Przyjrzyjmy się kilku niepokojącym, powtarzalnym zjawiskom. Wymienię konkretne organizacje i partie polityczne, które w ostatnim czasie zostały dotknięte tym samym schematem formalnym: minimalnym spóźnieniem w złożeniu sprawozdania finansowego, skutkującym drastycznymi konsekwencjami prawnymi i finansowymi.

Pierwszym i najbardziej medialnym przypadkiem jest Komitet Wyborczy Konfederacja Wolność i Niepodległość Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka w wyborach do Parlamentu Europejskiego 2024. Sprawozdanie finansowe zostało złożone jeden dzień po terminie, co – na mocy automatyzmu ustawowego – uruchomiło procedurę pozbawienia prawa do subwencji i dotacji do końca kadencji. Sprawa jest przedmiotem sporów prawnych, ale skutek finansowy i polityczny już zaistniał.
Drugim przypadkiem jest Fundacja Osuchowa Grzegorza Brauna, która utraciła status organizacji pożytku publicznego, a tym samym prawo do otrzymywania 1,5% podatku. Sprawozdanie było gotowe i zatwierdzone na długo przed terminem, lecz zostało wysłane dzień po ustawowej dacie granicznej. Jeden dzień opóźnienia wystarczył do administracyjnego wykluczenia z kluczowego źródła finansowania.
Trzecim przypadkiem jest Nowa Nadzieja Sławomira Mentzena, partia wchodząca w skład Konfederacji. W jej przypadku PKW stwierdziła niezłożenie sprawozdania finansowego w terminie, co doprowadziło do skierowania wniosku o wykreślenie z ewidencji partii politycznych, a następnie do faktycznego wykreślenia decyzją sądu.
Czwartym przypadkiem jest nowa partia KORWiN założona przez Janusza Korwin-Mikke, która również nie złożyła sprawozdania finansowego w ustawowym terminie, co skutkowało identyczną procedurą: wnioskiem PKW i eliminacją z rejestru partii politycznych.
Poza tymi najbardziej znanymi podmiotami Państwowa Komisja Wyborcza wskazała także szereg mniejszych ugrupowań, wobec których zastosowano analogiczne procedury z powodu uchybień terminowych, w tym: "Rodacy Kamraci", "Organizacja Narodu Polskiego – Liga Polska", "OK Polska" oraz "Zdrowa Polska".
W każdym z tych przypadków nie mówimy o defraudacji, fikcyjnych fakturach, praniu pieniędzy ani fałszerstwach, lecz o spóźnieniu – często minimalnym, czasem liczonym w godzinach lub jednym dniu – które uruchomiło najcięższe możliwe skutki administracyjne.
Dopiero mając przed oczami pełną listę tych przypadków, można przejść do analizy pytania zasadniczego: czy mamy do czynienia z serią pechowych zbiegów okoliczności, czy z systemowym mechanizmem, który – przy odpowiedniej konfiguracji – pozwala eliminować niewygodne politycznie organizacje przy użyciu formalnego detalu.
Przesłanki, wąskie gardła i powtarzalny schemat
Nie ma twardych dowodów. Są natomiast bardzo silne przesłanki. A w świecie realnej polityki i analizy systemowej to często wystarcza, by postawić poważne pytania. Zwłaszcza wtedy, gdy ten sam mechanizm uderza seryjnie w organizacje opozycyjne, uznawane przez obóz władzy za groźne, radykalne, "faszystowskie" czy "ruskie onuce". Przypadki można bagatelizować. Powtarzalny wzorzec – już nie. Tusk zapowiadał demokrację walczącą i to właśnie na tych powtarzalnych przypadkach widzimy.
Wąskie gardła systemu
Ten wzorzec nie byłby możliwy, gdyby system nie miał krytycznych punktów wrażliwości. A ma ich dokładnie tyle, ile potrzeba.
Pierwszym wąskim gardłem jest partactwo organizacyjne. Partie, fundacje i stowarzyszenia zatrudniają amatorów, którzy nie rozumieją i nie potrafią się zabezpieczyć przed złośliwymi działaniami władzy. To jest tak daleko posunięta ignorancja, że nie uczą się na błędach — i cudzych i swoich. Służby mogą tych amatorów podsuwać. A działacze tych organizacji uważają, że żadnych służb nie ma, że to bzdurne teorie spiskowe.
Drugim wąskim gardłem jest biegły rewident. Bez jego podpisu sprawozdanie nie istnieje. Biegłych nie wybiera się dowolnie, ich pula jest instytucjonalnie kontrolowana — wyznacza ich PKW. Wystarczy, że czynności rewizyjne trwają do ostatniego dnia. Formalnie legalnie. Bez bufora. Jeden dzień opóźnienia i domino rusza. Służby bez problemów mogą tymi biegłymi manipulować.
Trzecim wąskim gardłem jest elektroniczny tryb składania dokumentów. ePUAP i pokrewne systemy są znane z awaryjności w dniach granicznych. Każdy, kto pracował z administracją, wie, że problem techniczny w ostatnim dniu nie jest niczym nadzwyczajnym. A w tym systemie nie ma trybu ratunkowego. Nie działa – to nie działa. Termin minął. Służby mogą bez problemów wpływać na pracowników technicznych.
Czwartym wąskim gardłem jest automatyzm prawa. Spóźnienie nie podlega ocenie, miarkowaniu ani analizie kontekstu. Nie interesuje nikogo, że dokument był gotowy wcześniej. Liczy się data wpływu. Prawo działa jak gilotyna. To prawo stworzyły SLD, PO, PiS i PSL — partie silnie uwikłane w działania służb.
Piątym elementem jest czas reakcji sądów. Kontrola jest wyłącznie następcza. Politycznie spóźniona. Nawet jeśli po latach zapadnie korzystny wyrok, skutki finansowe i organizacyjne już się wydarzyły. Ten ustrój zaprojektowały nam służby, bo w tej mętnej wodzie jurysdykcji czują się najlepiej.
Dlaczego to jest idealne narzędzie
Ten mechanizm ma wszystkie cechy idealnego narzędzia politycznego. Jest tani. Jest czysty formalnie. Nie wymaga decyzji politycznej na papierze. Nie wymaga zakazów ani delegalizacji. Nie wymaga przemocy. Wystarczy literalne stosowanie procedur i brak zabezpieczeń.
Co więcej, odpowiedzialność jest całkowicie rozmyta. Każdy uczestnik procesu robi swoje. Biegły pracuje do końca. System informatyczny ma awarię. Urzędnik stosuje ustawę. Sąd rozpatruje sprawę za dwa lata. Nie ma jednego momentu, w którym można wskazać sprawcę.
A efekt jest druzgocący: utrata finansowania, paraliż organizacyjny, wykreślenie z rejestru, zniszczona kampania.
Dlaczego to nie jest teoria z kapelusza
Nie trzeba zakładać istnienia jednego wielkiego spisku. Wystarczy zauważyć, że system jest zaprojektowany tak, iż minimalna ingerencja albo nawet kontrolowana bierność daje maksymalny efekt. Wystarczy, że nikt nie pomoże, nikt nie ostrzeże, nikt nie stworzy bufora bezpieczeństwa.
Jeżeli ten sam mechanizm uderza wielokrotnie w środowiska politycznie niewygodne dla rządzących, a niemal nigdy w te, które władza toleruje lub wspiera, to przestaje to być zbieg okoliczności, a zaczyna być pytaniem o intencję albo przynajmniej o selektywną obojętność.
Wniosek, którego nie da się już zignorować
Nie twierdzę, że ktoś wydał pisemne polecenie. Twierdzę, że państwo stworzyło i utrzymuje system, w którym eliminacja opozycyjnych organizacji przez formalny detal jest łatwa, tania i praktycznie bezkarna. A to wystarczy, by taki system stał się narzędziem walki politycznej – nawet jeśli nikt się do tego nie przyznaje.
Jeżeli ktoś chce wierzyć, że to wszystko seria pechowych przypadków, ma do tego prawo. Ja wolę wierzyć w analizę mechanizmów. W polityce cuda zdarzają się rzadko, a celowe działanie bardzo często.
To służby rządzą Polską — postpeerelowskie, własne, partyjne i zagraniczne. Tusk czy Kaczyński to tylko pionki w ich rękach, takie same jak Wałęsa. Polska Bolkami stoi. I tak dzieje się od setek lat, w ogóle w zabory popadliśmy z powodu korupcji i agenturalności władców. W Polsce po prostu brak dobrego kontrwywiadu. To jest tak daleko posunięta indolencja, że nawet prywatne organizacje czy partie nie tworzą własnej komórki kontrwywiadowczej. A dziś, w dobie AI, OSINT jest bardzo łatwy.
Grzegorz GPS Świderski
https://t.me/KanalBlogeraGPS
https://Twitter.com/gps65
https://www.youtube.com/@GPSiPrzyjaciele
Tagi: gps65, służby, spóźnienia, sprawozdania finansowe, OSINT, kontrwywiad, demokracja walcząca
"W Polsce po prostu brak dobrego kontrwywiadu. "
Nie można tego powiedzieć o kontrwywiadzie w II RP.
Tak o nim podaje AI:
Kontrwywiad II RP, głównie przez Oddział II SG WP, był bardzo skuteczny i stanowił znaczącą wartość, zwłaszcza w rozpracowywaniu niemieckiego wywiadu (Abwehry), paraliżując wiele ich operacji, w tym demaskując wysokich rangą agentów i uzyskując kluczowe informacje o planach Niemiec, co miało ogromne znaczenie przed wojną i w początkowym okresie kampanii wrześniowej. Mimo ograniczeń finansowych, udało im się stworzyć sprawny system, który z sukcesem zwalczał szpiegostwo, choć zmagali się z brakiem pełnego wsparcia i koniecznością walki z licznymi agenturami.
Kluczowe sukcesy kontrwywiadu II RP:
Wyzwania i kontekst:
Podsumowując, wartość polskiego kontrwywiadu w II RP była niezwykle wysoka i stanowiła jeden z najsilniejszych elementów przygotowań obronnych, a jego sukcesy miały realny wpływ na zdolność państwa do obrony, mimo trudnych warunków.
OK, zgoda, to był chlubny wyjątek. Ale niestety wojsko, które miało tak świetny kontrwywiad, było słabe militarnie. A wszystkiemu oczywiście jak zawsze winny jest socjalizm. Jak widać nawet świetni fachowcy w jednej dziedzinie nie wystarczą, gdy gospodarka jest słaba. Gdyby tak z całej historii Polski zebrać to, co było u nas najlepsze i złożyć do kupy w jednym czasie, to byśmy dziś byli potęgą!
"jak zawsze winny jest socjalizm"
Przed 2WŚ Polska zrobiła kilka błędów strategicznych. A więc Józef Beck podpisał samobójczy pakt z Anglią. To rozwścieczyło Hitlera, który planował najpierw podbić Francję. Ale dogadał się z Rosją Stalina i podbił najpierw Polskę. Francja padła szybciej niż Polska.
Drugi błąd strategiczny to nie przyznanie jakiejś formy autonomii dla ponad 5 milionów Ukraińców, którzy stanowili największą mniejszość w 2 RP. To chytrze wykorzystał Hitler, a właściwie Himmler, tworząc różne 5 kolumny w 2 RP, ukraińska była największa, ale były litewskie i niemieckie. Słowacja również aktywnie uczestniczyła w najeździe na Polskę. Zamiast tego sanacja spaliła ponad 100 cerkwi ukraińskich tuż przed wojną. To nie mogło się dobrze skończyć ;)
Ja temu nie przeczę. Niemniej mimo tych wszystkich błędów, gdybyśmy mieli silną gospodarkę, a co za tym idzie silną armię, to mielibyśmy dużą szansę się obronić. A gospodarka była słaba, bo sanacja rozwijała socjalizm.
"sanacja rozwijała socjalizm"
Tja, poprzez Berezę Kartuską i spalenie ponad 100 ukraińskich cerkwi tuż przed wojną:)
PS. Melchior Wańkowicz opisywał i COP i port w Gdyni. To były piękne przykłady, że Polak potrafi. Teraz znowu Niemiec judzi i kąsa. Skończy się to dla Niemca bardzo źle. Dlatego stąd, z tego miejsca, uprzedzam Klausa Bachmanna. Niech nie kroczy tą zgubną dla Niemców antypolską drogą :)
Biełomorkanał to jeszcze piękniejszy przykład!
Albo zapora na Wiśle :)
Albo przekop na Mierzi Wiślanej — śluza dla kajaków, która kosztowała jak kanał dla kontenerowców.
Baju, Baju. Pozdrawiam serdecznie, Jerzy Ciruk z Dowspudy, tu gdzie mieści się pałac Paca wart pałaca. Adaśko Mickiewicza prototyp Pana Tadeusza :)
Przekop to nie tylko dla kajaków!!!
Przede wszystkim to jest droga dla łodzi podwodnych i ułatwia ochronę wojskową naszej części Zalewu Wiślanego! Poza tym taką głębokość jaką zastosowano mają wszystkie np. niemieckie rzeczne, tory wodne i tam transport rzeczny śmiga, że trudno doliczyć się jednostki pływające na radarowych mapach. Cały zalew jest dużo płytszy niż przekop.
Trzeba mieć mózg usunięty przez TVN, żeby o Mierzei Wiślanej pisać, że to dla kajaków! To strategiczna inwestycja, z której mogą korzystać wszyscy, a jak tor do Elbląga będzie pogłębiony do końca (jest pogłębiany cały czas!) to i Elbląg wróci nad morze nie tylko w kajakach...
Elbląg jest skazany na zalanie. Tako rzecze o. Klimuszko 1905-1980 :)
"państwo stworzyło i utrzymuje system, w którym eliminacja opozycyjnych organizacji przez formalny detal jest łatwa, tania i praktycznie bezkarna"
Warto przyjrzeć się finansowaniu partii Tuska. Niedawno Tusk ogłosił, że PO zmienia nazwę na KO, czyli de facto PO przestaje istnieć. Więc de facto i de iure KO jako nowa partia powinna stracić finansowanie z budżetu państwa.
Ale może być tak, że tylko w przestrzeni publicznej PO zmieniło się na KO, a nadal jest PO. Podobnie Tusk ogłosił zmianę nazwy CPK na PP, ale to wymaga zmiany ustawy o CPK, a Tusk nie ma wymaganej większości. Więc to zmiana tylko pijarowa, a nie faktyczna.
Warto zauważyć, że Nowoczesna miała spory dług do spłacenia. I łącząc się z PO w nowy twór KO omija konieczność spłaty długu.
Ponadto PiS jest pozbawiony subwencji na podstawie jednoosobowej decyzji niejakiego Domańskiego z Krakowa, wbrew stanowisku PKW.
"Z Polski wyjdzie iskra" o. Klimuszko (1905-1980)
PS. Żeby nie było, że nie ostrzegałem :)
PiS pozbawiał subwencji, a teraz sam jest pozbawiany. Karma wraca...
"Karma wraca..."
Karma to niepolskie, nie słowiańskie pojęcie. Nie wiadomo co to znaczy. PiS nigdy nikogo nie pozbawiał oprócz moich znajomych esbeków - była ich cała gromada w roku 1990 - ale najpierw pozbawił Donald Tusk - odwoływali się do cywilizowanej Europy - nic nie wskórali. PKW mogła ich pozbawić, ale PKW nigdy nie była pro-PiS. Jako żem żyw na zadupiu w Dowspudzie, to naprawdę nie wiem o co tobie chodzi. Zwróć się do totalnie oświeconego Boga Ramtha. Może łaskawie odpowie :)
W 2018 roku PiS zmienił ustawę o powoływaniu członków PKW, tak, by sobie ich wybrać. No i wybrał. W czasie gdy PKW była pisowska, dwie partie zostały pozbawione subwencji. Dzięki temu, że PiS przygotował grunt pod upartyjnienie PKW, Tusk mógł wymienić członków na swoich i uwalić subwencje PiSowi. Karma wraca. Co z tego, że to nie polska tradycja? Bizantynizm POPiSu to też nie nasza tradycja.
"to też nie nasza tradycja"
Znam Mokotów z pięknych czasów studiowania na Wydziale Elektroniki w PW Warszawie. W latach 1984-1990. Jakimś cudem zdobyłem tytuł inżyniera i mogę się teraz wymądrzać na NB. Ale jakoś nabrałem dystansu do pojęcia moje i ja. Czy to był Bóg Ramtha? Nie wiem :) Nie chcę zbawiać świata, ale czeka go 3 wojna światowa :)