Prezes Kaczyński zaproponował program ratunkowy dla Polski. I całe szczęście! Polska na to czekała.
Należało się spodziewać wściekłego ataku Platformy, co też się stało.
Należało się też spodziewać kontrakcji PISu, co też miało miejsce.
Ale panie Prezesie! Wie Pan jak zaciekle krytykuję premiera Tuska na moim blogu. Poświęciłem temu 350 tekstów.
Ale na litość Boską! Czy nie ma pan naprawdę do takich akcji bardziej medialnych ludzi niż pani posłanka Szydło i pan poseł Błaszczak???
Z całym szacunkiem dla obojga muszę jednak to wyrzucić z siebie, że pani posłanka robiła wrażenie, jakby ją ktoś właśnie z głębokiej narkozy wybudził, a pan poseł przybrał pozę uduchowionego poety.
Zaczęła polityczna walka na śmierć i życie i na takim froncie trzeba młodych, energicznych, błyskotliwych żołnierzy, wyposażonych w odpowiedni zapas amunicji kompetencji i sytuacyjnego poczucia humoru, a jak trzeba, umiejących w walce wręcz użyć sztyletu elokwencji. Na pewno macie wśród młodych posłów takich ludzi i czas najwyższy, żeby im dać szansę.
Wiem, że się narażam, ale w końcu musiałem zapytać.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Post Scriptum:
Na komentarz Internauty o nicku "Fritz" odpowiadam wyjątkowo w teksćie notki, bo w komentarzach, z powodu ograniczonej ilości znaków jest to nie możliwe:
Proszę Pana,
Może trochę zbyt ostro Pan ujmuje sprawę, ale jest coś na rzeczy.
Po tym jak PIS przegrał ostatnie wybory, w notce pt. "Bilans" pisałem, cytuję:
"Wybory za nami, więc czas na podsumowanie.
Przed siedmioma miesiącami zdecydowałem się na założenie bloga.
Bezpośrednim powodem tej decyzji nie było wspieranie PISu, jak wielu niesłusznie uważa, lecz próba ratowania Polski przed niechybną katastrofą, do której moim zdaniem mogą doprowadzić rządy Donalda Tuska i jego Platformy.
Ale nie ma też co ukrywać, o czym mi wspominali ze swoistym „poszanowaniem” nawet działacze Platformy, że niejako przy okazji, wykonałem spory kawałek roboty dla PISu.
W czasie siedmiu miesięcy zamieściłem na Niezależnej 131 tekstów.
Do nich napisaliście Państwo kilka tysięcy komentarzy, za co Wam z całego serca dziękuję. Odpowiedziałem na prawie każdy z nich, co nie było łatwe, ale jakoś dałem radę.
W tym czasie odwiedziliście mnie Państwo na blogu 270090 (dwieście siedemdziesiąt tysięcy dziewięćdziesiąt) razy, za co dzięki przeogromne.
Ale nie statystyki są ważne. Najważniejszym jest to, że chyba się ze mną zgodzicie, iż udało mi się przy Waszym udziale stworzyć wokół mojego blogu rodzaj ciepłej Rodziny szanujących się wzajemnie, bliskich sobie ludzi, których łączy współmyślenie w trosce o losy Ojczyzny.
Krakowianie zauważyli moją działalność na blugu. Komentowali, telefonowali z gratulacjami i podziękowaniami, zaczepiali na ulicy. Moją działalność publicystyczną na Niezależnej zauważono także za granicą. Prasa londyńska przedrukowywała moje artykuły. Kluby Gazety Polskiej z austriackiego Wiednia i niemieckiego Essen wielokrotnie dziękowały mi za teksty i zapraszały do siebie. Przysyłano mi zdjęcia i relacje z zebrań, na których kserowano moje teksty celem ich rozkolportowania wśród tamtejszej Polonii.
Niestety, nie mogę tego samego powiedzieć o lokalnych prominentach PIS, którzy zdawali się nie zauważać mojej działalności. Żadnemu z nich nie przyszło do głowy by dać wyraz aprobaty dla mojej działalności. Ani jednego życzliwego słowa. Całkowity brak reakcji. Kompletne désintéressement. Powiem więcej, daje się zauważyć regułę, że im zdolniejsza jest osoba oferująca pomoc, tym mniejsza jest szansa, że wygodnie usadowieni działacze partyjni jej na to pozwolą.
Powiem więcej. Kiedy starsi ludzie prosili by moje, co ważniejsze teksty przedrukowała prasa prawicowa, gdyż nie mają dostępu do Internetu, nie podjęto tematu. A gdy na prośbę tych ludzi wysłałem do Gazety Polskiej kilka tekstów moim zdaniem ważnych dla wyborów, Redakcja nawet nie raczyła odpowiedzieć. To samo mogę powiedzieć o lokalnej prasie.
Dlaczego o tym piszę? Bo ja Proszę Państwa się nie zraziłem i jak sami byliście świadkami walczyłem do końca. Niestety obawiam się, że w podobnych okolicznościach, wielu innych mogło się jednak zrazić.
Proszę mnie dobrze zrozumieć. Ja się broń Boże nie uskarżam, bo moja działalność była z założenia bezinteresowna. Tylko chciałbym delikatnie przestrzec, że partia, której struktury lokalne nie chcą dostrzec tych, którzy jej sprzyjają ma niewielkie szanse by wygrać wybory.,", koniec cytatu.
Od tamtego czasu napisałem 275 tekstów, a mój blog odwiedzono prawie siedemset pięćdziesiąt tysięcy razy.
Powiem więcej, w Krakowie znają się wszyscy, a mimo to, im bardziej stawałem się rozpoznawalny jako bloger atakujący Platformę a broniący PIS-u, tym częściej pewni prominentni posłowie PIS udawali na ulicy, że mnie nie widzą.
Interpretację pozostawiam Internautom.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4575
Cieszy mnie nasze współmyślenie.
Pozdrawiam, jak zawsze serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
Słowo "współmyślenie" zaczerpnąłem z listu, jaki otrzymałem od Prezesa Jarosława Kaczyńskiego przed wyborami, w którym pan prezes się ustosunkował osobiście do mojego tekstu pt. "Awans społeczny bis".
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
Czemu? Bo będąc na zewnątrz mogą sobie pozwolić na więcej, a ewentualna krytyka i nagonka spadnie na nich,
nie na barki reputacji partii i Jarka.
My tak naprawdę nie potrzebujemy być członkami PiSu, tym bardziej że "doły" PiSu często robią wszystko by nikogo nowego nie brać.
Robimy swoje i mamy wyniki.
Zapraszam do obejrzenia mojej odrobiny "propagandy".
http://dalej.biz/galeria/