Pierwsi byli Włosi.
Tak, to nie Turcy pierwsi masowo imigrowali do Niemiec, było nie było – obecnej centrali Eurorzeszy – lecz właśnie Włosi. Dziś to w ogóle nie byłaby imigracja, tylko „przemieszczanie się” w granicach Układu Schengen, ale naonczas nic takiego nie obowiązywało, dlatego ubodzy Włosi „emigrowali” do bogatych Niemiec zakładać włoskie restauracje, a głównie – do roboty przy taśmie i wywożenia śmieci. Bodaj milionowy dostał swego czasu w prezencie motorynkę. Wtedy to się nazywało vespa.Prawie nikt dziś o tym nie pamięta.
I to jest oczywiste, dlatego że nie wynikły z tej wędrówki większe problemy. W końcu poza pewnymi różnicami między dwoma zachodnimi narodami prawie wszystko miały one wspólne...
Ja wiem: różnica mała, ale decydująca, tak jak przy „prawie wszystkim wspólnym” te 3-procentowa różnica między genomem ludzkim a genomem drożdży.
No więc, tak: różnica niby to niewielka, ale decydująca, ostateczna i nie do pokonania, można się jednak zasymilować, czyli poddać Leitkultur, ale i wrócić do siebie. Także kolejne pokolenia mogą wrócić; pewnie że nie bez bólu; ani w tę, ani wewte. Czy ktoś obiecywał, że będzie łatwo porzucić swoją ziemię?
Z Schengen czy bez Schengen, każdym razie różnica między wędrówką Włochów a przeprowadzonym niedługo potem masowym importem Turków do Niemiec była zasadnicza. Co ja mówię, zasadnicza: fundamentalna! galaktyczna!
Po pierwsze rozbiły się wówczas na Zachodzie obozem cywilne dywizje ludzi, którzy z fundamentów świata, który właśnie zdobywali, cenili jedynie dwie: pieniądz i technikę. Jednon i drugie zamierzali zresztą posiąść, a wszelkie inne elementy tego świata mieli – i generalnie nadal mają – w du... żym poważaniu. Jak ktoś mi zaraz zacznie opowiadać o tureckich celebrytach na kanałach niemieckiej telewizji albo o stuletnim tureckim wniosku o przyjęcie do Unii Europejskiej, zacznę krzyczeć.
Ale i Turcy to betka w zestawieniu z całą resztą desantu, jaki Okcydentowi zafundowała zagnieżdżona w nim horda lewizny, generalnie z obozu mieńszewików. Szmacąc język polityczną poprawnością, naprodukowali tysiącami bałamutnych sloganów typu nikt nie jest nielegalny czy islam to religia pokoju albo wzbogaca nas multi-kulti. Lista może być kontynuowana właściwie bez końca, nie ma sensu pytać o jej długość, bo to jak pytać o pojemność lejka. Oni sami z siebie nigdy nie przestaną wytwarzać środków, które niszczą łacińską, chrześcijańską kulturę... mógłbym napisać po prostu Kulturę, the Kulturę, bo jedna tylko stworzyła współczesny świat. Nie żadne hindu, nie chińskie koturny i nie Japonia, nie mówiąc już o szatańskiej antykulturze sowietów.
To chrześcijańska Europa stworzyła samą siebie, Ameryki, Afrykę – nie tę plemienną w glinianych chatkach, lecz tę, która podąża na ile daje radę za Zachodem... ale i daleką Azję mimo jej odrębności; to oni mniej czy bardzie udatnie imitują przecież Zachód, a nie odwrotnie.
Wróćmy do naszych baranów.
Mamy pośród nas – w Polsce mniej niż za Odrą i dalej, ale poczekajmy na rozwit europejskiej polityki azylowej – miliony ludzi, którzy nas nienawidzą i jak najgorzej nam życzą. Ci najbardziej świadomi swojej odmienności myślą o przejęciu całości tego wszystkiego dla siebie, ci bardziej ugodowi chcieliby swoje mentalne (ale jak najbardziej fizyczne) archipelagi odmienności, w którą nie wolno ingerować. Nie dostrzegają powodów, by uznać się za mniej uprawnionych do własności dóbr tego świata, świata chrześcijańskiej Europy, niż ci, którzy za swymi ojcami i dziadami ją tworzą. Jest to nieporozumienie równie zasadnicze, jak i mylenie obywatelstwa z narodowością. I tak archipelagi obcości okazują się archipelagami wrogości i rozszerzają się jak zakaźny liszaj a ich wrogość coraz bardziej staje się ich cechą konstytutywną.
To nie wróży niczego dobrego; już nie na żadną dłuższą metę, to wieszczy zło na dzisiaj. Nie chodzi o to, by wszystkich poddać ekstradycji, bądźmy na tyle sprawiedliwi, by docenić tych, którzy przybyli tu i starają się być na cudzej ziemii lojalnymi poddanymi gościnnego króla (także tego nieistniejącego, nie ma wszak państw bez suwerena). Jest jednak dość przykładów osób nie kryjących się ze swą wrogą wobec nas postawą. Dlaczego nie wypowiedzieć im gościny?
Dziś, lecz obawiam się, że już na niedługo, jest to pogląd dla co poniektórych ekstremalny, pewnie znajdzie się i taka lewizna, która zacznie wrzeszczeć, że to mowa nienawiści (kolejne szatańskie prostytuowanie języka). Takim wolno tekst ten przeczytać, nawet wielokrotnie, ale otwierać się poniżej nie wolno. Przyjmuję tylko wypowiedzi po fazie myślenia.
Do czego by to porównać?? Może tak: Gdzieś w wiekach średnich, gdzieś w warownym grodzie, gdzie – bywa – za obronnymi murami także mieszkańcy okolic znajdują regularnie schronienie przed nękającymi ich rabusiami, podjazdami z dzikich pól i oczywiście – otwartymi najazdami wojsk, zdarzają się także wędrowcy bardzo egzotyczni. Jaką szansę miałby jednak w nim pomieszkać przybysz, demonstrujący przywiązanie do zdeklarowanych wrogów miasta, lżący jego wiarę i tradycje i który wraz ze swymi krewnymi dopuszczałby się od czasu do czasu napaści a to na kleryka, a to na kramarza, a to na rycerza z załogi obronnej?
Toż takie rzeczy karze się na gardle! Miałby szczęście nikczemnik, gdyby go tylko za mury wypędzono, bez prawa powrotu.
Z drugiej strony trzeba sobie zadać przeciwne pytanie: Jakie szanse miałby poistnieć gród, który takich „gości” by do siebie zapraszał, a nawet – kosztem swoich – hołubił?
Proszę mi – z góry uprzedzam – demografią głowy nie zawracać, bo i to nic, jak tylko nikczemne lewe kłamstwo. Gdyby ktoś chciał TEN problem rozwiązać, to ułatwiłby posiadanie dzieci własnym narodom, najlepiej zmniejszając łupienie rodzin podatkami, zamiast wyrzucać krocie na „integrację” i „zrównywanie szans”.
Naszych dzieci nie trzeba będzie integrować, wystarczy pozwolić im się rodzić, a one już same sobie poradzą nie gorzej od rodziców i dziadków, którzy dla nich tworzyli ten świat, a nie dla tych, co zechcą przyjść go splugawić.
Na razie zdarzają się pojedynczy harcownicy.
Badają nas walką. Ale to początek czegoś, co już się zaczęło i samo się nie zatrzyma.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6994
Gości przecież można mieć, w końcu gość w dom, to Bóg w dom.
Ale nie bądźmy hipergościnni do tego stopnia, by wmawiać tym gościom i sobie, że nasz dom nagle należy do nich.
Pozdrawiam
może madame daf przy okazji zacznie jodłować
zaś pan pastor Chojecki nauczy pana być tolerancyjny za pomocą Biblii i broni palnej... qrka ze mną nie chce gadać bo ja chcę czołgu a nawet całej dywizji pancernej z kilkoma szwadronami kawalerii powitrzenej z muzyka Wagnera w tle ;-)
a tak serio...to jest porąbane, od kiedy to gość może robić co chce kiedy jest w gościnie...to już nie gościna, to napad na gospodarza domu...
I w ogóle to ja sobie też nie życzę od nikogo wykładów o postępackiej jewropejskości, postępaccy Kenijczycy w owczej skórze również mnie nie interesują.
Interesuje mnie normalna Europa, te wszystkie chrześcijańskie narody, z których połowa do dziś ma na fladze krzyż.
Tolerancyjność z Biblią i środkiem przymusu bezpośredniego to przecież nic więcej, jak tylko oczywista przezorność.
W naszym codziennym indywidualnym życiu też przecież wszyscy mamy - na przykład - zamki w drzwiach. Przynajmniej ja nie znam nikogo, kto by nie miał. A z imigracją to już ma być zupełnie inaczej, wręcz na odwrót?
To w rzeczy samej niezupełnie jest gościna. "Goście" są jak na gościnę cokolwiek zbyt nachalni.
We wspomnianym codziennym indywidualnym życiu nie ma takiej możliwości, żeby ktoś mi się do domu wprowadził, a potem uznał się za członka rodziny i ogłosił, że mu się należy regularne kieszonkowe; żeby nie było dyskryminacji - w wysokości moich dochodów oczywiście.
Pozdrawiam
Podstawowa sprawa, której nigdy dość podkreślać, to jednak chrześcijański charakter zarówno Europy, jak i Europejczyków, który to chrześcijański charakter szatańskie stronnictwa systematycznie i nie bez sukcesów zwalczają. W zwykłym przypadku, gdy katolik z Polski wybierałby się na dłuższy czas do - powiedzmy - Szwajcarii, to w niedzielę udawałby się tam do kościoła, a dzięki łacińskiej liturgii nie miałby żadnego kłopotu z uczestnictwem w mszy. Co więcej, mieszkając w owej Szwajcarii działałby jako członek lokalnego kościoła bez względu na to, że jest Polakiem, zgodnie z "nie masz Greczyna ni Żyda", bo wspólnota jest jedna.
Jeszcze w XVIII. wieku nie było paszportów. Wędrowanie za chlebem czy w interesach było sprawą naturalną.
W Unii Europejskiej, tym nieszczęsnym utopijnym tworze, choć właściwie to poza nim, bo Układ Schengen jest od niej niezależny, możliwość ta istnieje ponownie, z pewnymi zastrzeżeniami. Należy do nich posiadanie obywatelstwa jednego z krajów Schengen. Ale okazuje się, że postępacka banda woli sprowadzać swą naturalną klientelę z krajów afrykańskich niż wspierać rodzinę jako taką wśród Europejczyków.
To jest kulturkampf, proszę Pana, i jedno z oblicz starcia dobra ze złem.
Na Holandię szkoda mi słów, napiszę jedynie, że zgadzam się, że jest zapluta.
Pozdrawiam
Używam konsekwentnie terminów imigracja i emigracja, bo są precyzyjne. Termin migracja nadaje się może do statystycznego zliczania salda ruchów masowych, ale przecież Europejczycy póki co nie przenoszą się na południe na saksy, prawda?
Nie zgadzam się z tym, że wojna pozbawiła ludzi możliwości utrzymania się przy życiu. Przeciwnie: obserwujemy umyślny drenaż mózgów z krajów uboższych, które powinny się rozwijać, do krajów, które stać na wyższe opłacenie nieszczęśnika opuszczającego swoją ziemię. Dlaczego nieszczęśnika? Skoro Pan jest na emigracji, to nie potrzebuję Panu tłumaczyć, ale napiszę jednym zdaniem: bo tylko u siebie jest się u siebie. Swoją drogą nominalnie wyższe płace gdzie indziej są poważnie relatywizowane przez inne koszty życia, które do tego inaczej się strukturyzują... ale to na marginesie naszych rozważań.
Tak, jest bardzo istotna różnica między Włochami a Turkami w Europie.
Polega ona mianowicie na tym, że Włosi są w Europie u siebie, a Turcy nie. Tam gdzie pojawiają się Włosi nie dochodzi do opluwania kobiet za niezakryte włosy i nie zakazuje się sprzedaży wieprzowiny, jak to się już zdarza w gminach francuskich, których rady opanowali muzułmanie. Turcy to przy tym akurat dość łagodna nacja w zestawieniu z innymi, tymi z południa.
Problem polega natomiast na tym, że a) Włosi rozumieli, że są gośćmi, a problematyczne ludy tego nie rozumieją, b) Włosi mieli dokąd wrócić, a problematyczne ludy nie, zwłaszcza gdy zaznają już tego znienawidzonego zachodniego dobrobotu, c) Włosi chcą wrócić do Włoch i tam sobie żyć po włosku, a problematyczne ludy chcą przejąć, co się tylko da i wprowadzić szariję. Mogę zresztą wyliczać dalej.
...czy Pan się dobrze czuje?
Homofobem??? :-DD
Jeszcze raz zapytam: czy Panu nic nie dolega?
Niech się Pan zastanowi jeszcze raz powoli, z jakich pozycji piszę, a może przyjdzie na Pana opamiętanie!
A może ktoś ukradł Pana komputer i się podszywa...?
Nieee... ortografia i interpunkcja są niezmienione...
tak samo jak Polacy sa u sibie w UK...ale np. w niemczech już duuuzo mnie sa u siebie...to też fakt...
co łączy zwykłego włocha z niemce czy polakiem ? ano alfabet łaciński... chrześcijaństwo...architektura...
malarstwo odrodzenia...freski rzeźby mistrza Buonarotti...
Ostatnia Wieczerza to da Vinci i Salvador Dali...
uważam, ze Sir Winston ma rację rozgraniczając sprawę emigracji czy raczej migracji w Europie
a przybyszami spoza niej... spoza kręgu kultury europejskiej
znakomity pisarz polski postawił prosty problem... chodziło o nić porozumienia pomiędzy europejczykiem a afrykańczykiem w kwestii baroku...
a propos, barok to nie barbarzyńska odmina rocka ;-)
W sensie politycznym trudno by naturalnie oczekiwać, że ktoś sobie wpisze ZŁO na sztandary ;-)
Przy odrobinie uczciwości wobec samego siebie trudno byłoby jednak komuś pomylić się w przypisaniu Kenijczyka. Wystarczy pamiętać o jego maoizmie (którego nigdy nie porzucił), szatańskim kościele (takim bez chrztu i z którgo na użytek kampanii wyborczej co prawda 'wystąpił', tyle że nie do końca) oraz działaniach na rzecz aborcji, w tym tzw. "późnej" - czyli na rzecz morderstwa dziecka w chwili urodzenia.
Europa ma masę swoich własnych stronnictw Zła, sporo z nich powiązanych zresztą w różny sposób z Imperium Zła.
I tutaj niewiele potrzeba, by się zorientować, kto zacz. Wystarczy elementarna uczciwość we własnej ocenie.
Mało powiedziane, że Europa się będzie dłużej borykała. Pozytywne jest jednak to, że już najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego najprawdopodobniej dadzą lewiźnie nieźle w to, co Pan nazwał 'końcem pleców'.
Można by twierdzić, że kartka wyborcza to najlepsze narzędzie przeciw nim, ale to już od dawna się zdezaktualizowało. Istnieje szeroki lewizm kulturowy i informacyjny, który wymaga przeciwdziałania.
Właściwe podejście to - moim zdaniem - NIE PODAWAĆ RĘKI. Nie włączać lewych kanałów, nie kupować lewych gazet, nie klikać na lewe kanały. Czynić to konsekwetnie i przekonywać innych.
Ta metoda działa i ONI się jej boją. W Poznaniu Wiara Lecha zainicjowała bojkot GW - no, i proszę, jakie piękne rezultaty.
Proszę przyjrzeć się ostatnim wskaźnikom sprzedaży i oglądalności GW, TVN, Polityki itp. Gdyby nie dotacje poprzez rządowe ogłoszenia wszystko to poszłoby na szczaw, cytując innego propagandystę PO.
I dlatego też boją się uczciwych kanałów informacyjnych. W Polsce walczą z TV Trwa, w USA też jest wrzask z podobnego powodu, Kenijczyk znany jest z powiedzenia, że działalność blogerska to zagrożenie dla "demokracji".
Praca nad państwem i jego szeroko pojętą infrastrukturą, czyli także zabezpieczeniami społecznymi, kulturą prawną, trwa przez okresy przekraczające ludzkie życie. Wykonujemy ją jednak. Tak jak czynili to nasi dziadkowie dla nas.
Dla nas, dla naszych wnuków, a nie jakichś proszonych czy zwłaszcza nieproszonych gości.
Kiedy Pan stawia dom, to nie jest to dom wszystkich i nie wszyscy są w nim równie obcy czy też w równym stopniu u siebie.
Skoro Pan twierdzi, że górale nie są u siebie, to pewnie Pan wie lepiej.
Ja bywam u siebie, bywam też gościem. I potrafię jedno od drugiego odróżnić.
Wzajemnie, udanego weekendu