|
|
damascen oj, Jabe - stoi jak wół napisane po co. |
|
|
damascen Jak sobie coś umyślisz, Jabe, to się faktycznie kupy nie trzyma: skąd ci się wzięło przedostatnie zdanie, bo przecież nie z tekstu? Co do twojego kolektywu (rządowego), to jak bym napisał, że premiera, to by ci ulżyło? - tylko co to za różnica?
Już ty nie mędrkuj dalej i weź się za coś łatwiejszego. |
|
|
Jabe Czyli wybory partii rządzącej i wybory parlamentarne byłyby osobno. Na to nie wpadłem. Ale pokręcone. Jeśli zaś premier byłby wybierany w wyborach powszechnych, to po co komu jeszcze prezydent? Toż to faktycznie system prezydencki. |
|
|
Propozycja jest ciekawa, tylko żeby dojść do takich rezultatów należałoby wykształcić elity nie tylko na wysokim poziomie fachowości, z różnych dziedzin, ale także przygotowane do działania propaństwowego. Odnośnie zadowolenia Narodu, to należy wziąć pod uwagę działanie wszechobecnej w Polsce obcej agentury wpływu i manipulacji wyborcami, na przykład w mediach, czego efektem byłyby własnie te częste wybory. Zmiany ustrojowe muszą także uwzględniać polskie realia.
|
|
|
Jabe Czyli naród wybiera ugrupowanie, a ono już dobiera sobie ministrów, jak chce. Do rządzenia ma być wybierany kolektyw, nie osoba – prezydent. Za to wybory do legislatury mają być połączone z wyborami owej osobnej kolektywnej egzekutywy. To się kupy nie trzyma. |
|
|
damascen Doprecyzowałem, choć wydawało mi się, że skoro napisałem, że bez rewolucji, to znaczy, że tak jak poprzednio.
Dodałem też, w jaki sposób mieliby być wybierani sędziowie i radni (jak to proponowałem swego czasu) - w wyborach pośrednich..
Jeżeli Pani uważa, że rewizja co dwa lata to chaos i brak ciągłości decyzji - a co cztery to już nie - to nie sposób z tym polemizować. Proszę zauważyć, że tak długo, jak naród będzie zadowolony - wyborów nie będzie!
Kolejna sprawa wymagałaby rozszerzenia notki o zbyt długi passus (przecież to jest tylko notka blogera, idea, a nie gotowiec do wykonania!) - ale odpowiem Pani, jak by to mogło wyglądać:
- inicjatywę ustawodawczą ma mieć tylko sejm (nie rząd!) i tam częste zmiany są szkodliwe (posłowie byliby fachowcami legislacyjnymi, nie tak, jak to jest teraz)
- wynikałoby z tego, że partie byłyby think-tanktami, nie skupiałyby tych "działaczy" a mózgi i jedynie delegowałyby swoich przedstawicieli do sejmu i rządu z opracowanym przez siebie programem (a nie zwizażowanych "kandydatów"); programy!
Co do reszty Pani uwag - proszę napisać własny artykuł - bo to jest, proszę Pani, propozycja ustrojowa, a nie dłubanie w szczegółach. |
|
|
Należy doprecyzować kto wybierałby prezydenta i rząd. Czy do tych urzędów kandydowaliby ludzie z ulicy, czy z określeniem partii politycznej. Te uściślenia są istotne, żeby się do takiej propozycji odnieść. A teraz powiem jak ja to widzę. Te ciągłe wybory najważniejszych urzędów w państwie powodowałyby chaos i brak ciągłości decyzji. Podoba mi się natomiast pomysł żeby co dwa lata podmieniać część zarówno składu sejmu, w składzie na przykład 1/3 posłów, jak i senatu, w wyborach powszechnych. Natomiast rząd powinien mieć kadencję przynajmniej 6 letnią, z braniem wszystkiego przez wygrana partię, bez koalicji, żeby mógł podejmować decyzje i być z nich rozliczany. Powinien mieć także możliwości legislacyjne, z możliwością sprawdzania ich przez TK, jeżeli opozycja będzie miała wątpliwości konstytucyjności tych propozycji. Rząd nie byłby blokowany wetami prezydenta i będzie mieć całkowitą odpowiedzialność za stan państwa. Czyli prezydent jedynie do funkcji reprezentacyjnych i wybierany w wyborach powszechnych, lub przez inne gremia. Takie zmiany ustrojowe wymagałyby zmiany przepisów konstytucyjnych. W tym celu byłoby rozpisane referendum, z obowiązkowym uczestniczeniem wszystkich obywateli polskich i miałoby moc powołania najpierw zespołu konstytucjonalistów, a potem zatwierdzenia nowej konstytucji w drugiej części referendum. Kolejnym krokiem po zatwierdzeniu nowej konstytucji przez TK, nastąpiłyby wybory i co za tym idzie zmiana ustroju państwa polskiego. Trzeba dodać, że takie dwustopniowe referendum musiałoby być wcześniej dokładnie przedstawione społeczeństwu, aby wszystkie zawarte w nim propozycje były dla każdego jasno sprecyzowane. Takie działanie mógłby podjąć rząd PIS w roku wyborczym 2019. Drugiej takiej okazji może już nie będziemy mieć. |
|
|
damascen Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na oszczędnościowy tryb proponowanego ustroju:
- oszczędza nerwy wyborców
- "spory" (czyt. nawalanki) polityczne: parlamentarzyści rywalizują, który projekt wybierze prezydent/rząd
- kasę państwa
itp. (+ jasny rozdział władz - co już zauważył Jabe, ale warto powtórzyć) |
|
|
damascen IR sprawuje kontrolę nad amerykańskim prezydentem - to całkiem inna bajka: tam przecież nie ma demokracji wyborczej (obie partie są niezniszczalne); co do senatu: tak, dlaczego nie? I tak co 2 lata byłoby referendum, a senat ma być 6-letni - dodatkowo lepiej, żeby przez izbę samorządową przewinęło się jak najwięcej samorządowców, niech poczują problemy całego kraju. |
|
|
damascen od tego jest prezydentem: trzeba szanować decyzje narodu (i urząd) - czy to ja go wystawiłem? |
|
|
damascen to znaczy, Jabe, że rząd wybiera naród (tj. wskazane ugrupowanie), a nie sejm - sejm to izba ustawodawcza: pichci ustawy i NIC PONADTO - wotum dali wyborcy. Prezydent rządzi? Który, jak dotąd, by podołał? - nie bądź śmieszny. |
|
|
Trochę to przekombinowane. Lepiej może sięgnąć po rozwiązanie zza oceanu. Może to być krótka kadencja na wzór Izby Reprezentantów - tam co 2 lata mają nowe wybory całego składu. Ciekawy jest również przypadek tamtejszego Senatu - co 2 lata wybierają 1/3 składu. |
|
|
Jan1797 <System rozmywa odpowiedzialność za efekty rządzenia także w przypadku tzw. koalicji wyborczych
gdy nie wiadomo, kto rzeczywiście będzie podejmował decyzje i za nie odpowiadał.>
Pełna zgoda Damascenie.
Jeszcze jedno, byłbym zapomniał, bardzo ważne. Pan Prezydent jest pod presją w sprawie podpisu
pod ustawą o ordynacji wyborczej do PE.
Ja tylko pytam, czy Pan prezydent jest zadowolony z zachowań współczesnych posłów opozycji w PE.
Proszę, niech Pan Prezydent się zastanowi, czy miałbym jakikolwiek problem z podpisem pod ustawą.
Pozdrawiam serdecznie. |
|
|
Jabe Co to znaczy, że zwycięskie ugrupowanie brałoby całą władzę? Tzn. ewentualnie tworzyłoby rząd mniejszościowy? W takim razie nie byłoby wotum zaufania. Skoro tak, byłby rozdział władzy wykonawczej od ustawodawczej. No to nie prościej te władze osobno wybierać? Niech prezydent rządzi. |