Dane GUS opublikowane w tym tygodniu nie pozostawiają wątpliwości. Co prawda w styczniu-maju br. oddano do użytkowania 93,7 tys. mieszkań, tj. 2,5% więcej niż w styczniu-maju 2022. Jednak już największa grupa wytwórców „M”, tj. deweloperzy, przekazali do eksploatacji 51,0 tys. mieszkań – o 1,3% mniej niż przed rokiem.
Co przy tym bardziej istotne, bo świadczące o tym co czeka nas w ciągu najbliższych dwóch-trzech lat, tj. w okresie średniego cyklu budowy mieszkań, to fakt, że liczba mieszkań, na których budowę wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia z projektem budowlanym w pierwszych pięciu miesiącach br. wyniosła tylko 91 tys., a więc spadła aż o 33,3% w porównaniu z takim samym okresem 2022 r. Równocześnie rozpoczęto budowę tylko 69,5 tys. mieszkań, tj. o 27,4% mniej niż przed rokiem.
Trafnie podsumował tę sytuację Michał Sapota, właściciel spółki HREIT: - Ostatnie lata były dla rynku mieszkaniowego okresem na przemian hamowania albo gwałtownego ożywienia koniunktury. Początek 2023 r. i tym razem „nie zawiódł”. Znowu wygląda to tak, jakby rynek postanowił zrobić zwrot o 180 stopni. Od co najmniej kilku miesięcy mamy bowiem do czynienia z dynamicznym odbudowaniem się sprzedaży mieszkań i popytu na kredyty hipoteczne.
Jak zauważył ekspert: - Ktoś mógłby powiedzieć, że deweloperzy powinni się cieszyć. I owszem, najbliższy czas ma bardzo solidne fundamenty do tego, aby okazać się kolejnym okresem żniw dla firm budujących mieszkania. Jest to jednak podejście krótkowzroczne. Problem w tym, że na dłuższą metę takie następujące po sobie gwałtowne hamowania i ożywienia – zupełnie jak w samochodzie - nikomu na zdrowie nie wyjdą.
Obecne dobre rezultaty w odniesieniu do liczby „M” oddawanych do użytku stanowią rzecz jasna pokłosie znaczącego wzrostu rozpoczynanych budów domów i osiedli mieszkaniowych przed dwoma-trzema laty. Mimo pandemii budownictwo mieszkaniowe nie zostało wówczas objęte lockdownem.
W rezultacie zarówno deweloperzy - budujący corocznie 60-60 kilka proc. lokali - oraz inwestorzy indywidualni - realizujący kolejne 30 kilka proc. lokali (na budownictwo spółdzielcze, komunalne i organizowane przez państwo przypada średnio łącznie zaledwie 1,5 proc. budowanych lokali) - w sytuacji relatywnie niskooprocentowanych kredytów hipotecznych, gdy do września 2021 r. stopa referencyjna NBP była jeszcze niemal bliska zeru, rozpoczynali do tego czasu budowy tysięcy mieszkań i domów.
Po czym, od października 2021 r. Rada Polityki Pieniężnej rozpoczęła cykl systematycznych, comiesięcznych podwyżek stóp. W ten sposób od września ub. roku stopa referencyjna znalazła się na poziomie 6,75 proc. i w takiej wysokości pozostaje do dziś. To dość skutecznie odstraszyło potencjalnych nabywców mieszkań od pozyskiwania na ten cel kredytów i w konsekwencji od tego czasu popyt na kupowanie nowych lokali gwałtownie spadł.
Jednak obecnie, mimo wciąż obowiązujących wysokich stóp, wielu ekspertów wskazuje, że popyt zaczyna się odbudowywać. Jedną z przyczyn tego zjawiska jest najnowszy program państwa na rynku mieszkań, „Bezpieczny kredyt 2%”, który ma wejść w życie od lipca. Ponadto, jak wskazuje wspomniany ekspert, nieformalne zapowiedzi obniżania stóp procentowych jeszcze od końca br. oraz zalecenia Komisji Nadzoru Finansowego, ułatwiające dostęp do kredytów mieszkaniowych spowodowały, że zdolność kredytowa niemal w pełni się odbudowała. „Tym samym część kupujących odzyskała możliwość zakupu mieszkania i dziś skwapliwie z niej korzystają” - stwierdza ekspert. Jego zdaniem na to wszystko nakłada się fakt, że „naszym kluczowym problemem jest strukturalny brak mieszkań. To właśnie z tego powodu, że w Polsce brakuje około 2 mln mieszkań, ich dostępność jest gorsza niż byśmy chcieli”.
Bardziej sceptyczny co do szans odbudowy popytu na mieszkania jest inny ekspert rynku mieszkaniowego, Tomasz Kosiba, dyrektor sprzedaży firmy Credipass. Co prawda, z jednej strony potwierdza on zauważalną większe zainteresowanie kupowaniem mieszkań w związku z zapowiedzią programu „Bezpieczny kredyt 2%”. Jednak z drugiej strony zauważa: - Warto (...)pamiętać, że zgodnie z zapowiedzią NBP banki mają zamiar zaostrzać kryteria kredytowe, zwłaszcza jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe czy gotówkowe. Związane jest to z prognozami pogorszenia sytuacji gospodarczej, wzrostem udziału kredytów zagrożonych w portfelu kredytów konsumpcyjnych oraz spadkiem presji konkurencyjnej ze strony innych banków. Może się więc okazać, że w kolejnych tygodniach o kredyt będzie trudniej.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 505