Powodem tego niepokoju jest to, że nasz przechodzony już mocno małżeński nabytek od samego rana, przy śniadaniu, obiedzie czy kolacji ze świecami nie prawi nam komplementów, nie rozważa wspólnych planów na przyszłość czy miejsca, w które wybierzemy się na wspólny urlop.
On cały czas opowiada nam o wadach swojej byłej małżonki i okropieństwie, jakim są poczęte z nią dzieci.
Łudzimy się jeszcze, że kiedy zdmuchniemy świece i pójdziemy do łóżka, on, choć na chwilę zamilknie i przestanie kłapać na okrągło o tej swojej byłej i wstrętnej rodzince, wszak ponoć krew to nie woda.
Niestety, nic z tego. On, co prawda przysuwa się bliżej, ale tylko po to by wyszeptać nam znowu do ucha znane i doprowadzające nas już do szału wyznania, jaka to ona była wstrętna, głupia, prymitywna i nieudaczna.
Z każdym mijającym tygodniem zaczynamy dochodzić do wniosku, że ten nasz małżonek, choć fizycznie żyje obok nas to mentalnie jest ciągle z tamtą rodziną i nie może pogodzić się z odrzuceniem, jakiego doświadczył. Do szału doprowadza go fakt, że nikt po nim nie płacze, doskonale sobie radzi i nie odczuwa jego braku.
Powoli rodzi się w nas pewne pytanie, na które nie możemy znaleźć odpowiedzi.
Jeżeli rzeczywiście ta poprzednia rodzina była taka okropna, a żona wstrętna i głupia to jak, on tak ponoć mądry i wspaniały mógł z nią wytrzymać tyle lat?
A może jest na odwrót? Może to nasz nowy nabytek jest jakimś opętanym kompleksami potworem, z którym po prostu nie da się żyć, a my wpadliśmy w pułapkę, z której tamtym udało się jakoś wyzwolić?
Jak to w końcu jest z tym Janem J.F. Libickim?
Polecam moja książkę:
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianaro…, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nie jestem psychologiem,ani psychiatrą...miałe troche wykladów,ale zaliczyłem,zdałem i zapomniałem :-)
Każdy "nawrócony" musi sie uwiarygodnić...i wykazac,ze jest "swój".
W mafii, bierze pistolet i rozwala jakiegos wskazanego przez bossa.
W jakims kosciele,musi być codziennie na naukach i walic głowa o posadzkę,lub dywanik...zależy od wyznania.
W PO mamy "udowodnij,ze jestes NASZ"!
Migalski,Kluzik i rzeczony osoba libicki.
Nawet gdyby wódz nie wymagał takich dowodów...to zdrajca MUSI,bo ma taki imperatyw.
Posłużę sie pewna anegdotą,o ile nie przekrocze 1500 znaków !!!
Bitwa,wodzem "naszych" jest Filip II Macedoński,obok niego Aleksander jeszcze nieletni.
Po bitwie wygranej przez "naszych", kilkunastu dostojników wroga,pada na twarze przed Filipem
i przysięga wierność,miłość i wszystko co sobie Jego Królewska Mość zyczy.
Filip wysłuchał...wezwał kata i kazał ich wszystkich ściąć!!
Aleksander zapytał:
-Ojcze,czemu tak uczyniłes? Mogli sie nam przydać!
-Synu mój! ZDRAJCA BĘDZIE ZAWSZE ZDRAJCĄ! A ja chcę spac spokojnie i nie mieć oczu dokoła głowy.
sapienti sat