Bękarty okrągłego stołu

III RP wytworzyła podobnie jak PRL pewien swoisty system uzależniania całych grup ludzi od swoich funkcjonariuszy tworzących tak zwany Salon. Doglądali oni ścieżek karier w bardzo wielu dziedzinach naszego życia. Przez całe lata dzięki opanowaniu mediów to właśnie salon decydował, kto ma być „autorytetem”, celebrytą, ekspertem w dowolnej dziedzinie. Marchewką były przeróżne nagrody, statuetki, promocje twórczości i sama możliwość pojawiania się w charakterze gadających głów na ekranach naszych telewizorów. Zaroiło się od różnych salonowych kamerdynerów czy kelnerów w całej gamie programów, w których nawet o sprawach ważnych dyskutowali przybierając postawę krynic mądrości, przeróżni usłużni komedianci nazywani artystami.

Tak to już jest, że aby marchewka smakowała musi w tej metodzie istnieć i skutecznie działać również kij. Tym kijem było zawsze etykietowanie krnąbrnych takimi słowami pałkami, jak antysemita, nacjonalista, szowinista, ksenofob, homofob, faszysta oraz spychanie ich w kompletny niebyt medialny bądź za pomocą nagonek wywierano takie naciski, że „zbuntowany” delikwent czy delikwentka tracili zajmowane stanowiska, pracę i często nie mieli możliwości zarabiania na chleb.

Istnieje jednak pewna grupa ludzi, która działa na Salon jak przysłowiowa czerwona płachta na byka i atakowana jest z nieukrywaną furią i nienawiścią. Chodzi o takie osoby, które to całe salonowe towarzystwo wzajemnej adoracji mają dokładnie gdzieś i nijak nie da się ich zmusić do ugięcia kolan i padnięcia na nie przed postkomuszą arystokracją.
Chodzi o takie osoby, które salonowi niczego nie zawdzięczają, a odnoszone przez nich sukcesy osiągane dzięki wyjątkowym zdolnościom i umiejętnościom są nie do zakwestionowania, podważenia czy zniszczenia przez tę sforę mieniącą się samozwańczo „elitą”.

Pierwszym przykładem takiej osoby, której salon mówiąc kolokwialnie, może skoczyć jest Agnieszka Radwańska. Jej niezależność finansowa i cała jej kariera to talent, ciężki trening, piękna gra i nic na to nie poradzi cała ta salonowa sfora doprowadzona do furii tym, że nasza Isia publicznie deklaruje swoją wiarę w Boga, a zamiast zgłosić akces do sekty „pancernej brzozy” oddaje hołd prezydenckiej parze i poległym pod Smoleńskiej zaś za kłamliwie oszczerstwa mówi dziennikarzom pewnej telewizyjnej stacji krótkie żołnierskie WON.
Cóż na to może Salon? Nic. Jedynie cieszyć się skrycie, kiedy izraelska dzicz zgromadzona na korcie nazwie ją „katolicką k…ą”, albo oddelegować do jej obszczekiwania i obszczywania takiego salonowego ratlerka jak Mikołaj Lizut, który powie:
 -„ Myślę, że tutaj jest jakieś drugie dno. W wielu wywiadach, zarówno Agnieszka Radwańska jak i jej tata, bardzo podkreślali kontekst polityczny. To jest rzeczywiście “Agnieszka Smoleńska”. Ona lokuje się właśnie w obrębie ludu smoleńskiego. Ja bym to czytał w tym kontekście, ponieważ ojciec Rydzyk nie lubi TVN-u, bo to jest siedlisko szatana. Być może chodzi o ten komunikat.”
Po tej wypowiedzi Lizuta posypały się po prawej stronie sceny politycznej głosy oburzenia, ale jednocześnie ich autora przypisano do działu dziennikarstwa zajmującego się rozrywką zapominając o jego „zasługach”.

I tu wypada przypomnieć drugą osobę, która od lat wywołuje wśród „elit” wściekłość i toczenie piany.
Mam tu na myśli Jana Kobylańskiego, wielkiego polskiego patriotę i byłego więźnia Pawiaka oraz obozów koncentracyjnych Mauthausen-Gusen, Dachau, Gross-Rosen i Auschwitz-Birkenau.

Człowiek ten dzięki swoim zdolnościom i talentom nie tylko odniósł wielki sukces finansowy i biznesowy, ale dokładnie 20 lat temu zaczął jednoczyć Polonię zakładając Unię Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ).  To właśnie Jan Kobylański nie wahał się by ujawnić haniebne zachowania i przekręty takich polskich pseudo-dyplomatów na stanowiskach ambasadorów jak Jarosław Gugała I Ryszard Sznepf.

I teraz wróćmy do specjalisty od bezradnego szarpania za nogawki niepokornych, czyli Lizuta. To właśnie on, dziennikarz Gazety Wyborczej, kilka lat temu został wydelegowany do Buenos Aires i Montevideo gdzie posługując się zmienionym imieniem i nazwiskiem i podając się za studenta zainteresowanego życiem Polonii próbował wkupić się w łaski Jana Kobylańskiego i zdobyć cokolwiek, co mogłoby skompromitować tego wielkiego Polaka.
Lizut został szybko zdemaskowany, lecz mimo to starym polskim zwyczajem Jan Kobylański udzielił mu gościny w swoim domu, nakarmił, napoił, a nawet dał „studentowi uniwersytetu na Czerskiej” kieszonkowe na drogę powrotną.

W dowód wdzięczności Lizut po powrocie napisał jeden z najbardziej haniebnych tekstów pełen kłamstw i pomówień, zatytułowany „Podwójne życie Don Juana”, który zapoczątkował wielką nagonkę salonowych burków na polskiego patriotę.
Posunął się nawet do zakwestionowania obozowej przeszłości Jana Kobylańskiego publikując w Gazecie Wyborczej kopię zaświadczenia o pobycie w Auschwitz gdzie figuruje Janusz, a nie Jan Kobylański oraz różniąca się o 4 lata data urodzin, co miał dowodzić fałszerstwa. Cały widz polegał na tym, że Lizut celowo nie opublikował wpisu na odwrocie dokumentu gdzie znajdowała się urzędowa korekta daty urodzenia z 21.7.1919 na 21.7.1923. Oczywiście nie wspomniał także Lizut o tym, że imieniem Jan (Juan), prezes Kobylański zaczął posługiwać się dopiero po wojnie emigrując do Ameryki Południowej.

Ale to jeszcze nie wszystko. Skoro bezczelnie zakwestionowano obozową martyrologię polskiego patrioty, to czemu nie pójść za ciosem i nie wsadzić ofiary w buty nazisty. Oto popis podłej manipulacji i insynuacji Lizuta:
„Po wojnie Kobylański trafił do Austrii, potem do Włoch, błyskawicznie dorobił się wielkich pieniędzy. W 1952 r. wyjechał do Paragwaju. Nie ma na to dowodów, ale wszystko wskazuje, że za pomocą siatki Odessa, wspomagającej ucieczkę z Europy nazistów i ich współpracowników. W tym czasie rządził krwawy dyktator gen. Alfredo Stroessner, który udzielał schronienia nazistowskim zbrodniarzom wojennym”.

Oto, do czego może posunąć się w poczuciu bezkarności człowiek kompletnie pozbawiony jakichkolwiek zasad i hamulców. Pomijam już kuriozalny zwrot „nie ma dowodów, ale wszystko na to wskazuje”. Wystarczy zajrzeć do pierwszej lepszej encyklopedii by stwierdzić, że Lizut posłużył się jednym z najbardziej prymitywnych kłamstw, które w każdym normalnym kraju wyrzuciłyby takiego kłamliwego pismaka na bruk.

On po prostu przyspieszył bieg historii i aby dostosować ją do własnego łgarstwa przesunął zamach stanu Stroessnera, który miał miejsce w 1954 roku o dwa lata wstecz, czyli w rok 1952, kiedy to Jan Kobylański przyjechał do Paragwaju.
Oglądając tego salonowego cyngla w telewizji czy słuchając w radiu pamiętajmy, że zanim Lizut został za swoje „zasługi” rzucony na odcinek rozrywki musiał się nieźle dla Salonu napracować.

To tylko dwa przykłady tego, do czego zdolne są samozwańcze „elity”, czyli okupujące nas bękarty okrągłego stołu, ale nie ma lepszej metody na ich demaskowanie jak podawanie takich właśnie przykładów.
Źródła:
http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,4104792,20040628RP-DGW_D,Podwojne_zycie_don_Juana,.html
http://rozrywka.dziennik.pl/plotki/artykuly/426814,mikolaj-lizut-nazwal-agnieszke-radwanska-agnieszka-smolenska.html
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta

Polecam moją nową książkę, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami śp. Arkadiusza "Gaspara" Gacparskiego, jak i poprzednią, „Jak zabijano Polskę”.
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6

Najnowszy numer ogólnopolskiego tygodnika Warszawska Gazeta już w kioskach

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

24-05-2013 [13:27] - dogard | Link:

komuszej i POlszewickiej, nawet nie wart spluniecia, a coz dopiero ogladania i zajmowania sie nim.Od lat eliminowalem rezimowych propagandzistow, gow..na rzucilem w 93 r, inne hieny stadne i POjedyncze kasowalem przez pare lat.Doszedlem do pelnej ich nieobecnosci na wizji czy foni w moim domu.Coz za ulga.Teraz nawet jak zobaczylem wraze typy w TVREP, ZADZIWILEM SIE JAK IM RURA ZMIEKLA W NOWYM OTOCZENIU.OSOBISCIE WYZWOLILEM SIE OD ZWRACANIA NA NICH UWAGI i jest wspaniale.Dlatego wspolczuje tym ,ktorzy zawodowo musza ogladac na okraglo te scierwa ze szkoly urbana czy szechterka.

Obrazek użytkownika solidarni.waw.pl

24-05-2013 [14:56] - solidarni.waw.pl | Link:

W książce ABW na temat współpracy SB z KGB figuruje Bronisław Lizut s. Michała ur. 29.12.1935 r. I sekretarz ambasady PRL w Moskwie zatrudniony na niejawnym etacie "Grupy Wisła". Może ktoś ma wiedzę na temat czy łączą go jakieś więzy krwi z Mikołajem Lizutem?

Obrazek użytkownika emilian58

25-05-2013 [02:30] - emilian58 | Link:

Choc dowodow (na razie) nie ma.Ale to nie byl by pierwszy przypadek "umocowania" synka scierwojada przez tatusia lub dziadka scierwojada.