PO URLOPIE "POLSKA" BEZ DNA

Wróciłem z zagranicznego urlopu i znalazłem się w gorszej Polsce, właściwie już w "Polsce". "Warszawka" okazała się Gomorą, ponieważ służby miejskie i policyjne z całą powagą zabezpieczały pijanych, agresywnych żuli, lumpów, kryminalistów, prostytutki i onanistów, w ramach rzekomej symetrycznej wolności czyli demokratycznego prawa ateistów do głoszenia poglądów bezbożnych (czytaj: przyzwolenia na ekscesy chuligańskie mające na celu obrażanie uczuć religijnych wiernych modlących się pod krzyżem).

 

Zobaczyłem lżonych głównie ludzi starszych, bogobojnych i spolegliwych, o wyraźnym patriotycznym nastawieniu wobec tego, co dzieje się z krajem po tragedii 10 kwietnia. Których obrażano niezwykle chamsko, z seksualnym wyuzdaniem wobec miejsca i atrybutów kultu (zdejmowanie bielizny, szokowanie nagością, symulowanie kopulacji na krzyżu czy różańcu etc) i z niewyobrażalną wręcz wulgarnością, ewidentnie za przyzwoleniem (a może nawet na rozkaz) najwyższych władz centralnych.

Wkrótce dowiedziałem się, że w Ossowie, w powiecie wołomińskim na Mazowszu został zrealizowany pomysł, rekomendowany przez marszałka Komorowskiego już w 2008 roku – ogromny pomnik i kopiec ku czci najeźdźcy sowieckiego, z nowymi drogami, dojazdami, specjalnym mostem przerzucanym nad rzeczką. „Szacunek dla żołnierzy leży w polskiej tradycji. Warto pokazać Rosjanom, że tak samo odnosimy się do ich poległych. Upamiętnienie mogiły na Polakówej Górce byłoby dobrym gestem w stosunkach polsko-rosyjskich.” – przekonywał wówczas BrKmr.

Jak zapowiedziano 14.08 b.r. będzie odsłaniał toto już jako "prezydent" (tfu: namiestnik) – za publiczne pieniądze widomy hołd bolszewikom, którzy napadli na Polskę, swoiste podziękowanie komuszym barbarzyńcom z Azji za ich czyn, w 90. rocznicę naszej obronnej przed nimi Wojny Ojczyźnianej w 1920 roku.

Teraz to dopiero dzieją się "Cuda nad Wistulą" - napastnikom stawia się monumenty (projektantem jest ten sam rzeźbiarz, który wygrał konkurs na upamiętnienie na Powązkach tragicznego lotu do Katynia II). Krzyż spod Pałacu Prezydenckiego w Warszawie chce się usuwać siłą, pomnika smoleńskich ofiar tamże władza nie ma woli wybudować, a barbarzyńskiego najeźdźcę z rozmachem się upamiętnia (nawiasem mówiąc porewolucyjny ateistyczny bolszewizm zatuszowano teraz wieńcząc faryzejsko "dzieło" znakiem prawosławia, nie gwiazdą czy sierpem i młotem) wbrew historii i pamięci o poległych w tej decydującej o naszej państwowości bitwie walecznych przodkach, dzięki którym w ogóle jako tako istniejemy. Hańba organizatorom tego moralnego i edukacyjnego świństwa. Gdy tymczasem ostatnio generalskie mundury ofiar rozbitego Tupolewa wróciły z Rosji z oderwanymi dystynkcjami i pagonami – niechże sobie ci, co myślą – nie myślą, że mają armię i jakiekolwiek złudzenia o obronności i w ogóle coś o zdolności do niezawisłości Polski do powiedzenia! Zaiste ogromne różnice zaszły w postkomunistycznym PRL-u bis, z którego wyjeżdżałem na wakacje...

Miałem w pamięci znamienny fakt mający miejsce już po 1989 roku, że Kwaśniewski się upił nad mogiłami pomordowanych Polaków w Charkowie - to był wtedy szok, do dziś nie do zapomnienia. Jednak zamach na samolot ze świtą prezydencką i patriotyczną, w wyniku spisku polskiej władzy z kagiebistami na Kremlu, wyrzucił mnie już wręcz katapultowo poza orbitę rozsądnego osądzania współczesnej rzeczywistości - jako obywatela przynależącego do mojego narodu, wspólnej ojczyzny, odrębnego języka, tradycji i kultury, no i oczywiście posiadacza paszportu z państwowymi gwarancjami. Po powrocie z kanikuły nie umiem już znaleźć sobie gruntu pod nogami; po prostu po pobycie na Zachodzie widzę ostrzej w każdym zakresie, że znalazłem się obecnie jakby nie u siebie.

Teraz pod Pałacem Prezydenckim, w którym ma urzędować oficjalnie Namiestnik, któremu przeszkadzał harcerski krzyż, zawieszono cichaczem tablicę z suchą informacją o licznych zgromadzeniach tamże; wcześniej hierarchia kościelna majestatycznie namaściła na centralny urząd tego bezbożnika, faryzeusza i Niesuwerena, w końcu, co by nie powiedzieć, sądząc po zachowaniu i wypowiedziach, człowieka podejrzanego o współsprawstwo smoleńskie – jednym słowem poodwracały się do góry nogami pryncypia, zasady, wartości i w ogóle zdrowy rozsądek.

Mająca mnie (nas) w łapach mafia polityczna, pełniąca w gruncie rzeczy chamsko i brutalnie, bez certolenia się o zachowanie pozorów, rolę kolaboranta putinowskiej Rosji, ostatnio już jawnie odsłoniła swe stalinowsko-faszystowskie pyski. Jest groźniej niż przed wyjazdem poza kraj w połowie lipca. Ci z Budy Ruskiej czy spod Ober-Podletza muszą się teraz bowiem popisywać draństwem, żeby się na lata, jako nasłańcy z Kremla, uwiarygodnić. Stalinizm zaprzysięża przez mord i każdy rodzaj upodlenia, jaki dla sprzedawczyków można z centrali kominternu wyszukać - z tego piekielnego kręgu nie ma wyjścia – zostanie im (i nam) dany jako zastraszające szyderstwo z narodowej dumy, w celu dojmującego odczucia bezsilności wobec utraconej racji stanu. Tak będzie zapewne przez wiele lat, włos nam się jeszcze bardziej będzie jeżył na głowie, co nasi "Wielcy Zaprzańcy" w tej eskalacji zła będą musieli wyczyniać...

Można domniemywać, że skoro Berlin nie reaguje na podtrzymywanie przez Moskwę wersji, iż to Niemcy są winni mordu na polskich oficerach w Katyniu, to po wyrąbaniu przez Komoruska duktu dla idei pojednania nad trupami wschodniego najeźdźcy w Ossowie, w następnej kolejności już z łatwością wkroczy do akcji Ober-Thusk i zafunduje nam ekspiacyjny obelisk ku czci poległych żołnierzy Wermachtu. Pod płaszczykiem chrześcijańskiego wybaczenia młodym zmanipulowanym żołnierzom, co wykonywali jedynie rozkazy o napaści na Polskę złych, perfidnych dowódców, zostaną odwrócone narodowe emblematy, podważone rudymenty naszego odrębnego kulturowego jestestwa i zdezawuowane patriotyczne powinności.

Mówi się, że dno nie ma w rzeczy samej dna, co w "posmoleńskim Katyniu 2010" wydaje się spostrzeżeniem aż nadto głębokim. Bo jak zmierzyć stopień zapadania się Polski symbolicznej?