Idzie nowych ludzi plemię

Od momentu, kiedy Polska w 1994 roku złożyła w wniosek o członkostwo w Unii Europejskiej rozpoczął się propagandowy proces zamiany wspaniałego Wielkiego Brata z Moskwy na jeszcze wspanialszego zasiadającego w Brukseli. Od tamtej pory stopniowo poprawność polityczna wymuszała na kolonizowanej ludności wypowiadanie się o kolejnym okupancie i nadzorcy tylko w samych superlatywach i z należytym szacunkiem. Kto do tej nowej czołobitności nie chciał się dostosować lądował na marginesie z etykietą oszołoma i wroga ludu. Podobny los spotykał wszystkich tych, którzy kwestionowali metody i sposób transformacji ustrojowej i gospodarczej po 1989 roku. Dlatego dzisiaj po latach wiele osób, które uległy temu zbiorowemu praniu mózgów nie bardzo chce przyjąć do wiadomości prawdę, która wychodzi na jaw po tym jak w Polsce do głosu i władzy zaczęli dochodzić ludzie, upominający się o choćby minimalną niezależność polityczną i gospodarczą. O wiele łatwiej dla wyciszenia odgłosów własnego sumienia oraz wewnętrznego spokoju jest wierzyć, że dzisiejsze ataki na polski rząd rzeczywiście spowodowane są troską Brukseli o rzekomo zagrożone rządy prawa w Polsce.
 
Niestety, tym wszystkim otumanionym euro-entuzjastom trudno jest się dzisiaj przyznać, że tak naprawdę przez lata byli zwykłymi pożytecznymi idiotami mamionymi kolorowymi paciorkami przez współczesnych kolonizatorów, których jedyną zaletą było to, że owa neokolonizacja przebiegała bezkrwawo. Ja wcale się nie dziwię, że mnóstwo ludzi w Polsce zatyka sobie dzisiaj uszy, kiedy Bloomberg - największa na świcie agencja prasowa specjalizująca się w dostarczaniu informacji na temat rynków finansowych w artykule zatytułowanym, „Jak zachodni kapitał skolonizował Europę Wschodnią, pisze: Inwestycje zagraniczne ulokowane w Europie Wschodniej spowodowały, że państwa tego regionu są dziś de facto koloniami Zachodu”. Jeszcze dalej poszli ekonomiści, Thomas Piketty, Filip Novokmet, i Gabriel Zucman, nazywając państwa Europy Wschodniej, a więc i Polskę „państwami posiadanymi przez zagranicę, których właściciele zdają się pochodzić z państw UE (w szczególności z Niemiec). Zatem w pewnym sensie sytuacja nie różni się bardzo od tej, w której peryferie są własnością bardziej rozwiniętych regionów centralnych w ramach dużego państwa federalnego”. Cała dzisiejsza wściekłość Brukseli bierze się stąd, że obecny rząd nie tylko coraz głośniej potwierdza przytoczone diagnozy, ale ustami premiera Morawieckiego wprost deklaruje, że chce tę sytuację odwrócić.
 
Po tym wstępie czas na optymizm i to optymizm uzasadniony. Trwają właśnie mistrzostwa świata w piłce nożnej i Zbigniew Boniek w jednym z wywiadów powiedział: „Każdy turniej jest inny. Nie ma sensu żyć przeszłością. Wystarczy ją mieć zakodowaną w głowie”. Te słowa można odnieść także do naszej dzisiejszej sytuacji. To, co dzieje się obecnie to jest już zupełnie inny turniej, a do głosu coraz mocniej dochodzi młode pokolenie Polaków zupełnie pozbawionych kompleksów. Musimy zrozumieć, że nawet dzisiejsze czterdziestolatki to ludzie, którzy nie tylko nie pamiętają przemian po1989 roku, ale także komuny, która upadała w czasach ich dzieciństwa. Dla nich opowieści o tamtych czasach są niemal tym samym, czym dla nas były opowieści naszych dziadków i rodziców o czasach drugiej wojny światowej. Jeżeli jest jakaś różnica to tylko taka, że historie wysłuchiwane przez nasze pokolenie były ciekawe i pasjonujące, a nie tak nudne jak nasze dzisiejsze biadolenia o złodziejskiej prywatyzacji. Tak, to prawda, że nie ma sensu obsesyjne życie przeszłością, bo wystarczy jak mówi Boniek, mieć ją zakodowaną w głowie. Młodzi ludzie nie rozumieją, a co bardziej prawdopodobne może  nie chcą rozumieć tamtych czasów? Za to, coraz częściej zadają nam bardzo trafne pytania typu: Skoro dzisiaj tak biadolicie to dlaczego pozwoliliście się skolonizować? Dlaczego wystarczająco głośno nie protestowaliście, kiedy odbierano wam majątek narodowy? Dlaczego dzisiaj domagacie się repolonizacji mediów, a wcześniej siedzieliście cicho, kiedy na waszych oczach oddawano je zagranicznym, głównie niemieckim koncernom?  Musimy zrozumieć, że dzisiejsi młodzi, dumni i pozbawieni kompleksów Polacy nie chcą wysłuchiwać historii o swoich zakompleksionych rodzicach, którzy po ciemnych latach komuny, niczym dzicy tubylcy rzucili się na kolorowe koraliki i łykali zachłannie wszystko, co zachodnie, wielobarwne i nazwane w obcym języku. Oni nie chcą słuchać opowieści o wykoślawionych przez komunę nadwiślańskich niewolnikach sprytnie i skutecznie omamionych błyskotkami oraz obietnicami nowego wspaniałego świata, którzy po latach letargu budzą się z jedną ręka w nocniku, a drugą grillującą kiełbasę z „Biedronki” za 8,99 zeta i odkrywający ze zdumieniem, że lekkomyślnie oddali swój kraj w obce łapy. A przecież niemiecki patent był prosty. Wystarczyło wyselekcjonować i opłacić miejscowych politycznych zdrajców oraz przejąć media, które swoją precyzyjnie kierowaną propagandą znieczuliły skutecznie tubylczą ludność na czas operacji pod tytułem „polityczna i gospodarcza kolonizacja Polski”.    
 
Kilka dni temu w jednym z supermarketów obserwowałem scenę, która jest dzisiaj dla mnie jakimś symbolem i znakiem nadchodzących nowych lepszych czasów. Za linią kas stała para umundurowanych harcerzy z dużym wózkiem, do którego zbierali produkty dla jakiejś grupy potrzebujących. Przytwierdzona do wózka karteczka zawierała gorącą prośbę o przekazywanie artykułów o wydłużonym okresie przydatności do spożycia. Pewna elegancka starsza pani podeszła do nich i przekładając zakupione produkty do harcerskiego kosza z nauczycielską nutą w głosie powiedziała, że przekazuje tylko to, co polskie, ponieważ jest patriotką, a oni młodzi powinni się nauczyć, że także na tym polega współczesny patriotyzm. Dziewczyna i chłopak bardzo grzecznie podziękowali owej pani, a kiedy ta się oddaliła zaczęli za pomocą zainstalowanej w smartfonie aplikacji sczytywać kody kreskowe z podarowanych produktów i ze śmiechem wyliczać: niemiecki „polski cukier królewski”, izraelska „polska kawa MK cafe”, amerykański „polski koncentrat pomidorowy Pudliszki”, chińska „polska konserwa Krakus” oraz francuski „polski olej kujawski”. Rodzice, a może i dziadkowie tych młodych ludzi ulegli kiedyś fałszywemu czarowi zagranicznych napisów i etykiet, ale oni są już na tyle bystrzy, że nie dadzą się oszukać nawet w czasach, kiedy kolonizatorzy musieli zupełnie zmienić taktykę. Dostrzegając pokoleniową zmianę, czyli wzrost świadomości i narastanie nastrojów patriotycznych zaborcy zrozumieli, że na kolorowe paciorki coraz trudniej będzie w Polsce kogokolwiek nabrać. Dzisiaj niemal wszystko, co obce zaczyna udawać polskie. Nawet sprowadzane z zagranicy pomidory, ogórki, czosnek, młode ziemniaki czy truskawki w oszukańczy sposób promowane są jako pochodzące z „polskich plantacji”. To samo dotyczy mediów, których zagraniczni właściciele wpadają w amok, kiedy mówimy i piszemy wprost skąd naprawdę wyrastają im nogi.  
 
Nie dziwmy się zatem, że zarządzającym euro-kołchozem kolonizatorom coraz bardziej zaczynają puszczać nerwy. W Brukseli podczas ostatniej, wymierzonej w polskie władze debaty wiceszef Komisji Europejskiej, Frans Timmermans zapowiedział: „Pojadę do Moskwy, by kontynuować dialog z polskimi władzami”. To wbrew tłumaczeniom Timmermansa nie było zwykłe przejęzyczenie. Oni wszyscy przez lata przyzwyczaili się do tego, że Warszawa była ostatnim miejscem, w którym mogły zapadać decyzje dotyczące Polski. Oni ze zdumieniem wytrzeszczają oczy i otwierają gęby, kiedy ktoś nagle po latach nie tylko zaczyna mówić, ale i myśleć po polsku. Wszystko się zmienia, ponieważ w sztafecie polskich pokoleń symboliczną pałeczkę przejmują właśnie ci harcerze z supermarketu, których już tak łatwo jak nas nie da się nabić w butelkę.
 
„Możemy mieć szacunek dla wielu zdobyczy innych narodów, ale wierności ślubowaliśmy naszej polskiej Ojczyźnie. I tej wierności Ojczyźnie polskiej, kulturze narodowej, kulturze chrześcijańskiej w naszej polskiej ziemi dochowamy! Na każdym kroku walczyć będziemy o to, aby Polska Polską była! Aby w Polsce po polsku się myślało!”
Kardynał Stefan Wyszyński
 
Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”  
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Roz Sądek

03-07-2018 [16:03] - Roz Sądek | Link:

Może należy być optymistą, a może nie. Pan widział w markecie harcerzy, a ja widziłem na marszu proaborcjonistek niemało biorącej w nim udział młodzieźy.
 

Obrazek użytkownika szara_komórka

03-07-2018 [18:42] - szara_komórka | Link:

Jak Pan myśli, te wszystkie Erazmusy wychodują nam harcerzy czy młodych kodziarzy?
Jak patrzę na naszą młodzież to wpadam albo w optymizm albo w pesymizm i zastanawiam się kiedy waga przechyli się zdecydowanie w jedną stronę i w którą.

Obrazek użytkownika Marek1taki

03-07-2018 [21:42] - Marek1taki | Link:

Erazmusy to poletko testowe do przechwytywania elit.
Istotne są inteligencja, energiczność i konformizm.
Komentator cmss na blogu coryllusa https://coryllus.pl/czy-liston...
przytacza za Ziemkiewiczem (link niestety nie otworzył się)

http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/...
Lestek says:
31 sierpnia 2009 at 13:01
[…]
„Przypomina to dawny system w armii pruskiej stworzonej przez Fryderyka Pierwszego/Wielkiego. Wedle tego systemu ludzie mieli tylko dwa rodzaje cech: poziom inteligencji i wlasnej energii/sily witalnej. Kombinacja tych dwoch dawala matryce czterech permutacji. W wyniku tego wedle zasad pruskiej armii:
Ludzie inteligentni i energiczni, bedac rzadkim “materialem” powinni byc przechwyceni w mlodym wieku, skierowani do najlepszych szkol a koncowym etapie powinni byc wyszkoleni na czlonkow sztabu generalnego.
Ludzie ( wmiare) inteligentni lecz leniwi (okolo 10%) ogolu, to doskonaly material na officerow. Jesli uznaja ze jakies (drugorzedne) sprawy musza byc dodkonane to zmusza innych do zrobienia ich.
Najwieksza grupa wedle tej matrycy to ludzie glupawi i leniwi. To normalny, typowy material na zolnierza. “Kilka kopow w zadek”, duzo wrzasku i rozkaz bedzie wykonany.
Jakkolwiek, tez jest czwarta grupa, tych co sa durni lecz energiczni. Wedlug Fritza der Grosse, takich miglancow nalezy sie pozbyc i wyrzucic poza system jak najszybciej. Naprawianie wynikow ich bezmyslnej lecz energicznej dzialanosci byloby wielokrotnie bardziej kosztowne niz wartosc tego co stworzyli lub do czego sie przyczynili.
Byc moze to ostatnie, ma jakies zastosowanie w obecnej polskiej rzeczywistosci?”

Faktycznie na część energicznych trzeba uważać, tak są aktywni w konformizmie.

Obrazek użytkownika xena2012

04-07-2018 [10:37] - xena2012 | Link:

Ale czy mozna byc jednoczesnie kolonią dwu ,,państw'' Brukseli i Izraela?Fakty pokazują że jest to mozliwe.Bo jak inaczej rozumieć pisanie naszych ustaw przez Mossad i nie miec wpływu na włsne sadownictwo?