WYBORCA POD KADUKIEM

 

Padło też sporo zarzutów pod adresem PIS-u, że nie miał odpowiedniej ilości mężów zaufania w drugiej turze, bo w pierwszej wielu kandydatów, ich różni przedstawiciele i członkowie partii było zainteresowanych patrzeniem komisjom na ręce.

 

Cóż, często się o tym słyszy, że PIS kadrowo w terenie jest słaby, a w dodatku przedziwnie "dziewiczo legalistyczny": wierzy ślepo w demokrację, która się już przecież toczy, choć w programie sztandarowo ma naprawę państwa; ciekawie w praktyce rozwiązana teoretyczna sprzeczność, gdy naiwniacy są rolowani przez cwaniaków sprawujących realną władzę.

 

Tymczasem, jak z wpisów widać, przy urnach grano o każdy głos na rzecz tych, co te urny ustawiali; pod obrusami, mówiąc obrazowo, wręcz przygotowano znaczące karty każdemu, kto w tym nieczystym pokerze miał ochotę wziąć udział – funkcyjni, starzy wyjadacze terenowi z urzędów i oddelegowani i poinstruowani niby-wolontariusze; ciułano punkty na skalę mikro rżnąc głupa i bezwiednie, gdy nadarzała się okazja; robiono też przekręty makro, dobrze przygotowane, żeby się miały nie powieść.

 

Powie ktoś, że strona przeciwna też mogła tak postępować... Sęk w tym, że kandydat Platformy Obywatelskiej jechał na administracyjnym wozie, pod kuratelą partii, która wybory organizowała, prowadziła i zamykała. To właśnie ze względu na ten immanentny brak symetrii stron rywalizujących ze sobą powołuje się wówczas międzynarodowych obserwatorów, by zapobiec nadużyciom w elekcjach.

 

JK przegrał więc w jakiejś mierze także przez zaniedbanie w przygotowaniach do skrupulatnego nadzoru wyborów, w każdym szczególe i na każdym etapie. Mężów zaufania PIS wydelegował jak na lekarstwo, pytałem o nich w kilkunastu komisjach - patrzono na mnie jak na raroga. No i mieliśmy w efekcie "stalinowski rechot" w nocy z niedzieli na poniedziałek: "nieważne kto wrzuca kartki, ale kto liczy głosy...". 95% danych zebrano szybciutko i odtrąbiono zwycięstwo, a brakujące 5% za Boga nie chciało się dodać chyba przez 6 godzin; a w międzyczasie podano, przy ironicznie spoglądającym na rachmistrzów księżycu, że Jarek właśnie przeważył nad Bronkiem, ale wciąż 5% niepoliczone i nie można dokładnie określić, kiedy się da to zawiłe zadanie arytmetyczne rozwiązać jako wynik.

 

Dziś już wiemy, że największą frekwencję wyborczą odnotowano dzięki wczasowiczom w pipidówce nad Bałtykiem, gdzie był taki najazd turystów z Polski, że ludziska tam nadal koczują na wydmach i plaży (można domniemywać, że w dniu wyborów zorganizowano tam zlot z zaświadczeniami z miejsca zameldowania pod hasłem "Szkoła Przetrwania", z możliwością, jak zapewne ogłosił kaowiec, dalszego pobytu na koszt P.O. Prezydenta RP - "i z pewnością, dzięki Wam, licznie tu przybyli, kochani, wkrótce Niedopokonania Elekta").

 

Drugim zjawiskiem, z końcowego komunikatu PKW dającym się wyinterpretować, to ujawnienie się mnóstwa, idących w setki tysięcy, niegramotnych Polaków, którzy nie wiedzą, co to znaczy postawić jeden krzyżyk przy kandydacie, tylko z uporem maniaka wybierają się do punktu wyborczego, by zaznaczyć, że jednako kochają obu. Rzecz jasna w odróżnieniu od tych, co to nie chodzą wcale, bo mają w de... demokrację.

 

Która jest przecież sama w sobie czytelna i czysta, i pożądana, jak to ładnie w swoim rozumieniu i postępowaniu demonstrują funkcjonariusze partii Prawo i Sprawiedliwość.

 

Różnica miliona głosów na rzecz BK ma zamknąć podejrzliwcom usta, OK, ale następnym razem patriotyczna prawica powinna nie spuszczać z oka nawet na moment macherów od żonglerki prawem i kadukiem.

 

 

Na forach internetowych istny wysyp sprawozdań z pracy w komisjach wyborczych, sporo protestów i wyjaśnień (czasem mętnych prawnie) Państwowej Komisji Wyborczej. Nie wiadomo dlaczego w jednych miastach wyłożono stare a w innych miejscowościach nowe listy uprawnionych do głosowania, dopuszczano karty bez pieczątek jako ważne, odnotowano liczne czyjeś podpisy w miejsce własnych zgłaszane przez zainteresowanych wyjaśnieniem takich "pomyłek", wymienia się podsygnowane martwe dusze, opisuje się znany od lat proceder doliczania stosików posegregowanych kart już raz przeliczonych i dodanych do puli, itp, itd.

Stowarzyszenie Blogmedia24 stara się gromadzić te głosy w celu zabezpieczenia się przed fałszerstwami w przyszłości, zwłaszcza z myślą o nadchodzących wyborach samorządowych i parlamentarnych.