Otrzymane komantarze

Do wpisu: W trosce o bezpieczeństwo
Data Autor
"...Czyli Amerykanie zapobiegli zajęciu przez Rosjan terytorium Ukrainy, z wyjątkiem, tej zachodniej. Rosjanie nie chcą kłopotów związanych z jej specyfiką - jak sami mówią zbyt dużo tam nacjonalistów..." --- Wobec wstępu tego rodzaju konstatacji jestem całkowicie bezradny. W każdym razie, w publicznych enuncjacjach ani prezydent Obama ani p. Nuland ani G. Soros nie utrzymywali, że ratują Ukrainę Janukowycza przed najazdem/zaborem rosyjskim. Taka teza jest czymś wręcz kuriozalnym. Odpuszczam polemikę, odwzajemniając szczerze pozdrowienia.
Ryszard Surmacz
Ma Pan racje, w poprawności politycznej wielu Polaków znalazło sobie przytulisko, i myślą, że są równie piękni, jak ich wyobrażenia. Przyczyna może być zahukanie, ale też może być zwykłe lenistwo lub złe wykształcenie, albo najnormalniejsza naiwność. Co do dalszej wypowiedzi: A owszem wciąż czekamy na polskie elity. Wydaje mi się, że Polacy mimo wszystko muszą się wykształcić sami. Tak, jak to drzewiej bywało. Wydarzenia na ziemiach zachodnich zadecydują o dalszym losie całej Polski. Za życzliwość dziękuję. Pozdrawiam
Ryszard Surmacz
Myślę, że mogę się z Panem zgodzić, ale konflikt na Ukrainie można też zobaczyć, jako element wyprzedzający (pewnego rodzaju wojnę prewencyjną) przed rosyjską interwencją, bo przecież Ukraina, to rosyjski spichlerz. Czyli Amerykanie zapobiegli zajęciu przez Rosjan terytorium Ukrainy, z wyjątkiem, tej zachodniej. Rosjanie nie chcą kłopotów związanych z jej specyfiką - jak sami mówią zbyt dużo tam nacjonalistów. Sam Dugin powiedział, że podział Ukrainy na część rosyjska i amerykańską jest już dokonany, ale jeszcze trwają targi o to gdzie ma przebiegać granica. Warto też zwrócić uwagę na to, że Europa na Ukrainie jest tak samo traktowana, jak w Polsce pod zaborami, czyli idealistycznie i jako wzorzec, którym nie jest. Nie bardzo zgadzam, się, że II RP poniosła klęskę. Ją po prostu z zimną krwią zamordowano w najpiękniejszym okresie jej rozwoju. Jeżeli mogę, polecam wywiad-rzekę z prof. Anną Pawełczyńską mojego autorstwa. W internecie są informacje na ten temat. To była bardzo MĄDRA kobieta. Warto ja czytać. Pozdrawiam
I „...Polska mając takie położenie, nie może być słaba, nie może mieć miernych elit i beznadziejnego szkolnictwa, w tym wojskowego. Ideałem na naszym etapie jest II RP. Tak myślę.” --- Rozumiem, że chodzi Panu o postrzeganie przez II RP jej potrzeb rozwojowych a także rzeczywistości politycznej Europy. Sądzę, że ujął Pan to wyjątkowo trafnie. I klęska II RP niczego tu nie zmienia. Ze swej strony przyznam, że w gruncie rzeczy dowodzenie, kto jest naszym największym wrogiem i czy napadnie, czy nie napadnie – w warunkach w miarę stabilnego stanu pokoju – to są po prostu spekulacje (jak już tu wspomniałem, Ukraina jest owocem konfliktu USA-Rosja i nie ma tu nic do rzeczy). Analogicznie: stwierdzanie kto jest naszym sojusznikiem i czy pomoże, czy nie. Jako naród, jako państwo mamy swoje interesy i w dynamicznie zmieniającej się grze o nazwie „stosunki międzynarodowe” konfigurację naszych sojuszników i wrogów należy postrzegać poprzez ich aktywną postawę względem naszych interesów właśnie.
II Rozwój sił zbrojnych należy podporządkować przyjętej doktrynie, opartej na potrzebach ochrony interesów na tle realistycznej oceny naszej pozycji geopolitycznej: Czechy na pewno na nas nie napadną. Z kolei z tymi, którzy ewentualnie to zrobią w dającej się przewidzieć przyszłości - starcia wojennego nie wygramy. Oczywiście, nie należy teoretycznie wykluczać, iż w dalszej perspektywie zyskamy zdolność adekwatnej reakcji na napaść tzn. zdolność równoważnego wyniszczenia ludności i infrastruktury napastnika. Niemniej już teraz możemy realnie uczynić inwazję i okupację Polski „nieopłacalną”, ze względu na koszty, jakie napastnik poniesie. Mam na myśli to, że chcąc uchronić przed zagładą ludność cywilną i narodowy majątek powinniśmy dać odpór siłom inwazyjnym „ miękko”. Wkalkulowując, że jednak wejdą. No i niech wejdą. Naszą rzeczą powinno być takie ustrukturowanie zdolności obronnej dla stanu okupacji by każde osiedle, wieś czy miasteczko potrafiło zadać straty obecnym w nim siłom wroga. Dowodzenie przez wyszkolonych wojskowych – z armii, która w stosownym momencie przeszła z obrony do „podziemia” i wchłonęła rozliczne pododdziały dobrze przygotowanej gwardii narodowej. Zdaje się, że na tym kierunku plasują się chyba inicjatywy ministra Macierewicza wobec obywatelskich grup samoobrony. Niestety nic bliżej nie wiem na ten temat. --- Nasz _Henry, byłem ostatnio w rejonie Pl. Szembeka. Oferowano mi coś nuklearnego. Nie kupiłem i Pan też niech się zlituje i nie pobudza apetytu.
St. M. Krzyśków-Marcinowski
Gubi Polaków ich zahukanie, zastraszenie. Z naiwnych starań o poprawność polityczną, bierze się opór przed wyraźnym formułowaniem myśli, mogącej służyć budowaniu prawdziwej niezawisłości na podbudowie militarnej siły lub odstraszającego potencjału. Na tle tej sytuacji, Pański artykuł i tak należy do tych odważnych. Wynika z niego, że naszym głównym przeciwnikiem są Niemcy i to również w odleglejszej perspektywie, już po zaanektowaniu (lub po inaczej nazwanym sobie podporządkowaniu) przestrzeni Szczecin - Śląsk. Obawy te powinny być wyrażane jasno a bezpośrednią tego konsekwencją powinno być budowanie struktur odstraszających, zapobiegających takim zakusom. Słusznie wywołuje Pan w tym momencie problem niespójności narodu. Rozbicia tego nie zlikwiduje się jednak drogą kształcenia i łagodnej perswazji. Tylko stanowczość i lekceważenie wrzasku zagranicy doprowadzą do likwidacji wroga wewnętrznego - jawnego desantu z różnych stron śwata. Musi to być powiedziane wprost: boimy się, mamy się czego bać, dlatego działamy bezwzględnie. Ale, jak na razie, tego zdecydowania i skuteczności praktycznie nie widzę. Pozdrawiam.
Ryszard Surmacz
Tak,budowanie złudnego samopoczucia w czasie pokoju, zawsze się mści w okresie próby. Ale pytanie brzmi inaczej: czy w naszym położeniu i stopniu zagrożenia, mieliśmy i mamy sojuszników i przyjaciół gotowych pójść z nami na wojnę? Można powiedzieć, że Polska międzywojenna też zbudowała złudne sojusze. Ale czy realnie patrząc:1. miała szansę samodzielnie przeprowadzić wojnę prewencyjną na terenie Niemiec i czy na taką wyprawę pozwoliliby nasi potencjalni sojusznicy niechętni Polsce w 1918-1920?, 2. czy II RP miała inną alternatywę sojuszniczą? (sojusz z Niemcami wówczas był tak samo nierealny, jak dziś sojusz z Rosją). Rosja: 1. Owszem zaborczość Rosji była porównywalna z innymi państwami, ale nie policzymy ile polskich szkieletów usztywnia zmrożoną ziemię na Sybirze; budowanie sojuszu na takich podstawach jest tak samo sztuczne jak z innymi. Może trochę przekorne to będzie, ale w rosyjskim wydaniu najlepszym lekarstwem na utrzymanie status quo może być właśnie atak w punkt zagrożenia. Owszem, Rosja nie ruszy się ze swojego miejsca, bo każde wyprowadzenie wojsk z jej terenów oznacza wprowadzenie chińskich na Syberię, i to ostatecznie. Oni wiedzą co to znaczy. Co oczywiście nie przeszkadza im zawierać sojuszów z Chinami. Dla Polski dziś oczywiście największe zagrożenie stwarzają Niemcy. 2. Oczywiście, ma Pan rację, ale nie zmienia to faktu, że Ukraina i Rosja jest takim samym terytorium do zdobycia oraz wzmocnienia siebie naszym kosztem przez innych. Ukraina zdobywa swoją tożsamość w opozycji do Rosji, i Polska nie powinna jej w tym przeszkadzać, bo może w tym procesie przestawić się na nas. Maszym lekarstwem jest odbudowa własnego przemysłu zbrojeniowego. 3.PO zakładało, że wojny nie będzie, i to cały problem. Myślę, że z oceną współczesnego pola walki nie jest tak źle (patrz "Grom"), ale słabość naszej gospodarki, a szczególnie zaczadzenia polityków, nie pozwala nam na wyrównanie ubytków technicznych w armii. Zobaczymy, co pokaże obecny rząd? Polska mając takie położenie, nie może być słaba, nie może mieć miernych elit i beznadziejnego szkolnictwa, w tym wojskowego. Ideałem na naszym etapie jest II RP. Tak myślę. Pozdrawiam
NASZ_HENRY
Przydałyby się własne nuklearne siły szybkiego reagowania ;-)
Rzecz w tym, że owo wzmocnienie fałszywie buduje dobre samopoczucie w czasie pokoju. Z chwilą wybuchu wojny realnie stanie się przyczyną katastrofy. Co do Rosji, uważam, że: 1. zaborczość starej Rosji i późniejszych Sowietów nie była czymś szczególnym na tle zachowań innych światowych mocarstw tamtego okresu. Dzisiaj, dokonywanie zwykłej projekcji tej zaborczości dla wnioskowania o jej interesach i sposobie ich zabezpieczania zdaje się być błędne. Rosja Putina znalazła chyba formułę istnienia (a raczej przetrwania) bez dalszych podbojów, ba mają raczej kłopot z utrzymaniem obecnego potencjału, w tym politycznych aktywów oraz terytorium - jakimi dysponują. Radzą sobie z trudem, wobec stałego polityczno-propagandowego nacisku, sankcji ekonomicznych czy narzucanego w zmiennym tempie wyścigu zbrojeń. 2. Mając na względzie kto i po co zmajstrował "majdan", definiowanie zagrożenia dla Polski w związku z konfliktem na Ukrainie jest całkowicie pozbawione sensu. Jest raczej pomyślane jako sposób na wpompowanie w Polskę i w ogóle w Europę Wschodnią nadmiaru starzejącego się uzbrojenia. Ciekawe, że niektórzy nasi stratedzy z całą powagą powielają tą argumentację... 3. Odnoszę wrażenie, że w doktrynie obronnej, mętnie zarysowującej się w wypowiedziach naszych polityków odpowiedzialnych za państwo i obronność (od 25 lat)- cały czas w wątku struktury i potencjału naszych sił zbrojnych przeziera w tle obraz linii frontu i zmagań zagonów pancernych wspieranych przez lotnictwo. Czasem ktoś mówi o broni rakietowej przeciwnika. No i właśnie my, uwikłani w te zmagania z Rosją - wg tego obrazu - musimy im sprostać. Abstrahując od tego, że nie wiadomo byłoby (nie tyle nam, co Rosjanom) po co? - możemy sobie uzmysłowić czym grozi prowadzenie wojny wg takiego scenariusza. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia czy filmy z miast syryjskich. --- Można zadać pytanie: jeżeli nie tak, to jak ? No właśnie, pomyślmy.
Ryszard Surmacz
Witam! Chodziło mi o rakiety na terytorium Polski pod kontrolą Amerykanów (w ich bazach). Oczywiście wydaje mi się, że taki fakt odstraszałby skutecznie Rosjan i poważnie wzmacniał całą Europe Środkowo-Wschodnią, ale w artykule odnosiłem się bardziej do sposobu myślenia. Kiedyś Gierek myślał o własnej bombie atomowej, co przyznam, budziło moją autentyczną sympatię. Zajmował się tym gen. prof. Kaliski, ale nie wiem w jaki sposób chciał on ten fakt ukryć przed Sowietami. To bardzo ciekawy wątek. Prof. oczywiście zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Pozdrawiam
„...Bo państwo w pełni suwerenne zdaje sobie sprawę, że efekt skutecznego odstraszania może zapewnić tylko i jedynie obecność rakiet z głowicami nuklearnymi...” --- Jeżeli chodzi Panu o: - posiadanie broni nuklearnej, to - pomijając aspekt prawno-międzynarodowy, nie jest to chyba dla nas rozwiązanie ze względu na zbyt małe terytorium – zupełnie nie mamy tzw. głębi strategicznej. Amerykanie mają ponad 20-krotnie większe terytorium a i tak utworzyli sieć ok. 800 baz zamorskich by to one właśnie ściągnęły na siebie pierwsze, rozproszone (kontr)uderzenia przeciwnika, - obecność obcej broni nuklearnej, to wątpliwości jw. nie tracą na aktualności. W obu przypadkach – w warunkach użycia broni atomowej w konflikcie NATO-Rosja, mamy zagwarantowane, jak w czasach Układu Warszawskiego, ale tym razem ze strony Rosji – kompletne zniszczenie potencjału o nazwie Polska. Będę zobowiązany za wykazanie, że przytoczone rozumowanie jest błędne. Później możemy podyskutować, co wobec tego należałoby zrobić
Anonymous
@autor "Czy USA idzie z Rosja przeciw Chinom i jakie ma szanse powodzenia, czy odwrotnie, z Chinami przeciw Rosji? A może Chiny idą z Rosją przeciwko USA..." Pan stawia te pytania. Nie słychać by padały na szczeblach władzy. Są istotne nawet gdy pierwotne decyzje zapadają na poziomie ponadpaństwowym. Bez kalkulacji scenariuszy nie może być adekwatnych przygotowań. Tymczasem podaje się nam "do wierzenia" wersje podświetlone pod kątem i przepuszczone przez pryzmaty.
Do wpisu: Kulturowy audyt
Data Autor
Ryszard Surmacz
Opisuje Pan zespół patologiczny, który trzeba wyleczyć. Ale źródło tej patologii nie leży w Polsce. Terapię antybiotykową trzeba zastosować w całej cywilizacji zachodniej. Kto ma to zrobić? Polacy, jak chciał Jan Paweł II? Polacy mają potencjał, ale państwo pozbawione jest siły. Treść mamy, lecz - oczywiście nie ma elit. A te które mogłyby zastąpić obecne, nie mają doświadczenia politycznego i w konsekwencji wylądują na tej samej pozycji, co obecne. Podobnie było w okresie zaborów. Walczyliśmy na wszystkich frontach, bo większość wierzyła w szczerość europejskich ideałów (na Ukrainie ta ułuda trwa do dziś), ale wśród nas byli też tacy, którzy rozumieli, że najpierw musi zmienić się w Europie po to, by mogło zmienić się u nas. Nadchodzi okazja, że będziemy mogli wystąpić z UE, albo ona sama wystąpi z siebie, ale wówczas znajdziemy się w takiej samej pozycji jak Ukraina - samotni bez sojuszników. Widzę, że oczekuje Pan cudu. Nie jesteśmy niepodległym państwem. Gdybyśmy byli, nie byłoby tych cyrków z KOD-em i problemów... Powyższy artykuł nie napisałem po to, aby cokolwiek wyrzucać nowemu rządowi, lecz po to, aby zwrócić uwagę na wewnętrzny problem przed jakim stoi. Słyszymy o różnych audytach - i bardzo słusznie, bo, jak Pan pisze, protokół zdawczo-odbiorczy powinien być. Nikt jednak nie myśli o tym najważniejszym, od którego zależy prawie wszystko. Nikt nie zwraca uwagi na audyt kulturowy. To przecież baza wyjściowa i podstawa do każdego działania. To nie ONI mają zmieniać naszą rzeczywistość, lecz jedynie MY możemy tego dokonać. Ja tu widzę inny problem, pierwszy rząd Kaczyńskiego sądził, że wystarczy przestawić trybiki, a maszyneria sama ruszy. Myślał, że rządy gabinetowe są w stanie zmienić Polskę. Dziś jest o wiele lepiej, ale część starych nawyków pozostała. Ponadto PiS nie jest partią o podstawach kadrowych i to jest jego poważną słabością. Jest jeszcze coś - o sukcesie lub klęsce zadecydują odpowiednie kadry i pozytywna odpowiedz społeczeństwa. Kadry wymagają wspólnoty myślenia i determinacji (tu ławka jest krótka), natomiast społeczeństwo, nie łudźmy się, jest już zagadką. Ale, jak dotychczas, nic lepszego nie pojawiło się na horyzoncie. Cała rzecz nie polega więc na krytyce. Pozdrawiam
Anonymous
@autor Brakuje elit i dlatego brakuje treści. Konsekwencją jest rozproszenie sił i mniejsza skuteczność działań. Brakuje mi w działaniach rządu zwykłego bilansu stanu kraju. Pospolicie mówiąc protokołu zdawczo odbiorczego. Brakuje sprecyzowania celów. Brakuje zapowiedzi pozostawienia wolności decyzji obywatelom. Brakuje zmian personalnych na ludzi nieuwikłanych - obecni nie są niezastąpieni. Widzę tendencje odwrotne. Wczoraj TVP INFO obsadzono Wildsteinem i Pereirą a zupełny brak rzetelnych informacji co się dzieje - dalej będzie żydosko-lewicowa politpoprawność. Decyzje pozostawia się w rękach urzędników. Rękami min.Morawieckiego rząd ma zamiar dalej grać z Unią w trzy karty za pieniądze Polaków. Brak jasnego stanowiska rządu w kwestii tzw. migrantów a de facto problemu rozgrywania wojny hybrydowej na terenie Europy. (Samo przyjęcie retoryki uchodźcy, migranci, pomoc, siła robocza wprowadza opinię publiczną w błąd i podporządkowuje działania władz polskich roszczeniom niemiecko-tureckim wg planów międzynarodówki socjalistycznej.) 500+ zamiast reformy ZUS. Brak zamiarów wyrwania szkolnictwa z łap czerwonych - zamiast tego reformowanie tego źródła indoktrynacji. Brak planu zmian w sądownictwie a w prokuraturze jedynie ręczne sterowanie (dobre i to ale kilkunastu Ziobrów nie skontroluje - a najlepiej wyręczy - wszystkich prokuratorów) Itd., itd. Zbyt wiele błędów o długofalowych konsekwencjach. Całość oceniam jako przejęcie Polski przez inną masonerię czy jak oni się tam nazywają.
Ryszard Surmacz
Hm... jeszcze chyba zbyt wcześnie na weryfikację tego, co Pan pisze. Czas nie pracuje na rzecz lewicy - jakkolwiek by ją interpretować. Trend od wielu lat idzie w kierunku państw narodowych. Tajemnica naszej przyszłości tkwi w nas samych. Jeżeli zdążymy mentalnie dojrzeć do nowej sytuacji, powinien być sukces, i to duży; jeżeli przegramy, to jak pisałem, może czekać nas los Słowian Połabskich. Głupota chodzi po ulicach i ma radosna twarz. Gdyby nie II wojna, dziś nie mielibyśmy zupełnie inna sytuację, nie byłoby problemów tożsamościowych i świadomościowych, a państwo polskie byłoby silne i sprawne. Okres II wojny był polską Biała Górą, gdzie wyginęła, lub wyemigrowała prawie cała inteligencja. PRL wykańczał proces, który zaczęła Katarzyna II. Dziś mamy co mamy. Ale jednocześnie zaczyna dziać się wiele rzeczy bardzo pozytywnych. Brakuje jeszcze treści, ale ona zostanie odtworzona. Może nie w tej formie, co w II RP, ale w zbliżonej, bo geopolityka wciąż bardzo podobna. Pytanie czy zdążymy? Pozdrawiam
Anonymous
@autor Jeżeli chcemy aby rząd był nasz musimy wysyłać w jego kierunku zastrzeżenia, bo skąd ma się dowiedzieć, jakie są oczekiwania jego "suwerena"? :-) Na poważnie: dostrzegam w działaniach rządu, parlamentu i Prezydenta powtórkę z wspierania lewej nogi. Rozumiem, że nie mogą zwolnić ludzi układu z dnia na dzień. Rozumiem, że nie mogą zmienić całego prawa z dnia na dzień. Rozumiem, że nie mogą podejmować działań wbrew utartym przez komunę przyzwyczajeniom własnego elektoratu. Nie dostrzegam jednak jakiegokolwiek liczenia się ze zdaniem tych, którzy nie podzielają lewicowych zapatrywań społecznych i gospodarczych. Jest tylko twarde stawianie spraw lewicy. Może jest to stawianie sprawy na zasadzie: i tak nie macie wyboru. Albo Polska może zyskać trochę suwerenności pod warunkiem, że będzie lewicowa a nie, że będzie budowała fundamenty trwałej niezależności. Albo, że musimy opłacić się wszystkim by nie storpedowali naszych działań. Albo nasze poglądy są słuszne i nie będziemy o nich dyskutować inaczej niż we własnym gronie przekonanych do ich słuszności. Albo na kompromisy możemy iść ze starym układem byle nie dopuścić do "demoralizacji" społeczeństwa prawicowym światopoglądem. Słowem wiele wskazuje, że musi wiele się zmienić aby wszystko pozostało pod starą kontrolą, której drogą wybraną przez rząd nie da się zrzucić. Można się jeszcze okłamywać, że to wszystko jest zasłoną, spod której wyjdzie Wallenrod i odrodzi Polskę.
Ryszard Surmacz
Tym razem pozwolę się z Panem nie zgodzić. To prawda, że narracja medialna rządu niewiele się zmieniła, ale to efekt nawyku, który pozostał mu z okresu opozycji. I to trzeba koniecznie zmienić. Ze zmianami w TV Kurski i rząd czekają pewnie do czerwca, kiedy ma wejść mowa ustawa medialna. Fakt, trochę niebezpiecznie długo. Natomiast rząd zostawiłbym w spokoju, bo innego, który chce wprowadzać zmiany nie mamy i mieć nie będziemy. Polska i polski rząd jest jeszcze członkiem UE i z tego powodu wynikają różne dolegliwości, których trudno uniknąć. Ważne, że zajmuje i reprezentuje polska rację stanu. Bycie w unii wymaga określonego balansu, który PiS wykonuje, ale też obrony najważniejszych interesów własnych. Ukraina ma pełną niepodległość i jest poza jakimikolwiek strukturami. Gdybyśmy mieli Lwów, mielibyśmy wojnę z Rosją. Tak, że Pańską propozycję zmiany rządu traktuję jako pewną figurę publicystyczną. Pozdrawiam
Ryszard Surmacz
Dziękuję za czujność. No tak to sobie wyobrażam, nikt bowiem nie zjadł wszystkich rozumów. Tekst Obserwatora powinien przeczytać każdy - niezależnie od tego czy się z nim zgadza, czy też nie. To duży ładunek wiedzy podstawowej dla naszego kręgu cywilizacyjnego. Pozdrawiam
Zygmunt Korus
Do Pańskich interesujących rozważań proponuję dołączyć ten wpis: http://naszeblogi.pl/610…... Pozdrawiam.
Rząd służy Polsce i to widać! Proszę nie siać defetyzmu. Natomiast rząd sobie ewidentnie nie radzi z komunikacją ze społeczeństwem. Nie wiadomo nawet, czy zdaje sobie z tego sprawę. Czyli jest problem (i zadanie do wykonani, jak to rządowi szybko uświadomić. (Czy ktoś z blogerów tu piszących ma dostęp...?)
Anonymous
@autor Rząd musi przebić się z prawdą - na razie próbuje uprawiać propagandę wg zasad i metodami wroga. Chyba faktycznie Kursi musi odejść skoro nie wie, że stajnię Augiasza zamiata się kijem. Trzeba zatrudnić studentów, żeby czytali z kartki fakty a nie banialuki dla niewolników. A może trzeba zacząć od rządu, żeby sobie uświadomił po co jest i komu służy? Albo Polska albo unijny bantustan. Pozdrawiam.
Do wpisu: Walka o reformy
Data Autor
Jabe
Pan nie rozwiał moich wątpliwości w sprawie konkurencji. Naturalnie że stajemy się bogatsi, pozwalając obracać swoimi pieniędzmi, bo oczekujemy procentów. Być może za małych – I tu powraca kwestia konkurencji na polskim rynku.
Anonymous
@Jabe Kokosy wynikają z przywilejów jakimi obdarzone są banki, z przywilejem emisji pieniądza kredytowego na czele. Polski rynek - taki jaki wynika z zasobności Polaków - został rozdzielony. Rynek długu publicznego centralnego, mogę tylko podejrzewać, jest opanowany przez inne instytucje finansowe. Jest jeszcze obsługa finansów samorządowych. Nawet jeżeli w grę wchodzi żmudna praca przy obrocie pieniędzmi zwykłych Polaków to jest się nad czym pochylić. W ub.roku szef Solidarności Duda zagroził akcją przeniesienia pieniędzy z ING Banku Śląskiego w zw. z wypowiedziami reklamującego ten bank Marka Kondrata. Sprawa ucichła. Może dlatego, że gdzie nie przeniesiesz konta twoje pieniądze trafią we właściwe ręce? Jesteśmy bogaci na miarę swoich możliwości. Pozwalając obracać swoimi skromnymi zasobami instytucjom międzynarodowym nie stajemy się bogatsi, tylko uzależniamy się od preferencji ich decyzji kredytowych. Zmiana strumienia finansów faktycznie miałaby miejsce. Zamiast wydatków budżetu z pieniędzy podatkowych na inwestycje byłyby inwestycje prywatne (gdyby propozycje rządowe zyskały uznanie) i niekoniecznie tylko w bankowość. Tym samym nastąpiłaby zmiana stanu posiadania z własności kolektywnej na indywidualną. To robi różnicę, bo uzależnia "wielkich budowniczych" od decyzji akcjonariuszy i pozwala maluczkim gromadzić kapitał finansowy. Sądownictwo też tak postrzegam. Magma. Pozdrawiam
Ryszard Surmacz
Nie podejmuję się dyskusji na tematy bankowo-ekonomiczne, ale odnosząc się do niej (jako całości) chce zauważyć, że na przestrzeni ostatnich ok. 300 lat Polacy mieli złe doświadczenia z państwem. I na podstawie tych doświadczeń jedna wypływa nauka, że własność prywatna nie może być przeszkodą bo zobowiązuje człowieka do obrony: swojego i państwowego. Państwowego dlatego, że państwo ma obowiązek ochrony mienia, dobra i bezpieczeństwa swoich obywateli. Państwo zaborcze oczywiście ma skłonności odwrotne - do łupienia poddanych, a w niewoli poddanym jest się zawsze. Własność daje więc poczucie niezależności, a świadomość tego faktu otwiera zupełnie inną ścieżką rozwojową dla jednostki i grupy, a nawet całego narodu, niż świadomość zależności od pracodawcy lub państwa, które może być zagarnięte przez inne państwo lub grupę oligarchów, jak obecnie. Dlatego też potrzebna jest własność prywatna i jednocześnie poczucie tożsamości oraz świadomość obywatelska. Dobrym przykładem wypracowanej symbiozy tych dwóch przymiotów jest II RP. I dlatego w swoich artykułach z takim uporem zawsze do nie wracam. II RP jest więc punktem odniesienie dla obecnych czasów. Nie była to oczywiście Polska idealna, ale jak na zbudowaną po 123 latach niewoli, zupełnie przyzwoite. Dziś możemy je poprawić. I to jest chyba punkt wyjścia. Pozdrawiam
Nie jest to na pewno poroniony pomysł ale jak go realizować? Kiedyś zabawiłem się w kupno akcji. Zainwestowałem niewielkie pieniądze. Coś tam zarobiłem coś tam straciłem ale w sumie wyszedłem na zero. Za mało miejsca zeby więcej o tym napisać. W każdym razie doszedłem do wniosku że u nas nie ma czegoś takiego jak doradztwo finansowe dla szeregowego obywatela takiego np. jak ja który ma ograniczoną wiedzę o bankowości, kursach, prognozach, ma ograniczony dostęp do potrzenych informacji, a nawet nie ma czasu ich śledzić itp. Brak jest jakiejś prywatnych firm złożonych z ludzi oblatanych w tych sprawach którzy powiedzieliby jakie akcje warto kupić, skompletować koszyk akcji, kiedy należy się tych akcji wyzbywać, sami załatwialiby formalności związane z zakupem a nawet brali na siebie odpowiedzialność finansową. Wiem ze takie firmy na zachodzie są. Oni załatwiają np. kupno akcji a kiedy chcę pieniędzy za akcje to otrzymuję je na żądanie. Kiedyś otrzymałem jakąś telefoniczną propozycję coś mi tam doradzającą odnośnie mojego konta. Kiedy poszedłem na spotkanie i zaproponowałem coś w rodzaju żeby ów doradca myślał o moim koncie zamiast mnie to usłyszałem że on mi może tylko doradzić i to okazjonalnie.