|
|
"...Czyli Amerykanie zapobiegli zajęciu przez Rosjan terytorium Ukrainy, z wyjątkiem, tej zachodniej. Rosjanie nie chcą kłopotów związanych z jej specyfiką - jak sami mówią zbyt dużo tam nacjonalistów..."
---
Wobec wstępu tego rodzaju konstatacji jestem całkowicie bezradny. W każdym razie, w publicznych enuncjacjach ani prezydent Obama ani p. Nuland ani G. Soros nie utrzymywali, że ratują Ukrainę Janukowycza przed najazdem/zaborem rosyjskim. Taka teza jest czymś wręcz kuriozalnym. Odpuszczam polemikę, odwzajemniając szczerze pozdrowienia. |
|
|
Ryszard Surmacz Ma Pan racje, w poprawności politycznej wielu Polaków znalazło sobie przytulisko, i myślą, że są równie piękni, jak ich wyobrażenia. Przyczyna może być zahukanie, ale też może być zwykłe lenistwo lub złe wykształcenie, albo najnormalniejsza naiwność.
Co do dalszej wypowiedzi: A owszem wciąż czekamy na polskie elity. Wydaje mi się, że Polacy mimo wszystko muszą się wykształcić sami. Tak, jak to drzewiej bywało. Wydarzenia na ziemiach zachodnich zadecydują o dalszym losie całej Polski. Za życzliwość dziękuję.
Pozdrawiam |
|
|
Ryszard Surmacz Myślę, że mogę się z Panem zgodzić, ale konflikt na Ukrainie można też zobaczyć, jako element wyprzedzający (pewnego rodzaju wojnę prewencyjną) przed rosyjską interwencją, bo przecież Ukraina, to rosyjski spichlerz. Czyli Amerykanie zapobiegli zajęciu przez Rosjan terytorium Ukrainy, z wyjątkiem, tej zachodniej. Rosjanie nie chcą kłopotów związanych z jej specyfiką - jak sami mówią zbyt dużo tam nacjonalistów. Sam Dugin powiedział, że podział Ukrainy na część rosyjska i amerykańską jest już dokonany, ale jeszcze trwają targi o to gdzie ma przebiegać granica.
Warto też zwrócić uwagę na to, że Europa na Ukrainie jest tak samo traktowana, jak w Polsce pod zaborami, czyli idealistycznie i jako wzorzec, którym nie jest.
Nie bardzo zgadzam, się, że II RP poniosła klęskę. Ją po prostu z zimną krwią zamordowano w najpiękniejszym okresie jej rozwoju. Jeżeli mogę, polecam wywiad-rzekę z prof. Anną Pawełczyńską mojego autorstwa. W internecie są informacje na ten temat. To była bardzo MĄDRA kobieta. Warto ja czytać.
Pozdrawiam |
|
|
I
„...Polska mając takie położenie, nie może być słaba, nie może mieć miernych elit i beznadziejnego szkolnictwa, w tym wojskowego. Ideałem na naszym etapie jest II RP. Tak myślę.”
---
Rozumiem, że chodzi Panu o postrzeganie przez II RP jej potrzeb rozwojowych a także rzeczywistości politycznej Europy. Sądzę, że ujął Pan to wyjątkowo trafnie. I klęska II RP niczego tu nie zmienia.
Ze swej strony przyznam, że w gruncie rzeczy dowodzenie, kto jest naszym największym wrogiem i czy napadnie, czy nie napadnie – w warunkach w miarę stabilnego stanu pokoju – to są po prostu spekulacje (jak już tu wspomniałem, Ukraina jest owocem konfliktu USA-Rosja i nie ma tu nic do rzeczy). Analogicznie: stwierdzanie kto jest naszym sojusznikiem i czy pomoże, czy nie. Jako naród, jako państwo mamy swoje interesy i w dynamicznie zmieniającej się grze o nazwie „stosunki międzynarodowe” konfigurację naszych sojuszników i wrogów należy postrzegać poprzez ich aktywną postawę względem naszych interesów właśnie. |
|
|
II
Rozwój sił zbrojnych należy podporządkować przyjętej doktrynie, opartej na potrzebach ochrony interesów na tle realistycznej oceny naszej pozycji geopolitycznej: Czechy na pewno na nas nie napadną. Z kolei z tymi, którzy ewentualnie to zrobią w dającej się przewidzieć przyszłości - starcia wojennego nie wygramy. Oczywiście, nie należy teoretycznie wykluczać, iż w dalszej perspektywie zyskamy zdolność adekwatnej reakcji na napaść tzn. zdolność równoważnego wyniszczenia ludności i infrastruktury napastnika. Niemniej już teraz możemy realnie uczynić inwazję i okupację Polski „nieopłacalną”, ze względu na koszty, jakie napastnik poniesie. Mam na myśli to, że chcąc uchronić przed zagładą ludność cywilną i narodowy majątek powinniśmy dać odpór siłom inwazyjnym „ miękko”. Wkalkulowując, że jednak wejdą. No i niech wejdą. Naszą rzeczą powinno być takie ustrukturowanie zdolności obronnej dla stanu okupacji by każde osiedle, wieś czy miasteczko potrafiło zadać straty obecnym w nim siłom wroga. Dowodzenie przez wyszkolonych wojskowych – z armii, która w stosownym momencie przeszła z obrony do „podziemia” i wchłonęła rozliczne pododdziały dobrze przygotowanej gwardii narodowej. Zdaje się, że na tym kierunku plasują się chyba inicjatywy ministra Macierewicza wobec obywatelskich grup samoobrony. Niestety nic bliżej nie wiem na ten temat.
---
Nasz _Henry, byłem ostatnio w rejonie Pl. Szembeka. Oferowano mi coś nuklearnego. Nie kupiłem i Pan też niech się zlituje i nie pobudza apetytu. |
|
|
St. M. Krzyśków-Marcinowski Gubi Polaków ich zahukanie, zastraszenie. Z naiwnych starań o poprawność polityczną, bierze się opór przed wyraźnym formułowaniem myśli, mogącej służyć budowaniu prawdziwej niezawisłości na podbudowie militarnej siły lub odstraszającego potencjału. Na tle tej sytuacji, Pański artykuł i tak należy do tych odważnych. Wynika z niego, że naszym głównym przeciwnikiem są Niemcy i to również w odleglejszej perspektywie, już po zaanektowaniu (lub po inaczej nazwanym sobie podporządkowaniu) przestrzeni Szczecin - Śląsk. Obawy te powinny być wyrażane jasno a bezpośrednią tego konsekwencją powinno być budowanie struktur odstraszających, zapobiegających takim zakusom.
Słusznie wywołuje Pan w tym momencie problem niespójności narodu. Rozbicia tego nie zlikwiduje się jednak drogą kształcenia i łagodnej perswazji. Tylko stanowczość i lekceważenie wrzasku zagranicy doprowadzą do likwidacji wroga wewnętrznego - jawnego desantu z różnych stron śwata. Musi to być powiedziane wprost: boimy się, mamy się czego bać, dlatego działamy bezwzględnie. Ale, jak na razie, tego zdecydowania i skuteczności praktycznie nie widzę.
Pozdrawiam. |
|
|
Ryszard Surmacz Tak,budowanie złudnego samopoczucia w czasie pokoju, zawsze się mści w okresie próby. Ale pytanie brzmi inaczej: czy w naszym położeniu i stopniu zagrożenia, mieliśmy i mamy sojuszników i przyjaciół gotowych pójść z nami na wojnę? Można powiedzieć, że Polska międzywojenna też zbudowała złudne sojusze. Ale czy realnie patrząc:1. miała szansę samodzielnie przeprowadzić wojnę prewencyjną na terenie Niemiec i czy na taką wyprawę pozwoliliby nasi potencjalni sojusznicy niechętni Polsce w 1918-1920?, 2. czy II RP miała inną alternatywę sojuszniczą? (sojusz z Niemcami wówczas był tak samo nierealny, jak dziś sojusz z Rosją).
Rosja:
1. Owszem zaborczość Rosji była porównywalna z innymi państwami, ale nie policzymy ile polskich szkieletów usztywnia zmrożoną ziemię na Sybirze; budowanie sojuszu na takich podstawach jest tak samo sztuczne jak z innymi. Może trochę przekorne to będzie, ale w rosyjskim wydaniu najlepszym lekarstwem na utrzymanie status quo może być właśnie atak w punkt zagrożenia. Owszem, Rosja nie ruszy się ze swojego miejsca, bo każde wyprowadzenie wojsk z jej terenów oznacza wprowadzenie chińskich na Syberię, i to ostatecznie. Oni wiedzą co to znaczy. Co oczywiście nie przeszkadza im zawierać sojuszów z Chinami. Dla Polski dziś oczywiście największe zagrożenie stwarzają Niemcy.
2. Oczywiście, ma Pan rację, ale nie zmienia to faktu, że Ukraina i Rosja jest takim samym terytorium do zdobycia oraz wzmocnienia siebie naszym kosztem przez innych. Ukraina zdobywa swoją tożsamość w opozycji do Rosji, i Polska nie powinna jej w tym przeszkadzać, bo może w tym procesie przestawić się na nas. Maszym lekarstwem jest odbudowa własnego przemysłu zbrojeniowego.
3.PO zakładało, że wojny nie będzie, i to cały problem. Myślę, że z oceną współczesnego pola walki nie jest tak źle (patrz "Grom"), ale słabość naszej gospodarki, a szczególnie zaczadzenia polityków, nie pozwala nam na wyrównanie ubytków technicznych w armii. Zobaczymy, co pokaże obecny rząd?
Polska mając takie położenie, nie może być słaba, nie może mieć miernych elit i beznadziejnego szkolnictwa, w tym wojskowego. Ideałem na naszym etapie jest II RP. Tak myślę.
Pozdrawiam |
|
|
NASZ_HENRY Przydałyby się własne nuklearne siły szybkiego reagowania ;-) |
|
|
Rzecz w tym, że owo wzmocnienie fałszywie buduje dobre samopoczucie w czasie pokoju. Z chwilą wybuchu wojny realnie stanie się przyczyną katastrofy. Co do Rosji, uważam, że:
1. zaborczość starej Rosji i późniejszych Sowietów nie była czymś szczególnym na tle zachowań innych światowych mocarstw tamtego okresu. Dzisiaj, dokonywanie zwykłej projekcji tej zaborczości dla wnioskowania o jej interesach i sposobie ich zabezpieczania zdaje się być błędne. Rosja Putina znalazła chyba formułę istnienia (a raczej przetrwania) bez dalszych podbojów, ba mają raczej kłopot z utrzymaniem obecnego potencjału, w tym politycznych aktywów oraz terytorium - jakimi dysponują. Radzą sobie z trudem, wobec stałego polityczno-propagandowego nacisku, sankcji ekonomicznych czy narzucanego w zmiennym tempie wyścigu zbrojeń.
2. Mając na względzie kto i po co zmajstrował "majdan", definiowanie zagrożenia dla Polski w związku z konfliktem na Ukrainie jest całkowicie pozbawione sensu.
Jest raczej pomyślane jako sposób na wpompowanie w Polskę i w ogóle w Europę Wschodnią nadmiaru starzejącego się uzbrojenia. Ciekawe, że niektórzy nasi stratedzy z całą powagą powielają tą argumentację...
3. Odnoszę wrażenie, że w doktrynie obronnej, mętnie zarysowującej się w wypowiedziach naszych polityków odpowiedzialnych za państwo i obronność (od 25 lat)- cały czas w wątku struktury i potencjału naszych sił zbrojnych przeziera w tle obraz linii frontu i zmagań zagonów pancernych wspieranych przez lotnictwo. Czasem ktoś mówi o broni rakietowej przeciwnika. No i właśnie my, uwikłani w te zmagania z Rosją - wg tego obrazu - musimy im sprostać. Abstrahując od tego, że nie wiadomo byłoby (nie tyle nam, co Rosjanom) po co? - możemy sobie uzmysłowić czym grozi prowadzenie wojny wg takiego scenariusza. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia czy filmy z miast syryjskich.
---
Można zadać pytanie: jeżeli nie tak, to jak ?
No właśnie, pomyślmy. |
|
|
Ryszard Surmacz Witam!
Chodziło mi o rakiety na terytorium Polski pod kontrolą Amerykanów (w ich bazach). Oczywiście wydaje mi się, że taki fakt odstraszałby skutecznie Rosjan i poważnie wzmacniał całą Europe Środkowo-Wschodnią, ale w artykule odnosiłem się bardziej do sposobu myślenia.
Kiedyś Gierek myślał o własnej bombie atomowej, co przyznam, budziło moją autentyczną sympatię. Zajmował się tym gen. prof. Kaliski, ale nie wiem w jaki sposób chciał on ten fakt ukryć przed Sowietami. To bardzo ciekawy wątek. Prof. oczywiście zginął w niewyjaśnionych okolicznościach.
Pozdrawiam |
|
|
„...Bo państwo w pełni suwerenne zdaje sobie sprawę, że efekt skutecznego odstraszania może zapewnić tylko i jedynie obecność rakiet z głowicami nuklearnymi...”
---
Jeżeli chodzi Panu o:
- posiadanie broni nuklearnej, to - pomijając aspekt prawno-międzynarodowy, nie jest to chyba dla nas rozwiązanie ze względu na zbyt małe terytorium – zupełnie nie mamy tzw. głębi strategicznej. Amerykanie mają ponad 20-krotnie większe terytorium a i tak utworzyli sieć ok. 800 baz zamorskich by to one właśnie ściągnęły na siebie pierwsze, rozproszone (kontr)uderzenia przeciwnika,
- obecność obcej broni nuklearnej, to wątpliwości jw. nie tracą na aktualności.
W obu przypadkach – w warunkach użycia broni atomowej w konflikcie NATO-Rosja, mamy zagwarantowane, jak w czasach Układu Warszawskiego, ale tym razem ze strony Rosji – kompletne zniszczenie potencjału o nazwie Polska.
Będę zobowiązany za wykazanie, że przytoczone rozumowanie jest błędne. Później możemy podyskutować, co wobec tego należałoby zrobić |
|
|
Anonymous @autor
"Czy USA idzie z Rosja przeciw Chinom i jakie ma szanse powodzenia, czy odwrotnie, z Chinami przeciw Rosji? A może Chiny idą z Rosją przeciwko USA..."
Pan stawia te pytania. Nie słychać by padały na szczeblach władzy. Są istotne nawet gdy pierwotne decyzje zapadają na poziomie ponadpaństwowym. Bez kalkulacji scenariuszy nie może być adekwatnych przygotowań. Tymczasem podaje się nam "do wierzenia" wersje podświetlone pod kątem i przepuszczone przez pryzmaty. |