Podsłuchana rozmowa

Nasza mowa jest bardzo nieprecyzyjna, bo tak chyba chciał Stwórca. Wyobrażam sobie, że chodziło mu przede wszystkim o to, by technika przekazu angażowała równomiernie wszystkie zmysły i organy ciała, a nie tylko słuch i usta; stąd więc muzyka, malarstwo, rzeźba. Możliwym też jest, że Bóg zostawił furtkę nieokreśloności, by uwolnić nas od stressu milczenia, gdy nie wiadomo co i jak powiedzieć.
Aczkowiek głównymi beneficjentami rzeczonej nieprecyzyjności są politycy, my również, w naszym normalnym życiu korzystamy z jej dobrodziejstw, i to częściej niżby się nam wydawało. Jednakowoż, istnieje pewne niebezpieczeństwo w tym korzystaniu, a zasadza się ono w kwalifikacji, czy brak precyzji przekazu wynika z niemocy, czy jest intencjonalny. Wynikiem jest ocena moralna.
Nie lubię słuchać cudzych rozmów, nawet gdy treść zapowiada się interesująco, ale gdy ktoś rozmawia tak głośno, że nie da się nie słyszeć, a na talerzu pachnie soczysty stejk – to już inna sprawa.
Na przykład, ostatnio w Olive Garden dwóch facetów dyskutowało na całe gardło – celowo, czy nie, temat kryzysu ekonomicznego, który ich zdaniem jest skutkiem zamykania rodzimych zakładów produkcyjnych i przenoszenia wytwórczści do biednych krajów azjatyckich. Jeden uzasadniał to koniecznością ekonomiczną mówiąc, że zyski przedsiębiorstw przekładają sie na dobrobyt społeczeństw, więc potrzebna jest tania siła robocza, a drugi, który niedawno stracił pracę , że tania siła robocza jest po prostu nową formą niewolnictwa, gdzie wprawdzie nie ładuje się delikwenta na statek i nie transportuje  na plantacjię bawełny w odległym kraju, ale  zawozi się mu narzędzia tam gdzie żyje. Semantycznie, jeden z nich z pewnością nie miał racji.  
Dzisiaj, Prezydent Obama tłumaczył długo i namiętnie dlaczego podsłuchiwanie rozmów telefonicznych nie tylko nie jest naganne, ale ze wszech miar korzystne, szczególnie dla podsłuchiwanych – o podsłuchujacych nie wspomniał.
Tutaj, wieloznaczność pojęć i wyrazów nie może być uznana jako słabość, lub niedoskonałość i nie ma do tego stanu żadnej alternatywy.  No bo proszę sobie wyobrazić; gdyby Prezydent wszedł na mównicę, wyciągnął flet, albo jakiś inny instrument i zaczął grać, lub malować obrazki w celu doprecyzowania wypowiedzi.
 Chociaż, z tymi obrazkami to nie taka głupia sprawa. Przecież pokazywano nam kiedyś malunki reaktorów atomowych na ciężarówkach - ale to już histora (z) innej bajki. 
Kmeehow