KTÓRY TYTUŁ DO GÓRNEGO ŚLĄSKA?

 Kiedy pojawiła się w kioskach "Gazeta Śląska" kilku moich znajomych "obwąchiwało" jej stopkę pytając "kto za tym stoi?". Czy nie jest to aby kolejny wentyl na prawicy, przez który – wskutek tromtadrackiego kuszenia czytelnika śmiałością głoszonych poglądów – w pewnej chwili przechwyci się i skieruje na złą stronę (albo zneutralizuje) jakiś propisowski segment zwolenników tej partii?

Ludzie PRAWI (czytaj: niezłomni i odważni rodacy-antykomuniści) – których zapewne jest wielu, choć na Śląsku widać ich obecnie jak rodzynki w "babie z miału" – wiedzą jakie manewry propagandowo-oszukańcze postbolszewickie pomioty są w stanie sprokurować. Wystarczy przypomnieć niedawną sprawę powołania z rozmachem (jak się potem okazało przez "wojskówkę" z WSI-Warszawy) portalu "Nowy Ekran" - rzekomo prawicowego i bogoojczyźnianego forum obywatelskiego (nowyekran.pl), mającego iść zapobiegawczo na pomoc Jarosławowi Kaczyńskiemu... sic!... przez "spontaniczne" przygotowanie mu alternatywy w postaci nowowykreowanego przywódcy z offu, na wypadek, gdyby w nadchodzących wyborach miał "przegrać"). Ludziom z historyczną pamięcią funkcjonującą bez szwanku, doświadczonym przez paxy, szmaksy i szwabaksy - z sierpem, młotem lub swastyką w tle (a nieraz z tymi emblematami zła razem; akurat jest 72. rocznica 17 Września) - ma prawo pikać w mózgu impuls ograniczonego zaufania, mimo że mieliby ochotę otworzyć szeroko ramiona w geście powitania TAKIEGO nowego emisariusza.

Rzucił mi na stół dwa egzemplarze gazety dawny pracownik bezpieki (dziś "gadacz-krytykant PO", bowiem przez lata, na liniejącej emeryturze, czas robił swoje, więc oczy mu się otwierały "co i jak?", aż przejrzał...!) i powiedział: "Czytaj!" Zdziwiło mnie: niebieskie logo "Nowa Gazeta Śląska" i czerwone: "Gazeta Śląska" – oba, gdyby nie barwy, w formie myląco podobne. "Zauważyłem, że w kioskach pierwszym się przykrywa drugi. To celowe działanie... jak cię treści niebieskiego odrzucą, to i czerwony przepadnie, bo po prostu po tytuł drugi raz nie sięgniesz." - dorzucił gniewnie.

Pierwszy, miesięcznik, jak się okazało, jest dlatego w kolorze, który się tłumaczy na niemiecki jako "blau", bo wydają go skryci germanofile z Ruchu Autonomii Śląska. Zerknąłem do stopki i trafiłem na znajome nazwisko Vice Ober-Redaktora, Szczepana Twardocha. Znałem chłopaka od dziecka. Ojciec leśnik, zakochany w naszej naturze za oknem (czytaj: Matce Polskości), a przy tym bard, pięknie i ujmująco śpiewający przy ognisku, zwłaszcza pieśni z kanonu powstańczo-partyzanckiego – uzasadnioną dumą napawało więc czytanie publicystyki jego syna w "Gazecie Polskiej", czy potem spotykanie utalentowanego pisarza w księgarniach, którego powieści recenzuje i chwali taki tuz sceptycyzmu i zdystansowania, jak sam Marcin Wolski.

Kartkuję więc "łamy niebieskie" i oczy przecieram: Twardoch u Gorzelika! (Widać większe pieniądze płyną via "dochtór od Autonomii" w porównaniu z tym, co ciurkało z kurka Sakiewicza.) Obaj jako etatowi felietoniści, ciągną separatystyczną ideologię idąc w zaprzęgu łeb w łeb – ot taka Twardosza wolta!!! Walą w PiS ile wlezie, oczywiście w SLD także, bo propagandowa symetria jest tutaj głównym chwytem mającym napędzić zwolenników ku – ponoć - uzdrowieńczemu dla regionu ordnungowi o germańskim rodowodzie gwarantującym dobrobyt. Pisiory i napier(d...)alskie... – toż to samo zło, bo stało (komuchy) i stoi (kaczyzm) na straży integralności terytorialnej Polski, RAS-iowi tak bardzo w poprzek. Gdy tymczasem, wedle "niebieskich", to obie te frakcje jednako rujnowały (a Kaczyński – co widać, słychać i czuć - z pewnością zamierza niszczyć dalej) nasze dobre, swoiste SILESIANUM, by zepchnąć go jeszcze bardziej poniżej poziomu, jaki był i jest, potocznie nazywanego Katangą.

Czy to szmatławiec, antypolska gadzinówka jakaś? – zapraszam do dyskusji i oceny... Na razie w tym miejscu powołam się na deklaracje samego Ober-Führera RAŚ, że czuje się zwolniony z polskości, ponieważ, jako obywatel Unii, ma (wg mnie: uzurpuje sobie) prawo do bycia, stania się Większym Samorządowcem, czyli Autonomistą i Regionalistą (z moją uwagą do tego: czy też przypadkiem, wkrótce, w 2022 roku, jak przewiduje – Separatystą?). Implikuje to bowiem wygłoszenie przestrogi, na podstawie faktów z historii, że możemy tu mieć do czynienia z czymś Polakom (i Norwegom) znanym, co nazywało się "V Kolumna".

Jako były (przedlojalkowy) dziennikarz od czasu Stanu Wojennego wiem, że manipulatorzy w mediach to w stylu pracy zwykli "goebbelsowscy" funkcjonariusze propagandy zwanej teraz "Pi-aR-em" (PR - public rilation). Priwislanskimi homo-sowieticusami (lemingami, plastusiami, grillolubnymi, zwieko-trawiennymi, polactwem) sterują i zarządzają cwaniacy z zaplecza i z frontu prywatno-publicznych przekaziorów, zmutowani z długowiecznych komuchów i postsowietów w wersji pookrągłostołowej (czyli wespół-zespół z agenturą osadzoną w Pierwszej Wielkiej Solidarności, w celu rozwalenia jej prowolnościowych i antykremlowskich idei). Po dekapitacji polskiej elity 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku (czyli KATYNIU II) bezczelność neo-stalinistów stała się już tak butna, złowroga i nie do zniesienia, że jedynie blogerzy w swych śledztwach poszlakowych przywracali wiarę, iż rozum ma własne żarna racjonalizmu a mózg jeszcze może autonomicznie obrabiać komórki w taki sposób, że koniunkcja, sprawczość, implikacja i dedukcja to słowa znane z języka ludzi normalnie, logicznie komunikujących się. Sam też zacząłem komentować w sieci na bieżąco to i owo, ale rychło mi bloga na "Salonie24" zamknięto. Niemniej w internecie czuło się powiew świeżego powietrza. Można było spotkać ludzi, którzy za swoje pieniądze i na własny rachunek poszukiwali(-ują) prawdy. Bowiem w obecnej Polsce funkcyjny pismak ma tyle z immanentnie traktowaną żurnalistyką wspólnego co Thuzk, bul-Komoróski czy Gosżelyck z polszczyzną. Słowem - jedyna nadzieja spotkania niekapitulanckiej czy anty-okupacyjnej myśli we własnym kraju to społecznościowa blogosfera.

Przerzucam z kolei łamy spod czerwonego nagłówka pt. "Gazeta Śląska" i widzę ogłoszenie: "Zostań dziennikarzem obywatelskim!" Apel do nauczycieli, studentów, emerytów i do wykluczonych dziennikarzy właśnie... Patrzę na nazwiska i pseudonimy pod lidami artykułów. Kawał mojej blogosfery w całej gamie bardzo dobrych piór! Mam ich na Śląsku, u siebie, pod nosem, gdzie zglajszachtowany mentalnie ciemnogród spulchnia się metodą zatrważającą – robienia pomyj z mózgu.
A tu... Oto "Kokos" Mirosław Kokoszkiewicz, obok "Cogito" Aleksander Ścios, potem "Czlowiek lasu" Andrzej Leja, dalej ks Stanisław Małkowski, Krzysztof Osiejuk, Łukasz Ziaja, Rajmund Pollak, dziennikarze śledczy Leszek Szymowski i Wojciech Sumliński, itd, itd. Serce roście!

Piotr Bachurski – prowadzący stołeczny tygodnik, teraz z oddziałem pt."Gazeta Śląska" – to gość nietuzinkowy. Po 10. latach pobytu w Ameryce wrócił do kraju i powołał blogerską "Gazetę Warszawską", która okazała się fenomenalnym pomysłem trafiającym w dziesiątkę - podaży internetowych autorów, pisujących SWOJĄ prawdę za friko, i zapotrzebowania na wolne słowo u czytelników. Papierowa wersja "przerzutów z ekranu" uzupełniła niszę prasową, która była pod bokiem "Gazety Polskiej", opierającej się na kontraktowym zespole redakcyjnym. Niezależne wolontariackie klawiatury szybko uczyniły ze stołecznej centrali taki ośrodek demokratycznej i nieocenzurowanej myśli, że przeszło to najśmielsze oczekiwania założycieli.

By wykorzystać ten potencjał utalentowanych autorów i komentatorów samodzielnie odnoszących się do coraz bardziej niedemokratycznych poczynań władzy, a zarazem rozprzestrzenić wolnomyślicielstwo jako fundamentalny przywilej obywatelski – wyruszono w teren. I tak powstała "Gazeta Lubelska" – pozawarszawski przyczółek na wschodzie kraju, pozwalający redakcji przetestować możliwości i zapotrzebowanie w terenie.

"Gazeta Śląska" jest więc drugim skokiem w zamuloną wodę prowincji z podestu jako tako umocowanego w bagnie centrum. Są to pozycje do salt – jak widać – niezbyt stabilne, wymagające usilnego wsparcia czytelników i ludzi zatroskanych o przyszłość. Polska jako państwo zapada się na naszych oczach i po Smoleńsku, z pochówkami ofiar (pomordowanych?) pod jurysdykcją stalinowsko-putinowską, każde odważniejsze słówko w jego obronie, najkrótsze zdanie ułożone na temat przysługującego człowiekowi prawa do posiadania wolności wypowiedzi i do możliwości artykułowania własnej oceny rządzących, jest teraz na miarę "rzucania kamieni na szaniec".

Zawłaszczanie środków przekazu oraz rozlicznych szczebli administracyjno-państwowych przez szwabsko-kacapską szajkę polityczno-biznesową, jawne dawanie wsparcia separatystom przez partię władzy - są to zjawiska niebywale groźne dla polskości Śląska. Gdzie wyspecyfikowanie regionalności materialno-duchowej wymaga subtelności, rzetelności, ostrożności i stanowczości. Odnośnie tej ostatniej – antygermanizacyjnej, bezwzględnie z wektorem integrystycznym ku Macierzy, jasno i dobitnie artykułowanej.

Ślązaku, polski Górnoślązaku – tu pisz o tym! A przynajmniej nas czytaj i polecaj dalej. Jeśli uważasz, że masz podobny tytuł do tej ziemi. Że ją kochasz z prewencją.

(Tekst ukazał się na łamach nowopowstałego tygodnika lokalnego pt.  "Gazeta Śląska"  jako "Recenzja wewnętrzna o prewencji".)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Szamanka

26-09-2011 [19:31] - Szamanka (niezweryfikowany) | Link:

Tylko "Slaska gazeta". Z tekstami blogerow, wiadomosciami oglnopolskimi i dobrze zorganizowanym dodatkiem "Moj polski Slask"! Historia, kultura, problemy spoleczne i tabloidowe zdrowie, program,satyra, krzyzowki. Przedsmak zaspokajalam kupujac, by wreszcie zaprenumerowac! Czysty zysk! Wiem o Slasku wiecej, niz czytelnicy organu wladzy, "Dziennika Zachodniego"! Zawsze byl to na czerwono przefarbowany lis, choc o czarnym Slasku pisal! Ale juz od ponad 20 lat nie kupowalam zadnej z tych flanelek. Dopiero "Slaska" i w niej piszacy zostali z cala atencja wprowadzeni do naszego domu! Niech sie tu czuja, jak u siebie! A szczegolnie pozdrawiam Kokosa i Pana Rajmunda Pollaka!