W debacie o tym, co i jak przetwarza człowiek, coraz częściej pojawia się stara narracja w nowej odsłonie: człowiek jako medium boskiego światła versus AI jako bezduszny kalkulator. Zero-jedynkowy obrazek. Po jednej stronie transcendentna dusza, po drugiej materialna statystyka. I jak zwykle im prostsza opowieść, tym mniej kontaktu z rzeczywistością.
Najpierw zburzmy fundament romantycznej wizji: sztuczna inteligencja to już nie jest metoda Monte Carlo, przeszukująca drzewo decyzyjne jak średniowieczny skryba zakładki. Dzisiejsze sieci neuronowe tworzą własne, złożone wewnętrzne struktury sensu, które nie dają się praktycznie zredukować do prostych, przejrzystych reguł statystycznych czy klasycznych heurystyk. Empirycznie wiadomo: systemy oparte na klasycznych heurystykach przegrywają z sieciami neuronowymi. To nie teoria, to wynik z turniejów.
Często słyszę, że AI nic nie tworzy, tylko generuje, odtwarza, a człowiek tworzy prawdziwą nowość: Requiem Mozarta, martwego zająca Beuysa, kolor różowy, dramat, żart, ideę. Teza piękna, ale zbudowana na iluzji. Każda nowość — ludzka czy sztuczna — wyrasta z transformacji wcześniejszych struktur. Mozart nie komponował z czystego ducha, tylko z całej kultury harmonicznej, którą miał nabytą w mózgu. Beuys nie wymyślił przemocy estetycznej ex nihilo — wyciągnął ją ze środowiska awangardy lat 60-tych. Matematyka nie spadła z nieba: jest hierarchią pojęć, które narastały przez stulecia. Różowy nie istnieje jako foton, tylko jako produkt biologicznego algorytmu triangulacji sygnałów z czopków.
To, że nie umiemy wyjaśnić, jak z neurobiologii powstaje świadomość, nie oznacza, że istnieje jakiś pozafizyczny kod, pozazmysłowy wsad, który spływa tylko na przedstawicieli homo sapiens (i to najlepiej na tych niezdefektowanych). Luka w wiedzy to nie dowód na transcendencję. To dowód na lukę.
Pojawia się też argument, że człowiek dekoduje prawdę, piękno, dobro, bo jest „dzieckiem Bożym” — i że tylko dusza potrafi to zrobić. Problem w tym, że większość tego, co uznajemy za piękne, prawdziwe i dobre, jest fenomenem biologiczno-kulturowym, wspólnym dla ludzi właśnie dlatego, że mamy podobne mózgi, podobne emocje i podobne środowisko społeczne. To, że mówimy językami naturalnymi, nie czyni nas istotami z definicji nadprzyrodzonymi — jest efektem niezwykle wydajnego systemu uczenia wczesnodziecięcego. Pszczoły tańczą, delfiny nazywają się po imieniu, ptaki improwizują sygnały semantyczne — ale wciąż powtarza się bajkę, że tylko człowiek ma język. W tej debacie słowem „język” manipuluje się jak pałką.
Pada stale argument, że: AI nie wymyśli, tylko wygeneruje. Jakby różnica między „wymyślaniem” a „generowaniem” miała cokolwiek poza metafizycznym posmakiem. W praktyce: człowiek też generuje — tylko na innym rodzaju masywnych, ewolucyjnie wytrenowanych sieci biologicznych. To nie umniejsza człowieka, ale też nie wynosi go ponad prawa obliczeniowe. Świetnie to rozpoznał Newton, mówiąc: „Jeśli widzę dalej, to tylko dlatego, że stoję na ramionach olbrzymów”. Ludzkość prędzej czy później odkryłaby prawo grawitacji, nawet gdyby Newtona nie było.
Warto też zerwać z prostą kliszą: AI jest martwa i wieczna, człowiek żywy i przemijający — więc w człowieku musi być coś więcej. To argument emocjonalny, a nie filozoficzny. Komputer nie przemija, bo jego części można wymieniać — człowiek nie jest wieczny, bo ma duszę. Jedno i drugie to metafory. W praktyce liczy się struktura, a nie romantyzm. System biologiczny jest nietrwały, system techniczny też, tylko inaczej.
Najbardziej powtarzalnym mitem w tej debacie jest jednak ten, że istnieje źródło kodu, z którego pochodzą nasze idee, natchnienia, kolory, zmysły, poczucia piękna — i że to źródło musi być transcendentne.
Nie musi. Doświadczenie różowego, muzyki, humoru, dylematów moralnych, ekstazy religijnej — wszystko to jest emergentnym skutkiem pracy mózgu podłączonego do kultury. Wspólnotowy charakter tych doświadczeń nie czyni ich boskimi — czyni je ewolucyjnie zakotwiczonymi.
Czy to oznacza, że AI dorówna człowiekowi? Nie dorówna dlatego, że rzekomo człowiek jest organizmem ucieleśnionym, rozwijanym przez lata, zanurzonym w świecie. Jednak diagnoza, że człowiek to duch a AI to statystyka, jest intelektualnie nieuczciwa. Człowiek jest systemem przetwarzania informacji — złożonym, wielopiętrowym, historycznie ukształtowanym. AI też jest systemem przetwarzania informacji — na razie uboższym, bardziej jednowymiarowym, ale podlegającym tym samym ogólnym prawom emergencji.
AI nigdy nie dorówna człowiekowi, tak jak rakieta nie musi i nie będzie powielać pełni wzorca małego koliberka. Bo nie ma takiej potrzeby, nie ma takiego zastosowania, nikomu to do niczego nie jest potrzebne. Rakieta ma wynosić ciężary na orbitę, a nie spijać nektar z kwiatów. AI nigdy nie będzie człowiekiem, bo nie potrzebuje się wysikać, najeść się, oddychać i nie musi kopulować. A człowiek musi i nikt go w tym nigdy nie zastąpi. Nasi transhumanistyczni potomkowie będący hybrydami technologiczno-biologicznymi, już nie będą ludźmi, tak jak my już nie jesteśmy Australopitekami.
To właśnie rozwój AI obnaża, jak bardzo nie rozumiemy samych siebie. AI nie odbiera człowieczeństwa. Uderza tylko w nasze mity. Maszyna parowa nie odebrała koniowi jego koniowatości, choć go zastąpiła. Jednak konie mają się dziś całkiem dobrze, a może i lepiej.
Wielu ludzi reaguje emocjonalnie, agresywnie, odwołując się do kategorii „duszy”, „dziecka Bożego”, „światła”, „kodów transcendencji”, jakby każda próba naturalistycznego wyjaśnienia była zamachem na ich tożsamość. Jednak filozofia to nie terapia traum metafizycznych. Cała historia ludzkiej myśli zawartej w kulturze to stopniowe wycofywanie się z metafizyki i porzucanie transcendentnych wyjaśnień. "Jest coś poza nami" to uniwersalne stwierdzenie niewiedzy i tyle. Niewiedza nie jest transcendencją, jest po prostu niewiedzą.
Człowiek jest wyjątkowy, ale nie dlatego, że ma monopol na poznanie ani że posiada sekretny duchowy interfejs pochodzący z zaświatów. Człowiek jest wyjątkowy dlatego, że działa, tworzy, odpowiada za skutki, nadpisuje świat, rozpoczyna nowe związki przyczynowo-skutkowe, generuje kulturę, a konkretniej wiele unikatowych kultur.
Być może jest gdzieś we wszechświecie podobna planeta do Ziemi, z podobnym składem materii, z podobnym zasilaniem energią, jaką my dostajemy od Słońca i może tam też się wytworzyło życie i stworzyło kulturę. Jednak na pewno nie jest ona taka sama jak nasza. Jak Kolumb odkrył Amerykę, to byli tam całkiem inni tubylcy niż ci z Afryki. Wspólną częścią był biologiczny behawioryzm homo sapiens, ale kultura była inna.
To kultura czyni nas wyraźnie innymi niż inne zwierzęta i dzięki temu wyrastamy ponad naszą zwierzęcość. By widzieć w tym wartość, a nawet wartość wyższą, nie trzeba szukać nadprzyrodzonych źródeł poza nami. To my jesteśmy nadprzyrodzeni w sensie emergencyjnym, bo wyrastamy ponad to, z czego zostaliśmy zrodzeni. To nie znaczy, że jesteśmy lepsi. To nie znaczy, że jesteśmy Bogiem. Boga nikt nie widział, a nas widać wszędzie. Człowiek jest wyjątkowy nie dlatego, że jest magiczny, lecz dlatego, że jest historycznie kumulującym się systemem kulturowo-biologicznym.
Być może nas Bóg stworzył. Niemniej jeśli stworzył nas na swoje podobieństwo, to najważniejszym podobieństwem jest to, że też jesteśmy stwórcami. My stworzyliśmy AI. I to, że w niektórych obszarach obliczeniowych nas przewyższa, nie jest złe. Przecież żaden ojciec nie będzie się martwił, czy złościł tym, że jego syn okazał się mądrzejszy od niego!
AI nie musi być ucieleśniona jak człowiek, by przetwarzać informację. Nie musi oddychać, by myśleć, tak jak kalkulator nie musi mieć płuc, by liczyć. Mylimy ucieleśnienie z funkcją — jakby tylko to, co biologiczne, mogło być naszym potomkiem. Tymczasem człowiek nie rodzi tylko dzieci biologicznych, rodzi też narzędzia, idee, języki, sztukę. Psiecka są problemem, gdy zastępują macierzyństwo — AI niczego nam nie zastępuje, bo nie próbuje być organizmem. Ono nas światu nie odbiera — ono nas wzbogaca. Emergencja nie jest naszą własnością. Nie wymyśliliśmy jej — po prostu zagrała w nas, a my tworzymy konstrukcje, w których ta sama emergencja również zaczyna grać. Jeszcze tego nie rozumiemy, ale już to umiemy przekazywać.
Grzegorz GPS Świderski
https://t.me/KanalBlogeraGPS
https://Twitter.com/gps65
https://www.youtube.com/@GPSiPrzyjaciele
Tagi: gps65, emergencja, transcendencja, transhumanizm, sztuczna inteligencja, filozofia, religia, Bóg
Boskie swiatlo zostalo dawno ukradzione poprzez lucyferianow z zachodu.
https://www.youtube.com/…
Ale mi nie chodzi o kulturowe "Boskie światło", które można ukraść, ale to rzekome transcendentne, które jest tylko dla ludzi. Czy ludzie je ukradli nandertalczykom? Czy to prawdziwe, od Boga, było też dla nich?
Byłem ostatnio w Toruniu na dwudniowym spotkaniu naukowym pt.
Katolicy a transhumanizm:
https://www.youtube.com/watch?v=p1xnOm5U0K0&t=44s
https://www.youtube.com/watch?v=ei6IwJ1tmzY
Wbrew pozorom nie byli to sami profesorowie-kapłani, dywagujący czy Sztuczna Inteligencja może mieć duszę, ale zajmujący się AI profesorscy cywile z kraju i zza granicy... Łącznie z wojskowymi ekspertami od zagrożeń, współpracującymi z NATO.
Po wysłuchaniu niektórych referatów włosy stają dęba na głowie!
Wniosek - wykorzystywanie "narzędzi" typu AI wymaga społeczeństwa mądrego i rozsądnego, co przy obecnym stanie szkolnictwa nie rokuje zbyt dobrze... A ci nieliczni wybrańcy, rozumiejący nieco Sztuczną Inteligencję, otrzymali piekielnie skuteczną broń do zniewalania całych narodów...
POŻEGNANIE Z WOLNOŚCIĄ
https://www.youtube.com/watch?v=et_dGB47Oik
Możemy ją całkowicie wyłączyć, kiedy zechcemy.
Możesz wyciągnąć telefon komórkowy z kieszeni i wyrzucić go, zmniejszając swój cyfrowy ślad i stając się praktycznie niewidzialnym w porównaniu z wczoraj.
W konsekwencji, całe społeczeństwo może powiedzieć „nie” rządom sztucznej inteligencji. Pytanie brzmi: czy to zrobimy?😡
@Nasz _Henry.
Nie trzeba wyrzucać telefonu! Śp. Tadek Buraczewski, inżynier i bloger, pokazał nam kiedyś, ze wystarczy zawinąć komórkę w srebrzystą folię (taką, jak do smażenia kaszanki na grillu) - i znikamy z pola obserwacji globalistów...
To bez sensu. To w danych widać, że ktoś tak zrobił (np. zniknął w Sejmie, a pojawił się na cmantarzu) i taki jest pierwszym podejrzanym. Lepiej robić tak, że się z kolegami wymieniać telefonami i jak jedziemy na cmentarz wziąć łapówkę, to należy oddać swój telefon koledze, który jedzie na ryby.
Prąd elektryczny zapanuje tylko wtedy, gdy społeczeństwo na to pozwoli. Możemy go całkowicie zlikwidować, kiedy zechcemy. Możemy spalić wszystkie elektrownie i zniszczyć wszystkie akumulatory, zmniejszając ślad węglowy. W konsekwencji, całe społeczeństwo może powiedzieć „nie” rządom prądu elektrycznemu. Pytanie brzmi: czy to zrobimy?
To żadna nowość. Od wszech czasów było tak, że cywilizację tworzyła tylko garstka, a większość to były pelikany, które wszystko łykają i lemingi idące za tłumem. Nihil novi sub sole. Tu kiedyś o tym pisałem: https://www.salon24.pl/u/gps65/579584,rozum-kontra-instynkt
No brawo autorze,z jednej strony świetna diagnostyka wczesnej choroby uzależnienia od Nowego Boga,z drugiej strony jednak gubisz główny wątek życia,co czyni cię w moich oczach narzędziem w rękach AI,do tworzenia świata w świecie.Czy mi się wydaje,czy jutro już może cię nie być Greg?
Jaki świat w świecie stworzyłem? Dlaczego AI mi tak kazała?