Matka dwójki dzieci z Opola została z polecenia sądu, przez policję wyciągnięta w nocy z mieszkania i zawieziona do aresztu, a jej dzieci (w wieku 2 i 6 lat) – do rodziny zastępczej.
Cóż - nie zapłaciła grzywny w wysokości 2,3 tysiąca złotych, a to dużo pieniędzy.
W mediach raban, choć w porównaniu z Matkąmałejmadzi - używając terminologii żeglarskiej - flauta.
I słusznie, bo sprawa banalną jest:
w metrze ludzie mówili, że matka z Opola poszła siedzieć, bo nie ma na nazwisko Plichta i – co oczywiste – nie ma, bo mieć nie może na imię Marcin.
I pewnie nie miała kumpli w PO.
Mój Rówieśnik (i kolega z NZSu) zareagował o-so-biś-cie !
Live zareagował.
I obiecał , że wyjaśni w ciągu godzin tę bulwersującą sprawę – to cudnie.
Dodał jeszcze, że największą bolączką w polskich sądach jest to że ludzie długo czekają na wyroki.
Ja uważam, że największą bolączką jest to, iż te wyroki urągają elementarnemu poczuciu sprawiedliwości.
OK, OK – jesteśmy dorośli i wiemy, że do sądu idzie się nie po sprawiedliwość, ale po wyrok.
Ja jestem reklamiarz (a więc człowiek praktyczny) toteż proponuję wprowadzić (obok sklepów ze zdrowiem) sklepy z wyrokami.
Pomysł ma same zalety:
Nie trzeba będzie dawać sędziom łapówek (wiem, wiem – w polskich sądach nikt nie daje i nikt nie bierze, ale jeśli tę krystaliczną uczciwość wzmocnić rozwiązaniem, nazwijmy to komercyjnym, to chyba tylko dobrze?).
Sędziowie, którzy pracują na jedną zmianę (po obiedzie – do domciu), będą mogli pracować na zmiany (jednej) pół.
Kryteria rozstrzygnięć będą jasne dla wszystkich, a dochody budżetu wreszcie otrzymają stabilne źródło zasilania.
Ale to dygresja.
Wracając do sprawy przestępczej matki z Opola, przyznam, że jakoś nie mogę się pozbyć natrętnej obawy, żeby rezultatem tego premierowskiego wyjaśnienia nie było to, że matka na parę lat trafi do więzienia, a dzieci zostaną oddane do rodziny zastępczej.
Z miasta Pucka.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2706
chcę zepsuć? No widzi Pani, jacy ci reklamiarze wredni są.
Ale ciekaw jestem, jak ją, pardon - sflekują, kiedy wszystko ucichnie.