Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

PĘKNIĘTA NA TRZY

Krzysztof Pasierbiewicz, 31.05.2011

Kochani Goście i Komentatorzy mojego bloga na portalu "Niezależna.pl",

Wasze troskliwe pytania, dlaczego od paru dni zamilkłem pozwalają mi wierzyć, że udało mi się zogniskować na tym moim blogu coś więcej niż tylko grupę Internautów. Że miałem szczęście wykreować rodzaj nurtu przyzwoitych ludzi złączonych współmyśleniem w trosce o naszą Ojczyznę. Jestem, więc Państwu winien wyjaśnienie skąd moje milczenie.

Otóż w piątek pojechałem na 3 dniowy Zjazd Koleżeński z okazji niespełna półwiecznej rocznicy rozpoczęcia studiów. Spotkanie odbyło się w urokliwym pensjonacie w samym sercu Pienin. Od razu narodził się pomysł żebyśmy w dosłownym tego słowa znaczeniu przenieśli się w pierwszą połowę lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to, jako „młode lwiątka” przekroczyliśmy po raz pierwszy próg naszej Alma Mater, Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. I udało się. Na trzy dni zapomnieliśmy o telefonach komórkowych, telewizorach i Internecie.

Było niesamowicie. Stare, czarno-białe fotografie i studenckie wspomnienia sprawiły, że odżył klimat naszej cudownej, romantycznej przygody z geologią, kiedy mimo piętrowych łóżek, porannego mycia w lodowatym potoku i morderczych wędrówek po Pieninach byliśmy szczęśliwi jak już nigdy potem. Bo tam przecież zawiązywały się nasze studenckie przyjaźnie, a niektórych właśnie tam, na całe życie połączyła miłość. Podniosłej atmosferze sprzyjała świadomość, że tymi samymi szlakami wędrował w tamtym czasie nasz kochany Papież, który na Kopiej Górce w Krościenku kreował ruch młodzieżowych oaz.

Przyjechali wszyscy, z całej Polski, z wiosek, małych miasteczek, wielkich metropolii, a niektórzy z dalekich krajów. Nie było tylko tych, którzy odeszli na zawsze.
Oj, nie było lekko. Bowiem sponsorzy od ropy i gazu, także łupkowego, o czym jeden z kolegów profesorów wygłosił arcyciekawy referat, załatwili królewski wikt, łapiącą za serce góralską muzykę i cały ocean najprzedniejszych trunków. A wierzcie mi Państwo, że w sprawach wód wyskokowych z geologami żartów nie ma, gdyż w tej dziedzinie to rzekłbym sami wybitni sztabowcy. Więc, krew wzburzyła się szybko, powróciła młodość, a śpiewom studenckich piosenek i szalonym, jak niegdyś tańcom do białego rana nie było końca. Znów czuliśmy się młodzi, szczęśliwi, jakby nietknięci przemijaniem czasu.

Drugiego dnia, jednym z punktów programu było moje wystąpienie. Poproszono mnie bym zrobił coś w rodzaju retrospektywnego résumé okresu naszych studiów, a także mojej wieloletniej pracy na Uczelni. Domagano się również żebym opowiedział o mojej powieści, która dopiero, co wyszła z drukarni.

Zacząłem od przypomnienia naszych praktyk terenowych w Krościenku nad Dunajcem. Wspomniałem jak wszyscy razem mieszkaliśmy w kultowym domu pracy twórczej AGH, gdzie czerstwe góralki podawały w wazach boskie zupy zatrzepane prawdziwą śmietaną, że aż łyżka stała. A na deser, panie kucharki wyczarowywały rozpływające się w ustach szarlotki, rożki z francuskiego ciasta i coś, czego do śmierci nie zapomnę, wyborne gruszki w waniliowym kremie, skropione wiśniowym sokiem. W jadalni pachniało cynamonem i rodzinnym domem. Wszyscyśmy byli sobie bliscy.
Spostrzegłem jak koleżanki ukradkiem ucierają łezkę.

Potem wspomniałem naszych profesorów, przedwojennych dżentelmenów, którzy prócz geologii uczyli nas piękna języka polskiego, a także jak nosić tweedowe marynarki i jak do nich dobierać koszulę i krawat. Podkreśliłem, że dzisiaj niestety już nie ma takich dydaktyków. Przypomniałem ile mieli pasji! Ile im się chciało! A także ich nocne z nami rozmowy, zażarte spory naukowe, czasem nawet kłótnie, na tematy zawodowe, lecz również problemy hierarchii wartości i reguł życiowych. Przywołałem na pamięć Ile w tym było żaru, arcyciekawych dysput, polemik, debat, wymiany stanowisk. Mówiło się o polityce, o modnych wtenczas pisarzach, o teatrze, o światowym kinie, o muzyce... A wszystko przy winie patykiem pisanym i koreczkach z wyschniętego sera posypanego mieloną papryką. Przypomniałem, jak przy okazjach specjalnych jeździło się na motorach do Łącka, skąd przywoziliśmy w kanistrach płynne słońce galicyjskich sadów, albo, jak kto woli, palącą się od zapałki, pachnącą Karpatami śliwowicę.
Tym razem łezkę otarli panowie.

I raptem wyrwał mi się z gardła okrzyk. Boże! Jakież silne, bliskie i serdeczne były wtenczas więzi między nami, a mimo koszmaru komuny czuliśmy się jak w rodzinie. I wszyscy byli szczęśliwi, choć nie było tlenu.
Spytałem desperacko:
Kochani! Gdzie to wszystko przepadło?! Co się z nami stało?!
Zawiesiłem na chwilę głos, bo w wielu oczach pojawiły się łzy, a mnie też ścisnęło w gardle.

Ale znacie mnie przecież z bloga. Tu skończył się lukier. Bowiem moje wspomnienia sięgnęły okresu solidarności. I nie byłbym sobą gdybym nie wygarnął:
Kochani! Muszę to wyrzucić z siebie. Zbliżała się Solidarność. Zaczęły się strajki i uliczne demonstracje. Nie mogę nie wspomnieć, jak ze śp. Wieśkiem Bilanem, ramię w ramię, biliśmy się z ZOMO pod Arką w Nowej Hucie, a potem trwaliśmy na naszym uczelnianym strajku po wybuchu stanu wojennego. Niestety, życie pokazało, co się stało z etosem, o który walczyliśmy z kolegą. Bo wtenczas, gdy jedni się bili o wolność narażając życie, cwani dekownicy tworzyli na sępa obłudne pryncypia Trzeciej Rzeczypospolitej...

W sali zapadła cisza aż dzwoniło w uszach.
Jako doświadczony wykładowca umiem obserwować audytorium. Gdy kończyłem kwestię spostrzegłem, że zebranych na sali można podzielić na trzy kategorie.
Jedni byli wzruszeni i bliscy płaczu. To ci, którzy wynieśli z domu prastare polskie wartości, a kiedy przyszło nowe nie zdążyli, bądź raczej nie chcieli się z nim zabrać i pozostali na peronie.
Drudzy bądź to patrzyli na mnie nie rozumiejącymi oczami, bądź pospuszczali wstydliwie głowy. To byli niegdyś poczciwi ludzie, którzy się wykształcili w pierwszym pokoleniu i dali się nabrać pewnemu redaktorowi poczytnej gazety, że przynależą do lepszej od moherowej reszty części społeczeństwa.
Kategoria trzecia składała się z wyraźnie poirytowanych, którzy, jak czułem chcieli zaprotestować, lecz zbrakło im argumentów. To, nie ma, co ukrywać, niegdysiejsze komuchy, a obecnie przefarbowani na różowo siewcy nowego porządku.

Jak na dłoni było widać pękniętą na trzy Rzeczypospolitą.

By przerwać nieznośną ciszę pociągnąłem temat.
Wspomniałem o tragicznym paradoksie naszej najnowszej historii. Że wraz z upadkiem komuny wpadliśmy, albo ktoś nas wciągnął w pułapkę błędnie pojętej wolności, czyli „róbta, co chceta”, bez żadnych hamulców, skrupułów i moralnych reguł. Że paradoksalnie, wraz z odzyskaniem wolności zamknął się na zawsze najbardziej twórczy rozdział historii Wydziału. Że jakby na ironię, niespodziewana wolność zerwała niegdysiejsze więzi, a w wielu przypadkach podzieliła ludzi jeszcze na długo przed rządami Kaczyńskich.

By nieco złagodzić konsternację poruszyłem inny temat.
Wyznałem zebranym na sali, że przez te wszystkie lata, jakie spędziłem na naszej Uczelni, zrozumiałem, że w nauce, podobnie jak w sztuce, prócz pracowitości, trzeba mieć jeszcze talent, intuicję, wyobraźnię i odwagę. Że dobry naukowiec musi być Artystą! Że znam wcale nie mało przykładów, jak gros ludzi zajmujących się nauką, wykonuje gigantycznie mrówczą pracę kompletnie na darmo, gdyż brak im wyobraźni by spostrzec, że poszli w złą stronę, a co jeszcze gorsze, nie mają dość uczciwości, by w stosownym momencie porzucić błędnie obrany kierunek. Że się strasznie szamoczą uznając, jakże błędnie, to, co robią, za zgłębianie wiedzy. Że chyba nie ma nic bardziej szkodliwego dla przyszłych pokoleń niż pozorowanie działań naukowych. Że to główny problem polskiego szkolnictwa wyższego.

Przypomniałem koleżankom i kolegom, że w naszych czasach, misją szkoły wyższej była instytucja profesora, który wychowywał grono swoich uczniów. Jednocześnie przestrzegłem, że teraz, kiedy przyszło nowe, wszystkim zaczynają rządzić wyłącznie algorytmy i statystyczne wskaźniki potrzebne na użytek słupków sondażowych. Że się to tragicznie przełoży na poziom kształcenia Polaków, a skutki dadzą o sobie znać dopiero za lat kilkanaście, kiedy będzie za późno by naprawiać błędy.
A pijąc do tak teraz modnej wąskiej specjalizacji poprosiłem koleżanki i kolegów by wytłumaczyli swoim dzieciom, że poza firmą, w której siedzą od rana do zmroku też może być pięknie. Żeby w obłąkanej pogoni za sukcesem i kasą nie zasklepiały się wyłącznie do jednej sfery aktywności, bo to wyjaławia duszę i kaleczy intelekt. Wspomniałem też, że ludzie pracujący na uczelniach powinni mniej myśleć o własnym dorobku, a więcej o studentach, bo to dla nich przecież, o czym wielu zapomina, jest nasza Uczelnia.

Wreszcie by zakończyć sympatycznym gestem wręczyłem każdej z koleżanek zadedykowany egzemplarz mojej dopiero, co wydanej powieści. Panie się wzruszyły i wszystko utonęło w serdecznych uściskach. Wtenczas jeden z kolegów zapytał, czy mógłbym w jednym zdaniu powiedzieć, co to za książka ta moja „Magia namiętności”. Odpowiedziałem, że ten tytuł należy czytać w liczbie mnogiej, czyli, że chodzi o magię namiętności naszych, polskich. A książka to opowieść o przyzwoitym Polaku, który za młodu nie dał się uwieść komunie, a w dalszym życiu znalazł w sobie siłę by w imię wartości, jakie wyniósł z domu położyć na szalę karierę i życiową miłość. I znowu spostrzegłem, że niektórym się to bardzo spodobało, innym wręcz przeciwnie.
Kolejny dowód jak głęboko pęknięta jest Polska.

Ostatniego dnia, w niedzielę, była Msza Święta, na której, za „co łaska” ksiądz miał się pomodlić za zmarłe koleżanki i nieżyjących kolegów. Do drewnianego kościółka przyszli wszyscy uczestnicy zjazdu. Ksiądz długo wyczytywał nazwiska, o wiele za długo. „Nasi” stali między góralami autentycznie zasmuceni. Wtedy pomyślałem sobie, że to przecież tacy sami Polacy tylko bałamutnie podzieleni. W czasie podniesienia szepnąłem Panu Bogu na ucho by tym, co się dali nabrać przywrócił pokorę.

Po wyjściu z kościoła wracaliśmy pieszo do naszego pensjonatu. W pewnym momencie odciągnął mnie na bok przepoczciwy kolega pochodzący z podkrakowskiej wioski. Bardzo go na studiach lubiłem za prostotę i szczerość. Upewnił się, że nikt nie słyszy i powiedział: Krzysiek! Wczoraj żem uważnie słuchał tego, co żeś mówił. Jeszcze raz się rozejrzał czy nikogo nie ma i dodał: I wiesz, co? Chyba miałeś rację, żem się dał Tuskowi zrobić w trąbę. Gówno ten Tusk zrobił! Ino naobiecywał ludziom. Jutro powiem we wsi, co żeś wczoraj mówił.
A ja się ucieszyłem, że jednak ten Pan Bóg wcale nie jest taki głuchy jak myślałem.

Po obiedzie nadeszła chwila pożegnania. Wszyscy wracali wynajętym przez Uczelnię autokarem. Ja wracałem swoim samochodem, bo musiałem przywieźć książki. Poszedłem pomachać na pożegnanie koleżankom i kolegom.

Gdy kierowca już ruszał, raptem autokar przystanął. Pomyślałem, że ktoś czegoś pewno zapomniał. Wtedy z autokaru wysiadł kolega „salonowiec”, którego na początku zjazdu osadziłem w cuglach, kiedy chcąc zabłysnąć opowiedział obrzydliwy, wyświechtany kawał o zimnym Lechu. Salonowiec powiedział: Krzysiek, muszę cię o to zapytać, wytłumacz mi, jakim cudem taki facet jak ty może nie popierać Platformy? Odpowiedziałem krótko: mój drogi! Bo to jest partia nieprzyjazna Polsce, jakiej mnie od dziecka uczyli Rodzice. Nie rozumiem, odparł kumpel. Tak właśnie myślałem, burknąłem pod nosem, a on udał, że tego nie słyszy.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)



  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 10778
Domyślny avatar

noktowizor

01.06.2011 01:51

Bardzo dziękuję za szczere i odważne postawienie tezy o podziale społeczeństwa intelektualnego na trzy części. Sam obracam się w środowiskach intelektualnych i często doświadczam tego nieprzyjemnego uczucia, gdy muszę dobrać jedną,celną, inteligentną ripostę na rozbuchane, agresywne wypowiedzi antypisowskie, bezmyślnie klepane mantry powtarzane jak zaklęcia rzeczywistości, płynące z ust inteligentnych ludzi z wysokim statusem. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że ich ataki wygłaszane są tylko po to, by stado beczało na jedną baranią nutę, by utwierdzało się w swej jednolitości i masowości swojego beczenia. Staram się zawsze przedłożyć rozmówcy celne pytanie o istotę wygłaszanej tezy a najlepiej, gdy uda mi się przeciwstawić kontr pogląd jakiegoś autorytetu. Choćby to był np. kontrpogląd Balcerowicza ws działań Rostowskiego wobec ZUS i OFE. Nieprzyjemność mego uczucia polega na tym,iż przeważnie zamiast spodziewanej merytorycznej odpowiedzi z ust cenzusowego rozmówcy , zapada jego zdziwione milczenie, że nie słyszy baraniego echa,że mu jakiś stawia pytania o zasadność jego twierdzenia,że ktoś z jego gości nie należy do antypisowskiego stada, że brak cenzusowemu rozmówcy elementarnej wiedzy w temacie. Większość takich rozmówców wybiera owo milczenie, by nie podejmować towarzyskiej dysputy odsłaniającej jego zaślepienie i niezrozumienie sedna sprawy. Większość woli pozostać wtopiona w baranie stado,nietykalna w swoim ledwo co osiągniętym estabilishmencie i nieuchronnie zbliża się do tragicznego końca stada. 20 lat relatywizacji wartości i ostatnie 4 lata programowego plucia na opozycję zdemoralizowały elity, zamieniając je w bezmyślnych aparatczyków, demagogów, bezwolnych oportunistów. Pozdrawiam i gratuluję wystąpienia
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

01.06.2011 20:41

Dodane przez noktowizor w odpowiedzi na baranie stado

Szanowny Panie,
Pańskie słowa: "20 lat relatywizacji wartości i ostatnie 4 lata programowego plucia na opozycję zdemoralizowały elity, zamieniając je w bezmyślnych aparatczyków, demagogów, bezwolnych oportunistów..." są zwieńczającą klamrą do mojego tekstu. Dzięki przeogromne.
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

Matieu..

01.06.2011 08:08

Najpiękniejsze i najcieplejsze słowa, które ostatnio przeczytałem o tym naszym spękanym od niegodziwości kraju. Chciałbym , żeby dla każdego młodego polaka te Pana słowa były "drogą , prawdą i życiem". Serdecznie pozdrawiam
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

01.06.2011 20:45

Dodane przez Matieu.. w odpowiedzi na "Polsce, jakiej mnie od dziecka uczyli rodzice"

Szanowny Panie,
Napisał Pan: "Chciałbym , żeby dla każdego młodego polaka te Pana słowa były "drogą , prawdą i życiem...". Ja też bym chciał. A więc jest nas już dwoje!!!
Dziękuję za przemiłe słowa i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

Antykacap

01.06.2011 09:27

niedziela - rocznica I komunii św., przyjemne pogaduszki przy stole (bez alkoholu) ,nagle słyszę szanowną Panią "mam dość historii , dość filmów wojennych , program jej nauczania powinien zostać ograniczony do minimum, po co to komu?" , nadmieniam bo chyba jest coś na rzeczy, że jest to emerytowana nauczycielka j.rosyjskiego... w te same tony uderza mąż (pracownik huty Sendzimira dawniej.... heheheh)tonem , który charakteryzuje człowieka wszechwiedzącego oznajmia:"ciągle te Olewniki i ten Smoleńsk , ciągle te Olewniki i ten Smoleńsk w tv...powinni już dawno z tym skończyć".Mój współbiesiadnik( którego znam bardzo słabo) spokojnym głosem mówi, że sprawy te świadczą o słabości Państwa Polskiego, zapada chwila milczenia i ja w tym momencie ...wychodzę bez słowa znajduję pretekst, opuszczam gości . Panie Krzysztofie wielokroć stawałem i wygłaszałem płomienne mowy ,ale mam już tego dość! Nie ma sensu się kopać z koniem w tym wypadku osłem , jeśli zwierze to ma klapki na oczach i jedzie w kierunku, w którym go popchną. Oni są niereformowalni, i próby ich nawrócenia kończą się z reguły słabymi rezultatami.Jak alkoholicy winni stoczyć się na dno i otworzyć oczy lub sczeznąć. I tu mamy problem, bo oni to niestety też Polska i staczając się na dno ciągną tam nasz Kraj ... gratuluję bloga ( jeden z nielicznych , które czytam) i serdecznie pozdrawiam
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

01.06.2011 20:51

Dodane przez Antykacap w odpowiedzi na Ad vocem

Szanowny Panie,
Zaniepokoiłem się poważnie. Bowiem pisze Pan: "ale mam już tego dość! Nie ma sensu się kopać z koniem w tym wypadku osłem...".
Nie wolno tak nawet pomyśleć! Czy ktoś w latach siedemdziesiątych miał wiarę, że komunizm upadnie. A kednak Polacy walczyli. I opłaciło się.
Wiem, że czasem opadają ręce. Ale żyzczę więcej cierpliwości i wiary w zycięstwo prawdy.
Pozdrawiam serdecznie i głowa do góry,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

Antykacap

01.06.2011 22:25

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na Ad vocem...

Dziękuję za słowa otuchy , lecz nie chodzi tu o brak wiary w zwycięstwo i prawdę , ale o całkowity brak wiary w możliwość sensownej rozmowy na argumenty z ludźmi którzy nie wykazują nawet cienia inteligencji , która pozwoliłaby im na odrzucenie swoistego "nie bo nie", zapomniałem dodać że rodzony brat stwierdził kiedyś że ludzie modlący się pod krzyżem , modlą się na złość... ręce opadają i właśnie tego mam dość , dość "dyktatury ciemniaków" serdecznie pozdrawiam zachowując anonimowość co mam nadzieję mi Pan wybaczy
Domyślny avatar

W.A

01.06.2011 10:04

Panie Krzysztofie Serdecznie dziękuję za kolejną lekcję Bycia. Pozdrawiam serdecznie W.A. Wojciech Andrzejewski
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

01.06.2011 20:53

Dodane przez W.A w odpowiedzi na Panie Krzysztofie Serdecznie

Wielce Szanowny Panie Wojciechu,
To ja Panu dziękuję za przeczytanie tekstu.
Dziękuję za piękny komentarz i pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

andy-lodz

01.06.2011 10:29

Przekazał Pan sposób widzenia rzeczywistości,swojego mikroświata,bardzo udanie.Serdecznie , z "odkrytą przyłbicą",bez zakładania złej woli u słuchaczy.Odbiór ? Hm,chyba koledzy z trzeciej grupy nie zmienią się.Pan/i/podpisujący się "noktowizor" bardzo sensownie zauważył,że "20 lat relatywizacji wartości zrobiły swoje".Przesympatyczny klimat czasów studenckich,jaki Pan odtworzył,zamazuje prawdę o ludziach bez właściwości,których i wtedy było sporo.My nie umieliśmy ich dostrzec.Ponosimy dziś konsekwencje.Liczę,że doczekamy się ludzi wychowanych "niemodnie",z obsesją szanowania hierarchii wartości.Łączę wyrazy szacunku.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

01.06.2011 20:57

Dodane przez andy-lodz w odpowiedzi na Gorzko,ale prawdziwie o nas

Szanowny Panie,
Pisze Pan: "Liczę, że doczekamy się ludzi wychowanych "niemodnie", z obsesją szanowania hierarchii wartości...".
Odpowiadam: I właśnie tak trzeba myśleć.
Serdecznie dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

faja

01.06.2011 10:44

nie wiedziałam, że jest pan geologiem , mój św pamięci wujek i chrzestny także był geologiem niestety już nie żyje ,ale dożył tzw. upadku komuny z czego się bardzo cieszył , z postawy i wyglądu miał coś z szeryfa, piszę to po to aby go wspomnieć .Pana słowa jak zawsze mądre i proste .Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

01.06.2011 21:00

Dodane przez faja w odpowiedzi na Szanowny Panie Krzysztofie

Szanowna Pani,
Zaraz wychylę kieliszek czerwonego wina za Pani Wuja i Chrzestego.
Serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

Jojo

01.06.2011 11:11

Trzeba pisac prostym zrozumiałym bardzo językiem żeby wykształciuchy czytający Metro i GW w metrze coś zrozumieli. Zawsze tak było /może nie będzie/, że LUDZIE z Powstania Listopadowego, Styczniowego, Warszawskiego poszli do ziemi a na wierzch wypłynęło........ Obecnie też tak jest, że szarzy ludzie męczyli się i męczą, a pseudo bohater Niesiołowski spija śmietanę. Większośc myśli: honorowy to głupi.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

01.06.2011 21:06

Dodane przez Jojo w odpowiedzi na Społeczeństwo podzielone

Szanowny Panie,
Pisze Pan: "Trzeba pisać prostym zrozumiałym bardzo językiem żeby wykształciuchy czytający Metro i GW w metrze coś zrozumieli...".
Tak właśnie staram się robić. Nie udziwniać. Nie wymądrzać się. Walić prosto z mostu, ale grzecznie. A wszystko przyprawiać od czasu do czasu kpiną. Niczego bardziej się nie boją.
Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

Emigrant

01.06.2011 19:11

1/Zgłupieć może każdy / wykształcenie i stopień naukowy nie ma nic do rzeczy /. 2/Należy kiedyś zacząć dorastać czyli mądrzeć /samodzielnie lub z pomocą innych/. 3/Każdy może być poddany praniu mózgu. 4/Brak niezmiennego autorytetu Boga i znajomości historii swojej Ojczyzny powyższy proces niesłychanie ułatwia. 5/Nawet posiadając tytuł naukowy można być gnidą. 6/Wydobycie się z bagna wymaga wielkiego wysiłku i wiedzy /szamocąc się szybciej toniemy/. 7/Należy pomagać tym, którzy sami nie mogą się podźwignąć. 8/Trzeba być prawdziwym mężczyzną, aby umieć przyznać się do błędów /trzeba mieć jaja i kręgosłup/. 9/Powrót z "U" jest długi i bolesny. Wymaga ciągłej pracy nad sobą i autorytetów/pkt4/. 10/To nie jest dekalog/zob. tytuł/
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

01.06.2011 21:10

Dodane przez Emigrant w odpowiedzi na Takie moje przemyślenia

Szanowny Panie,
Przemyślenia przeczytałem uważnie. Każde jest na wagę złota. Ale myślę że obecnie najważniejsze jest przemyślenie 7 - "Należy pomagać tym, którzy sami nie mogą się podźwignąć...".
Bardzo dziękuję za ten komentarz i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

Krzysztof Anders Nowak

03.06.2011 14:46

Wiem, było ciężko, sanacja, okupacja ... Zamykam Gru pę. http://grupa.pasierbiewi… http://www.sadurski.com/… http://www.zdrojowy.com… http://www.humor.sadursk… http://trojmiasto.gazeta… http://www.inpro.com.pl/… http://www.sebastyanski… http://www.inpro.com.pl/… Jak to podzieliła się Czecho-Słowacja? A jak się ma Meksyk do USA? Proszę nie przeginać.
Domyślny avatar

leda

06.06.2011 17:00

Odzyly wspomnienia...ukochanego Stryja,czlowieka,ktory przed II WS byl asystentem i studentem III roku AGH rownoczesnie.Zawsze bezpartyjny, byl profesrem bez plecow i marcowych awansow, zyl skromnie i..pieknie. W Jego malym mieszkaniu odbywaly sie niezapomniane spotkania i rozmowy ludzi nauki,sztuki, ktorzy wyznawali te same wartosci.Jako malolata dlugo nie zabieralam glosu, ale samo sluchanie to juz byla uczta duchowa.Polszczyzna jaka poslugiwali sie ci ludzie to bylo cos czego nie mozna zapomiec, ta kultura w zyciu codziennym...lezka sie w oku kreci.Nie mial latwego zycie wsrod uczelnianych karierowiczow,szkoda tylko,ze nie dozyl chwili zeby moc zobaczyc swoja teczke z IPNu i nareszcie wiedziec kto byl "kapusta" w Jego towarzystwie.....a moze tak zwlekal,bo nie chcial tego wiedziec...Zostal z Nami do konca zycia,choc nie mial wlasnych dzieci to byl NASZYM stryjem i z nami na zmiane pol roku odpoczywal na ojcowiznie w gorach pol roku w miescie. Jakie jest teraz AGH prosze nam opowiedziec leda

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
Krzysztof Pasierbiewicz
Nazwa bloga:
Echo24
Zawód:
Emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta niezależny, autor, tenisista, narciarz, człowiek wolny
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 593
Liczba wyświetleń: 12,555,590
Liczba komentarzy: 30,114

Ostatnie wpisy blogera

  • Niedorżnięta wataha
  • List otwarty do prof. Pawła Śpiewaka
  • A jednak miałem nosa pisząc, że mi nie po drodze z PiS-em

Moje ostatnie komentarze

  • Pamięta Pan jeszcze? - vide: https://raskolnikow2.fil… Serdeczności!
  • @Autor & @ALL   ---   W wolnej chwili zapraszam do lektury - vide: https://www.salon24.pl/u…
  • Jacy akademicy, takie uniwersytety - czytaj: https://www.salon24.pl/u…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Nieznane oblicze Witolda Gadowskiego
  • Kraków olał post-komuszą subkulturę TVN-u
  • Pytanie prawicowego blogera do posłanki Scheuring-Wielgus

Ostatnio komentowane

  • Alina@Warszawa, Niestety owo PROSTACTWO (skupione wokół Tuska) wróciło do władzy. Że to niewyobrażalne "prostactwo" nie trzeba nikogo przekonywać - kto inny mógłby przyswoić i używać 8* w przestrzeni publicznej do…
  • Beskidzki Góral, Tego platfusa przejrzałem na wylot. Hedonista, wlazłby do doopy, każdemu za kilka kliknięć i marzy o zerżnięciu na boku głupiej dziewoi.
  • keram, Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !!! Z uporem maniaka  część z nas nie potrafi się zadowolić tym czym dysponujemy , tym co mamy, lecz natychmiast przechodzi do natarcia. …

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności