KOŃ WYBRANY SZEFEM IMP - INSTYTUTU MĄCENIA POLITYCZNEGO

Oto kolejna już próba ratowania swojej własnej rzyci;
jej ryży właściciel, kazał dziś założyć "instytut nowy";
kto się na czas tej landary rączek u drzwi nie uchwyci,
znajdzie się w swej kariery punkcie raczej zerowym.

Ruszył więc za Koniem tabun jego geniuszy z kopyta;
niejeden z nich wyleciał z domu bez gaci i pożegnania,
wierząc ryżemu, że "waadza" przez nich teraz zdobyta,
będzie wiecznie dojna i praktycznie już nie do oddania.

A tuż za Koniem, trzymając się go za ogon, leciał Łysy,
któremu hiennikarze wmówili, że jest bardzo yntelygentny:
miał w teczce wszystkich ośmiu nowych członków podpisy;
miało być 9 - poetka Izabel, strefiła nagle w sposób pokrętny.

Do pleców Łysego przykleił się Stefek za pomocą swej śliny,
żeby łapy mieć wolne do walenia kobiet kamerą po twarzy -
jednej tylko, co kiedyś UB zakapował - swej byłej dziewczyny,
jakoś  dzisiaj uderzyć ten damski bokserek się nie odważył.

Za Stefkiem leciał jak tornado londyńczyk Kazio I Cherlawy;
zasuwał tak szybko, jakby go  prawie doganiał wściekły pies -
ale udawał, że w tym wyścigu to on leci tak tylko dla zabawy,
w meloniku na głowie, wrzeszczał bez przerwy: Yes,yes,yes!

Leciał tu też słynny "Moczurski"- ale to ksywka, nie uwierzycie -
dostał ją w przedszkolu,  gdyż nagminnie tam moczył spodnie;
dzisiaj pędził na sucho -  bo stawka była tu większa niż życie-
biegł z paczką pampersów, by w razie czego czuć się wygodnie.

Niejaki J.F.Lezbicki trzymał się w biegu za rączkę z królem Jagiełło,
bo pomyślał iż ten ma jednak lepsze nazwisko w razie jakiejś draki,
ale niestety puchł coraz bardziej i wyglądał jakby go tsunami pogięło:
Jagielszczak musiał mu co chwila wymierzać w rzyć cztery kopniaki.

W ariergardzie, zgodnie z alfabetem, leciał facio co się nazywał Rzalek,
ponieważ nikt go nie zna,myślę, że to też jest ksywa, tak podejrzewam;
tylko nie wiem czy od "żal dupę ściska", czy też od umysłowych kalek,
którymi ostatnio obrodziło w polityce, głównie tej co jest od nas z lewa.

Ciężko zziajani dolecieli do sądu na czas swojej rejestracji epokowej;
zobaczyli tam z radością jak wielki tłum rodaków transparentami kręci-
nagle Koń stanął jak wryty, myśląć, że to chyba jakiś omam wzrokowy:
na białoczerwonym płótnie przeczytał: "Spierdalać czerwoni IMP-otenci"!