Nie chcem i nie muszem

Cieszymy się, że Jerzy Buzek został szefem PE. Przyczynili się do tego w pewnym stopniu eurodeputowani PiS, albowiem nie tylko sami głosowaliśmy za tą kandydaturą, ale także namówiliśmy do tego kolegów z naszej frakcji parlamentarnej (w tym polityków z brytyjskiej Partii Konserwatywnej i z czeskiej Obywatelskiej Partii Demokratycznej). Jak dowiedzieliśmy się niedawno, politycy Platformy Obywatelskiej nie byli już tak solidarni i nie poparli naszego kolegi Michała Kamińskiego na stanowisko wiceszefa PE. Trudno, tak to już w polityce bywa, że nie wszyscy dotrzymują słowa. Nie piszę o tym, żeby się użalać nad faryzeizmem i nielojalnością polityków partii Donalda Tuska - szkoda na to czasu, a koń jaki jest, każdy widzi. Niektórzy w PO widzą wspaniałego rumaka, inni... muła. Każdy ma prawo do własnej, nawet błędnej, opinii. Chciałbym się z Państwem jednak podzielić anegdotą z czasów przygotowywania głosowania nad kandydaturą Jerzego Buzka. Odbywał on wówczas tour po wszystkich klubach parlamentarnych i zaszczycił również nasz klub Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Właściwie nie musiał tego robić, bo i tak wcześniej zagwarantowaliśmy mu poparcie naszych partnerów (konkretnie zrobili to Adam Bielan i... Michał Kaminski właśnie!). Jednak Buzek zdecydował się sam zadbać o poparcie naszego klubu i podczas owego spotkania, wiedząc że na sali są politycy partii Margaret Thatcher, chwalił się... zamykaniem polskich kopalń w czasie jego rządów!!! Było to trochę szokujące, bo akurat to posunięcie nie było najmądrzejszą decyzją rządu AWS i UW - co udowodniły sukcesy czeskich kopalń. To w nich znajdowali zatrudnienie w późniejszych latach bezrobotni polscy górnicy. Naszych kopalń nie należało zamykać, ale pomóc im stać się rentownymi. Ale - oczywiście - o wiele łatwiej jest coś zamknąć niż naprawić. Ale o ile prawdziwe jest to w odniesieniu do zegarka za 20 zeta albo mikrofalówki, to niekoniecznie w odniesieniu do zakładów pracy zatrudniających dziesiątki tysiące ludzi.  Jednak najbardziej zastanawiające jest to, że były polski premier tak ochoczo chwalił się likwidacją polskich kopalń. Wystarczyło, by na sali byli wielbiciele Iron Lady, a uznał on za słuszne chełpienie się zamykaniem naszych kopalń. Ciekawe, co mówił na spotkaniu z klubem socjalistów w PE? A jeszcze ciekawsze - co mówi na spotkaniach z mieszkańcami Śląska, szczególnie z rodzinami zwolnionych wówczas górników, którzy za chlebem musieli potem jeździć do Republiki Czeskiej. Ale taki to już urok najpopularniejszego obecnie polskiego polityka. Jako początkujący eurodeputowany muszę się więc jeszcze wiele uczyć. Ale jakoś mi się nie chce. Nie chcem i nie muszem.