Transformację ustrojową naiwni solidarnościowcy uważali za swoje zwycięstwo nie rozumiejąc, że zostali sprzedani przez tych, którzy dogadali się z komuną tak, aby żadnemu komunistycznemu zbrodniarzowi włos nie spadł z głowy i żeby komunistyczni aparatczycy, nawróceni błyskawicznie na liberalizm, pozostali w swoich zrabowanych prawowitym właścicielom mieszkaniach i apartamentach oraz utworzyli klasę uprzywilejowaną finansowo poprzez różne mechanizmy „akumulacji pierwotnej” takie jak między innymi FOZZ. W tym okresie naiwni solidarnościowcy odbywali liczne nieformalne spotkania i seminaria podczas których próbowali uporządkować różne znane im terminy, definicje i pojęcia ekonomiczne i społeczne oraz snuli plany na świetlaną przyszłość. Jednym z takich regularnych spotkań było seminarium prowadzone przez publicystę Piotra Skórzyńskiego. W czasach gdy w tym seminarium uczestniczyłam przewinęło się przez nie bardzo wiele znanych dziś osób. Bywał Stanisław Michalkiewicz, Piotr Semka i wielu innych. Odrobinę zdrowego rozsądku prezentował wyłącznie Stanisław Michalkiewicz. Reszta była pełna optymizmu i przeświadczona, że wszystkie kluczowe decyzje należą i będą należały w przyszłości do nich.
W kwestii edukacji nieodmiennie propagowano koncepcję tak zwanego „bonu oświatowego”. Zgodnie z tą koncepcją każde dziecko otrzymuje na swoją edukację taką samą kwotę, którą rodzice mogą wykorzystać w dowolnie wybranej placówce oświatowej. Uważano, że uruchomi to niewidzialną rękę rynku. Szkoły dobre będą się rozwijać mając stale rosnącą liczbę klientów. Szkoły kiepskie upadną i właśnie o to nam chodzi. Po wielu latach, które upłynęły od tych czasów warto zastanowić się dlaczego koncepcja bonu oświatowego nigdy nie została zrealizowana a nawet nie było chyba żadnych prób jej wdrożenia. Kiedy podczas jednego ze spotkań zwróciłam uwagę słuchaczy na fakt, że w szkołach pojawiło się zjawisko tak zwanej fali, charakterystyczne dotąd tylko dla wojska, słuchacze zareagowali oburzeniem. Moja wypowiedź nie była gołosłowna, obserwowałam to zjawisko na co dzień pracując w szkole lecz uczestnicy seminarium w swej świętej naiwności byli całkowicie impregnowani na wymowę faktów. Zostałam potraktowana jako wróg przemian rysujących przed nimi wizję świetlanej przyszłości.
W wolnej Polsce nie ma miejsca na takie zjawiska argumentowano, to tylko kwestia zaniedbań wychowawczych i organizacyjnych więc za każdym razem wina jest wyłącznie po stronie szkoły. Pogrzebałam całkowicie swoją opinię w oczach uczestników seminarium poddając w wątpliwość tę wymarzoną wolność Polski. Wyraźnie nie docierało do nich prawdziwe znacznie kontraktu Okrągłego Stołu. W swoim niepoprawnym optymizmie twierdzili, że zmiana ustroju, zmiana stosunków społecznych i ekonomicznych automatycznie likwiduje wszelkie nieprawidłowości, które niesłusznie przypisywali wyłącznie działaniu systemu komunistycznego a nie widzieli ich źródeł w prawach rządzących społeczeństwem i naturą ludzką. Nic nie pomogło, że powoływałam się na wydane w Polsce książki „ W co grają ludzie” Erica Berne’a oraz „Kozioł Ofiarny” Rene Girarda stawiające przede wszystkim tezę, że istnieją ludzie, którzy jak pisał Berne „czują się lepiej gdy inni czują się gorzej” czyli czerpią satysfakcję z upokarzania bliźnich, a poza tym, że grupa społeczna organizuje się najczęściej i najłatwiej przeciwko komuś, przeciwko temu tytułowemu „kozłowi ofiarnemu”.
Zjawisko prześladowania wybranej ofiary, które konsoliduje grupę pojawia się spontanicznie już w przedszkolu, jest zjawiskiem niezależnym od kraju ustroju czy szerokości geograficznej. Dzieci odmawiają zabawy z dzieckiem będącym ofiarą twierdząc, że ono śmierdzi, ma wszy, kradnie zabawki albo podając inną, całkowicie fałszywą przyczynę wykluczania ofiary, będącą próbą racjonalizacji własnego zachowania. Walka z tą okrutną zabawą jest bardzo trudna- dziecko zmuszane przez opiekunki w przedszkolu do ustawiania się w parze z ofiarą odmawia na przykład podania jej ręki, inne dzieci robią złośliwe uwagi, więc próba siłowego przełamania tego co współcześnie nazywa się mobbingiem zaostrza tylko jego objawy. Mogłoby się wydawać, że wokół tego zjawiska panuje – również obecnie- specyficzna zmowa milczenia. Podobnie jak moi adwersarze na seminarium Skórzyńskiego, większość pedagogów przypisuje to zjawisko grupom marginesu- podkulturze więziennej, grupom przestępczym czy chuligańskim, nie chcąc przyznać, że jest ono powszechne i niejako ponadczasowe.
Rozwój Internetu oraz mediów społecznościowych zaostrzył problemy związane z mobbingiem grupowym. Kompromitujący czy wyśmiewający filmik umieszczony w Internecie przenosi grono odbiorców takiego spektaklu poza klasę czy szkołę. Zmiana szkoły nie jest więc już ratunkiem dla ofiary mobbingu, bo kompromitujący ją film podąża za nią. Drastycznie wzrastająca liczba samobójstw wśród dzieci i młodzieży związana jest, moim zdaniem, przede wszystkim z łatwością ich prześladowania przez grupę a nie – jak się twierdzi- z jakąś epidemią chorób psychicznych, której usiłuje się przeciwdziałać tworząc nowe dziecięce oddziały psychiatryczne w szpitalach Dodatkowym aspektem tego problemu jest tak zwana medykalizacja dzieci. Zwykły łobuziak dostaje diagnozę ADHD i prochy. Rodzice są zadowoleni bo jest spokojniejszy, szkoła dostaje na niego miesięcznie sporą dotację finansową, przysługuje mu dodatkowy czas na egzaminach. Źle wychowany dzieciak, który w kontaktach międzyludzkich nagminnie przekracza dopuszczalne bariery otrzymuje diagnozę zespołu Aspergera i oczywiście leki. Być może odtąd będzie brał leki do końca życia.
Na szczęście pojawiło się światełko w tunelu. W Polsce ukazało się kolejne już wydanie książki Karla Dambacha pod tytułem: „ Mobbing w szkole. Jak zapobiegać przemocy grupowej”. Nie jest to jakaś wyczerpująca czy wybitna praca. Najważniejsze jest jednak, że autor potwierdza istnienie i znaczenie tego zjawiska i próbuje zaproponować sposoby walki z nim, inne niż leczenie psychiatryczne.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4906
Jak to w przedszkolu
https://www.youtube.com/…
Tutaj mobbing uprawia pani przedszkolanka. A swoją drogą aktywiści mają swoją satysfakcję. I o tym właśnie piszę. o satysfakcji o satysfakcji czerpanej z upokarzania bliźniego.
@Autor,
Ależ skąd, zwycięstwem była zmiana warunków obrony interesów i rozwoju Polski. Z sytuacji beznadziejnej, w której odsetek od odsetek nie spłacano, a przysłowiowe kości były na kartki, na taką, w której można uniknąć katastrofy. Czyli wyborcy w następstwie pierwotnego sukcesu mogli korzystnie zmienić państwo. Oczywiście tak czy siak, kłania się nie mobbing, a świadomość społeczna (w tym moja) z koszem bezmyślności na głowie większości. Podobnie jak sytuacja w ostatnich tygodniach.
Transformacja oznaczała likwidację przemysłu, wyprzedaż za grosze majątku narodowego, uwłaszczenie komunistycznej nomenklatury. i rojenia o nowym wspaniałym świecie ,którym my władamy. Dlaczego nie zrealizowano koncepcji bonu oświatowego? Dlaczego najbardziej znienawidzona dla lewactwa jest klasa średnia? Dlaczego reprywatyzacja równała się rabunkowi? Trzeba sobie uczciwie odpowiedzieć na te pytania.
Normalni i schludni ludzie nie wchodzą do bagna, by cokolwiek sprawdzić. Tym samym dorośli nie przedszkolni powinni wiedzieć, że "zjawisko prześladowania wybranej ofiary" wskazuje właściwą osobę dla wyboru. Tyle że na poziomie Europy nic nie jest spontaniczne? Kisielewski miał na to ocenę powszechnie znaną. Jeżeli takie "zjawisko konsoliduje grupę" aż do utraty świadomości samozniszczenia nie jest zaproszeniem do udziału. Atak na katolicyzm precyzyjnie obnaża to zjawisko. Ba, są narody z niemałą w tym tradycją.
- O Solidarności. Zwycięstwo polegało na tym, że głos wyborczy wreszcie się liczył. Nie realizowano koncepcji bonu oświatowego w wyniku błędnego wyboru tych, którzy nie potrzebowali świadomych wyborców, a nauczyciele wtedy byli zdecydowanie bardziej wymagający. Świadomość społeczna powinna zrzucić kosz bezmyślności z głowy. Tak to określę, by nie oceniać dzisiejszych nauczycieli. Jednak to nie pomogło. Chcieli być "Europejczykami". Co się stało z mą matką Polską, co się stało z jaźnią młodych co z intuicją starych? Powtórka z historii? Nikt wtedy nie potrafił przekazać tego wyborcom, aż do momentu, gdy bezrobocie sięgnęło 4,3 mln.Błędem był niewłaściwy "dobór liderów strony społecznej"?
- Spotkałem się jako młody chłopak ze słynnym nad ministrem na początku lat 90" w sali socjalnej HiL. Zapytałem o przyszłość klasy średniej. Prof. był mocno skonsternowany. Nie powinienem pytać.
Dzisiaj Europa wyautowała się sama, czyli karma wróciła. Dokładnie odwrotnie niż to zostało ujęte w "Dniu świra". Polscy wyborcy powinni wreszcie zmądrzeć. Pod beretami, obojętne rolniczymi czy publicystycznymi musi być stałe miejsce, szuflada dla jedności i świadomości. "Uczeń musi wyjść ze szkoły Polakiem" po to by był bezpieczny. To widać na przykładzie Europy, mówiła o tym dzisiaj Melonii.
Z tomiku "Pro publico bono" (2012r, jak ten czas leci) polecam:
ODA DO NOWOCZESNEGO RODZICA...
Chciałbyś grzeczne mieć dzieci – cudne pacholęta,
Co starszych uszanują nie tylko od święta.
Co słów nie mówią brzydkich. Nie szkodzą nikomu.
Ze szkoły same szóstki przynoszą do domu.
Staruszkę przeprowadzą na pasach przez drogę.
Zimą ptaszki dokarmią. Fair play grają w nogę.
Pochylą się nad rannym pieskiem (albo kotkiem)
I łapkę mu opatrzą. Och! Jakież to słodkie...
Co nie zwędzą ukradkiem czegoś nie swojego,
Lecz z serca obdarują w potrzebie bliźniego,
Bo w praktyce stosują prawa Dekalogu...
(Wszak wszystko, co w nas dobre dane jest od Boga).
Tato! Mamo! Masz tutaj skarb jak szczere złoto;
Czemu go w łapy dajesz medialnym idiotom?!
Różnym błaznom i głupkom, celebryckim szujom,
Feministkom, trans-gejom, pokemonom w rui?
Zamiast z dziećmi rozmawiać – co dzień, rok po roku,
Fundujesz im play station. Sobie – święty spokój.
A potem – na Krakowskim – dziwisz się z ukrycia:
„Skąd tylu Hunów w mieście? Gdzie są ich rodzice?
Kto tak podle wychował dzieci internetu?”
Nikt! Jedno hasło winne. Brzmi: „Róbta, co chceta”...
Jak to wszystko odkręcić, gdy znikąd pomocy?
Trwa MEN-talna demolka, rozum wciąż w odwrocie...
Może banner wywiesić (w czerwieni i bieli):
Młodzieży! Zmądrzej sama! Na „starych” już nie licz...
PS Polecam widowisko muzyczne NAUKA O MIŁOŚCI, ODWADZE I KRZYŻU, wg mojego scenariusza i z moimi balladami.
Spektakl ten wystawiany był z okazji 40. rocznicy strajku młodzieży szkolnej w w obronie krzyża w Miiętnem (1984r).
To była fantastycznie wychowana, ideowa młodzież...
I bardzo solidarna; w strajku wzięli nawet udział synowie czerwonych kacyków... :)
NAUKA O MIŁOŚCI, ODWADZE I KRZYŻU
https://www.youtube.com/live/X0exs6WW1bw?si=LD8gcvDaDQG7GhqT&t=514
Jak zwykle dziękuję za polecenia i serdecznie pozdrawiam.
To nie jest import. Znęcanie się nad słabszymi to zjawisko ponadczasowe i niezależne od kultury i środowiska. Pojawia się spontanicznie w przedszkolu i na podwórku. Dzieci nie chcą się z kimś bawić. Żadne argumenty do nich nie trafiają. Ćwiczą w ten sposób reguły dorosłego życia społecznego. Berne opisuje gry charakterystyczne dla stosunków w Ameryce w latach gdy powstała książka. Na przykład gra którą nazywa " pończoszka". Otóż kobieta w barze poprawia sobie szwy na nylonach odsłaniając wysoko nogi. Obecny w barze facet odbiera to jako zaproszenie erotyczne. Kobieta policzkuje go i publicznie upokarza. Jeżeli nie zareaguje na sygnał nawymyśla mu od eunuchów ku radości gawiedzi. Jeżli wyjdzie z baru będzie krzyczała, że boi się kobiet więc zapewne jest pedałem. Facet jest na przegranej pozycji od samego początku. Berne zadaje pytanie dlaczego kobieta nie czerpie satysfakcji z seksu jeżeli ma na seks ochotę, albo z rozmowy jeżeli woli sobie pogadać. Dlaczego nie umie czerpać radości z samego życia? Dlaczego żeby poczuć się dobrze musi sprawić że ktoś poczuje się źle.? Berne nazywa to neurozą. Oczywiście gry i zabawy zmieniają swoją formę. Nikt obecnie nie nosi nylonów ze szwem, to było charakterystyczne dla lat 50= tych. Inna gra opisywana przez autora. Gość wyciera sobie buty twoją kotarą. Jeżeli zrobisz awanturę wychodzisz na małostkowego i niegościnnego. Jezeli nie zareagujesz będzie eskalował prowokacje. Bawi go twoja bezradność i zmieszanie.
To prawda, to sprawa w jakimś sensie pokoleniowa. Pamiętam, że w czasach mojej szkoły podstawowej, za ponurych komunistycznych czasów chłopcy bili się ale honorowo. Gdy jeden z nich na przykład krwawił z nosa pozostali mówili, "ma dosyć, koniec zabawy" Obecnie biją się nawet dziewczęta i to w zajadły sposób. W liceum w którym uczyłam był otyły rudy chłopiec. Koledzy dokuczali mu w na pozór niewinny lecz bolesny dla niego sposób. Kiedyś wsadzili go na szafę przed moją lekcją. Wściekła kazałam natychmiast go zdjąć. oczywiści go upuścili niby niechcący. Przyszedł do mnie ojciec negocjować oceny. Powiedziałam ojcu, że wstawiam chłopcu z góry dostateczny do dziennika żeby się uspokoił i szczerze poradziłam, żeby natychmiast przeniósł go do innej szkoły. " Czy pan nie rozumie, że oni go tutaj wykończą?" zapytałam. Ujęty troską ojciec zabrał go do innej, może gorszej szkoły gdzi podobno znalazł swoje miejsce. Teraz byłoby gorzej. Oprawcy nagraliby filmik przedstawiający rudego płaczącego na szafie i ten filmik poszedłby za chłopakiem. Mobbing dotyczy również (czy przede wszystkim) świata dorosłych. Pamiętam pracę na temat mobbingu w której opisany był przypadek kobiety, którą koleżanki z pracy omal nie doprowadziły do samobójstwa. Gdy wchodziła do pokoju pędziły otwierać okna. Trudno komuś udowodnić złe intencje otwierania okna. Podam bardziej osobisty przykład. Pewna sąsiadka za każdym razem gdy wchodziłam do sklepu warzywnego mówiła:" oj znowu się przytyło". Nie reagowałam. Wreszcie rozjuszony sprzedawca warzywnika wystąpił w mojej obronie mówiąc; " Spójrz do lustra stara wywłoko". . Nie jestem zbyt przewrażliwiona na punkcie wyglądu więc miałam to wszysko w nosie lecz intencje sąsiadki były wypisz wymaluj jak z książki Berne'a
Ta choroba samotnośći i dotyka tak samo dzieciaki na czele wyścigu jak i na jego końcu,w obu przypadkach dziecko po prostu chce się przytulić do mamy i tat ,a nie naśladować któregoś z nich.
To wszystko prawda lecz dla dorastającego człowieka niezwykle ważne są jego relacje społeczne szersze niż rodzina. Dlatego tak łatwo dzieci dają się wciągnąć w narkotyki czy grupy przestępcze. Chcą komuś imponować i znaleźć pozycję w grupie. Rodzice nie są w stanie do końca mu zrekompensować niepowodzeń w życiu społecznym choć oczywiście powinni być przy dziecku i je wspierać. Kochane i rozpieszczane dziecko często w klasie jest odludkiem bo nie radzi sobie z życiem w grupie rówieśniczej.
Dzisiaj to nie wczoraj,świat pędzi do przodu zabijając po drodze tych najsłabszych,to przeraża dzieciaków,bo często życie zmusza ich by wychodząc z domu,będąc w szkole czy też posród rówieśników na "mieście", postępowali wbrew sumieniu,przeciw miłości,w imię zasady tylko najbardziej zimny i nieczuły na los innych będę kimś ważnym i bogatym.
"Proszę sobie wyobrazić, że kręcony jest kolejny film o przygodach Agenta 007 i jego reżyser wpada na pomysł, żeby zmienić imię i nazwisko głównego bohatera. Nagle James Bond ma się nazywać Mehmet Ali Ağca. Wszyscy są zdziwieni, a najbardziej Turcy i nawet jakaś specjalna delegacja udaje się do reżysera, żeby mu to wybić z głowy. Jest tyle innych tureckich imion i nazwisk i żeby może skorzystał z takiej szansy. Reżyser się upiera i mówi, że to przecież tylko TAKI ŻART, licentia poetica, a zresztą imię i nazwisko to przecież nie jest znak zastrzeżony…
Tyle w ramach wstępu do tekstu, którego pierwszy tytuł brzmiał: „Co ma wspólnego Donald Trump z filmem „Brutalista”, a ten – z Muzeum Sztuki Nowoczesnej."
https://beam.szkolanawig…
Potwierdzam, że słowo Niemcy pada raz w ostatniej scenie filmu.