STOPERY CONTRA KOMORÓSKO-THUSKI

Na obrzeżu ścisłej starówki Berna stoi pomnik ludojada: Szwajcarzy straszyli nim dzieci, żeby nie wychodziły za bramy murów obronnych. Ocalały posmoleński bliźniak JK jest takim właśnie krwiopijcożercą, którym PO and company wzbudza lęki w zinfantylizowanych grillolubnych, by trzymali się usilnie Polski jako piaskownicy i nie wyściubiali nosa poza jej obramienie, bo mogą tam spotkać Olbrzyma, który ich pożre.
Co się stanie, gdy wyjdzie na jaw, że nie ma Paszczy Kanibala, a dzieci wreszcie dorosły?

Zaraz po 9 października mogą nas czekać sądne dni. Im więcej straszenia Kaczyńskim(-i) w „anty-mediach”, tym piekło jest realniejsze. Barometr mierzony ilością Niesiołowskiego, Palikota czy Kutza na ekranach i wysokość słupka trującego jadu w termometrze nienawiści są najlepszymi wskaźnikami zbliżania się wewnątrznarodowej konfrontacji. Bowiem szatańska logika jest w tym wypadku bezwzględna. Piramida władzy zachowana po PRL-u, wymuszająca od góry do dołu posłuszeństwo i konformizm, rozdawnictwo synekur i korupcja w majestacie pseudo-prawa, bez kontradykcyjności obywatelskich komórek funkcjonujących w strukturze państwa na jej różnych poziomach, są w gruncie rzeczy quasi-faszystowskie. Czy wątpliwe pospolite ruszenie w trakcie czteroletnich interwałów jest w stanie tę niedemokratyczną sytuację zmienić?

Z jednej strony „władza, mająca za uszami” (mówiąc najoględniej, bo ciśnie się tu raczej określenie „z łapskami ubroczonymi”), a naprzeciw zdeterminowane duże grupy społeczne namacalnie dotknięte – wykluczeniem, pozaprawną opresją, cynicznym rządzeniem o cechach stalinowsko-hitlerowskich opartych na bezczelnym kłamstwie i uwłaczającej rozsądkowi propagandzie. Przykładów można by mnożyć – udokumentowano ich już tysiące – od pseudośledztwa smoleńskiego po serię sfingowanych samobójstw.
Uszczelnienie kontroli przy urnach wyborczych, przekazywaniu wyników głosowań i ich sumowaniu to mocne wektory sił skierowane przeciwko zdeterminowanej, wystraszonej Ogromem Opozycji i jej lidera (który głosi konsekwentnie, że będzie rozliczał!) mafii polityczno-biznesowej, zagrażające establiszmentowi (Einrichtung, organisierte Körperschaft) i posowieckiej wierchuszce, co szyderczo i bez ogródek opowiedziały się za zlikwidowaniem polskiej państwowości.
„Jeśli nie możemy oddać władzy, bo będzie po nas, a nie pozwolą nam sfałszować wyborów – to co robimy...?”
Oto pytanie, które rządzący dranie zadają sobie zawsze, gdy im się grunt pali pod nogami.
I odpowiedź zazwyczaj jest jedna: siłowa!

Przewodnicząca Elżbieta Szmidt ze Stowarzyszenia Blogmedia24 (ważny portal społecznościowy) otrzymała odpowiedź na pytanie, skierowane w czerwcu do sekretarz stanu Julii Pitery, w sprawie zakupu urządzeń do paraliżowania dźwiękiem LRAD. Dotyczyło ono rozmieszczenia specjalnych głośników na ulicach miast, które spostrzegli, sfotografowali i opisali blogerzy. Odpowiedź oficjalna nadeszła z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów opracowana przez głównego specjalistę, a podpisała ją w imieniu Centrum Informacyjnego Rządu Małgorzata JURAS. Cytuję:
„Z udzielonych w przedmiotowej sprawie przez Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Pana Adama Rapackiego wyjaśnień wynika, iż zakup 6 kompletów urządzeń rozgłaszających dużej mocy – LRAD był przedmiotem dwóch przetargów nieograniczonych, ogłoszonych przez Policję w 2010 r. (...) Wynikało to z konieczności doposażenia Oddziałów Prewencji Policji w związku z zabezpieczeniem spotkań zaplanowanych w ramach Polskiej Prezydencji w Radzie UE. (...)
Zespół przygotował dokument zawierający specyfikację techniczną, zgodnie z którą przedmiotem zamówienia było urządzenie rozgłaszające dużej mocy – LRAD, a jego przeznaczeniem wykorzystywanie do przekazywania komunikatów, informacji i ostrzeżeń podczas akcji i operacji policyjnych prowadzonych w związku z klęskami żywiołowymi, katastrofami, awariami technicznymi oraz zdarzeniami o charakterze nadzwyczajnym.(...)
Łączna wartość dokonanego zakupu wyniosła 780 tys.(...)
Odnosząc się do kwestii związanych z wykorzystywaniem zakupionych urządzeń, podkreślić należy, że – zgodnie z udzielonymi przez MSWiA wyjaśnieniami – zamawiający nie przewidywał i nie żądał, aby ww. sprzęt posiadał funkcję umożliwiającą obezwładnianie osób za pośrednictwem dźwięku o wysokiej częstotliwości. Ze specyfikacji technicznej zakupionych urządzeń wynika, że prawdopodobnie mają one taką możliwość, jednakże winno się traktować ją, jako funkcję dodatkową, na którą zamawiający nie miał wpływu. Należy bowiem zdecydowanie zaznaczyć, że powyższy parametr nie jest i w aktualnym stanie prawnym nie może być wykorzystywany w działaniach Policji.
Reasumując powyższe, stwierdzić należy, że zakupiony sprzęt będzie wykorzystywany przez Policję podczas prowadzonych działań prewencyjnych.”

Wybrano komendy wojewódzkie miast, gdzie można się spodziewać rozruchów (W-wa, Ł-dź, Kr, P-ń, Gd, Wr) – śląskie polactwo pominięto, bo rządzący wiedzą jak jest mentalnie zglajszachtowane, no i że w Katowicach mają – w razie czego – przetrenowane wsparcie bojówek RAŚ (na manifestacjach patriotycznych można zobaczyć i doświadczyć, co ci, ubrani na czarno pakerzy, potrafią wyczyniać!).
Porażające słuch „miotacze dźwięków” o specjalnych membranach umieszczono wysoko, 7 m nad ziemią, by miały duży zasięg i były trudnodostępne dla chcących je zniszczyć. Oto informacje z ulotki firmy:
LRAD (Long Range Acoustic Device) zostały opracowane w Stanach Zjednoczonych jako non-lethal riot weapon, czyli broń do walki z tłumami w miarę możności nie powodującą zgonów. Są to syreny (które można łączyć modułowo) o regulowanej mocy. Bazowa o sile emisji SPL = 109dB(A) – trwałe uszkodzenie słuchu następuje w czasie około 2 minut; 112 decybeli – około minuty; 115 decybeli – ok. 30 sekund, 118 decybeli – 15 s., 119dB – 7,5 s., 121dB – 3,25 s. Dość! Wystarczy znaleźć się blisko, gdy uderzenie fal dźwiękowych ma iść w część tłumu nieco dalej! Przy 130 decybelach – bębenki pękają prawie natychmiast.

Zatem rozpraszanie tłumów w miastach mamy już zabezpieczone. Wiadomo przecież, że wielkie zgromadzenia protestujących nie będą się odbywały na wsi. Niemniej na wszelki wypadek zakupiono opancerzone wozy bojowe wyposażone w takie działka-szczekaczki czy wręcz przenośne trąbki-sygnałówki.
Po co to wszystko? – zapytacie. Przeciw komuż się tak zbroją funkcjonariusze, że od półtora roku wszystkie prywatne strzelnice (będące zresztą w rękach młodych-starych wczesnoemerytów mundurowych, przeważnie post-ubeków) są oblegane przez formacje przemocy i inne posiadające broń, w celu doskonalenia umiejętności posługiwania się muszką, celownikiem i spustem? Otóż Policja, właśnie ostatnio, wbrew temu co oświadczyła Pani Rzecznik, zgodnie z nową kategorią dopuszczoną w przepisach (środki „ogłuszające”, które mogą powodować „dysfunkcje niektórych zmysłów”) będzie mogła dowolnie i swobodnie używać powyższe urządzenia do rozpędzania manifestantów. A jeśli i to nie pomoże, to w obronie własnej broń będzie można odbezpieczyć i użyć jej fachowo, bośmy przecież strzelcy rozgrzani i wyszkoleni.

Dobrze zorganizowane struktury wolontariackie takie jak powołany przez Ruch Społeczny im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego portal uczciwewybory.pl, odwaga i determinacja młodzieży z Solidarni 2010, sieć klubów „Gazety Polskiej”, współpracujące ze sobą konfiguracje blogerskie i inne patriotyczne przedsięwzięcia via internet, a wreszcie sama partia opozycyjna Prawo i Sprawiedliwość ze swoimi mężami zaufania – toż to już jest realna siła, która staje naprzeciw stalinowskiej dyrektywie: „nieważne kto głosuje, ważne kto liczy głosy!” Zebranie szybko w jednym ręku Jarosława Kaczyńskiego wyników wyborów za pomocą sms-ów, e-maili, sprawozdań telefonicznych i dokumentów kurierskich, wsparte obywatelskim oprogramowaniem komputerowym równoległym do używanego przez Państwową Komisję Wyborczą (a przekonaliśmy się już przecież, co to za „tfu-ór”) – to postawienie oligarchów i bonzów z partii władzy, mających – po przegranej w wyborach – prokuratorskie paragrafy i areszty przed oczami, w sytuacji bez wyjścia: ergo – trzeba rozprawić się z niezadowolonymi siłowo, choćby trzeba było strzelać.

Dziś każdy organizator manifestacji winien rozdać potencjalnym uczestnikom plan miasta z rozmieszczeniem wyżej wspomnianych głośnikow antyterrorystycznych. Na miasto trzeba wychodzić zawsze z wacikami do uszu i – nie zaszkodzi – dodatkowo z nausznikowymi słuchawkami. Kto wie czy osoby zdeterminowane opresją władzy nie powinny zabierać ze sobą akumulatorowych kątówek z tarczami diamentowymi lub dużych nożyc do metalu – jeśli trzeba by było szybko unieszkodliwiać owe szczekaczki porażające bębenki? Młodzież chodząca na manify wie, że o kominiarkach nie muszę wspominać, bo z monitoringiem ma częściej niż ja do czynienia.
Po 9 października – jeśli coś będzie nie tak – czekają nas zamieszki, i to walenie piskami i gwizdami po łbach będzie zastosowane. Z ukrytych w bunkrach orwellowskich sztabów będą nas coraz głośniej nawoływać do rozejścia się. Uszkodzenie słuchu jest nienaprawialne, a jego powstanie przeważnie niezauważalne – lekarze alarmują o tej ułomności, która dotknęła masowo młodzież korzystającą z dyskotek. Obrona przed ogłuszeniem w takiej strefie nasilającego się hałasu musi być natychmiastowa: tamponiki do uszu i jeśli nie odetniesz kabla zasilającego „ryczący kołchoźnik”, to najpierw usłyszysz kłujące gwizdy i piski a potem pękającą wysokotonową strunę, która, jak brzytwa, boleśnie rozetnie ci płat mózgu. Od tego momentu już nie jesteś niedosłyszący, lecz na pewno głuchy.

Salvador Dali w ilustracji do „Boskiej Komedii” Dantego tytułuje akwarelę „Logiczny diabeł” (Piekło, pieśń 27) symbolicznie obrazującą kanibalizm. Wg Hiszpana Wojna Domowa 1936 roku to wzajemne pożeranie się Iberyjczyków (obraz „Jesienny kanibalizm”, 1936), a u jej podstaw leżało upodobanie jego narodu do obżarstwa i libacji – rozpasany hedonizm i sybarytyzm. Co nam to przypomina? „Polaka”-Sasa co dla wygody kałduna popuszcza pasa i współczesnych grillolubnych, o mózgach peklowanych przez propagandę gadzinówek, dla których Ojczyzna nie jest ważniejsza od taniej karkówki.

Można rozważyć – rzecz jasna – jeszcze dwie inne „polskie drogi” w niedalekiej przyszłości. Że zwieko-trawienne polactwo faktycznie zagłosuje za żłobkiem PO, w obawie przed Ludojadem z PIS, a bogobojna sparaliżowana prawica uszanuje ten nadchodzący KomoRósko-Thuskowy grajdoł, nieuchronnie prowadzący do zrobienia z kraju szamba.
I drugie: sprowokowanie przed wyborami rzekomych ataków terrorystycznych w stolicy i wprowadzenie przez wschodnioubarwionego Namiestnika red-Bula stanu wyjątkowego jako prewencję przed rozgrywkami Euro 2012. Wtedy głosowanie będzie można wygrać już w „narodowym plebiscycie” z wynikiem 99,9%.
Tylko że potem Olbrzym-Ludojad w postaci gniewnego ludu zejdzie szybko z podestu za fortecą i będzie się czaił na każdym kroku.

(Tekst opublikowano także na łamach nowopowstałego tygodnika pt. „Gazeta Śląska”)