To najlepsze obecnie pióro w Polsce. Nie tylko w sieci ale i na łamach prasowych. Mowa o Mirosławie Kokoszkiewiczu (r. 1957) z Częstochowy, którego postrzegam jako kontynuatora niezwykłej publicystyki politycznej, jaką zostawił "zoologiczny" wróg komunizmu, wielki polski pisarz emigracyjny, Józef Mackiewicz.
Teraz ten utalentowany następca autora "Kontry", najpierw bloger "kokos26", a obecnie wiodący redaktor "Warszawskiej Gazety", w bezkompromisowym stylu wypowiedzi i odważnym dążeniu do prawdy, wbrew wszystkim i wszystkiemu, z porażającą wyrazistością obnaża faszystowskie przejawy zaokiennego zła, w jakim Polska tkwi od czasu magdalenkowej i pookrągłostołowej zmowy zdrajców, renegatów i faryzeuszy o bezpośrednim powiązaniu z zagranicznymi ośrodkami dążącymi do wyeliminowania Polski i ograniczenia naszej substancji narodowej. O tym jest biblioteczny testament Mackiewicza, do takiego idiomu duchowego sprowadza się walka piórem, omawiane tutaj, zadziwiające odwagą języka, urzekające dziennikarstwo Kokoszkiewicza. Nazywać zło dosadnie, ale po imieniu - szambo to szambo, mimo że powonienie wolałoby w tym wypadku mieć do czynienia z perfumami... To nie w kontakcie z tym autorem! Który trafnością spostrzeżeń i logiką argumentacji nie do podważenia oraz celną i obrazową przenośnią wziętą z życia (bazarowa gra w trzy karty, przygotowywanie redyku), przy wsparciu druzgocącej ironii działającej na adwersarzy o totalitarnym rodowodzie jak miotacz ognia, nie zostawia złudzeń kim jako Polacy jesteśmy, skąd pochodzimy i o czym nie pamiętamy oraz ku czemu zmierzamy pod batutą poprzebieranych dyrygentów.
Już jego pierwsze teksty w sieci, ich szyderstwo z centralnie sterowanej maskarady, natychmiast odczuli wszelkiej maści celebryci i polityczni cwaniacy, religijni faryzeusze, a zwłaszcza zamaskowani zdrajcy i agenci wpływu obcych mocarstw, mający za zadanie podcinanie korzeni polskiej duchowości i państwowości. Ten obszar obserwacji oraz walki z antypolonizmem to główne przedpole udeptanej ziemi i ring, na które autor "Jak zabijano Polskę?" wyzywa na pojedynek nadwiślańskich wrogów atakując ich swym piórem-lancą.
"Przestańmy w końcu myśleć naiwnie, że totalitaryzm jest tylko wówczas, kiedy otoczeni jesteśmy drutem kolczastym pod napięciem i obserwowani bacznie ze strażniczych wieżyczek. Tym drutem pod napięciem są dzisiaj służące władzy tuby propagandowe, czyli media, a wieżyczki, choć niewidoczne, są dobrze obsadzone sprawdzonymi przez lata "autorytetami" "– wskazuje.
Kokoszkiewicz, co czytelnika ujmuje najbardziej, ma wyjątkowy dar zbudowania czytelnej i odkrywczej metafory, opartej na obserwacji życia, stosunków grupowych, psychologii zbiorowej, zwyczajach i tradycji. Zna historię, znakomicie dobiera zapomniane fakty i cytaty, ma smak literacki, korzysta z dobrej poezji, umie wzruszyć, Manipulacje polityków, ich skutki społeczne porówna do przekazów mafijnych, przewrotnie zobrazuje anegdotami rodem z życia kryminalistów za kratkami, naiwność Polaków naświetli opisem krzątania się na szaberplacu, oratorstwo deputowanych do wynurzeń w maglu, naganne zachowanie dostojników z najwyższej półki skontrapunktuje podobnymi aspiracjami meneli... Te trafnie zaobserwowane podobieństwa i paradoksy – jaki lud taka waaadza – powodują, że Kokoszkiewicz jest gorzkim pisarzem, jego książka to pigułka o nazwie "wyrzut sumienia" – ale, mimo to, czyta się ją jednym tchem.
"Fakt, w dużej mierze rozbiegliśmy się, ale najwyższy czas znowu stanąć razem i nie myśleć naiwnie, że jakoś to będzie. Nie będzie, bo nie będzie już Polski, a któreś następne pokolenie lub pokolenia będą znowu musiały przelewać krew, by odzyskać Ojczyznę, jednocześnie klnąc niemiłosiernie na swoich przodków – nieudaczników, naiwnych głupców i frajerów, czyli dzisiejszych nas." – zagrzewa do działania.
Naiwni, nagle odkrywamy, że widzieliśmy Polskę (i nadal, jeśli nie wyciągniemy wniosków z lektury, możemy ją oglądać tak samo) bez drugiego dna; czuliśmy, że coś dookoła nie tak; a tu autor po prostu naprawił nam wzrok wyciągając spod powiek niepostrzeżenie wszczepione tam przez specjalistów od goebbelsowskiej paralaksy matriksowe szkła kontaktowe, robiące nam wodę z mózgu, i założył po prostu dobrze dobrane, najzwyczajniejsze okulary likwidujące ściemę. Ot chwycił za głowę, potrząsnął nią i przywrócił rozsądek.
Kokos cierpi z troski o swą deprawowaną Ojczyznę. Jest zakochany w swojej Polsce – jej minionej wielkości i wzorcowych bohaterach, patrotycznej tradycji, edukacji opartej o historyczną tożsamość. Broni religii chrześcijańskiej, katechetycznego wychowania, przypomina heroiczne dzieje rodaków, zwłaszcza męczenników, księży i Żołnierzy Niezłomnych. Twierdzi, że współcześnie ze swej dumy narodowej moglibyśmy wynieść największe korzyści – bo to duchowa suwerenność prowadzi wprost do ekonomicznej prosperity. Tylko trzeba otrząsnąć się z obezwładniającego zła, z nierozliczonej i nieodgonionej definitywnie totalitarnej przeszłości. Szarogęszących się nadal janczarów z imperium szatana. Pozostałością którego nad Wisłą jest trująca mieszanka złogów stalinizmu, germańskości oraz stłumionego dyskursu o filosemityzmie.
Dla zwykłego zjadacza ośródki i gapia oczekującego igrzysk procesy infekowania narodowej tożsamości, zwłaszcza komórki rodzinnej i wiary są pobieżnym okiem nie do rozszyfrowania. A czytając wzniosłe, okraszane dowcipem, analizy Kokosa, zazwyczaj poparte świetnie dobranymi nagraniami zza salonowej kurtyny Onych, szemranych figur z teatrzyku zaprzańców i sprzedawczyków, czujemy się żołnierzami wsparcia prowadzonymi ku lepszej Ojcowiźnie przez mądrego mentora-przywódcę.
Autor Mirosław Kokoszkiewicz to perła na ladzie księgarskiej i w domowej biblioteczce; wydał w zeszłym roku dwie ksiązki, jedna po drugiej, "Jak zabijano Polskę?" oraz "Polacy, już czas", które okazały się sukcesem stołecznego wydawnictwa Bollinari Publishing House. Zwłaszcza tytuł pierwszy, jako oczekiwany i objawiony polityczny bestseller, rozszedł się w mig. Obecnie wchodzi do księgarń jego drugi nakład. Bo ten miażdżący opis T(f)uskolandii i KomoRuskości wcale się nie przedawnił – a wręcz przeciwnie – zyskał obecnie na wyrazistości jako bardzo dobrze sporządzony dokument etapu: systemowych i systematycznych niby przewinień "obcej" władzy mającej ukryte, dalekosiężne cele – rozbrajania narodowego potencjału zawierającego się w haśle Bóg, Honor i Ojczyzna, a w praktyce i w efekcie do zlikwidowania Polski, wygumowania jej z mapy Europy i świata. Mamy krótką pamięć, czujemy, że ojczyste sprawy mają się coraz gorzej – sięgając po spisane obserwacje i wnioski mieszkańca spod Jasnej Góry rozumie się boleśnie, że moglibyśmy być "mądrzejsi przed szkodą".
Cóż, po domowej czy bibliotecznej lekturze polecanych książek, stale szukajcie Kokosa także w "Gazecie Warszawskiej" oraz w internecie: to rycerz bazujący na tradycyjnych wartościach i operujący niby staroświecką lancą... Ta ma jednak na szpicy laser, który może być precyzyjnym skalpelem lub rozświetlającym promieniem – gdyż ten wybitny dziennikarz potrafi korzystać z technologicznych narzędzi jakimi są cyfrowy przesył i szybki obieg informacji. Wie co to jest i do czego służy archiwum, jest mistrzem "proroczych" przytoczeń, gdy diaboliczność dopiero się wykluwała, lub zestawień liczb, których wymowność osłupia. Jego żelazne wnioskowanie wbija oponentów w ziemię, trafne słowa przygwożdżają, ironia zmiata z pseudodyskursu... Przewrotne ciągi koniunkcji, zabawne zbitki nazewnicze odmalowujące portrety kretynów i durnowate zjawiska przez różnej maści hochsztaplerów prokurowane, są w pisarstwie Kokoszkiewicza roznoszone w pył jako myślowe miazmaty zakłamanych propagandystów z ich podszytymi fałszem pseudoprzesłankami. Zwłaszcza po 10.04.2010 r. lanca publicysty rozgrzała się do czerwoności i oprócz szpilowania podejrzanych morderców i spiskowców wypala ich uniki przed osądem za zdradę, mataczenie i kłamstwa smoleńskie do wielkości spopielałego ogarka.
Reedycja zbioru konstatacji Mirosława Kokoszkiewicza pt. "Jak zabijano Polskę?" jest wiwisekcją narodowej zapaści i degrengolady państwa. To dramatyczny, wielostronicowy wołacz do Ziomali: Memento mori!
Aneks:
Marek Baterowicz, romanista i dobry poeta mieszkający w Australii, zachwycił się książką Kokoszkiewicza, czemu dał wyraz publikując na "niepoprawnych.pl" recenzję, polecam: http://niepoprawni.pl/bl…
Oto wpis, jaki tam komentator o nicku "insurekcjaPl", umieścił:
"Kokoszkiewicz the best!
Marku, świetne omówienie książki "Jak zabijano Polskę?". Kokos to od dawna najważniejsze pióro w Polsce. Inni, nawet najlepsi blogerzy i publicyści, do pięt autorowi z Częstochowy nie dorastają. Ani ciętością języka, ani odwagą nazywania rzeczy po imieniu a drani po nazwisku, ani przenikliwością spojrzenia i wyciągania wniosków, ani gorzkim humorem lub dającą do myślenia ironią. A jak Kokos świetnie dobiera cytaty! – że faryzeusze dławią się własnym zaprzaństwem, jak sztubacy przed dyrektorem szkoły złapani na paleniu papierosów w WC. Kokoszkiewicz to redaktorska lokomotywa "Warszawskiej Gazety", człowiek-orkiestra form i gatunków (o czym mało kto wie) – choćby tylko ze względu na Niego warto po ten tygodnik co piątek pobiec do kiosku. I znaleźć się znów w orbicie Jego talentu, by zawirowało w głowie od wymarzonej Polski.
Czego Ty, Marku, na antypodach, nie masz szans przeżywać. Dlatego tyle dobrego wyczytałeś w tej książce, boś się wczuł i wszedł w nasze cotygodniowe intelektualne obcowanie z tym ważnym, arcyważnym publicystą. Przywracającym nam wiarę, że nie każdy musi być kundlem z ogonem pod kuprem."
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5206
Serdeczności.