ZMIECIEMY ONYCH

Wyjazd ze Śląska do Warszawy 29 września b.r., by wziąć udział w walce o dostęp do platformy cyfrowej dla katolickiej Telewizji Trwam, był rezultatem wielu przedsięwzięć w terenie, które – na zasadzie toczącej się kuli śniegowej – doprowadziły do skonsolidowania rozmaitych środowisk i organizacji opozycyjnych wyrażających stanowcze NIE! dla prowadzących ostentacyjną antypolską politykę funkcjonariuszy partyjno-administracyjnych z ramienia PO-PSL. Do stolicy ruszyła skonfederowana opozycja o szerokim spektrum zakorzenienia w regionie, wyrażająca niezadowolenie ze stanu państwa czy wręcz poszukująca metod ataku na ów NieRząd, rujnujący podstawy duchowe i bytowe obywateli.
W każdym autobusie zmierzającym do Warszawy w obronie wolności słowa, prawdy i wiary, zapewne byli ludzie, którzy ścieżkę pokojowej modlitwy różańcowej, która miałaby moc nawrócenia faryzeuszy, uważają za mało skuteczną. Po zamachu w Smoleńsku, gdzie współsprawstwo rządzących w tym zbiorowym mordzie od początku widać było jak na dłoni, w opinii części manifestujących pokojowa transformacja państwa jest zwykłą mrzonką. Akurat w tych dniach Śląscy związkowcy z "Solidarności" podjęli uchwałę o przygotowywaniu się do strajku generalnego, międzybranżowego w regionie.
Kto ma rację? Kogo słuchać? Gdy władza faktycznie ma podwładnych za nic. Górnicy ze śląskiej "Solidarności" komentowali pielgrzymkowy charakter zjazdu wprost: msza i modlitwa odniosłyby realny skutek, gdyby natychmiast obalily drania Tuska. Spodziewali się także ostrego protestu pracowniczego, a nie uroczystej akademii, spokojnej mszy, godzinek różańcowych...

Morze, ocean ludzi! Zgromadzenie, szacowane przez niektórych na prawie półmilionowe, było tym razem prawie zostawione same sobie, czyli w opiekę własnym służbom porządkowym. Potencjalne starcie z zewnętrznymi siłami porządkowymi rozbrojono. Policji jakby nie było. Jakieś sporadyczne dwójki kobiece w ładnie skrojonych mundurach, parę patroli, zwyczajnie oznakowane wozy zaparkowane w bocznych uliczkach, dyskretnie, bez ostentacji, irytujące "suki-kibitki" pochowano. Zero prowokacji, zazwyczaj wyrażanej butą funkcjonariuszy – w postawie, lekceważącym zachowaniu czy obchodzeniu się, często w pogróżkach sygnalizowanych "wymachiwaniem maczugami".
Już sam wjazd do ścisłego centrum takiej kawalkady autobusów dawał do myślenia. Dojechaliśmy bez przeszkód niemal pod sam plac Trzech Krzyży, gdzie miała się odbywać uroczystość: msza, akademia, modlitwy. Dla większości starszych ludzi, przybywających z odległych zakątków kraju, dźwigających transparenty i rzeczy osobiste, było to zaskakująco gościnne udogodnienie. Grupy wysiadały sprawnie, autobusy szybko odjeżdżały na dookolne parkingi. To było miłe przyjęcie patriotów, którzy przyjechali do stolicy, by przemaszerować jej królewskim "Złotym Traktem" jako zatroskani obywatele-Polacy nastawieni pokojowo pod hasłem "Bog, Honor i Ojczyzna", którzy po zamachu w Smoleńsku widzą nagą prawdę: zdrajców stanu, co dzierżą władzę za wszelką cenę w obawie o własne szyje, gdyby doszło do sprawiedliwego osądzenia ich haniebnych czynów.
Konkludując: dyskretne zachowanie aparatu przemocy, samodyscyplina manifestantów, niezła samoorganizacja takiego mrowia ludzkiego tym razem zdały egzamin – pochód przemieszczał się szeroką ławą jezdnią i chodnikami od Trzech Krzyży pod Kolumnę Zygmunta omal trzy bite godziny bez incydentów, kolizji, zadym i prowokacji.
Czy jednak napięcie, zwłaszcza wśród niezadowolonych młodych ludzi nie znajdujących zatrudnienia czy wyzyskiwanych robotników, którym zaczyna brakować na życie, da się następnym razem utrzymać w ryzach i skanalizować w pokojowym gołębniku?
Ksiądz Tadeusz Rydzyk mówił o "mętnym nurcie mediów", który zamula prawdę o rządzących. Szef związku "Solidarność" Piotr Duda o wyzysku pracowniczym oraz zniewoleniu przedemerytalnym obywateli (o konieczności powrotu do przeprowadzenia tzw. "Referendum 67"), prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński - o restytucji państwowości i odbudowie podmiotowości narodowo-gospodarczej. Ewa Stankiewicz (Solidarni 2010) wraz z "Gazetą Polską" (Tomasz Sakiewicz) utworzyli biwak namiotowy na Placu Powstańców Warszawy jako dwudniową pikietę pod gmachem TVP w proteście przeciwko jej łgarstwom informacyjnym – jak widać zakres niezadowolenia społecznego jest ogromny, bowiem "Degrengolada PL" pod napięciem z dipolu faryzejskich cwaniaków KomorRuski-Th(f)uzk jest druzgocąca dla kondycji nie tylko pojedynczych ludzi, ale praktycznie wszystkich segmentów normalnie funkcjionującego demokratycznego ustroju.
Z przemysłowej aglomeracji do Warszawy przyjechało nas dużo, widać było emblematy śląsko-dąbrowskich "Solidarnościowców", kół przyjaciół Radia Maryja, miejskie liczne kluby "Gazety Polskiej", posłów i polityków opozycji (np. lubianego, bo oddanego w pracy u podstaw, mającego dobre kontakty z dołami, Bogdana Święczkowskiego), młodzież z "Solidarnych 2010", dziennikarzy i sprawozdawców gazetek parafialnych. Marsze w Katowicach, Tarnowskich Górach, Mysłowicach i Zabrzu pozwoliły się poznać różnym liderom, nawiązać ścisłe kontakty, wykorzystać dotychczasowe pomysły i transparenty (np. poprzecznouliczny baner autorstwa niżej podpisanego pt. "Wolność słowa to Ojczyzna").
Do stolicy, oprócz przejazdu pociągiem, wybierało się pół setki skoordynowanych środowisk, które na bieżąco weryfikowało liczbę wolnych miejsc w autokarach. Lista kontaktowa była kolportowana i publikowana w lokalnych mediach – konfederaci już widzą postęp na drodze ku zmianom na lepsze, bo zrobili pierwszy wielki, zespolony, udany wyjazd w obronie wiary, prawdy, wolności i praworządności czyli dopersonalizowania narodu, ojczyzny i upodmiotowieniu państwa. W drodze powrotnej, w ogromniastym zajeździe w Polichnie, gdzie popasali także powracający z marszu w kierunku zachodnim (Wrocław, Jelenia Góra etc), nie było praktycznie miejsca na zaparkowanie naszego autobusu.
Bo inne regiony także mają już swój rozeznany i scalany potencjał insurekcyjny. Musimy odbić Polskę zawłaszczoną przez szulerów, szajkę zdrajców z PO i PSL. Sądzę, że dni tej bandy szubrawców i oprawców na żywym organiźmie polskiego narodu są policzone. Policja zdaje się coś przeczuwa (lub już wie), bo zachowuje się od jakiegoś czasu coraz bardziej dyskretnie, a i firmami ochroniarskimi nie szczuje się nas teraz bez obsłonek. Czasem jakiś funkcjonariusz w mundurze rżnie głupa, coś tam w procedurze zachachmęci, ale summa sumarum "pon wadza" nie epatuje ostatnio nagą siłą z pyskiem i kłami krokodyla. Gdzieś pochowano buców spod Pałacu Namiestnikowskiego, do niedawna tam ustawianych jakby po rekrutacji na specjalnych castingach w Golędzinowie.
Nie chce mi się wierzyć, że sięgający półmiliona pochód wyrolowanych przez POlityków POpaprańców obywateli nie robi na rządzących żadnego wrażenia. Raczej struktury siłowe (tzw. resorty) już widzą, że agonia ma swoje determinanty i ten trudny okres nadchodzących nieuchronnie zmian należy tylko jakoś w miarę bezpiecznie przetrwać. Bystry Ojciec Rydzyk zapewne zauważył ten stan przesilenia u uzurpatorów-pseudosuwerenów wobec Narodu-Suwerena, swoisty moment interregnum, bo dziękując policji, powiedział zza ołtarza w swej homilii, że należy "... służyć dobru człowieka, nigdy przeciwko człowiekowi, nigdy nie bijcie człowieka, tak jak to było robione pod krzyżem".

Z mojego punktu widzenia jest jeszcze jeden przejaw strategii walki z władzą, który tym razem został zaakcentowany bardzo wyraźnie: inteligentny humor, dosadny i cięty akt ironii, kabaretowe obśmianie "Panujących", jako trzecie, plebejskie podejście na drodze wymuszania zmian koniecznych w kraju. Sarkastyczne hasła, rymowanki, dowcipne napisy, rysunki, karykatury, komiksy – malowane na płachtach, niesione na drzewcach, zawieszane na murach i autach lub ustawiane wzdłuż trasy przemarszu, kolportowane wśród zebranych – to dowód , że Polacy, jak za okupacji, są na coraz lepszej drodze ku temu, by w końcu stwierdzić i nazwać opresję jak się należy - i przygwoździć ciemiężców wymownym humorem, przeciwstawić mądrość błazeńskiemu rechotowi wylewającemu się z przekaziorów.
Baner "Wasz Prezydent, nasz Premier" z odpowiednio dopasowanymi flagami sąsiadów-zaborców to tylko jeden z licznych przykładów, które przyozdobiły 29 września stolicę.
Do zobaczenia wkrótce N A S Z A Warszawo – 11 listopada na Marszu Niepodległości! Już niebawem zmieciemy Onych śmiechem.

Tekst ukazał się na łamach tygodnika "Gazeta Śląska" nr 40.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika gregoz68

10-10-2012 [17:12] - gregoz68 | Link:

Problem w tym, że bardzo dużo "buzi", które na początku lat osiemdziesiątych traktowaliśmy jako "nasze", są dziś zwyczajnymi świńskimi ryjami [przepraszam prawdziwe świnie].
Do zobaczenia w Warszawie! Pozdrowienia z gorolskiego Krakowa:)