo Rosjan w sprawie Katynia powodowało odkładanie się   kolejnych pokładów fałszu.
 Katyń! W tym szczególnym przypadku, którego nie dało się zbyć machnięciem ręki, widać metody i moc wpływania komunistów na los świata. Kłamstwo i agenturalność  są wpisane w definicję międzynarodowego socjalizmu. „Najwięksi wrogowie własnego narodu, rodzimi komuniści kierowani z Moskwy” z Polskiej Partii Robotniczej skazali Józefa Mackiewicza na karę śmierci, za to, iż potwierdził, że oprawcami polskich oficerów byli bolszewicy. On to właśnie opracował po wojnie pomnikowe dzieło  „Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów” z przedmową Władysława Andersa.
Mackiewicz znajdował się za żelazną kurtyną, bułgarski ekspert, członek Międzynarodowej Komisji Lekarskiej, Marko Markow, nie. „Pod wpływem rosyjskich bagnetów” odwołał w styczniu 1945 roku podpisane wcześniej przez siebie orzeczenie. Stwierdził, że zostało one sporządzone pod przymusem. Jego odwołanie stało się sztandarowym argumentem Sowietów. Zeznania Markowa w procesie norymberskim miały im przynieść przychylność opinii światowej.  Rosyjska zbrodnia i podłe, trwające całe dekady manipulacje, nie spotkały się w świecie z należytym, sprawiedliwym osądem.  Przez lata międzynarodowy socjalizm stanowił największe zagrożenie w świecie oparte na publicznym kłamstwie, na negowaniu wolności jednostki, prawa i podstawowych wartości cywilizacji.
Ludzkość nie posłuchała ostrzeżenia z Fatimy - błąd, który wyszedł z Rosji został rozsiany po całym świecie. Na podkładzie komunizmu wyrosły inne formy bezbożnictwa i neopogaństwa. Zbrodnicze ekipy są gotowe, wzorem Lenina, przeprowadzać globalne eksperymenty na ludzkości. Nie kryją się z ze swoimi zamiarami eliminacji całych grup społecznych, przeobrażenia świata wedle własnego widzi mi się. Wydaje się im, że nowe technologie jakimi władają pozwolą na realizację tych celów. Kiedyś tymi sposobami były Gułag i zbiorowa mogiła, potem cyklon B i krematorium teraz Bóg jeden wie, jakimi metodami zagłady posłużą się kolejni ludobójcy. Jak zwykle skończy się to fiaskiem bezwzględnych utopistów, ale miliony, a może miliardy zapłacą swoim życiem za słabość i brak czujności.
Nie wszystko przegrane – manewry Covid-19 wydają się pozostawiać sprawę otwartą. Sama pamięć o ludziach honoru, takich jak Szwajcarzy Franciszek Naville i Albert Picot,  zdolnych przeciwstawić się prowokacjom i napaściom, daje pewne podstawy do optymizmu.

„We wrześniu 1946 r., czyli kiedy proces norymberski miał się ku końcowi, komunistyczny poseł do parlamentu Genewy p. Vincent (komuniści szwajcarski zorganizowani są pod firmą „partii pracy”) uważał za potrzebne zaatakować prof. Franciszka Naville za jego udział w Międzynarodowej Komisji Lekarskiej, która przeprowadziła badania w roku 1943 w Katyniu i ogłosiła następnie znane sprawozdanie. Uczynił to w forie interpelacji do genewskiej władzy wykonawczej, czyli Rady Państwa.
Interpelacja znalazła echo na posiedzeniu parlamentu genewskiego (Wielka Rada) z dnia 18 stycznia 1947 r. Przewodniczący rządu kantonalnego p. Albert Picot, udzielił dnia tego komunistycznemu posłowi p. Vincent odpowiedzi, której zasadniczą treść stanowiło odczytanie wyjątków raportu prof. Naville’a, złożonego rządowi na żądanie, spowodowane interpelacją. […]
 
Rada Państwa nie uważała za przedmiot swoich rozważań ponurej sprawy Katynia. Ma ona wypowiedzieć się jedynie odnośnie do trzech punktów następujących:

  1. Stosunki p. Naville z władzami szwajcarskimi przed jego wyjazdem (władzami federalnymi, kantonalnymi i wojskowymi).
  2. Czy p. Naville otrzymał zapłatę od Niemiec?
  3. Czy p. Naville zgodził się pracować w warunkach przymusu, sprzecznego z honorem genewskiego profesora?

 
Posiadamy na ten temat bardzo jasny raport p. Naville, z którego będę szczęśliwy, mogąc odczytać tutaj wyjątki: […]
 
W pierwszej chwili więc odmówiłem i wysunąłem nazwiska innych szwajcarskich przedstawicieli medycyny sądowej. Równocześnie nawiązałem kontakt natychmiast z licznymi osobistościami … zwrócono mi uwagę, że nie chodzi tu o oddanie usługi Niemcom, lecz o spełnienie słusznego życzenia Polaków, którzy domagali się bezstronnych badań, spełnienia wszystkiego co potrzeba, by ustalić listę zmarłych oficerów, dokonać wszelkich możliwych identyfikacji i zawiadomić rodziny. Musze przypomnieć w tym miejscu, że w przeciwieństwie do wszystkich innych stron wojujących, Rosjanie odmawiali zawsze podawania list swoich jeńców Międzynarodowemu Komitetowi Czerwonego Krzyża i że od dawna nie było żadnej wiadomości o przeszło 10.000 oficerach, wziętych przez nich w niewolę. […]
P. Vincent zdaje się żywić obawę, czy nie otrzymałem jako honorarium niemieckiego złota.[…] Osobiście nie żądałem ani nie otrzymałem od nikogo ani złota ani pieniędzy, ani rekompensat, ani korzyści żadnych, ani obietnic jakiejkolwiek natury. Jeżeli kraj jakiś został zmiażdżony prawie równocześnie przez armie swoich dwóch potężnych sąsiadów, jeżeli dowiaduje się on, że zamordowano około 10.000 jego oficerów – jeńców, którzy nie popełnili żadnej innej zbrodni jak ta, że bronili swojego kraju, jeżeli stara się on dowiedzieć w jakich warunkach mogło się to stać, nie byłoby rzeczą przyzwoitą za udanie się na miejsce i staranie się oto, by podnieść rąbek zasłony, otaczającej jeszcze dotąd okoliczności czynu tak potwornej podłości i tak przeciwnego wojennym obyczajom. […]
Z pewnością jednak nie podlegał on [M. Markow] zadnimi naciskowi ani przymusowi podczas prac komisji, w której brał udział. Poza tym w mojej obecności dokonywał on autopsji jednych zwłok i dyktował swobodnie protokół, którego odpis posiadam.
Podpisując wraz z dwunastoma ekspertami nasz raport w roku 1943, nie starałem się bynajmniej oddawać usługi Niemcom a wyłącznie Polakom i prawdzie. […]
p. Vincent jest adwokatem w Genewie, wie on o tym, że nawet u nas w sprawach, w których orzeczenie publiczne, albo dowody formalne nie przyniosły zupełnego wyjaśnienia sprawy, zainteresowani starają się wyciągnąćkorzyści ze wszystkich niejasności. Wie on również, że nie wszędzie w Europie – tak jak szczęśliwie u nas w Szwajcarii -szanuje się prawo ludzkie do prawdy niezależnie od tendencji ideologicznych, politycznych albo innych, chwilowo panujących.
Jeżeli chodzi o nas, lekarzy sądowych, jest naszym prawem i naszym obowiązkiem na skromnym odcinku naszej dziedziny, jest naszą tradycją i dumą naszego zawodu, jest naszym honorem często niebezpiecznym, szukać przede wszystkim prawdy i służyć prawdzie w konfliktach, gdy strony służą często innym panom. Musimy tak czynić bez słabości wobec zachęty z czyjejkolwiek strony, bez względu na krytyki i wrogość tych, którym nie podoba się często nasz obiektywizm i nasza bezstronność. Oby pozostało zawsze dewizą to hasło, które zdobi niektóre groby: Vitam Impendere Vero.
Oto Panie Prezydencie sprawozdanie, którego Pan zażądał na moje usprawiedliwienie. […]
Oto sprawozdanie prof. Naville’a. Rada Państwa uznaje, że nie ma żadnego powodu stawiania zarzutów prof. Franciszkowi Naville, uczonemu bardzo wybitnemu, lekarzowi sądowemu znakomitemu, który działał odpowiedzialnie i nie uchybił żadnej zasadzie godności zawodowej, ani żadnemu prawu honoru. […] Jest zgodne z ideałem nauki oraz ideałem moralnym naszego kraju, aby uczony starał się rozpoznać prawdę przez ścisłe badanie!”
Po oświadczeniu rządowym zabrali głos interpelanci, atakując ponownie prof. Naville i stwierdzając, ze bezstronne śledztwo w tej sprawie przeprowadziły naprawdę tylko władze sowieckie.

Przytoczone fragmenty pochodzą z książki "Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów".