Imperialna propaganda satanistów

Tak jak dawniej, w PRL, żaden dowcip nie został wymyślony i rozkolportowany bezinteresownie, tak dziś, żadna trzeciorzędna produkcja filmowa nie może być wypuszczona na rynek bez jakiegoś ukrytego zamiaru. Szczególnie wyraźnie widać to w filmach odwołujących się do początków cywilizacji europejskiej, szczególnie zaś do tego czasu kiedy w Europie triumfowało chrześcijaństwo. Chodzi mi o schyłek Cesarstwa Zachodniorzymskiego, czasy potęgi Konstatntynopola i wszystko co było potem.

Puścili ostatnio w kinie, tak z rok temu, jakiś taki film o uczonej pani z Aleksandrii, która przed Kopernikiem odkryła, że Ziemia i planety krążą wokół słońca. Zapisała to gdzieś i złożyła w bibliotece w Aleksandrii, ale przyszli chrześcijanie z Bizancjum i tę bibliotekę spalili. Mam tu pewien kłopot poznawczy, bo w książce „Dzieje wypraw krzyżowych”, która tu niedaleko stoi na półce, już na pierwszych stronach napisali, że tę bibliotekę spalił Umar, wjechawszy wcześniej do miasta na białym wielbłądzie. Czy ktoś kompetentny może mi więc wyjaśnić jak było naprawdę? Ci wstrętni Grecy co nienawidzili prawdziwej wiedzy palą Aleksandrię także w zapomnianym już nieco filmie dla dzieci pod tytułem „Był sobie człowiek”. Jak więc było naprawdę?

Zanim przejdziemy do innego fantastycznego filmu chciałbym tylko przypomnieć, że w czasach mojego dzieciństwa, przynajmniej kilka razy w roku, w największe kościelne święta pokazywano jakieś amerykańskie lub brytyjskie filmy opiewające czyny Ryszarda Lwie Serce oraz jego poczynania, w rzeczywistości dość niemrawe, pod murami Jerozolimy. Było tych filmów trochę i pokazywano je z wyraźnym zamiarem pobudzenia w widzach fascynacji zachodnią, chrześcijańską cywilizacją, oraz podniesienia wiary w tejże cywilizacji zwycięstwo. Tak jak pisałem były to, przynajmniej z listy płac tak wynikało, produkcje brytyjskie i amerykańskie. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że wszystko to były infantylne filmy dla nigdy nie dorastających chłopców, ale co w takim razie rzec o takim filmie jak „Ostatni legion”?

Byłem wczoraj w pomieszczeniu gdzie stał telewizor, w nocy. Nieopatrznie ten telewizor włączyłem, a tam film pod tytułem „Ostatni legion”. Mamy w tym filmie pokazane ostatnie chwile Rzymu, tuż przez zajęciem miasta przez Odoakra. Jest mały cesarz Romulus i jego rodzice oraz wycofana z Afryki grupa żołnierzy, którzy mają strzec bezpieczeństwa chłopca. Jest także tajemniczy poseł z Konstantynopola i równie tajemnicza kobieta, która walczy jak dziesięciu mężczyzn. Mamy koronację tego biednego Romulusa, któremu facet nie wyglądający wcale na biskupa nakłada koronę zwieńczoną krzyżem. Potem widzimy jak Goci niszczą miasto, Romulus zostaje przez Odoakra odesłany na Capri, a jego ochroniarze i tajemnicza pani, która okazuje się mieszkanką południowych Indii idą mu na ratunek. Jest tam także tajemniczy filozof, który ma na piersi wypalony pentagram. Pentagram o czym pamiętamy nie był w tamtych czasach symbolem satanistów, ale czymś zgoła innym. Nie musimy się tym jednak wcale przejmować, bo intencją filmu nie jest wyjaśnianie co jest lub było jakimś symbolem i co tam kiedyś dawno znaczyło, ale udowodnienie dość prostej zaskakującej jednak tezy. Jakiej? O tym powiem na końcu.

Zanim źli Goci wywieźli małego Romulusa na Capri pokazano nam piękną scenę; oto jeden z tych wstrętnych barbarusów rzuca sobie pod nogi zwieńczoną krzyżem cesarską koronę i depcze ją buciorem, rozbijając w drzazgi. Jest to ostatni moment w filmie, kiedy widzimy symbol potęgi obydwu stolic i jednoczącej ich wiary. Jeśli oczywiście nie liczyć tej historii z mieczem. Mamy bowiem w całym filmie jeden motyw przewodni. Gadają na początku z offu, że kiedyś, dawno temu, kiedy Cezar podbijał Galię, ktoś mu wykuł w Brytanii, (jakże nieodległej prawda?) miecz. Bardzo tajemniczy i dający niezwykłą moc. Miecz ten gdzieś się tam błąkał po Rzymie, ale w końcu przepadł i nie wiadomo gdzie jest. Facet w białym giezłeczku, nazywany filozofem, z wypalonym na piesi pentagramem, opowiada o tym, że trzeba ten miecz koniecznie znaleźć. Jest ów pan wychowawcą małego cesarza i ciągle za nim łazi. Wróćmy do miecza. Miecz to także krzyż o czym realizatorzy chyba jednak zapomnieli.

Na Capri sytuacja wygląda nieciekawie, bo mur wysoki, dookoła woda i nijak nie można tego Romulusa stamtąd wywieźć. No, ale od czego wojowniczka z Indii? Raz dwa pani owa uporała się z germańskimi siepaczami, trochę jej tylko ci ochroniarze cesarza pomogli, a potem wszyscy razem: ona, szef ochrony, jego koledzy, Romulus i facet w giezłeczku z pentagramem wyruszają do Brytanii, bo tam ponoć został jeszcze jeden legion wierny Rzymowi. Legion numer 9. W Europie wszystko jest już pozamiatane, rządzi Odoaker i jego kumple, Rzym się pali, wszystko rozwalają i psują. Nie ma co czekać trzeba uciekać. Najpierw przez Alpy, potem przez Galię, potem szybciutko przez kanał i lądują już w tym charakterystycznym miejscu w Kornwalii, gdzie są te wielkie białe klify. Nasz filozof całuje ziemię tuż po wylądowaniu, okazuje się bowiem, że właśnie stad pochodzi. W czasie całej drogi do Brytanii miał on jednak bardzo nieprzyjemne projekcje z przeszłości. Były one również naszym udziałem, co znacznie podnosiło temperaturę filmu. Oto w takiej charakterystycznej mgiełce, która oznacza zwykle sceny nierzeczywiste, pochodzące ze snu, pokazywano jak jakiś bydlak w złotej masce, ściąga sobie z szyi pentagram wykonany z metalu, rozgrzewa go w ognisku i z niewiadomych przyczyn przyciska do piersi naszego filozofa, w obrazie tym oczywiście dużo młodszego.

I tu już nie mamy wątpliwości co do treści, jakie niesie nam ten symbol i nie musimy zastanawiać się czy może jest on czasem odwołaniem się twórców do pitagoreizmu. Może trochę, ale trochę bardziej nie. Facet w złotej masce, który trzęsie całą wyspą, nosi bowiem ten pentagram na szyi i Pitagorasa przypomina mniej więcej w tym samym stopniu co Andrzej Gołota. Gębę ma zasłoniętą i brzydkie zwyczaje. Zabija ludzi i chce rządzić. Okazuje się także, że on również szuka tego samego miecza.

Bohaterowie nasi dobiegają w końcu do Muru Handriana i nie znajdują tam niestety 9 legionu. Okazało się, bowiem, że chłopcy z legionu znudzili się tym marazmem panującym na granicy i po prostu zaczęli się fraternizować z miejscową ludnością, zachowując – oparte na wzajemnym lęku – pokojowe stosuneczki z facetem w masce. Mieszkają gdzieś po wioskach, zbroje pochowali i miast ćwiczyć walkę, leżą bykiem i piją sajder pędzony już wtedy przez miejscowych.

Przybycie Romulusa trochę ich rozbudza ale nie za bardzo. Rzym jest daleko, a facet w masce blisko. Nie wiadomo co będzie i trzeba się dobrze zastanowić, żeby nie popełnić błędu. Tym bardziej, że na wyspę przybywają wysłannicy Odoakra, którzy porozumiewają się z tym w złotej masce i postanawiają razem załatwić Romulusa i jego ochronę. W dodatku ten Romulus wleciał do jakiejś tajemniczej piwnicy i tam znalazł ten cały miecz Cezara, który daje niezwykłą moc. Potem akcja rozwija się tam szybko, że niestety nie wyłapałem wszystkich szczegółów. No, ale jest ta finałowa bitwa, i ekipa rzymska zwycięża. Legioniści budzą się z marazmu i spuszczają łomot ludziom faceta w złotej masce, on sam zaś zostaje wrzucony w czeluść płonącą przez naszego znajomego w giezłeczku. Czeluść ta dziwnie przypomina wszystkie wejścia do piekieł tak jak sobie je wyobrażają amerykańscy producenci filmów klasy B.

Romulus po bitwie odrzuca miecz Cezara, bo nie lubi walczyć, a miecz leci, leci, leci i wbija się w skałę. No i wszystko jest już jasne. Końcówka jest taka; facet w giezłeczku z wypalonym na klacie pentagramem gada z jakimś małym chłopcem i opowiada mu całą tę historię. Chłopiec ma na imię Artur, a jego tata Pendragon, wcześniej nazywał się Romulus, ale zmienił sobie imię na brzmiące bardziej po celtycku.

Nie wiem od jakiego czasu historia pokazywana w filmach nie służy prawdzie, ale propagandzie, ale wydaje mi się, że moment kiedy było odwrotnie był bardzo krótki i wszyscy go przeoczyliśmy. Mamy więc oto historię Rzymu wyłożoną punkt po punkcie; chrześcijaństwo osłabiło imperium i doprowadziło do jego upadku, korona musiała więc zostać zniszczona, całe szczęście przez wrogów. Pogański symbol, uczyniony jeszcze dla Cezara jest o wiele ważniejszy i o wiele trwalszy, jego legenda przetrwała przecież do naszych czasów. Do tego ten pentagram, który może jest pitagorejski, a może nie. No i ta wielokulturowość na wyspie; rzymscy legioniści, w tym jeden murzyn, jakaś pani z Indii, Celtowie, paru rudych Gotów, których nie dorżnięto, po prostu sielanka.

Można się oczywiście z tego śmiać, ale o tym kto naprawdę spalił bibliotekę w Aleksandrii nie wie prawie nikt, a ten film obejrzą miliony i miliony uwierzą w jego przesłanie. Londyn trzecim Rzymem proszę Państwa, ale nie wiem czy jest się z czego cieszyć. Siła zaś cywilizacji zachodniej nie ma swojego źródła w Krzyżu, bo ten stał się niepotrzebny. Nie będzie już filmów o tych okropnych krucjatach, a o tym, by ktoś nakręcił obraz o św. Brendanie nie może być nawet mowy.

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl., gdzie można zakupić książki Toyaha i moje. Tam jest raczej mało pogaństwa, satanizmu nie ma wcale, a pentagram o ile pamięć mnie nie myli nie pojawia się ani razu.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika demetriusz

30-08-2011 [12:55] - demetriusz (niezweryfikowany) | Link:

Główna częśc biblioteki Aleksandryjskiej, czyli tzw. Bruchejon, został spalony już w 47 r. p.n.e. podczas wojny aleksandryjskiej. Biblioteka zajęła się od płonącego okrętu wojennego stojącego w porcie. Marek Antoniusz poczuwając się do roli spadkobiercy Cezara - mimowolnego sprawcy pożaru, podarował Kleopatrze cały księgozbiór biblioteki w Pergamonie, który jednak był nieporównywalny ze zbiorem aleksandryjskim. Bardzo możliwe, że to właśnie ten księgozbiór kazał spalić kalif Omar, który po wkroczeniu do Aleksandrii miał rzekomo stwierdzić, że "albo te księgi zawierają to samo, co Koran - więc są niepotrzebne, albo coś innego - więc są szkodliwe". Tak czy owak należało je jego zdaniem spalić. A tylko mniejszy "oddział" Biblioteki Aleksandryjskiej, tzw. Sarapejon został spalony przez chrześcijan w 391 r. n.e. Stało się to zresztą podczas zamieszek wywołanych przez pogan, którzy nie mogli pogodzić się z coraz powszechniejszym triumfem chrześcijaństwa. Szczególny wybuch wściekłości spowodowała publiczna demaskacja prymitywnych kultów pogańskich, co poskutkowało krwawymi zamieszkami, podczas których zginęło zresztą znacznie więcej chrześcijan niż pogan. Oczywiście nie dowiemy się tego z filmów w rodzaju "Agora", które mają na celu tylko jedno - przekonać widza, że kwitnący, tolerancyjny i wspaniały pogański świat musiał ulec w starciu z mrocznym, obskuranckim i brutalnym chrześcijaństwem. Ciekawe tylko, dlaczego ci antyczni protoplaści "młodych, wykształconych, z wielkich miast" poczuli się tak bardzo dotknięci publicznym pokazem artefaktów fallicznych znalezionych przez ludzi patriarchy Teofila w opuszczonej pogańskiej świątyni. Czyżby zrozumieli, że to, w co wierzyli i w czym pokładali nadzieję jest tylko skorupą i to w dodatku pełną wszelakiego plugastwa? Bezsilność wobec jakiejś idei, której ze swej strony nie można niczego przeciwstawić, zawsze prowadzi do przemocy wobec wyznawców tej idei. Jak widać, nic się pod tym względem nie zmieniło od stuleci. Aleksandria - Warszawa : wspólna sprawa...

Obrazek użytkownika Indi

30-08-2011 [16:33] - Indi (niezweryfikowany) | Link:

A na jakich źródłach opierasz, Demetriuszu, powyższą, jakże obiektywną (poganie ="protoplaści młodych wykształconych"), opinię? Tą o tym, że to poganie wywołali zamieszki, że byli dotknięci pokazem fallicznych artefaktów, że więcej chrześcijan tam zginęło i w końcu, że to poganie spalili Serapejon, skoro główne źródło do tego wydarzenia, raczej nie pogańskie, czyli "Historia Kościoła" Sokratesa Scholastyka, mówi coś raczej przeciwnego? Jeśli krytykujesz stronniczy film, to sam zachowaj minimum obiektywizmu.
Swoją drogą, ciekawa konstrukcja logiczna - oburzenie pogan z powodu pokazania im artefaktów fallicznych.

Obrazek użytkownika demetriusz

31-08-2011 [07:48] - demetriusz (niezweryfikowany) | Link:

Nie wiem, czy masz problemy z czytaniem, ale wiem, że napisałem wyraźnie (zresztą za Sokratesem Scholastykiem), że to chrześcijanie spalili Sarapejon - nie poganie. Może przyczytaj mój wpis jeszcze raz. Niestety wyczuwam w twojej wypowiedzi nie tylko brak zaufania do moich słów (to jeszcze można zrozumieć), ale także do sokratesowych, gdyż wszystkie pozostałe informacje podaję także zgodnie z jego przekazem. Rozumiem, że dlatego że Sokrates Scholastyk był chrześcijaninem, to dyskwalifikuje go w twoich oczach jako dziejopisarza. To dopiero ciekawa konstrukcja logiczna. Niestety w tym jednym masz rację, że jest to główne, a w zasadzie jedyne źródło historyczne mówiące coś więcej na temat tych wydarzeń. Skoro więc nie do końca wierzysz Sokratesowi, który zresztą najprawdopodobniej był nowacjaninem i niespecjalnie nadawał sie na tubę propagandową ortodoksyjnego chrześcijaństwa, to może opublikujesz jakieś nowe źródła podważające jego wersję? Swoją drogą to bardzo ciekawe, dlaczego tak cię dotknęło porównanie aleksandryjskich pogan do obecnych "młodych, wykształconych itd...". Czyżbyś miał coś z nimi wspólnego? Po raz kolejny potwierdza się zasada, że nic tak nie gorszy jak prawda...

Obrazek użytkownika Indi

31-08-2011 [09:14] - Indi (niezweryfikowany) | Link:

Rzeczywiście, napisałeś "chrześcijanie", mój błąd :) Co wymowy całej reszty nie zmienia. I jak pięknie zgadujesz, co inni myślą! No rewelacja :) Wygląda jednak na to, żeśmy różnych Sokratesów czytali ;) A może to dowód na to, że każdy czyta, co chce czytać. Jednak trochę mnie drażni odwracanie kota ogonem, bo w tym podniesionym przypadku to jednak chrześcijanie byli agresorem, to pogańskie świątynie były burzone. Za śmierć Hypatii, której dziejów ekranizacja tak zirytowała autora, też niestety odpowiadają chrześcijanie, z Cyrylem na czele. Oczywiście wszystko to mówimy z dozą domniemania, mówimy o rzeczach sprzed ponad półtora tysiąca lat. To głupi wniosek, kombinować "ci niedobrzy poganie" i "cudowni, wiecznie pokrzywdzeni chrześcijanie", jeśli przypadkiem jesteś historykiem, to jest on jeszcze głupszy, bo tu chodzi o prawdę a nie Twoją opinię (założenie odwrotne jest równie głupie, oczywiście). Znając sytuację tamtego okresu i rejonu, powinieneś zrozumieć irytację pogan, nie z powodu "znalezienia fallicznych artefaktów", tylko dlatego, że ktoś niszczy ich świat. Dlaczego zarzucasz im, że byli obojętni i durni (bo to przecież znaczy to porównanie :) ) ?
Cokolwiek z czymkolwiek mam wspólnego, to nie jest Twoja sprawa ani nie należy do dyskusji.
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Indi

30-08-2011 [16:39] - Indi (niezweryfikowany) | Link:

Drogi autorze. Siła zachodniej cywilizacji nie ma źródła w Krzyżu. Ma źródło RÓWNIEŻ w krzyżu. Kiepskiej jakości filmy, zwłaszcza jeśli są obliczone na propagandę (a większość jest jednak obliczona na tanią rozrywkę), są tak samo żałosne, obojętnie którą stronę medalu akurat promują. Zniekształcają prawdę, a ona nie leży ani w bezmyślnej apologii krzyżowców, ani w tanim żonglowaniu symbolami, o których się nie ma pojęcia. Nie warto budować na tym przykładzie daleko idącej teorii, jaką Pan zawarł w tytule.
Natomiast siła zachodniej cywilizacji nie ma źródła w Krzyżu. Ma źródło RÓWNIEŻ w krzyżu. Domagając się dla siebie (słusznie) miejsca w przestrzeni publicznej, chrześcijanie powinni rozumieć tę jakże subtelną różnicę.
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Indi

30-08-2011 [16:47] - Indi (niezweryfikowany) | Link:

Przepraszam za powtórzenie w pierwszym zdaniu, błąd przy kopiowaniu z notatnika.

Obrazek użytkownika BazyliMD

30-08-2011 [19:18] - BazyliMD (niezweryfikowany) | Link:

Chrystusowe przykazanie miłości przyczyniło się do rozwoju tzw zachodniej cywilizacji o wiele bardziej niż wszystkie niespalone biblioteki razem wzięte.
Przekłamanie w filmie " o pani z Aleksandrii" na tym głównie polega: Chrześcianie z filmu zeprezentują zdecydowanie niechrześciańskie zachowania: jest to po prostu zgraja morderców. "Uczona pani z Aleksandrii" jest uosobieniem dobra, bezradności wobec przemocy, co upodabnia ją raczej do pierwszych chrześcian.
Kto Nowy Testament czytał i podstaw historii liznął, ten wie.
Fakt faktem, że jewropejka jenteligencja edukacje "czerpie łyżkami" ( jakby to moja Babcia powiedziała) częściej w kinie niż w bibliotece. No, ale ilość bitów wepchanych pod kapelusz jeszcze o niczym nie świadczy. Krytycyzm to warunek konieczny, aby nie dać się nabić w butelkę; między innnymi filmy o starożytności oglącając i Twoje , Coryllusie, przewrotne teksty czytając.
Pozdrowienia.

Obrazek użytkownika BazyliMD

30-08-2011 [19:57] - BazyliMD (niezweryfikowany) | Link:

Specjaliści od szkiełka i oka określający miejsce chrześcian w przestrzenie publicznej poruszają się pomiędzy "delikatnymi róźnicami" a "głębokim nieporozumieniem"; w zależności od potrzeb. Uwielbiają liczbę, wychodząc z założenia, że wszytko, co wymierne, trafia do przekonania lepiej niż to, czego zmierzyć sie nie da. Pochodną liczby są statystyki. I tak, tam, gdzie wierzący są w mniejszości, przywołuje się ich do porządku ( "miejsce w przestrzeni publicznej") powołując się na demokrację: wola większości. W sytuacjach, w których to właśnie chrześcianie ( u nas katolicy ) statystycznie dominują, pojawiają się prawa mniejszości jako argumenty w dyskusji o legislacji."Prawo pedałów do manifestacji". Co byś powiedział Szanowny Indi, gdybym ja jako np katolik wyznaczył Tobie miejsce w przestrzeni publicznej, korzystając w razie potrzeby z praw przysługujących a) większości, b) mniejszości. To, co napisałem odnosi się jak najbardziej do polskiej rzeczywistości. Przykłady: większość katolików jest przeciwna "in vitro" z jednego banalnego powodu: nie mają ochoty za to płacić jako podatnicy. Podobnie z refundacją pigułki antykoncepcyjnej. Oto dwa przykłady tej tzw przestrzeni publicznej w której krytyka inaczej myslących z powodu ich przynależność do kościoła jest ordynarną manipulacją. Niechęć do płacenia za cudze uciechy nie ma nic wspólnego z wiarą. To powinno być oczywiste dla racjonalistów, oswojonych z zimną kalkulacją ateistów; a nie jest.

Obrazek użytkownika Indi

31-08-2011 [09:02] - Indi (niezweryfikowany) | Link:

Bazyli :) Wyjaśnijmy sobie kilka kwestii, skoro ciekawi Cię, co bym powiedziała na to czy na tamto :). Katolicy, chrześcijanie, czy są w mniejszości, czy większości, mają prawo do przestrzeni publicznej, do modlitwy w tejże przestrzeni i wszelkiego wyrażania swojej wiary. Kropka, to jest bezdyskusyjne. Nie tylko katolicy są przeciwko refundacji in vitro, a właściwie inaczej - przeciwko refundacji in vitro są nie tylko katolicy, którzy potępiają je z przyczyn etycznych. Ja przykładowo też nie życzę sobie płacić za to, że ktoś koniecznie uparł się przedłużyć swoje geny, zamiast wychować któreś z porzuconych dzieci, których i tak jest za dużo. Płacę więc za czyjś instynkt. Czy pigułka antykoncepcyjna jest refundowana, nie wiem, tu jednak trudno będzie uzasadnić to etycznie. Tym niemniej - tak, za swoje problemy każdy powinien płacić sam. Zwróć jednak uwagę, że niewierzący płacą z kolei na różne zobowiązania związane z konkordatem, na naukę religii w szkołach, której się sprzeciwiają, czy często przez nich podnoszoną budową Świątyni Opatrzności.
Nie chodzi o to, żeby rozpatrywać, kto w którym przypadku ma rację, tylko żeby zrozumieć, że ten kraj i ta kultura, ogólniej, jest chrześcijańska, ale nie tylko. I chrześcijaństwo też nie może jej zawłaszczać.

Obrazek użytkownika BazyliMD

31-08-2011 [16:17] - BazyliMD (niezweryfikowany) | Link:

Witaj.
Nieporozumienie dotyczy krechy.
". tylko żeby zrozumieć, że ten kraj i ta kultura, ogólniej, jest chrześcijańska, ale nie tylko. I chrześcijaństwo też nie może jej zawłaszczać."
Odpowiem Ci najkrócej i jak najbardziej obrazowo, jak potrafię.
Powiedzmy, że chrześciaństwo, to farba czerwona, a wszyskie poza chrześciańskie pierwiastki, to kolor niebieski. Po zmieszaniu fiolet. Tak widzę udział / wpływ chrześciaństwa na to, co zwykło się kulturą nazywać. Nie pasuje mi tu obrazek, na którym chrześciaństwo, to poletko odgrodzone płotem od reszty, która chrześciańska nie jest. I w czasie, i w przestrzeni różne pierwiastki ( chrześciańskie, niechrześciańskie) przenikały się, nachodziły na siebie tworząc coś bardziej podobnego do związku chemicznego, niż do dającej się łatwo podzielić na pierwotne składniki, mieszaniny. Dlatego właśnie poszukiwanie ostrych granic w tym obszarze jest dla mnie czymś sztucznym. Ateista korzysta z dobrodziejstw chrześciaństwa żyjąc w chrześciańskim społeczeństwie; rzecz oczywista, nie rozwijam. Nie widzę objawów zawłaszczania jakiejkolwiek sfery egzystencji człowieka przez chrześciaństwo. Inna rzecz, że Kościół Katolicki po to właśnie jest, aby oddziaływać na swoje owieczki.

Obrazek użytkownika Indi

02-09-2011 [11:44] - Indi (niezweryfikowany) | Link:

Ok, tu rzeczywiście się zgadzamy :) Idąc tropem Twojej metafory - chcę po prostu bronić obecności niebieskiego w fiolecie ;) ;) bo dla niektórych wydaje się być on (fiolet) jednak czerwienią. Z naciskiem na "wydaje się", bo może intencje były inne. Pozdrowienia :)

Obrazek użytkownika BazyliMD

02-09-2011 [16:53] - BazyliMD (niezweryfikowany) | Link:

Na dobrą sprawę jedynym naprawdę chrześciańskim pierwiastkiem ( w czymkolwiek by go nie szukać) jest Chrystus i jego nauka. Po drugie: nośnikiem Chrześciaństwa jest człowiek i tylko człowiek. Moja metafora dotyczyła bardziej "zawartości elementu chrześciańskiego" w człowieku; tego elementu jest we współczesnym materialiście i racjonaliście stosunkowo niewiele. Ile jest Chrześciaństwa w Chrześcianinie? "Ile jest cukru w cukrze"- pytanie Czechowicza z "Poszukiwana, poszukiwany". Niezrozumienie tego prowadzi do nieporozumień: nie kradniesz, nie zabijasz, raz w niedziele na kolanach, toś katolik pełną gębą. Wiekszość tak myśli, niestety.

Inny wymiar: Słowa "kultura", "cywilizacja" połączone z przymiotnikiem "chrześciańska" mają swój specyficzny sens; zostawiam rozważania na ten temat doktorantom. Nie to miałem na myśli. Przykład: cała architektura sakralna, kościoły wzniesione przez dwa tysiąclecia przez europejskich chrześcian są bardziej odzwierciedleniem materializmu ( cechy wybitnie niechrześciańskiej) owych "chrześcian", niż ich głebokiej wiary w Chrystusa. Temat do innej dyskusji.
Pozdrowienia.