SMIEJĄCY SIĘ PROWINCJONALNY ANIOŁ

Smutna była przez osiem lat twarz naszego anioła stróża;
porozrywane, biedne ciała utytłane w smoleńskim błocie,
bezsilnie patrzył jak ryży komuch w polskiej krwi się nurza,
słyszał tylko cichy płacz w skrzydeł swych białych łopocie.

Stary człowiek siedzi na krzesle z twarzą ukrytą w dłoniach,
wokół niego dzieci się bawią w kałużach w byłym pegieerze
i nie ma już nigdzie sladu po kurach, pługach czy koniach -
w pustych koszarach nie maszerują ze spiewem żołnierze.

W zamkniętej fabryce obuwia ktos powybijał wszystkie szyby;
komuchy powiedziały, że buty można taniej kupić w Chinach
- w pobliskim lesie kierowcy notabli zbierają dla nich grzyby,
opierając swój wzrok na stojących przy szosie dziewczynach.

W ostatnią Niedzielę Pażdziernika, była dosyć kiepska pogoda;
gdy wieczorem, w samych gaciach, ledwo okryty korzuchem,
wyskoczył na brukowany kostką ryneczek niejaki Jasio Wygoda,
wrzeszcząc: "Luuudzie! Wygralim! Komuchy dostały w dupe!!!"

Roztworzyło się pochmurne niebo swiatłem niebieskiej purpury,
zaniosło zapachem mokrej po deszczu ziemi, jak na nowiu wiosny -
on tam stał, cały w bieli z mieczem wzniesionym wysoko do góry;
twarz miał wreszcie rozesmianą i błysk w oczach bardzo radosny.