To prawda, że wyniki ostatniej aukcji koni arabskich w Janowie Podlaskim okazały się słabsze niż w poprzednich latach. Czy można jednak mówić o przypadku, gdy w mediach niemal równocześnie z tzw. klapą tegorocznego Janowa Podlaskiego zaczęli się usilnie lansować w mediach organizatorzy po raz pierwszy organizowanej konkurencyjnej aukcji koni we wrześniu pod Krakowem - członkowie kierownictw państwowych stadnin pozbawieni stanowisk przez ministra Jurgiela?
Zażenowanie budzi fakt prób upolitycznienia przez nich sporu z obecnym kierownictwem stadnin w Janowie Podlaskim, Michałowie i Białce. Oto w wypowiedzi dla portalu Money.pl próbuje „ideologicznie” uzasadnić przyczyny organizacji konkurencyjnej i czysto komercyjnej w końcu aukcji jedna z jej organizatorek, Anna Stojanowska, b. inspektor w Agencji Nieruchomości Rolnych: - To, co się wydarzyło w kwestii koni arabskich w Polsce to niestety nasz kraj w pigułce. Ignorancja, buta, brak wiedzy i brak chęci uczenia się oraz korzystania z doświadczeń innych, a przede wszystkim granie na partyjny cel. To jest przerażające.
Jednak przypuszczalnie konkurencyjna impreza i czarny PR to nie jedyne powody słabszych niż w ostatnich latach wyników finansowych ostatnich aukcji Arabów w Janowie Podlaskim. Jak podkreślają znawcy tematu - w ostatnich latach, w okresie rządów zwolnionych przez ministra Jurgiela poprzednich szefów stadnin - bardzo zmienił się program hodowlany w trzech państwowych stadninach. Wskutek tego konie nie mają już w większości polskiego rodowodu. Zaczęto przy tym nadmiernie używać w hodowli ogierów z jednego tylko rodu, dodatkowo bardzo ze sobą spokrewnionych. Efektem tych działań jest obecnie bardzo mała liczba koni arabskich z polskim rodowodem tzw. Pure Polish – sięga w państwowych stadninach obecnie jedynie około 15 proc. A to właśnie te konie w poprzednich latach uzyskiwały najwyższe ceny. Nic więc dziwnego, że podczas ostatniej aukcji kupcy byli zawiedzeni jakością oferowanych na sprzedaż czworonogów.
Obecne kierownictwo stadniny w Janowie Podlaskim, z prezesem Sławomirem Pietrzakiem podkreśla, że trzeba będzie jeszcze poczekać na tak znaczące odtworzenie stad koni w Polsce, by było w nich znacznie więcej niż obecnie Arabów z polskim rodowodem. Dopiero wówczas oferowane na kolejnych aukcjach w Janowie konie będą znów mogły uzyskiwać ceny jak za dawnych lat. Będzie to jednak tym trudniejsze, że liczba czystej krwi koni arabskich w stadninach na całym świecie wzrasta z roku na rok. Rośnie tym samym konkurencja dla polskich stadnin.
Są też dobre wiadomości. W tym roku po raz pierwszy janowskie aukcje zostały przeprowadzone za pośrednictwem elektronicznego systemu licytacyjnego. Zapewnił on wsparcie dla aukcjonera w trakcie zbierania ofert od kupców i pełną transparentność przebiegu aukcji.
Impreza nadal cieszy się popularnością wśród publiczności. W ostatnim Święcie Konia Arabskiego, organizowanym corocznie od 1979 r. w Janowie Podlaskim, uczestniczyło prawie 8500 gości – miłośników koni arabskich i kupców z całego świata m.in. ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu, Francji, Niemiec, Włoch, Rumunii i Szwecji. Udział w Święcie Konia Arabskiego wzięła też delegacja Chińskiego Związku Końskiego.
W sumie 48. aukcja Pride of Poland zakończyła się sprzedażą sześciu koni arabskich z polskich hodowli. Najwyższą cenę – 150 tys. euro uzyskała klacz Prunella z hodowli w SK Janów Podlaski. Z tej samej hodowli pochodziła także klacz Anawera, sprzedana za 110 tys. euro. Łączna suma uzyskana w wyniku sprzedaży z tegorocznej aukcji wyniosła 410 tys. euro. Jak podkreślają organizatorzy aukcji średnia cena za sprzedanego konia wynosiła w tegorocznej aukcji blisko 70 tys. euro, co jest kwotą porównywalną z wynikami z ubiegłych lat.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4876
To czasy jaruzla a jego junta potrzebowała dewiz jeszcze bardziej jak gierek i poszło juz prawie na całość.
To co siedziało po 89 roku to juz śwaiadowma jazda na wyniszcznie i praca na rzecz konkurencyjnych hodowli w tym u muslimów i to dotyczy koni ,które stały się przewalskimi arabami i to nie one były głównym celem .
Zmieniono statut hodowli z gospodarstw w spółki prawa handlowego a to juz inna bajka bo dzieki temu zabiegowi mozna było doprowadzic spółke do upadłości i za psi grosz przejąć je bo chodzi o trzy spółki gdzie hodowla przewalskich arabów to hobby a prawdziwe dochody dawały stada mlecznych krów i ziemia.
Jeszcze rok i by to się stało .
Za co mozna sie dobrac do dupy byłym prezesom ano za to ,że wypożyczali klacze i ogiery za nic [oficjalnie] a wypozyczający dzieki metodzie in vitro pobierał od klaczy faszerowanych hormonami nieprawdopodobne ilości jajeczk które po zapłodnieniu były wszczepiane surogatkom i tak jest masa koni o dobrym pochodzeniu co nie znaczy ,że sa tak wybitne jak rodzice.Prezesi wiedzieli co sie dzieje z ich klaczami które po powrocie były wrakami nie nadajacymi sie do dalszej hodowli ,podobnie z ogierami nadmiernire ekspoloatowanymi jako dostarczyciele nasienia.Takie działanie prezesów to ewidentne szkodzenie własnej spółce i podlega nie tylko odpowiedzialności karnej ale utrata całego ich majatku bo tak mówi prawo -to zabezpieczenie prawne przed szkodnictwem.
Teraz chodzi o klacze stonsowej ,jakos nie ma pozwu i nie bedzie bo doskonale wiedziała ,ze jej klacze sa dziedzicznie obciążone skrętem kiszeka bajka o truciu była balonem mającym odwrócic uwagę ,zabrała pozostałe jak i inni co tam swoje konie trzymali a ja chciałbym zobaczyc umowy na podstawie której konie obce tam były ,do czego w umowie zobowiazała sie stadnina -tylko obrok i boks czy tez leczenie i za co ewentualnie ponosiła odpowiedzialność-nic o umowach nie słychać wiec mam prawo podjrzewać ,że takich nie było a wszystkie konie były tam nielegalnie.
Czy mozliwe jest odbudowa "polskiej linii "-to już jest nierealne bo nie ma z czego ,nawet kupując potomstwo tych sprzedanych a te z in vitro i nie wiadomo ile jest ich braci i sióstr.Dwa miliony złtych z małutka górka to śmieszne pieniadze dla trzech stadnin przewalskich arabów,nie starczy na obrok a gdzie reszta ,reszta w yminach krów i ziemi o ile cos sie znowu nie stanie,czego krowom ani ziemi nie życzę.Utraty pracy znacznej części załóg to i owszem bo wiedzieli a milczeli.
Stadniny też były pod ich władzą a oni nie mianowali nikogo na kierownicze stanowiska do kogo by nie mieli zaufania i pewności ,że wykona wszystko co mu nakażą.