#PetruLeaks czyli media kontra internety.

Ktoś bystry stwierdził kilka miesięcy temu, że 25 maja br. w Polsce to dzień, kiedy Internet spuścił manto tradycyjnym mediom. Trudno się z tą tezą nie zgodzić. Pod presją tzw. drugiego obiegu media głównego ścieku ryzykując utratę wiarygodności były niejako zmuszone relacjonować to, co w postaci filmów, memów czy komentarzy robiło furorę na TT czy FB oraz niezliczonych blogach mających w sumie miliony obserwujących. I tak oto wszelkie gafy, ględzenia, bajania i wygrażanie pięścią o zgodę w wykonaniu byłego Prezydenta doczekały się ujęć w świetle kamer, pogrążając czy raczej obnażając tego niezbyt lotnego polityka niejako na ostatniej prostej po 5 latach pilnowania żyrandola.

Dziś sytuacja jest o tyle odmienna, że głowne media (podobnie jak partia rządząca), nie wierzą już w to, iż ktoś nowy może nabrać się na ich wiarygodność więc (podobnie jak partia rządząca) zmieniły taktykę z walki nowego o widza/elektorat na ograniczanie strat. Czyli po prostu idą w zaparte, licząc na odbiorców stanowiących ślepą i ideologicznie zacietrzewioną masę gotową negować fakty, jeśli te nie pasują do ich wizji świata. Czy uzbierają te magiczne 50% + 1, aby utrzymać wpływy i sowite frukta czyli tzw. legalne łapówki w postaci reklam od spólek skarbu państwa? Moim zdaniem nie i podobnie jak 25 maja br. dostaną łomot, tyle że znacznie większy bo coraz więcej ludzi do niedawna podpadających pod kategorię tzw. leminga zaczyna korzystać z Internetu, przeglądać choćby time-line znajomych i póki co nieśmiało weryfikować informacje podawane do wierzenia przez mediodajnię. Wyłaniające się z tej samodzielnej analizy skojarzenia typu Wiadomości = Dziennik Telewizyjny (akurat wyborcy wiadomej partii są zgodnie z danymi statystycznymi w większości osobami w przedziale wiekowym, który może pamiętać Dziennik TV) dopełniają obrazu nędzy i rozpaczy programów tzw. informacyjnych.

I tak, na dowód powyższych tez warto przyjrzeć się aktywności mediów, zarówno tych ponoć publicznych jak i tzw. wiodących-prywatnych. Rekordziści w tej kategorii wydarzenie bez precedensu w polskiej polityce zagranicznej czyli wizytę polskiego Prezydenta w USA i przemowę na forum RB ONZ zrelacjonowali w całe 14 sekund, za to skrupulatnie rozwodzili się na tym, co o poprzednich wizytach sądzili krajowi konkurenci polityczni z premier rządu na czele (dodatkowo przedstawiając ich domysły nt. treści rozmów w cztery oczy jako fakty). Po dwutygodniowej akcji pt. opluć Prezydenta kilka sondażowni pokazało wyniki, z których jasno wynikało, że walenie w Andrzeja Dudę przyniosło efekt odwrotny od zamierzonego. Skoro nie można dorobić mu gęby (co było dla mediodajni pewnym szokiem poznawczym) zmieniono strategię i tak choćby dziś próżno tudzież ciężko szukać relacji nt. spotkania prezydentów grupy V4 na Węgrzech, wizyty chińskiego ministra u Prezydenta czy wizyty belgijskiej pary królewskiej (co musi zapewne dziwić służby prasowe ambasady Belgii).

Próżno też szukać takich rewelacji z dnia dzisiejszego jak wyprowadzenie przez CBA szefa GPW na polecenie Prokuratury badającej prywatyzację Ciech-u tudzież wyciek korespondencji sztabowców partii Ryszarda Petru. Media ograniczyły się do przedruku oświadczenia szefa Nowoczesnej, który najpierw mówi, iż CZĘŚĆ korespondencji mogła zostać sfałszowana (co przecież dość łatwo zweryfikować w dzisiejszych czasach a podszywanie się pod kogoś to temat dla prokuratora), następnie podaje (skądinąd słusznie), że naruszenie tajemnicy korespondencji jest przestępstwem oraz grozi (skądinąd śmiesznie), że pozwie cały Internet, który ośmieli się kompromitujące materiały puszczać dalej w obieg. Naturalnie, te same media na wszelki wypadek nie wspominają o samej, kompromitującej treści i zgodnie nabierają wody w usta (co byłoby wręcz sensacją, gdyby sprawa dotyczyła głównej partii opozycyjnej). Dla dociekliwych nie jest to oczywiście żaden problem, bo nie wszyscy boją się gróźb pana Ryszarda i relacje można znaleźć choćby tu: http://kulisy24.com/polityka/k....

Streszczając bojaźliwym tudzież wahającym się wciąż lemingom co lepsze kwiatki, dowiadujemy się iż publikacja spójnej wersji programu Nowoczesnej jest niezbyt pożądana, gdyż naraziłoby to partię na niewygodne dyskuje np. w temacie proponowanych zmian podatkowych - wiadomo wszakże partyjnym specom, iż propozycje uderzą przede wszystkim w rodziny z dziećmi oraz samotnych rodziców. Ulotki uderzające w PIS i jego obietnice wyborcze zawierają wyliczenia, do których dane wzięto "spod palca". Pojawia się wątek pożyczki zaciągniętej z BKO BP na kampanię wyborczą i instrukcje, jak zbywać związane z tym pytania o zabezpieczenie i spłatę. Mamy konsternację partyjnych prawników w związku z mechanizmem finansowania partii, można też dowiedzieć się, iż teksty eksperckie drukowane w Wyborczej (walące w konkurencję) redagują sztabowcy Nowoczesnej. Obraz to doprawdy mało ciekawy dla potencjalnego wyborcy, który dotychczas głosował na PO ale wkurzony jej wyczynami chciałby poszukać wiarygodnej alternatywy. Pan Petru nie zdementował wszystkich doniesień, zaznaczył jedynie iż niektóre mogą być sfałszowane. Czyż rolą mediów nie jest więc w zaistniałej sytuacji dopytać pana Ryszarda, które konkretnie ma na myśli?

No właśnie, jaką mamy do tego wszystkiego narrację mediów? Przypomnijmy, tych samych mediów, które potrafią poświęcić cały dzień na "grzanie" rzekomo faszstowskiego tekstu Jarosława Kaczyńskiego o drobnoustrojach zakaźnych przenoszonych przez uchodźców, który następnego dnia okazuje się być jedynie wycinkiem rozporządzenia podpisanego przez ministra zdrowia z PO, prof. Zembalę sprzed zaledwie 3 tygodni? Ano - podkreślenie nielegalności zdobytych materiałów, dokładnie jak to miało miejsce w przypadku tzw. afery podsłuchowej, której bohaterowie chodzą na wolności a prokuratura tropi nagrywających. Tyle tylko, że ludzie nie są idiotami i mają gdzieś legalność czy nielegalność nagrań. Bardziej interesuje ich treść a fakt, że ktoś pluje im w twarz śmiejąc się, iż w Polsce za mniej niż 6 tysi pracuje tylko złodziej lub idiota, zwyczajnie ich wk....a (przy średnim wynagrodzeniu rzędu 4 tys a realnej medianie znacznie niższej). Jeśli do tego Ci sami ludzie dołożą wspomnienia sprzed 8 lat, kiedy to Renata Beger i jej taśmy stały się przyczyną zachwytu tych samych mediów oraz nobilitacji ujawiających je dziennikarzy / redaktorów, będa mieli nie lada dysonans poznawczy. I co bardziej spostrzegawczy rzeczywiście taki mają....

Pytanie kończące ten wpis brzmi: kto tutaj zatracił instynkt samozachowawczy? Mediodajnia, skompromitowani politycy czy wyborcy tychże polityków? Odpowiem tak: wszyscy wyżej wymienieni. Mediodajnia liczy, że przemilczanie pewnych tematów szeroko dostępnych i rozpowszechnianych w mediach społecznościowych może wyjść im na +. Politykom wydaje się, że mając nad sobą parasol ochronny ww. mediów nie muszą się z niczego tłumaczyć i co więcej, mogą straszyć sądem pokazujących przysłowiowe rozlane mleko. Wyborcy ww. polityków popisują się modelową wręcz głupotą i tak dla przykładu, dziś spotkałem jednego na popularnym onecie. Napisał, cytuje: "Nowoczesna jest akurat tą partią która rozkręci gospodarkę. Jak dla mnie to mogą nawet nakraść przy tym" czyli nie przymierzając mamy parafrazę logiki a'la "dobry łobuz wybił szybę u piekarza i ruszył tym gospodarkę, bo dał zarobić szklarzowi a ten zarobione pieniądze puści dalej w obieg". Nie rozumie jeden z drugim, że to właśnie on może być piekarzem a zrozumie dopiero wtedy, kiedy nauka przyjdzie mu przez własny tyłek, czytaj portfel. Inny przykład to moja znajoma z FB, całkiem dobrze wykształcona (lekarz ze specjalizacją), od zawsze wierna PO i Komorowskiemu. Kiedy niedawno czara goryczy przelała się i Ewa Kopacz ostatecznie straciła jej głos, zakomunikowała wszystkim na FB że ma oto nie lada dylemat: Nowoczesna czy ZLEW. Istotnie, kiedy tzw. pro-wolnościowy elektorat musi wybierać między partią bankierów a partią zjednoczonej lewicy kawiorowo/antyklerykalnej to mamy objaw ciężkiej schizofrenii politycznej, której czynnikiem etiologicznym jest postawa pt. polityczny plankton. Ale łacińska maksyma: medice, cura te ipsum nie jest wcale łatwa do realizacji w praktyce tym niemniej trzymam kciuki i życzę powodzenia.