Case study: o fanach (sztuki???) ¨Golgota Picnic¨.

W otaczajacym nas swiecie zwykly dzialac pewne prawa, zasady, schematy a wiedza o takowych jest zazwyczaj wtlaczana do glow na etapie szkoly podstawowej. Co za tym idzie - srednio inteligentnego czlowieka zaistnienie pewnych scenariuszy nie powinno specjalnie dziwic. I tak, zasada ¨akcja - reakcja¨, stanowiaca prawidla wielu nauk od fizyki i biologii poczawszy a na psychologii i psychiatrii skonczywszy, powinna byc dobrze znana ludziom z wyksztalceniem od podstawowego w gore. Okazuje sie jednak, ze nie jest, a stwierdzam to na przykladzie ludzi popierajacych publiczne prezentacje slawnej ostatnio ¨sztuki¨ zatytulowanej ¨Golgota Picnic¨, z ktorymi mialem watpliwa przyjemnosc dyskutowac.

Gwoli wprowadzenia, sztuka stworzona przez rezysera Roberto Garcie wzbudzala kontrowersje wszedzie tam, gdzie byla wystawiana. Towarzyszyly jej liczne protesty srodowisk katolickich i chrzescijanskich, ktore uznaly ja za obrazoburcza i obrazajaca ich uczucia. Ludzie ci tlumaczyli, ze najwieksza swietosc ich wiary zostala zestawiona z obscenicznymi, zakrawajacymi o pornografie zachowaniami i pozostajaca w tejze pogardliwej wymowie gra aktorska. Sztuki nie widzialem (i nie zamierzam) wiec nie bede sie wdawac w to, czy pretensje byly sluszne czy nie. Tymniemiej, warto przytoczyc slowa samego rezysera, zacytowane przez portal niezalezna.pl: (http://niezalezna.pl/56830-rez...):

¨ To co cię oburza lub nie oburza, zależy od tego kim jesteś i jaki jesteś (..) (Zdaniem rezysera- przyp.) sztuka ma "skłaniać do refleksji". - Możemy zrobić coś, co jeden uzna za obraźliwe, a drugi zupełnie nie. Uważam, że ta sztuka dla osoby, która jest katolikiem, może być motywem do refleksji nad wiarą i analizą spraw religijnych¨

Coz, jeden powie ... ot, bardzo wywazona i kulturalna opinia. Jesli zas odfiltrowac z tresci truizmy (oburzamy sie lub nie w zaleznosci, jacy jestesmy) to zostaje nic innego jak bezczelnosc tudziez chamstwo opakowane w piekne slowka a uzywajac pewnej dobitnej metafory - gowno w blyszczacym papieku, ktore gownem pozostaje niezaleznie od opakowania. Zeby to uzmyslowic wszystkim a przede wszystkim samemu rezyserowi, sprobujmy sobie wyobrazic sytuacje, kiedy dajmy na to Kowalski rezyseruje ¨sztuke¨ o matce i zonie owego rezysera. Akcje umiejscawia w domu publicznym, posrod kopulujacych par i onanizujacych sie zboczencow a suma sumarium tragicznym losom glownych bohaterek towarzysza obsceniczne ekscesy i inne niewybredne zachowania aktorow drugiego planu. Po tym wszystkim Kowalski oswiadcza spokojnym glosem, ze jesli to naszego rezysera oburza to swiadczy jedynie o tym, kim jest i jaki jest a jesli naprawde kocha swoja rodzine to ¨sztuka¨ jest wspaniala okazja do refleksji nad jego malzenstwem i wiezami rodzinnymi. I co, opinia mniej wywazona i kulturalna od pierwowzoru (wszak zmienilem tylko bohaterow spektaklu)? Zeby dodac jeszcze smaczku, Kowalski wystawia ¨sztuke¨ w panstwowych placowkach w ojczyznie Roberto Garcii, wspieranych z jego i jego rodziny podatkow...

Ale wrocmy do glownego watku, gdyz nie o bezczelnosc rezysera tu chodzi. Z jego wypowiedzi wynika, iz dobrze zdaje sobie sprawe z faktu, ze jego dzielo moze obrazac calkiem spora grupe ludzi. O ile jednak po przeczytaniu jego wypowiedzi mozna zarzucic mu bezczelnosc lub po prostu lansowanie sie na skandalu, o tyle niektorym fanom jego sztuki mozna zarzucic bezczelnosc polaczona z brakiem (lub niechecia do) rozumienia prostych zjawisk. Jak wspomnialem, schemat AKCJA-REAKCJA nie powinien nikogo specjalnie dziwic. I jesli sam rezyser przyznaje, ze jego dzielo moze obrazac chrzescijan (no i oczywiscie zmusic ich do refleksji, kiedy juz ochlona) to rzecza niejako naturalna jest rekacja chrzescijan / katolikow w postaci protestow. I jak nietrudno zgadnac, protesty takie pojawiaja sie w katolickich mediach, miedzy innymi w Gosciu Niedzielnym (http://katowice.gosc.pl/doc/20...). Ale tu ¨piknikowcy¨ przeszli juz samych siebie, bo oto w dyskusji pod artykulem redaktorki GN zadaja pytanie JAKIM PRAWEM osmiela sie protestowac ??!!???

Konkretnie jeden z dyskutantow, piszacy pod nickiem @amster, byl laskaw zadac redaktorce pytania w kilku punktach i domagal sie odpowiedzi. Jako, ze odpowiedzi na jego pytania byly dziecinnie proste a jednoczesnie najwyrazniej bardzo potrzebne ze wzgledow czysto pedagogicznych, postanowilem mu pomoc zrozumiec problem. Dyskusje relacjonuje ponizej:

amster: Rozumiem że Pani Redaktor sztukę widziała. Oczekuję potwierdzenia - bo tylko to usprawiedliwia pisanie w tonie tak kategorycznym o "pornograficznej szopce, pedofilii" itp..To musi być jakoś udokumentowane - w przeciwnym razie mamy do czynienia z terrorem czyichś uprzedzeń. Jakim prawem, pytam jakim prawem, ludzie dla których muzyka oznacza wyłącznie kościelne pieśni i w takim np. Lutosławskim odnajdujący tylko dziwaczność, hałas i nieskoordynowane dźwięki, jakim prawem mają mi narzucać czego mogę a czego mi nie wolno słuchać?!

moja odpowiedz: Nie wydaje mi sie, zeby pani redaktor sztuke widziala. To niejako wynika z prostej logiki: skoro relacja o ww. sztuce (relacjonowana przez tych, ktorzy widzieli) wzbudzila ogolne obrzydzenie i uczucie zniewazenia u relacjonujacych, to pani redaktor protestuje przeciew rozpowszechnianiu czegos, co zniewaza uczucia zarowno religijne jak i estetyczne innych osob. I ma do tego PRAWO, takie samo jakie Ty masz do krytyki pani redaktor tudziez do promowania tejze ¨sztuki¨. Teraz mala dygresja natury ogolnej: zeby cos uznac za zle lub obrzydliwe, nie trzeba koniecznie w tym uczestniczyc. Jesli myslisz inaczej, to proponuje Ci zebys zweryfikowal doswiadczalnie poglad, iz jedzenie fekalii to nienajlepszy pomysl. Bo zgodnie z Twoja logika powinienies sie zapytac, JAKIM PRAWEM ktos, kto sam nie probowal, osmiela sie taki poglad glosic. Dalej, warto zapytac, jakim prawem sugerujesz, ze autorka artykulu tudziez inni ludzie stoja na stanowisku, ze ¨muzyka oznacza jedynie koscielne piesni¨? Robiles z nimi jakis wywiad apropos preferencji muzycznych czy moze chciales bardzo brzydko sprowadzic ich do pozycji muzycznie nieobeznanych?

amster: Jakim prawem pozbawia się osoby niewierzące możliwości kontaktu ze spektaklem prezentującym inne od powszechnie obowiązującego rozumienie pewnych zdarzeń z historii świata? Jakim prawem pytam? Oczekuję sensownej wypowiedzi. Jestem Polakiem, obywatelem Polski i stwierdzam, że hałaśliwy terror katolików odbiera mi możliwość artystycznego przeżycia. Polska NIE JEST państwem wyznaniowym i nie pojmuję na podstawie jakich praw poglądy jednej grupy obywateli są preferowane. Możliwość obejrzenia teatralnego przedstawienia nie uszczupla praw niczyich - nikt bowiem nie ma obowiązku iść do teatru!

moja odpowiedz: Prawem obywatelskim obowiazujacym w tym kraju. Przypominam, ze ludzie maja prawo do manifestowania swoich pogladow publicznie (Konstytucja RP) i jesli ktos uwaza, ze w jego mnienaniu obrazoburcza sztuka nie powinna byc wystawiana publicznie, w publicznych i osrodkach kultury, ma prawo domagac sie odwolania spektaklu. Jesli Ty masz poglady dokladnie przeciwne, masz rowniez prawo do ich zamanifestowania wraz z innymi, ktorzy Twoje poglady podzielaja. Zreszta, zrobiles to wlasnie w swoim ostatnim akapicie, gdybys nie zauwazyl.

Co do reszty:

Polska nie jest panstwem wyznaniowym i nie ma zadnych symptomow na to wskazujacych (jesli uwazasz inaczej, proponuje przedyskutowac to na argumenty po Twoim dokladnym zapoznaniu sie z definicja panstwa wyznaniowego).

To, ze poglady pewnej grupy obywateli sa preferowane to w tym przypadku twoj wymysl - po prostu pewna grupa ludzie manifestuje swoje poglady, co jeszcze nie przesadza o ich preferowaniu. Jako przyklad podam moze poglady tej samej grupy ludzi, ktore akurat nie sa ¨preferowane¨ - aborcja eugeniczna dopuszczana w polskim prawie. Mamy calkiem pokazna grupe zapewne tych samych ludzi -przyp. (ponad milion podpisow pod obywatelkim projektem ustawy zakazujacym aborcji eugenicznej), ktorych poglady nie byly ¨preferowane¨ a wyrzucone do kosza w pierwszym czytaniu.

(Apropos cytatu-przyp. )¨Możliwość obejrzenia teatralnego przedstawienia nie uszczupla praw niczyich - nikt bowiem nie ma obowiązku iść do teatru!¨
Po pewnym przeksztalceniu tej konstrukcji logicznej zaprezentowanej powyzej otrzymujemy: ¨mozliwosc obejrzenia filmu pornograficznego nie uszczupla niczyich praw - nikt bowiem nie ma obowiazku ogladac filmu¨. Co i tak nie zmienia faktu, ze ludzie maja PRAWO protestowac zarowno przeciwko ogolnemu dostepowi do obrazoburczych sztuk jak i pornografii, uwazajac te dwie rzeczy za zjawiska ogolnie szkodliwe. Twoje prawo to nie zgadzac sie z ich pogladami.
-------------------------------------------------------

Coz, mialem nadzieje ze dosc szczegolowo odpowiedzilalem na infantylne pytanie JAKIM PRAWEM i mialem niejako nadzieje, ze dyskutant podejmie sie proby obrony swoich racji. Oto, co otrzymalem jako ¨odpowiedz¨:

amster: (...) Nie będę odnosił się do innych wypowiedzi, w tym do uwag pana Okroja, który – jak zauważyłem – funkcjonuje na tym forum w roli swoistej alfy i omegi, zagadującej dyskutantów paplaniną balansującą na granicy ćwierćuczoności. Jest to poniekąd postać symboliczna dla Waszego środowiska: umie bić pianę oddalającą dyskutantów w najdalsze rewiry tego o co w istocie chodzi.
-------------------------------------------------------
Musze przyznac, ze w tym momencie uzmyslowilem sobie, ze nie mam naprzeciwko siebie czlowieka, ktoremu zalezy na jakiejkolwiek dyskusji, na dojsciu do logicznych wnioskow czy zblizeniu stanowisk. Mam naprzeciw siebie kogos, kto nie ma zadnych argumentow, co nadrabia silna wola obrazenia adwersarzy. Pomyslalem nawet, ze ow czlowiek po prostu mial od samego poczatku zamiar ublizyc tym, co mysla inaczej niz on. Przeszedl mi przez glowe dylemat, co z takim delikwentem zrobic w sytuacji spotkania w realu - mimo wszystko probowac kulturalnie obnazyc mialkosc jego argumentow i hipokryzje jego postawy czy od razu tak po ludzku walic w morde za obrazanie mnie i innych, uznajac, ze inne srodki perswazji nie zadzialaja? Z tym drugim jest jednak pewien problem, jesli ktos rzeczywiscie powaza wartosci chrzescijanskie - wszak zamiast dania w morde nalezy raczej nadstawic drugi policzek. I tu od razu nasuwa sie druga refleksja - otoz owe ¨tolerancyjne¨srodowiska musza sobie doskonale zdawac z tego sprawe i dlatego wlasnie mamy takie ¨sztuki¨jak Golgota picnic i taka forme dyskusji. O dziwo, piewcom wolnosci ¨sztuki¨ nie starcza jaj na obrazanie Muzulmanow czy Zydow gdyz zdaja sobie doskonale sprawe, ze u nich nadstawianie drugiego policzka nie funkcjonuje i cala sprawa moze sie skonczyc bardzo przykro.

I na koniec jeszcze jedno - przypominam sobie jeden z programow Jana Pospieszalskiego ¨Warto rozmawiac¨(dobre kilka lat temu), w ktorym pewnien profesor, posel Senyszyn i Wojciech Cejrowski dyskutowali o edukacji seksualnej w polskich szkolach (przed chwila znalazlem na YT: http://www.youtube.com/watch?v...). W pewnym momencie dyskusji Cejrowski wyglosil pamietne slowa: ¨Prosze panstwa, z glupkami sie nie dyskutuje, przed glupkami trzeba sie bronic¨. Jakkolwiek slowa te sa bulwersujace i raczej nie sluza otwarciu ale zamknieciu dyskusji, coraz bardziej zaczynam rozumiec ich sens. Po prostu z pewnymi ludzmi i ich ¨wartosciami¨ dyskusja nie jest mozliwa a jedyne co mozna zrobic to trzymac ich na odleglosc od nas i przede wszystkim naszych dzieci. Niech nikt nie ma zludzen - mamy wojne cywilizacji, prowadzana bardzo obrzydliwymi i podstepnymi metodami. Druga strona ma geby pelne frazesow o szacunku i tolerancji, wszak pod jednym bardzo waznym warunkiem: - musisz sie zgadzac z ich pogladami. W przeciwnym przypadku przechodza natychmiast do inwektyw.

P.S. Jeszcze jeden ¨kwiatek¨ z tej samej dyskusji, autorstwa innej osoby: Przeczytałam część scenariusza i nie widzę tam żadnego bluźnierstwa. Zresztą wielu z nas bluźni na co dzień bardziej¨
Mysle, ze logicy bezproblemowo dojda do wniosku, iz zdania 1 i 2 wzajemnie sie wykluczaja. Innej mozliwosci niestety nie ma :P