Młody Żyd przed pierwszym spotkaniem z kandydatką na żonę udaje się do rabina po poradę. „ Powiedz mi rebe o czym mam z nią w ogóle mówić”- prosi zdenerwowany. „Najpierw zapytaj o upodobania, potem może być pytanie o rodzinę, a wreszcie jakiś problem filozoficzny i na pierwsze spotkanie wystarczy”- radzi rabin.
Dochodzi do spotkania. Młody człowiek po chwili kłopotliwego milczenia pyta: „Czy pani lubi makaron?”. „Nie”- odpowiada zdumiona dziewczyna. „ A czy pani ma brata?” – pada następne pytanie. „ Nie”- odpowiada kandydatka na żonę. „A czy gdyby miała pani brata to lubiłby on makaron?”- wydusza z siebie pytanie filozoficzne speszony kandydat na męża.
Ta urocza anegdota, będąca esencją żydowskiej mądrości przypomniała mi się gdy usłyszałam, że w „ Loży prasowej” na antenie TVN 24 pani Renata Grochal z „Newsweeka” raczyła oznajmić, że gdyby Kaczyński miał syna, ten pracowałby w Spółce Skarbu Państwa”.
I dodajmy, że z całą pewnością lubiłby makaron.
Żarty żartami jednak problem jest poważniejszy niż się wydaje. Pani Grochal zaprezentowała najgłębsze przeświadczenie, że tak zwana etyka Kalego rządzi wszystkimi bez wyjątku ludźmi i środowiskami. Jest przekonana, że prezes Kaczyński wsadziłby przez protekcję swego syna, gdyby go miał, do Spółki Skarbu Państwa załatwiwszy mu wysokie pobory i z góry go za to potępia. Jej etyczna wrażliwość –podobnie jak większości dziennikarzy o odpowiednio sformatowanych mózgach- ogranicza się jednak do nepotyzmu, łapówek i naruszania praw autorskich. Nie są oni w stanie zrozumieć, że nepotyzm jest niczym wobec zabicia zdolnego do życia płodu czyli żywego dziecka co w mniemaniu postępowców jest prostym zabiegiem higienicznym, takim jak usunięcie pryszcza na nosie czy kurzajki oraz oczywiście niezbywalnym prawem człowieka i obywatela. Nie rozumieją, że zwykłego jak ja człowieka nic nie obchodzi ile razy właściciel kawiarni czy fryzjer odtworzył w swoim zakładzie piosenkę disco polo, pozbawiając przez to jej twórcę cząstki należnych tantiem. Nie obchodzi mnie również fakt, że profesor X odpisał od profesora Y dwa zdania bez cudzysłowu pozbawiając w ten sposób profesora Y należnej chwały. Nie są to dla mnie żadne problemy moralne. Tymczasem w naszych szalonych czasach usiłuje się nam wmówić, że najwyższe standardy moralne dotyczą płacenia w terminie abonamentu telewizyjnego oraz umieszczania stosownych cudzysłowów i odnośników przy przepisywaniu cudzych tekstów. Samo przepisywanie nie jest (paradoksalnie) uważane za rzecz naganną, wręcz przeciwnie. Wzorcowa praca dyplomowa to zbiór cytatów zaopatrzonych cudzysłowami i odnośnikami. Esej na zadany temat zawierający wyłącznie własne przemyślenia magistranta , niezależnie od poziomu tego eseju, nie zostałby przez promotora w ogóle przyjęty. Niewiele różnią się od tego wzorca prace naukowe. Nic dziwnego, że miarą klasy naukowca jest indeks Hirsha ( h- index). Indeks Hirsha jest to liczba publikacji cytowanych nie mniej niż h razy. Jeżeli jakiś naukowiec ma indeks Hirsha 10 oznacza to, że ma 10 publikacji cytowanych co najmniej 10 razy.
Ciekawe jak obliczono by h-index dla niejakiego Jean-Jacques Rousseau. Liczba jego cytowań sięga chyba milionów, natomiast publikacji ma zdecydowanie mniej. Rousseau zadebiutował rozprawką napisaną na konkurs ogłoszony przez Akademię w Dijon: „Czy odnowienie sztuk i nauk przyczyniło się do odnowienia obyczajów?” która uzyskała pierwszą nagrodę. Rozprawka według obecnych kryteriów byłaby mało naukowa gdyż nie zawierała żadnych cytatów. Rousseau był samoukiem i nie mógł wylegitymować się również formalnym wykształceniem. Dziś nie miałby prawa głosu. Dzięki wygraniu konkursu Rousseau zawarł korzystne znajomości, miedzy innymi z baronową de Warens, której kochankiem i utrzymankiem był przez kilkanaście lat . Po rozstaniu z baronową przez kilka lat musiał pracować zarobkowo dlatego uznał, że świat jest bardzo niesprawiedliwy. Był utrzymankiem wielu innych kobiet miedzy innymi Louise d’Epinay. Swoich pięcioro dzieci zrodzonych w związku z Teresą Levasseur bez skrupułów oddał do przytułku nie znając nawet ich imion. Nie był to miły ani dobry człowiek pomimo, że uważał się i przedstawiał jako „ szlachetny dzikus ” ,a źródło wszelkiego zła widział w cywilizacji. Pomijając wielokrotnie wytykaną mu hipokryzję i okrucieństwo wobec własnych dzieci, które -jak twierdził- oddał do przytułku dla ich własnego dobra, możemy mieć zastrzeżenia wobec wkładu Rousseau w myśl ludzkości . Rousseau odkrywając formułę: „ dla ich własnego dobra” stał się prekursorem tej etyki, która eutanazję każe widzieć jako dobrodziejstwo zabijanego człowieka, aborcję jako sposób na oszczędzenie dziecku niegodnych warunków życia, na przykład bez wody w domu albo bez komputera, a sąd uprawnia do decydowania o życiu i śmierci dziecka wbrew woli jego rodziców. Tak było w przypadku Terri Schiavo, którą sąd skazał na okrutną śmierć z głodu i pragnienia. Rodzice walczyli o prawo do życia córki i ofiarowywali jej pełną opiekę. O zabicie Terii walczył natomiast jej mąż, który chciał ślubu z kochanką. Ostatnio Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał wyrok śmierci na 10 miesięcznego Charliego Garda. Dziecko cierpi na chorobę genetyczną, która prowadzi do zaniku mięśni. Szpital w Londynie zalecił odłączenie go od aparatury ratującej życie. Odmówił również transportu dziecka na leczenie do USA, a nawet oddania go do domu. Wyczerpawszy w obronie dziecka wszelkie instancje krajowe rodzice zwrócili się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ale przegrali. Karolek został skazany na śmierć, a rodziców pozbawiono prawa do decydowania o losie ich własnego dziecka. W obronę dziecka zaangażowali się papież Franciszek i prezydent Trump. Karol zostanie poddany drogiej kuracji.
Walka o życie Karolka to prawdziwe wyzwanie moralne. Natomiast to czy syn prezesa Kaczyńskiego, gdyby go tylko miał, pracowałby w Spółce Skarbu Państwa i czy lubiłby makaron jest mi zupełnie obojętne.
Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 18578
Jak zwykle celne i pełne smutnej refleksji przemyślenia. Mnie także nasuwa się jedna, cierpka i znamienna refleksja; Bóg(a dla ateistów czas) pozbawił nas rozkosznej młodości i co za tym idzie, zdrowej i pięknej cielesnej powłoki a w zamian zaoferował mądrość(rozum), wynikającą z wiary, gruntownego wykształcenia, pogłębionego wieloletnim samokształceniem i doświadczeniem życiowym. Napisałem 'zaoferował', bo z przykrością konstatuję, że wielu z tej oferty nie zechciało skorzystać. Dlaczego nie korzystają? Za każdym razem zadaję sobie to pytanie słysząc, jak moi rówieśnicy - ludzie wykształceni i doświadczeni, zwołują się na marsze KOD-u czy podobne 'imprezy'. Staję jak niemy, oglądając na ekranie tv siedemdziesięcioletnią kobietę, rozprawiającą o dobrodziejstwie aborcji. Przecieram oczy ze zdumienia na widok swojego ulubionego aktora, który rozprawia się z "polskim nacjonalizmem, faszyzmem i antysemityzmem". Co się z tymi ludźmi dzieje? Gdzie owa mądrość? Gdzie doświadczenie? Gdzie wreszcie odpowiedzialność za słowo? Odpowiedź nasuwa się tylko jedna. Oni nie skorzystali z boskiej oferty bo są już tak wykształceni i mądrzy, że stwierdzili iż Boga po prostu nie ma! "- I za to im Pan Bóg rozum odebrał-" jak powiedziałaby pewnie moja ukochana, zmarła Babcia.
Wiara i rozum. Jedno bez drugiego nie może istnieć. Do takich wniosków doszedłem dopiero w jesieni życia. I jakże zazdroszczę tym, którzy doświadczyli owej łaski dużo wcześniej.
Proszę o kolejne, pełne mądrości felietony.
Serdecznie pozdrawiam.
Jeszcze jedno spostrzeżenie, jeśli Pani pozwoli. Zarekomendowałem ten felieton mojej Żonie. Po przeczytaniu skomentowała go następująco: "- Musimy na nowo odczytać historię powszechną, szczególnie okres Oświecenia. Musimy zrewidować dotychczasowe poglądy na temat "wielkich encyklopedystów", KEN, etc. i rzetelnie zbadać konsekwencje filozofii i publicystyki Oświecenia w aspekcie "zdobyczy" Rewolucji Francuskiej-". Tyle moja Żona. A ja po tym komentarzu Małżonki jeszcze lepiej rozumiem Pani kongenialny wpis. Nie wprost ale subtelnie, jak to Pani ma w zwyczaju, zachęca do twórczego myślenia, do pogłębionej analizy własnej wiedzy, do rewizji utrwalonych PRL-owską edukacją, światopoglądów. I to jest bezcenne. Kapelusze z głów przed Panią!
Czytając Pani wspomnienie znad Jezioraka, przypomniała mi się scena, jaką miałem okazję doświadczyć, będąc na wycieczce-pielgrzymce w Wilnie. Staliśmy nad grobem Piłsudskiego, miejscowa przewodniczka (polskiego pochodzenia) opowiadała o naszym Marszałku, gdy w pewnym momencie jeden z "naszych" coś palnął wg niego śmiesznego, o ś.p. Lechu Kaczyńskim, pani przewodnik przerwała swoją opowieść, mając łzy w oczach, zwróciła się do tego "pana", że nie życzy sobie takich żartów, gdyż tu w Wilnie, Litwie, cała Polonia miała żałobę, wielu płakało po stracie naszego polskiego Prezydenta.
Mnie osobiście zdziwił fakt, że wycieczka była złożona z samych praktykujących katolików, był z nami także ksiądz, ten "dowcipniś" stateczny starszy pan, przyjmował komunię na każdej mszy, ogólnie mogę powiedzieć, że nie jest złym człowiekiem, np. dużo udziela się społecznie i tego nie mogę pojąć, że potrafił coś takiego powiedzieć.
Swego czasu zwiedziłem także kawałek Rosji w tym Kaliningrad, gdzie byliśmy gośćmi miejscowego proboszcza, także Lwów i okolice, zwiedzaliśmy dawne polskie ślady, dawne pałace, miejscowości i miejsca kaźni, a przewodnikiem naszym był herbowy Polak, którego miłość do Polski emanowała jak morska latarnia, też działacz na rzecz miejscowej Polonii.
Na zakończenie powiem, że miłości do Polski możemy się uczyć do tych ludzi, jest to czysta miłość, niczym nie skażona, aż serce ściskało.
Pozdrawiam.
Gębę masz wypełnioną ojczyźnianymi wrazesami, a cuchnie z niej na kilometry, zaduchem z Wannesee
oprtunizm ? to był częsty zarzut lenina wobec oponentów, czyżby leninowskie pojmowanie świata nada w panu wiecznie żywe ? jak lenin...
Oczywiście ma Pani rację, że pytanie, gdzie by pracował syn prezesa, moralnością Kalego trąci, bo przecież tamci też pilnowali, żeby koryto było szerokie. Po to te „spółki” są, by rodzina i przyjaciele nie głodowali.
p.s. A sprawa Terri Schiavo nie jest wcale taka jednoznaczna. Kościół stanął po stronie męża.
jaki kościół, jestem niezmiernie ciekaw, kościołów na świecie dostatek, może jakiś dowodzik, że to katolicki, jak Pan sugeruje.
Słyszał Pan może o przypadku, gdy pewien gość leżał w śpiączce 25 lat! rodzina systematycznie go odwiedzała, opowiadała o dzieciach, ich rozwoju, nauce itd.
Jak się obudził, to wszystkich poznał, wiedział o nich wszystko, jakby by je wychowywał. Oglądałem dok, o tym cudzie. W Polsce było coś podobnego, choć śpiączka nie trwała tak długo, na podstawie tej historii zrobiono jeden z odcinków Detektywów.