Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Święta, higiena i Francuzi
Wysłane przez zbigniew girzyński w 21-12-2008 [23:55]
Święta, higiena i Francuzi
Świąteczne porządki przywołałby we mnie pewną refleksję natury historyczno – politycznej. Polacy, naród słowiański, przywykły do obcowania z naturą przez wieki cechował się dużym przywiązaniem do czystości. Przedchrześcijańskie wierzenia odwoływały się wprost do sił przyrody. Proszę przypomnieć sobie ekranizację powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego „Starej baśni” w reżyserii Jerzego Hoffmana. Już sam, nieco zmodyfikowany, tytuł filmu oddaje istotę problemu: „Stara baśń – kiedy słońce było bogiem”. Jeśli do kogoś nie przemawiają słowa i potrzebują bodźców wzrokowych polecam scenę w której prześliczna Katarzyna Bujakiewicz jako filmowa „Mila” poddaje się czarom (zboże, miód) aby rozkochać w sobie wybranego mężczyznę. Generalnie przez całe wieki w cenie była w Polsce czystość jako element otaczającej nas natury.
Aby być sprawiedliwym należy odnotować w tym zakresie także pożyteczne wpływy niemieckie (związane głownie z Zakonem Krzyżackim). Każdy porządny zamek był wyposażony w nowoczesny jak na ówczesne czasy system kanalizacyjny, którego gdanisko (zamkowa ubikacja) było ważnym elementem. Ci, którzy mieli okazję zwiedzać ruiny zamku krzyżackiego w Toruniu zapewne pamiętają, że jest to jedyna część zamku zachowana w całości do dzisiejszych czasów.
Zgodnie z tradycją zasady higieny (jak na ówczesne czasy, bo nigdy nie jest idealnie) były w Polsce przestrzegane nienajgorzej mniej więcej aż do XVII w. i nadejścia mody na francuszczyznę. Niestety zawsze mieliśmy słabość do zachwycania się tym co przychodzi z innych państw. Wincenty Pol, znany dziewiętnastowieczny przyrodnik i poeta pisząc słowa: „Cudze chwalicie, swojego nie znacie. Sami nie wiecie co posiadacie” miał wprawdzie na myśli nasze piękne krajobrazy i urokliwe zakątki, ale słowa te dają się zastosować także w kontekście zachwycania się obcymi zwyczajami.
W 1572 r. zmarł ostatni z Jagiellonów Zygmunt August. Nie pozostawił po sobie potomstwa (w każdym razie legalnego) więc Polska pozostała bez króla. Nastał czas kiedy w wolnej elekcji szlachta czyli ówczesny naród polityczny (w Polsce bardzo liczny bo obejmujący ok. 10% społeczeństwa) miała wybierać królów. Bardzo często wybierano na tron przedstawicieli rodów monarszych z innych państw. Pierwszym królem elekcyjnym wybrano francuskiego księcia Henryka Walezego. Rządził zaledwie 4 miesiące po czym uciekł, aby po śmierci brata objąć tron w swojej rodzinnej Francji. Nie był to zresztą dobry pomysł bo jako król Francji został zaledwie w wieku lat 48 zasztyletowany. Biorąc pod uwagę, że w Polsce nie było zwyczaju mordowania królów to pewnie pożyłby sobie dłużej. Pewną ciekawostką jest fakt, że mnich, który śmiertelnie ugodził Henryka Walezego nożem uczynił to w czasie kiedy król siedząc sobie na sedesie czytał list, który mu ów podstępny zakonnik przyniósł (wszystko działo się w czasie wojen religijnych, bo super „tolerancyjni” Francuzi, w odróżnieniu do nas Polaków, wyżynali się wówczas z tych powodów, że aż miło). Ten sedes co ważne nie jest przypadkowy. Ponieważ Henryk pierwszą toaletę zobaczył gdy w wieku lat 21 przybył do Polski na Wawel. Uciekając z Polski, która go nudziła i której nie rozumiał jak widać wywiózł jednak jeden dobry zwyczaj, zwyczaj korzystania z ubikacji.
Zapyta się ktoś to gdzie się wobec tego załatwiał Henryk Walezy przez pierwsze 21 lat swojego życia? Odpowiedź jest prosta. Gdzie się dało. Najczęściej w znajdujące się w zamkach kominki. Każdy turysta, który zwiedzał Wersal poczuł zapewne, że w tym pięknym pałacu okropnie brzydko „pachnie”. Powód tego jest prosty aczkolwiek brutalny. Francuzi byli okropnymi brudasami. Najzwyczajniej w świecie załatwiano się we francuskich pałacach i zamkach po kątach i w kominki!
Moda na brud rozpowszechniła pod koniec średniowiecza w zachodniej Europie, zwłaszcza we Francji. Słynny angielski król Henryk VIII (ten od mordowania swoich własnych żon) zamknął wszystkie publiczne łaźnie w Anglii no i się wówczas zaczęło. Jak zawsze we wszystkim górowała Francja (zapał rewolucyjny we wszelkich dziedzinach cechował ich nawet przed rewolucją). Mycie uznano za zbyteczne, a wręcz szkodliwe. Wystarczyło się przebierać (pomogło to w rozwoju mody). Aby ukryć brud stosowano puder, którym maskowano fakt, że twarz lepi się od kurzu itp. Ponieważ brud ma to do siebie, że powoduje brzydkie zapachy zaczęto stosować najbardziej wymyśle perfumy, którymi skrapiano się obficie. Brak kontaktu z wodą powodował pojawianie się licznych wszy i pcheł, które łapano za pomocą specjalnych przyrządów, a jakże zrobionych ze złota i drogocennych kamieni! Zabite insekty układano na złotych talerzykach. A to wszystko tylko i wyłącznie po to żeby się nie myć!
Henryk Walezy po swoim epizodzie w Polsce miał w zwyczaju myć się aż raz na tydzień! Krótko bo krótko, ale zawsze się czegoś nauczył. Uznawany był z tego powodu po powrocie do Francji za zniewieściałego, a jego polityczni wrogowie rozpuszczali w związku z tym liczne plotki na jego temat sugerując między innymi, że jest homoseksualistą. Zresztą podobne pogłoski krążył o nim także wcześniej w Polsce ponieważ stroił się bardzo i nosił kolczyki w uszach. Jego następca Henryk IV Burbon nie mył się już wcale i śmierdział podobno okropnie.
Tak czy inaczej wraz z krótkim panowaniem Henryka Walezego w Polsce rozpoczyna się moda (na dobre rozpowszechni się w wieku XVII) na francuszczyznę. W ramach tej mody z higieną zaczęto brać coraz większy rozbrat, a toalety (wcześniej rozpowszechnione) zaczęto likwidować. Zamiast tego chodzono za winkiel, za stodołę, czy w okoliczne „krzaczory”.
Trzeba było czekać do okresu dwudziestolecia międzywojennego i zamiłowanie do higieny wieloletniego ministra spraw wewnętrznych oraz ostatniego przedwojennego premiera Felicjana Sławoja Składkowskiego, który rozporządzeniem nakazał budować przy zagrodach ustępy w celu poprawy czystości na wsiach, abyśmy na nowo zaszczepili w sobie przywiązanie do zdawałoby się takich oczywistości. Ten element naszej, coraz rzadziej widocznej, „małej architektury” został z tego powodu nazwany „sławojkami” (przez analogię na początku transformacji po 1989 r. zasiłki dla bezrobotnych nazwano od wprowadzającego je ministra Jacka Kuronia – kuroniówkami).
Tak mnie naszło w ramach świątecznych porządków na takie historyczno – higieniczne refleksje. Wraz z końcem roku będziemy żegnać się z francuską prezydencją w Unii Europejskiej. Ponieważ zarówno obecny prezydent Nicolas Sarkozy, jak i jego poprzednik Jacques Chirac lubią od czasu do czasu nas pouczać co nam wypada, a co nie, co jest dla nas dobre, a co nam może zaszkodzić, wydawało mi się, że te kilka refleksji może się przydać. Nawet jeśli w odróżnieniu od czasów Walezjuszy czy Burbonów w Pałacu Elizejskim zamontowano już wszelkie niezbędne sanitariaty.