Ludowe przysłowie mówi, że dobrymi intencjami jest wybrukowane dno piekła. Jest kilka spraw o których już pisałam i to wielokrotnie lecz nie umiem się z nimi pogodzić i przejść nad nimi do porządku dziennego.
Dręczą mnie losy ludzi, których wykończyło „miłosierdzie gminy”. „Miłosierdzie gminy” (tytuł noweli Marii Konopnickiej ) to dla mnie symbol niebywałego okrucieństwa dokonywanego w imię czyjegoś rzekomego dobra.
Pierwszy przypadek to historia sąsiada, na którego- oczywiście w najlepszych intencjach -doniósł do opieki społecznej rehabilitant. Fizjoterapeucie nie spodobał się bałagan w pokoiku emeryta. Podawałam sąsiadowi bezinteresownie posiłki i leki natomiast nie podejmowałam się (z przyczyn zwykłego lenistwa) odkurzać jego licznych książek i szorować podłóg. Opieka oddała sprawę do sądu rodzinnego a sąd skierował sąsiada wbrew jego woli do domu opieki społecznej. W tym domu staruszek przeżył tylko 6 tygodni. Zmarł na gangrenę wywołaną zakażeniem ranek cukrzycowych na nogach. ( taki poziom higieny prezentują niektóre DPS-y ). Według opinii lekarza domowego mógł żyć jeszcze przynajmniej 10 lat. Znana adwokatka pani Zofia Adamowicz mówiła mi kiedyś, że w Polsce ludzie po ukończeniu 70 lat są praktycznie ubezwłasnowolnieni. Bezspornie miała rację. Rodzina a nawet sąsiad czy rehabilitant mogą oddać każdego wbrew jego woli do zakładu opiekuńczego, albo do szpitala.
Kolejnym przypadkiem o którym trudno mi zapomnieć jest historia pewnego znanego malarza. Syn nie mogąc doczekać się możliwości sprzedania jego mieszkania oddał go do domu starców przy ulicy Zawrat prowadzonego przez siostry zakonne. Towarzyszyłam znajomej malarza, która po jego rozpaczliwym telefonie postanowiła dowiedzieć się co się stało. Malarz błagał nas o przyniesienie mu papieru i kredek, bo nie chciał spędzać w zamknięciu bezczynnie czasu. Kiedy następnego dnia pojawiłyśmy się z zakupami siostrzyczki nas nie wpuściły. Syn przeniósł rzekomo ojca do innego zakładu. Telefon malarza był wyłączony. Nic nie mogłyśmy zrobić. Znudzony policjant z którym rozmawiałam powiedział, że nie jesteśmy rodziną malarza więc nie mamy w tej sprawie interesu prawnego a poza tym jeżeli ktoś ma 75 lat jego miejsce jest w przytułku, a w sprawy rodzinne policja nie zwykła się mieszać.
Podobny los spotkał znaną działaczkę ruchu obrony życia. Jej dzieci wywiozły ja do domu opieki oddalonego od Warszawy o przeszło 100 kilometrów i sprzedały jej mieszkanie. Nie wiem jak to zrobili, czy sfałszowali pełnomocnictwo, czy podstawili kogoś podobnego do starszej pani u notariusza. Staruszka błagała żeby zabrać ja do Warszawy nie wiedząc że jest praktycznie bezdomna a jej pamiątki, zdjęcia i dokumenty wylądowały na śmietniku. Córka tej pani, (tak zwana katoliczka postępowa) pracowała podobno w „Gazecie Wyborczej”. Miałam ochotę wywołać skandal opisując tę sprawę z nazwiskami ale powstrzymała mnie świadomość, że pani Maria tego nie chciałaby. Wkrótce zresztą zmarła.
W kolejnej znanej mi rodzinie dzieci oddały starych rodziców do zakładu pod pretekstem, że w ich mieszkaniu jest brudno. To najczęściej używany pretekst do pozbywania się staruszków i sprzedawania ich mieszkań. Starszy pan, przedwojenny oficer, nie chciał przyjmować otępiających go leków i usiłował uciec. Zatrzymano go siłą. Potraktował pielęgniarkę laską więc został przywiązany pasami do łóżka i zaopatrzony w cewnik. Nie zniósł upokorzenia i wkrótce zmarł.
Fałszywa troska opieki społecznej czy podłej rodziny sprowadza na starszą osobę ogromne nieszczęście. Wyrwana ze znanych jej warunków, zdezorientowana, terroryzowana przez chamskie pielęgniarki i salowe, ubezwłasnowolniona, pozbawiona własnego mieszkania i dostępu do własnych pieniędzy jest w sytuacji więźnia, z wyrokiem sądowym – tyle, że bez popełnienia przestępstwa. Nie muszę odwoływać się do osobistych wspomnień. Przypomnijmy historię znanego pisarza Jerzego Szaniawskiego, którego w jego rodzinnym dworku w Zegrzynku więziła i dręczyła sadystyczna psychopatka Wanda Anita Michalina Szatkowska, która podobno przedtem włóczyła się tygodniami w okolicy jego posiadłości aby zwrócić na siebie uwagę pisarza i doprowadzić starszego pana do zawarcia znajomości, a potem cichego ślubu. Nie leczony, zamykany w chlewiku pisarz zmarł. Nie potrafili mu pomóc prominentni znajomi i przyjaciele, jak choćby Gustaw Holoubek i Joanna Iwaszkiewicz. Anita nie wpuszczała nikogo do domu strasząc wizytujących złymi psami. Po śmierci pisarza żyła przez nikogo nie niepokojona. W końcu podpaliła dworek, w którym żywcem spaliły się dwie przypadkowe osoby zamknięte na klucz. Anita wylądowała w Tworkach lecz wypuszczono ją, a postepowanie umorzono.
Podobnie tragiczne były losy Violetty Villas Violetta Villas zmarła 5 grudnia 2011 r. w Lewinie Kłodzkim. Miała 73 lata. Była dręczona i terroryzowana przez służącą, Elżbietę Budzyńską która ją zdominowała i przejęła nad nią pełną władzę. Nie dopuszczała do niej nikogo nawet syna. Elżbietę Budzyńską, która zajmowała się piosenkarką, najpierw uznano za winną nieudzielenia pomocy i skazano na 10 miesięcy pozbawienia wolności, potem za winną psychicznego i fizycznego znęcania się. Usłyszała wyrok: 1,5 roku więzienia. Jednak nikt nie był w stanie pomóc piosenkarce w jej opresji. To jedyny znany mi zresztą przypadek gdy sprawca przemocy i ubezwłasnowolnienia starszej osoby został ukarany.
Przyczyną tego jest złe funkcjonowanie państwa i prawa w Polsce i nie tylko w Polsce. Formuła „ dla ich własnego dobra” sankcjonuje przemoc i dręczenie bezradnych osób. Dla jego własnego dobra został przecież zamordowany wyrokiem sądu brytyjskiego malutki Alfie Evans, a takich przypadków jest coraz więcej. Za nieład w domu są odbierane w Polsce dzieci, za nieład w domu starsze osoby zamykane są w domach opieki. Tymczasem –twierdzę -do niezbywalnych praw człowieka należy prawo do życia w nieładzie, a do niezbywalnych praw dziecka należy życie na takim poziomie jaki jest mu w stanie zapewnić własna rodzina.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5284
Jerzy Szaniawski.
Jeśli mogę, to w ramach odpowiedzi opowiem o pewnym, chyba wrześniowym niedzielnym popołudniu. Pogoda była piękna (wiadomo, jaki był tego roku wrzesień). Wybrałam się z synem i moją mamą na obchody dnia seniora do pobliskiego parku. Syn z babcią poszli na obchód po straganach, a ja usiadłam sobie na ławeczce i relaksowałam się w jesiennym słońcu. Z tymczasowo zmontowanej sceny dochodził silny, kobiecy, siedemdziesiecioletni głos, śpiewający: "szumi leszczyna" :-)
Najpierw byłam sama, ale za jakiś czas obok mnie na ławeczkach rozsiedli się podopieczni (a raczej podopieczne) z pobliskiego domu opieki; część pań była na wózkach inwalidzkich. Siłą rzeczy wywiązała się rozmowa - dziewczyny wcinają lody, które donoszą im opiekunki i opowiadają: jest z nimi też jeden kolega, Andrzej, tylko gdzieś wsiąkł... Andrzej rano nie chciał nic słyszeć o tej wycieczce - musiały go namawiać, prosić, ale... Jak już wsiadł do autokaru, to nie dość, że zajął najlepsze miejsce (czyli z przodu), to jeszcze gdy dojechali, poszedł w kierunku estrady "rozejrzeć się" i nie ma go do tej pory (czyli dobre 30 minut) :)
- "Niezły Miki z tego Andrzeja" - mówię dziewczynom, a ich miny wskazują na to, że podzielają moją opinię, ale też widać na ich twarzach spokojną akceptację, płynącą ze znawstwa i afirmacji życia :)
Podopieczne były z opiekunkami na "ty" i było dużo serdeczności w ich wzajemnym odnoszeniu się do siebie. Jedna z pań, które były na wózku, w mojej wyobraźni nazwana panią profesor strofowała nawet opiekunkę, że źle jej ten wózek ustawia i niepotrzebnie nim rusza w takt muzyki, bo ona tak nie chce.
Ano, medialna historia. A gdyby p. Violettą zaopiekował się syn to mogłaby żyć nawet do dzisiaj.
IV. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ.
Temu przykazaniu poświęciłem kiedyś cały felieton w "Sieci":
CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ...
Nie kończyłem żadnych kursów psychoterapii, nie czytałem specjalistycznych publikacji ani książek o „leczeniu ludzkich dusz”... Ale odkąd sięgam pamięcią ludzie z tzw. problemami – szukając duchowego wsparcia – podświadomie lgnęli do mnie… Pochlebiam sobie, że być może kilku desperatów (desperatek) powstrzymałem przed próbą samobójczą… Ostatnio pewien młody człowiek zwierzał mi się ze swych problemów z rodzicami. Nic szczególnego – typowy konflikt pokoleń, w którym obie strony okopały się we wzajemnych pretensjach. Rodzice mieli żal o niespełnienie oczekiwań zawodowych i osobistych wiązanych z latoroślą... Podstarzałe zaś dziecko – szczute przez psychologów szukających źródła wszystkich naszych niepowodzeń w traumie z dzieciństwa – potępiało w czambuł proces wychowawczy. We wzajemnych oskarżeniach namnożyło się tyle pretensji i żółci, że obie strony utknęły w klinczu bez wyjścia… Moje próby znalezienia chociaż jednej zalety mamy i taty (akurat ich znałem, studiowaliśmy razem) spełzły na niczym… I wtedy pojawiła się wisienka na torcie, meritum sprawy – prawdziwy powód depresji młodego mężczyzny. Tak, tak – słusznie się domyślacie: niechciana ciąża! Brak perspektyw zawodowych, mieszkania, wreszcie oczekiwanej w tym wieku dojrzałości – wiodły w kierunku drastycznego „usunięcia” problemu… I wtedy (Eureka!) w jednej chwili rozwiałem wszelkie wątpliwości! Po prostu poradziłem mu: „Pogadaj z rodzicami… Oni już to przerabiali, tuż przed dyplomem. To dzięki ich decyzji rozmawiamy teraz ze sobą... Wiesz, że urodziłeś się pół roku po ślubie?”… Grom z jasnego nieba nie spowodowałby większego zdziwienia… PS Znowu się udało! Lubię happy endy… W jednej ze swych dekalogowych homilii (1991r.) papież Jan Paweł II powiedział: „Słowa „Czcij ojca i matkę” z równą siłą odnoszą się do rodziców: pamiętaj, abyś prawdziwie zasługiwał na tę cześć…” W dobie zmasowanych ataków na rodzinę nie dziwi mnie szkalowanie Ojca św.
A na deser - piosenka w temacie:
Rozmowa z synem:
https://www.youtube.com/watch?v=C9CKDADOkwk
Jak zwykle serdecznie dziękuję.
Czy promowanie przez JPII takiego Ojca Degollado i sir Jamesa Savila, zachwyt nad zakładami zamkniętymi dla kobiet prowadzonymi przez KK w Irlandii było dobrem dla rodzin?
To musi być Józef Figa Ph.D. z Iowa Ohio.
PS.Onegdaj zapoznałem Daniela Busha z Iowa Ohio. To było podczas partii szachowej w Augustowie, w ośrodku Goła Zośka. Nad jeziorem Rospuda. Daniel był znajomym znakomitego Adama Kuligowskiego, MP w Szachach.
Dopisek zaś powinieneś zacząć od przysłówka "ongiś", bo onegdaj znaczy dokładnie przedwczoraj. Tak nas uczono w szkole, ale to komunistyczna szkoła była.
Wychowanie jest ważne lecz również instytucjonalne bezprawie. Dom opieki nie powinien przyjmować pacjenta bez wyrażonej przez niego zgody. Policja powinna przyjmować zgłoszenie o bezprawnym zamykaniu starszej osoby w takim domu opieki. W opisywanym przypadku ( autentycznym) policjant tylko się śmiał z naszej naiwności. To samo dotyczy Szaniawskiego. Wiele osób zgłaszało na milicję, że jest bezprawnie więziony ale ta nie była tym zainteresowana. Pomoc przyjaciół mogła uratować mu życie. Wprawdzie to było za komuny lecz w tej sprawie nić się nie zmieniło. Za komuny przynajmniej nie odbierano dzieci pod byle pretekstem i nie handlowano dziećmi. Do domu dziecka oddawali dzieci sami rodzice z przyczyn beznadziejnych warunków. To samo dotyczy staruszków. Po co zmuszać kogoś do pobytu w domu opieki przez sąd kiedy praktycznie do takich domów są kolejki chętnych. To przejaw omnipotencji państwa. Ja też serdecznie pozdrawiam.
Te opisane zachowania, jakieś psychopatyczne, nieludzkie. Tacy ludzie naprawdę bywają? Gdzie jest dno zła? Zło jest bezdenne?
Wszystkie opisane historie są autentyczne. Wbrew pozorom to sytuacje powszechne. Najistotniejsze jest, że prawo nie broni słabszych. Wręcz przeciwnie, system prawny ich prześladuje. Winne temu są również głęboko zakorzenione stereotypy, o których wdrukowanie starało się bardzo lewactwo. Przeświadczenie, że rodzina biologiczna czyli prawdziwa jest dla dziecka zagrożeniem. Przeświadczenie, że tak zwana piecza zastępcza jest dobrodziejstwem. Paradygmat, że wszyscy muszą mieć równy start. To bzdura. Dziecko ma prawo żyć w biedzie i z takich dzieci wyrastali wspaniali ludzie.
Wielka i piękna to rzecz widzieć na oczy jak dziecko własnym wysiłkiem wydobywa się poniekąd z nicości by światłem swego rozumu zgłębiać swoje przeznaczenie i cel.
Pozdrawiam Panią serdecznie🌼
Nie tylko tchórzostwo lecz również obojętność i lenistwo.
Ja też serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wsparcie.
czy "polskie" traktowanie seniorow jest istotnie lepsze niz ostateczne rozwiazanie eutanazyjne w postchrzescijanskiej europie?