Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wczoraj od rana byłem uczestnikiem staranie przygotowanej, piętrowej wręcz prowokacji, w wyniku której strona rządowa odniosła niebywały sukces propagandowy.
I wychodzi mi na to, że stało się tak, bo w sprawie z gatunku najważniejszych z ważnych i najwrażliwszych z najwrażliwszych, „Rzeczpospolita” dała ciała tak, jak tylko mogła dać, albo jak tego od niej oczekiwano.
Co do tego, kim są panowie Hajdarowicz i Wróblewski, to ja złudzeń nie mam, ale muszę przyznać, że warto było oddać (o przepraszam – sprzedać) „Rzeczpospolitą” Hajdarowiczowi i mianować rednaczem Wróblewskiego, żeby zobaczyć ten spektakl medialny, zrealizowany perfekcyjnie, choć w myśl banalnie prostego scenariusza.
Złomotanie (które się dopiero zaczęło) PiSu przy pomocy gmyzowego trotylu jest warte każdej ceny, a szkody (dla PiSu) są nie do przecenienia.
Jeżeli Pan Gmyz nie wie, w czyjej gazecie pracuje i kto jest jego bezpośrednim szefem, to ma problem i to duży.
A jak to, co zaserwowała ”Rzepa”, to jest dziennikarstwo śledcze, to zaczyna być naprawdę nieprzyjemnie.
Przecież to truizm, że nie można w takiej sprawie być nieprecyzyjnym nie w zdaniu, słowie czy przecinku nawet – nie można być nieprecyzyjnym w ŻADNYM MIEJSCU.
Przecież jeśli jest prawdą, że red. Gmyz czy jego szef – Wróblewski, czy obaj naraz (niech ustalą ostateczną wersję między sobą) poinformował o newsie generalnego prokuratora Seremeta, to znaczy że poinformował stronę rządową.
Tak czy nie?
A jak rozumiem – nie poinformował PiSu, co spowodowało idealne warunki do rozegrania całej sprawy ze skutkiem dla PiSu fatalnym.
W wyniku tego braku symetrii, red. Gmyz podprowadził wczoraj Kaczyńskiego pod lufy. Na pewny strzał. Jak rasowy naganiacz.
Tak czy nie?
A jeśli poinformował (via prok. Seremet) stronę rządową 3 tygodnie temu, to dał tej stronie rzecz bezcenną – czas. Czas potrzebny na przygotowanie wczorajszego spektaklu.
Tak czy nie?
Po tym wczorajszym, propagandowym trzęsieniu ziemi, i trwającym dziś od rana takimże tsunami, po tych kolejnych oświadczeniach „Rzepy”, że się
a/ przyznaje do błędu (to poszło w lud) i że się
b/ nie przyznaje (tego nikt nie czytał)
red. Gmyz stwierdza na Twitterze, że „podtrzymuje swoją wersję” (tego też nikt nie czyta).
Przepraszam, ale podtrzymywać, to red. Gmyz może co najwyżej swoje spodnie, bo mu wczoraj i na oczach całej Polski opadły.
Co jeszcze można z tym pasztetem zrobić?
Jak to co – pokazać kwity.
Już wiemy, że informatorów red. Gmyz nie ujawni – no to się nie dowiemy, kto go „wypuścił”.
Ale jest kwestia tych nacisków na „Rzepę”.
Były naciski? To w takim razie proszę: kto, kiedy, w jakiej formie naciskał.
I proszę do tego nagrania, mejle, faksy, bilingi.
Bo jak rozumiem – są?
A póki co, Grupiński poucza nas spokojnie o …moralności.
I dziś w PR1 poprawia kto? - Joanna Mucha (używając filmowej terminologii – „cudownie ocalona”).
Już nie wiadomo - śmiać się czy płakać.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5917
Nie mniej jednak podpisuję się pod żądaniem. Karty na stół panie redaktorze Gmyz. NIE MA INNEGO WYJŚCIA, nawet jeśliby to zdekonspirowało kogoś sprzyjającego Polsce w rządzie Tuska i w zespole prokuratorskim.
Jak jest i Pan i ja wiemy. I nas nie trzeba przekonywać.
Rozumiem, że na serio traktujemy tezę, że decyduje elektorat "miękki" (nas PiS może olać, bo my na nich głosujemy "za biezdurno") i dbamy o to, by ich przekonać swoją nie tylko uczciwością, ale i rozsądnym, starannym traktowaniem pracy "na każdym odcinku"
I ten miękki elektorat zaczął się od PO odsuwać, co widać w sondażach.
I albo , taki "odsunięty" pójdzie na wybory i zagłosuje na PiS albo..... zostanie w domu (tez odsunięty).
I to o taki wariant gra Tusk, nie żaden inny.
Bo o ile PiS ma elektorat żelazny (ideowy, biedny, stłamszony, pogardzany, szykanowany) , to PO - wychowała sobie przez 5 lat stalowy: syty,bezpieczny, mający pracę i regularne dochody, kręcący lody na wszystkim.
I w przypadku starcia "żelazo" - "stal", stal wygrywa.
A Gmyz swoim niechlujstwem/naiwnością/ jednym i drugim - spieprzył sprawę.
Też pozdrawiam.
gnojenie tylko źle świadczy o gnojących (i moderacji). A zaślepienie i niewidzenie ewidentnych błędów prowadzi tylko do takich wpadek, jak wczoraj.
przepraszam, ale ja na temat zjawisk "Szeląg" czy "Tusk" dyskutować nie będę, bo mam swoje zdanie od dawna.
Ja tylko chcę ujawnienia kwitów o naciskach - bo albo były naciski i kwity są, i to jest przestępstwo - albo Rzepa nas wystawiła.
Cezary Gmyz wiedział, że detonuje bombę. Potężną.
I to, że ją detonował w dobrej wierze, nie jest istotne, wobec faktu, że ją zdetonował na tyle niestaranie, że narobił szkody.
owszem, nikt mu nie kazał, ale nie wytrzymał.
Ja też bym nie wytrzymał, ale mnie wolno - ja jestem nikt.