Pewien mój były uczeń dostał się na amerykanistykę. Jest bardzo ze swoich studiów niezadowolony. Przede wszystkim, jak twierdzi, wykładowcy źle mówią po angielsku. Nie jestem w stanie, ani nie mam zamiaru tego sprawdzać, ale wierzę, że wykładowcy socjologii czy historii mogą mieć kłopoty z językiem. Dobry historyk nie musi być utalentowany językowo. Lepiej byłoby chyba gdyby pozwolono mu wykładać po polsku.
Znam ten kłopot. Uczyłam w szkole z językiem wykładowym francuskim i dyrektor chciał zmusić mnie do prowadzenia lekcji po francusku. Ponieważ byłam na temat swego francuskiego bardzo złego zdania, a wracające z placówek dzieci znały ten język na ogół lepiej niż polski, nie wyobrażałam sobie swoich zajęć . Zawarłam więc z uczniami układ. Powiedziałam, że będę uczyć ich matematyki najlepiej jak potrafię, a oni za to będą uczyć mnie francuskiego. Mają się nie krępować i bezlitośnie mnie poprawiać.
Wykładałam po polsku, a potem razem pisaliśmy résumé. Pamiętam, że gdy kolejny raz zamiast l'équation ( równanie) powiedziałam l'équitation ( konna jazda) najbardziej zapalony do mojej edukacji językowej uczeń stwierdził ze smutkiem: „Pani się nigdy tego języka nie nauczy” I chyba miał rację.
Za lekcje w obcym języku przysługiwał mi dodatek. Zbierałam kasę w specjalnej skarbonce i po zakończeniu roku przepuściłam ją z całą klasą w kawiarni w Łazienkach. Wszyscy uznali, że jest to sprawiedliwe. Byłam wtedy młoda. Teraz nie zgodziłabym się uczyć w obcym języku i nie chodziłabym z uczniami na lody.
Uczniowie jednak nadal mi się zwierzają. Często opowiadają rzeczy, których wcale nie chciałabym słyszeć.
Student amerykanistyki przysłał mi na przykład program zajęć z przedmiotu, który nazywa się Academic Writing i kopię podręcznika, który ich będzie obowiązywał przez cały rok, tytułując go w prywatnym liście do mnie: „Repetytorium zboczeńca”.
Jest to „Handbook of the New Sexuality Studies”. Autorem jest Steven Seidman. Każdy może sobie sprawdzić autora ( a raczej autorów) pod adresem.
.http://www.akademika.no/…
Chłopak przesadza, jest chyba trochę przewrażliwiony. Przyznam jednak, że nie chciałoby mi się czytać przez cały rok tych bredni ( podręcznik ma 567 stron) a co ważniejsze pisać na ten temat esejów po angielsku. Czy naprawdę nie ma lepszych tematów na amerykanistyce?
Nie mam prawa ani zamiaru układać uczelniom programu zajęć. Nasuwa mi się jednak tyle tematów godnych poruszenia. Choćby wojna secesyjna. Polacy wiedzą o wojnie secesyjnej tyle, ile dowiedzieli się z filmu „ Przeminęło z wiatrem”. Jeżeli jednak wykładowcy koniecznie muszą zajmować się mniejszościami, niech przybliżą studentom mniejszości etniczne i ich obyczaje, sposoby obchodzenia świąt, przepisy kulinarne. Nawet młodzi ludzie mają dość pseudonaukowej pornografii. Czy to nie nudne - od przedszkola do wyższych studiów czytać o wzwodach i ejakulacjach?
Wytłumaczyłam młodemu człowiekowi, że istnieją rzeczy które się robi, ale się o nich nie mówi. Należy do nich na przykład pomaganie biednym. Moim zdaniem również gotowanie. Jeżeli ktoś natrętnie opowiada mi co i jak ugotował jestem pewna, że gotuje bardzo źle.
I na ogół się nie mylę.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6732
Rzeczywiscie, jest tyle ciekawych rzeczy i spraw o Ameryce... wojna domowa, gdzie Polacy strzelali do siebie...a wczesniej wojna z Meksykiem, gdzie takze Polacy strzelali do siebie... no i prawdziwe pobudki Abrahama Lincolna a propos tzw. afroamerykanow
pozdrawiam
Znany mi temat dosyć starej pracy doktorskiej na naszej gdańskiej, kiedyś AMG - "Wpływ pozycji kucznej na akt defekacji".
Pozdrawiam