Pewien dziennikarz żydowskiego pochodzenia poskarżył mi się kiedyś, że katecheta prześladuje jego dzieci. Pomyślałam, że ksiądz wyprosił je z lekcji religii i bardzo się oburzyłam. Okazało się, że wręcz przeciwnie- wałęsające się po korytarzu dzieciaki zostały zaproszone przez katechetę do klasy. „To co w tym złego?”- zapytałam zdumiona. „ Przecież nie życzę sobie, żeby chodziły na religię”- odparł. „To im zabroń i kropka”- „Wtedy będą się czuli wykluczeni”.
Dopiero wtedy zrozumiałam o co chodziło znajomemu i on to potwierdził. Uważał, że trzeba zlikwidować religię w szkole, żeby jego dwaj synowie, którzy nie chcą na nią chodzić nie czuli się gorsi od kilkuset dzieci, które na religię chodzić chcą.
„Demokracja to rządy większości sprawowane tak, żeby mniejszość nie czuła się mniejszością”- oświadczył.
„Demokracja to rządy mniejszości sprawowane tak, żeby większość nie zorientowała się, że to nie ona rządzi”- ja na to.
Bardzo się śmiał, ale nie zaprzeczył.
Posługując się tą logiką należałoby zakazać stosunków heteroseksualnych, żeby homoseksualiści nie czuli się dyskryminowani samym faktem, że są w mniejszości. ( Mam to przemyślane- dla podtrzymania gatunku dozwolone byłoby wyłącznie zapłodnienie in vitro).
Za wykluczonego uważało się zawsze kogoś, kogo gdzieś nie chcą. Zrozumiałe, że nie najlepiej czuje się ktoś, kogo wyrzucono z zamkniętego klubu, albo nie wpuszczono na premierę sztuki.
Okazało się, że dyskomfort wykluczenia może przeżywać ktoś, kto nie chce iść na premierę, pomimo, że go serdecznie zapraszają, ale wkurza go myśl, że ktoś inny będzie się na tej premierze dobrze bawił.
Choć nie lubi teatru chciałby zamknąć wszystkie teatry, żeby inni nie mogli się cieszyć przedstawieniami, które zupełnie go nie interesują.
Przekonuje, że ludzie chodzą do teatru z przyzwyczajenia, że nie są szczerymi miłośnikami, lecz snobami, ż e chodzą pokazać futra.
Martwi się, że teatry wyciągają od ludzi pieniądze dając w zamian tylko iluzje, że rodzice indoktrynują dzieci, które są wdrażane do chodzenia do teatru a może wolałyby mecz. I że plakaty teatralne zakłócają neutralność przestrzeni publicznej.
W przypadku teatru każdemu nasuwa się prosta odpowiedź. Przestań się bracie o mnie martwić. Co cię obchodzi, na co wydaję swoje pieniądze? Co cię obchodzi, na ile moje zainteresowanie sztuką jest autentyczne a na ile snobistyczne? Co cię wreszcie obchodzą moje dzieci?
Te same pytania powinno się zadać wojującemu ateiście. Co cię bracie obchodzą moje praktyki religijne, obrzędowy charakter moich wierzeń, a wreszcie moje dzieci.?
Przecież kościół jest w defensywie. Nie zagląda nikomu bez jego zgody do łóżka ani do portfela. Niezależnie od swoich poglądów, duchowni nie mogą zakazać nikomu nieformalnych związków, aborcji, korzystania z usług prostytutek, homoseksualizmu, jedzenia mięsa w piątek i pracy w niedzielę. Co cię bracie obchodzi, że nie jem mięsa w piątek jeżeli ty się możesz obżerać nim do woli?
Wojujący ateiści najczęściej troszczą się obłudnie o nasze dzieci. Odpowiem tak. Każdy rodzi się w jakiejś kulturze i w niej wyrasta. Przyjmuje ją z dobrodziejstwem inwentarza, jak to robi większość z nas, czasami buntuje się i ją odrzuca, czasami ponownie wraca. Nawet legendarne ludzkie szczenię wychowywane przez wilki musi przyjąć ich rytuały i sposoby ustalania hierarchii- inaczej nie przeżyje. Większość tych zachowań jest wdrukowywana od pierwszych dni życia, zarówno w świecie zwierząt jak i ludzi.
Pozostawienie wychowywania religijnego do pełnoletniości, gdy młody człowiek będzie mógł sobie przejrzeć oferty różnych kościołów i wybrać ten, który mu najbardziej odpowiada ( jakby wybierał dom wczasowy) jest równie absurdalne jak zabranianie dziecku mówienia do 18 roku życia w nadziei, że wtedy w pełni świadomie wybierze sobie język, który mu się spodoba. Takie dziecko nie będzie w ogóle mówić.
Oczywiście zdarza się, że człowiek wybiera sobie jakiś inny język, a nawet zapomina, albo stara się zapomnieć język urodzenia, ale w jakimś języku musi wzrastać, jeżeli ma mówić.
3 letnie dziecko urodzone w rodzinie katolickiej uczy się religii katolickiej, tak jak uczy się języka. Paciorek w przedszkolu to jak wyrabianie niezbędnych w życiu nawyków.
Jeżeli ktoś jest wyznawcą religii ateistycznej i nie chce zgodzić się w tej sprawie z wolą większości, niech pomyśli o przedszkolu specjalnym.
Gdybym mieszkała w kraju muzułmańskim nie przyszłoby mi do głowy żądać reformowania tego kraju tylko dlatego, że nie chcę żeby moje dziecko uczestniczyło w muzułmańskich praktykach religijnych.
Muszę przyznać, że zupełnie nie rozumiem wojujących ateistów. Ludzie, którym nie przeszkadza, że państwo odbiera im w przymusowych podatkach lwią część zarobków i zużywa w dowolny sposób, martwią się, że ktoś inny zupełnie dobrowolnie, rzuci 5 złotych na tacę.
Ludzie, którym nie przeszkadzają zaśmiecające miasto ulotki prostytutek oraz wulgarne love parade, czują się urażeni obecnością krzyża w przestrzeni publicznej.
Z większym szacunkiem traktują tarota i obrzędy voodoo niż wierzenia większości swego społeczeństwa.
Nie ma sensu przenoszenie na kościół swego indywidualnego sporu z Panem Bogiem. To tak jakby mając sprawę z dziedzicem pobić jego ochmistrzynię.
W kościele jak w każdej ludzkiej instytucji zdarzają się ludzie dobrzy i źli. Inaczej mówiąc- to, że ksiądz żyje z gospodynią, nie dowodzi, że nie ma Boga.
.
Każdy wybiera jedną z opcji zakładu Pascala i nikt mu wyboru nie narzuca. Dlaczego zatem ateista chce uniemożliwić swobodny wybór innym?
Chyba, że przyjąć, że wojujący ateista zachowuje się jak gruźlik, który pluje zdrowemu do zupy, bo nie może znieść myśli, że jest on zdrowy. Trzeba byłby zatem traktować ateizm jak niebezpieczną chorobę, której ateista jest świadom. Wolałabym jednak tego nie robić.
A parafrazując zakład Pascala można powiedzieć, że nawet gdyby Boga miało nie być należy postępować tak, jakby był
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 15597
Rozwiązanie niemieckie jest sprawiedliwe. Podobnie jak sprawiedliwe byłoby, żeby na fundusz badań naukowych płaciły tylko osoby zainteresowane nauką, a na szpitale tylko chorzy. Na pewno byłoby sprawiedliwe, żeby katolicy nie musieli płacić za aborcję w szpitalach, bo przyczynianie się do aborcji w jakikolwiek sposób jest grzechem i to ciężkim. Jeżeli godzimy się, że banda osłów zwana sejmem stanowi dla nas prawo, dlaczego mamy wyżywać się akurat na kościele katolickim. A obecność symboli religijnych. Czy w Leningradzie żądamy zburzenia cerkwi. Tego nie zrobili nawet stalinowcy. A może zamalować Kaplicę Sykstyńską?
Swoją drogą mój mieszkający w Niemczech przyjaciel musiał się trochę nachodzić, żeby zapisać się do ateuszy. O wiele łatwiej jest podobno zapisać się do wspólnoty liczącej sobie w porywach 20 osób.
Zgadzam się, że kościoły powinny być utrzymywane przez wiernych pod warunkiem, że nie będę musiała utrzymywać różnych instytucji takich jak Instytut Sztuki Filmowej, płacić abonamentu ( słucham prawie wyłącznie zagranicznych stacji) itp. W dobie cyfryzacji nie byłoby żadnego problemu, żeby opłata związana była z wybranym programem. Ale co stałoby się z misją TV? Z gwiazdorskimi kontraktami?
Przeświadczenie, że nauka służy społeczeństwu jest delikatnie mówiąc naiwne. Przypomina mi wierszyk : "murarz domy buduje , krawiec szyje ubrania..." o społecznym podziale pracy użytecznej.
Jakie symbole religijne mielibyśmy wieszać w sejmie, żeby było sprawiedliwie? Może Swarożyca? Albo bóstwa greckie? A może Xipe Toteka? Jakie są symbole ludzi niewierzących?
Ciekawe, że ateiści bez przerwy objaśniają wierzącym zasady ich wiary. Jeżeli ateista uważa ewangeliczne przesłanie za mit, to co go obchodzi jak ludzie rozumieją ten mit.? Jeżeli nie wierzę we wróżby, a moja dozorczyni wierzy, czy przyszłoby mi do głowy pouczać ją co naprawdę znaczy śnić o robakach?
W objaśnianiu wierzącym, że powinni nadstawiać drugi policzek celował Michnik. Kiedyś ochrzcił syna i udawał tolerancyjnego. Było tak gdy kościół przytulił opozycję, nie pytając nikogo skąd przychodzi i w co wierzy. Gdy Kościół przestał być potrzebny - okazał się śmiertelnym wrogiem.
Nie przyszłoby mi do głowy obrażać wyznawców jakiejkolwiek religii. To co robili Amerykanie, drąc i depcząc Koran uważam za odrażające.