List otwarty do młodych działaczy i sympatyków Lewicy w 10 rocznicę powstania IPN

List otwarty do młodych działaczy i sympatyków Lewicy w 10 rocznicę powstania IPN

 

Szanowni Państwo

 

Minęło 10 lat funkcjonowania Instytutu Pamięci Narodowej. Rocznica ta stała się okazją do dokonania podsumowania działalności Instytutu. W paru wypowiedziach, zwłaszcza działaczy SLD, jak zawsze słyszałem gromy rzucana na IPN. Trochę się już do tego na przestrzeni ostatnich lat przyzwyczaiłem wiec nie traktuję ich na poważnie. Trudno się bowiem spodziewać, aby ludzie, którzy w okresie PRL robili polityczne kariery dzięki temu że system ten był podtrzymywany przez aparat represji (Służba Bezpieczeństwa) przechodzili do porządku dziennego nad tym, że jest instytucja naukowa, która prawdę o tym systemie odsłania.

 

Nie wymagam od posła SLD prof. Tadeusza Iwińskiego który od 1967 aż do rozwiązania był członkiem PZPR, a habilitację zrobił z nauk politycznych w 1981 r. w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR żeby nagle zaczął kwestionować 2/3 swojego życia? Trudno spodziewać się, że innym poseł SLD Witold Gintowt – Dziewałtowski, który wstąpił do PZPR w roku 1968 kiedy miały miejsca antystudenckie i antysemickie ekscesy, a na parę dni przed wprowadzeniem stanu wojennego obejmował stanowisko sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR w Elblągu był miłośnikiem IPN? W pewien sposób po ludzku ich rozumiem. Są byłymi aparatczykami więc bronią podstaw tamtego systemu. Tyczy się to innych polityków SLD z tamtego pokolenia.

 

Martwi mnie zupełnie coś innego. Martwi mnie brak wiedzy i powtarzanie frazesów wymyślanych przez starych działaczy SLD przez młode pokolenie polityków tej formacji.

 

IPN jest najbardziej udanym przedsięwzięciem naukowym w Polsce w minionych 20 latach. Dzięki tej instytucji:

popularyzowana jest na każdym szczeblu nauczania wiedza na temat historii PRL i II wojny światowej (służą temu setki wystaw, pomocy dydaktyczne, konkursy i inne przedsięwzięcia edukacyjno – popularyzatorskie),
udostępnia się bez większych problemów naukowcom ok. 85 km bieżących akt (to porównywalnie tyle samo ile wszystkie pozostałe archiwa państwowe razem wzięte). W czytelni IPN niejednokrotnie obok mnie (jako historyk też korzystam z tego, podobnie jak i z innych archiwów) pracowali badacze związani z różnymi opcjami politycznymi np. dr Zbigniew Siemiątkowski (SLD) czy prof. Andrzej Friszke (PO)
w ramach wydawnictwa IPN ukazało się obecnie już prawie 1000 książek naukowych (tysiące innych publikacji napisano w oparciu przynajmniej częściowym o materiały udostępniane przez IPN).

 

Nie ma w Polsce nawet jednego profesjonalnego historyka XX wieku, który może pominąć dorobek IPN lub nie uwzględniać materiałów przez Instytut udostępnianych. Tylko ludzie złej woli, albo pozbawienie elementarnej wiedzy, tego nie potrafią przyznać i posługują się tanimi frazesami powtarzanymi przez SLD.

 

Dziwię się, że politycy SLD tzw. młodego pokolenia, a więc nie obciążeni dziedzictwem PRL, za wszelką ceną walczą z IPN wpisując się (niepotrzebnie) w obronę Urbana czy Jaruzelskiego zamiast pokazywać piękne kary polskiej lewicy np. z okresu walk o Niepodległość w początkach XX w. (Piłsudski, Sosnkowski, Sławek) czy innych przykładów pięknych postaw patriotycznych polskich socjalistów takich jak (Daszyński, Pużak, Arciszewski, Ciołkosz).

 

Czy naprawdę nie lepszym przykładem lewicowej wrażliwości jest wybitny działacz socjalistyczny 20 – lecia międzywojennego (wielokrotny poseł na Sejm II RP) Kazimierz Pużak, który w czasie okupacji walczył w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego, a po wojnie osądzony w procesie szesnastu zmarł w komunistycznym wiezieniu w Rawiczu niż jego oprawca Bolesław Bierut i jego następcy?

 

Jestem politykiem prawicy. Wybrałem tak nie ze względów takiej czy innej politycznej koniunktury, ale z racji swoich poglądów. Politycy SLD mojego pokolenia (np. Arułkowicz, Olejniczak czy Napieralski), ale także ci, którzy są od nas młodsi też znaleźli się po lewej stronie sceny politycznej z powodów ideowych. Rozumiem to i szanuję choć w wielu sprawach się z nimi różnie. Potrafię zrozumiem ich postulaty dotyczące spraw socjalnych czy kwestii światopoglądowych, choć się z nimi jaki konserwatywny – liberał (to pierwsze w zakresie spraw światopoglądowych to drugie dotyczy gospodarki) nie zgadzam. Nie mogę zrozumieć tylko jednego, dlaczego za wszelką ceną w debacie dotyczącej polityki historycznej stają po stronie Bieruta i Jaruzelskiego zamiast Kazimierza Pużaka (wybitnego socjalisty) czy Anny Walentynowicz (wybitnej działaczki związkowej)?

 

Dla mnie Kazimierz Pużak jest autorytetem nie dlatego, że zgadzam się z jego poglądami politycznymi, ale dlatego, że był wspaniałym i wybitnym patriotą, który ze swoje poglądy cierpiał i oddał życie. Gdybym żył w jego czas i gdybyśmy się spotkali w ławach sejmowych dwudziestolecia międzywojennego zapewne byśmy się zwalczali. Ale jako Polak i patriota Pużak zasługuje na najwyższy szacunek i uznanie. Pani Anna Walentynowicz to działaczka związkowa. Osobiście jestem przeciwnikiem nadmiernej aktywności związków zawodowych. Pewnie nasze opinie w tej sprawie byłby bardzo różne. Jednak to, że możemy mieć różne zdanie i publicznie je wyrażać, to zasługa ruchu związkowego, społecznego, który powstał dzięki także wysiłkowi Anny Walentynowicz.

 

Historia Polski obfituje w przepiękne wzorce postępowania dla wszystkich nurtów życia politycznego. Nikt w Polsce, czy to z prawicy czy z lewicy, nie musi podpierać się na wątpliwych autorytetach. Dzisiejsi narodowcy nie muszą czerpać przykładu z Eligiusza Niewiadomskiego zabójcy prezydenta Gabriela Narutowicza, a młodzi socjaliści nie muszą posiłkować się autorytetem Bieruta czy Jaruzelskiego.

 

Zdaje sobie sprawę, że to trudne wyzwanie odciąć pewną pępowinę politycznych powiązań ze starszym pokoleniem Lewicy, które ma taki, a nie inny rodowód. Nie namawiam do tego, ani w żadnym wypadku niczego nie sugeruję. Nie zwracam się do młodych polityków i sympatyków Lewicy z propozycją debaty i próby wypracowania pewnego kompromisu w tych sprawach, które ze względu na nasze ideowe zaangażowanie pewnie nie jest możliwe. Jednak tak jak naszych starszych kolegów w polityce zarówno po lewej (np. Aleksander Kwaśniewski czy Józef Oleksy) jak i po prawej stronie (np. Jarosław Kaczyński czy Zbigniew Romaszewski) historia w naturalny sposób musiała dzielić, tak nas (ludzi, którzy dorosłe życie, a niekiedy już całe swoje życie spędzają w wolnej Polsce) może i powinna połączyć.

 

Nie porozumiemy się pewnie w sprawie obecności krzyża w przestrzeni publicznej, poróżni nas stosunek do spraw mniejszości, będzie nam trudno wypracować wspólny system podatkowy. Jednak w dziedzinie fundamentów naszej historii my właśnie możemy się porozumieć! Dla każdego Polaka, który nie jest obciążony bagażem doświadczeń PRL, nie ważne czy z prawicy czy z lewicy, bohaterami są przecież Pużak i Walentynowicz, a nie Bierut czy Niewiadomski.

 

Na długo przed katastrofą smoleńską przestałem w odniesieniu do młodego pokolenia działaczy SLD posługiwać się określeniem postkomuniści. Bo jak można tak mówić o Arułkowiczy, Olejniczaku czy Napieralskim? Byłoby to nawet nielogiczna biorąc pod uwagę ich daty urodzenia. Nie potępiam ich za to, że w sprawach historycznych (np. IPN) jeszcze błądzą. W ich otoczeniu przecież wielu jest jeszcze Iwińskich i Dziewałtowskich. Budują swoje ugrupowanie w oparciu o takich ludzi jakich mają, a to sprawia różne problemy. W Prawie i Sprawiedliwości też nie zawsze wszystko jest idealnie jak by się człowiekowi marzyło. Możemy jednak, a właściwe młodzi działacze i politycy SLD mogą jednak, pomóc aby te historyczne więzy poluzować, a z czasem zerwać.

 

W polskiej historii są liczne przykłady pięknych życiorysów działaczy naszej lewicy. Podkreślam to słowo „naszej” ponieważ jest to nasze wspólne dziedzictwo historyczne, tak samo jak wspólnie możemy się odwoływać do naszych politycznych wzorców z prawicy. Pokażmy je! Nie wstydźmy się ich! Bądźmy z nich dumni! Na kartach książek powstających w IPN pełno jest przykładów jak polska lewica walczyła o Niepodległość i realizację swoich ideałów. Sięgnijmy, Wy sięgnijcie młodzi działacze i sympatycy Lewicy do tego dorobku. Deklaruję wszelką możliwą otwartość i pomoc w tej sprawie. Razem możemy zbudować zdrowy fundament naszego politycznego życia przekreślając to wszystko co było złe i z czym nie mamy nic wspólnego. Nie macie nic wspólnego tak samo Wy jak i ja. Niech dzieli nas wszystko jeśli tak czują nasze serca i podpowiadają nasze umysły, ale niech łączy nas to co mamy wspólne. Tym czymś co nas może połączyć jest właśnie historia. Przestańmy jedynie na nią patrzeć przez okulary, które nakładają nam na oczy ci, których musi ona dzielić.