Powszechnie wiadomo, że każda innowacja techniczna ułatwia życie lecz utrudnia opanowanie ewentualnej awarii. Im urządzenie jest bardziej skomplikowane tym usunięcie awarii jest trudniejsze, a konsekwencje awarii bardziej poważne. Doświadczyłam tego wielokrotnie. W czasach dominacji płyt winylowych miałam dość prymitywny gramofon, którego ramię było ustawiane ręcznie. Potem nabyłam gramofon o wiele droższy, z automatycznie ustawianym ramieniem i od razu zaczęły się z nim kłopoty. Nieustannie się psuło uniemożliwiając mi słuchanie muzyki (oczywiście wyłącznie klasycznej). Przeprosiłam się więc ze starym, niezawodnym gramofonem. Następne doświadczenie tego typu dotyczyło samochodu. Wracałam kiedyś ze znajomą w zimie, przy dwudziestostopniowym mrozie, całkowicie skomputeryzowanym samochodem. Komputer zepsuł się i okno nie dawało się zamknąć. Musiałyśmy zatkać okno poduszką - na szczęście taką miałyśmy w samochodzie. Potem samochód po postoju nie zechciał ponownie zapalić. Zatęskniłam do samochodów uruchamianych korbą, z oknami otwieranymi też korbką, albo zamykanymi na zatrzask jak w citroenie deux chevaux. Takim samochodzikiem przejechałam kiedyś bez awarii całą Francję. Jeszcze bardziej niezawodny jest Muscel. Taki samochodem wybrałyśmy się z koleżanką na Białoruś zaraz po wycofaniu się z tego kraju sowietów. Na szosach spotykałyśmy tylko podobne Muscele i słynne Ziły 105 ( mawiano w Polsce: ził sto piać- trochę jechać trochę pchać ). Tak, że nie rzucałyśmy się w oczy a o to nam wówczas chodziło.
Wygodne, zautomatyzowanie pilotowanie samolotem stało się przyczyną licznych katastrof lotniczych. Wiedzę na ten temat czerpię między innymi z programu telewizyjnego „Katastrofy w przestworzach”. Swoją drogą – to zrobiono z katastrofą w Smoleńsku całkowicie odbiega od sprawdzonych procedur badania katastrof lotniczych. Jeszcze inny przykład. Kiedy drzwi do chaty zamykało się na skobel nie było problemów z ich otwarciem w przypadku zepsucia tego prymitywnego zamka. Kłódkę można zawsze w ostateczności przepiłować. Znam przypadek gdy osoba, która zainstalowała w swoim mieszkaniu zamek otwierany telefonem nawet z innego kraju za pomocą specjalnej aplikacji, spędziła noc na klatce schodowej gdyż żaden ze ślusarzy nie potrafił sobie poradzić z tym zamkiem, a pancerne drzwi uniemożliwiły ich wyłamanie. Bardzo wygodnie jest jadąc na weekend włączać przez telefon ogrzewanie czy ustalać temperaturę w domku letniskowym. Gdy jednak aplikacja zawiedzie można przez cały weekend marznąć bo nie uda się ustawić termostatu. Nie da się również napalić w chacie choćby szyszkami, bo olejowy czy gazowy piec jest sterowany przez komputer, a poza tym w ogóle nie ma paleniska.
Polecam bardzo zabawny filmik (https://www.youtube.com/watch?v=wCpISezG7fA), który przedstawia perypetie człowieka jadącego elektrycznym samochodem z Wielkiej Brytanii do Iławy. Ma on poważne kłopoty z ładowaniem samochodu choć jest biegły w stosowaniu różnych aplikacji telefonicznych. Cóż ma powiedzieć w takiej sytuacji „ wykluczona cyfrowo” babcia?
Rozwój techniki jest nieuchronny choćby ze względu na wygodnictwo ludzkie. Powoduje jednak jako efekt uboczny ogłupianie ludzi i pozbawia ich elementarnych umiejętności. Obecnie młodzi ludzie nawet we własnym mieście używają GPS i jak zauważyłam tracą przez to orientację przestrzenną. Błądzą nie tylko w lesie lecz potrafią opuszczając stację benzynową pojechać w przeciwnym do zamierzonego zwrocie. Na przykład jadąc do Zakopanego wracają przez pomyłkę do Warszawy i reflektują się dopiero wtedy gdy odezwie się GPS. Dobry pilot gdy zawodzi automatyka wyłącza automatycznego pilota i przejmuje sterowanie ręczne. Automatyczny pilot ma ułatwiać prowadzenie samolotu a nie, jak to z tragicznym skutkiem często bywa, rządzić człowiekiem. Dobry pilot poradzi sobie mając wolant w ręku nawet w przypadku awarii. Nie bez powodu mawiało się kiedyś, że polscy lotnicy potrafili latać nawet na drzwiach od stodoły. Podobnie, ten kto potrafi dobrze jeździć konno na oklep zawsze poradzi sobie w siodle. Wybitna amazonka Paulina Wodzicka ukończyła kiedyś wyścig w Pradze nie sygnalizując utraty strzemienia, nie zmieniając nawet dosiadu. Komisja techniczna nie mogła w to uwierzyć więc jeden z członków komisji biegał po torze wyścigowym szukając zgubionego strzemienia. Większość jeźdźców amatorów po utracie strzemienia dobrowolnie wycofuje się z wyścigu, a pewien znany polski dżokej gdy odpięło mu się puślisko spadł z konia i wyścigu nie ukończył. Jak widać jeździł gorzej od Pauliny, więc jego nazwiska przez wyścigową solidarność nie podam. Amazonki wyginające się wdzięcznie w siodle podczas zajęć jeździeckich nie potrafią na ogół bez strzemion nie tylko galopować lecz nawet stępować.
Sklepowa, która aby ustalić ile wynosi dwa razy dwa uruchamia kasę, po awarii kasy nie jest w stanie sobie poradzić nawet ze sprzedaniem kilograma buraków. To samo dotyczy młodzieży szkolnej. Dlatego wielu nauczycieli zabrania używania kalkulatora na lekcjach matematyki, co przez młodzież traktowane jest jako szykana. Kalkulator oczywiście jest wspaniałym urządzeniem i wygodnie jest z niego korzystać. Starsi ludzie pamiętają koszmar towarzyszący obliczeniom technicznym czy statystycznym gdy dysponowaliśmy tylko tablicami logarytmicznymi i suwakiem logarytmicznym. Jednak nie jest dobrze gdy ludzie nie znają podstawowych algorytmów rachunkowych i w przypadku jakiejś awarii są równie bezradni jak niektórzy współcześni kierowcy bez GPS.
Chciałabym być dobrze zrozumiana. Nikt nie propaguje powrotu do jaskiń i oświetlania domów łuczywem. Nie pożądana jest jednak sytuacja takiego uzależnienia od sztucznej inteligencji, że osoba nie dysponująca GPS błądzi nawet w Lesie Kabackim. Nie do przyjęcia byłby również prawny nakaz używania GPS czy prawny zakaz oświetlania domu łuczywem. Prawo nie powinno się zmieniać w rytm zmiennych paradygmatów, które najczęściej są tylko niczym nie uzasadnioną hipotezą ad hoc, chwilową modą intelektualną.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5463
Racja. Pomimo niskiej kultury cyfrowej korzystam z GPS. W obcym mieście , w absolutnej mgle mówi- kieruj się na północ. Bezpieczniej mieć kompas niż szukać drzew z porostami.
Dziękuję za wskazówkę . będę szukała meneli a nie porostów.
Proszę serdecznie pozdrowić córkę. Podnosi mnie na duchu fakt, że w młodym pokoleniu są ludzie mądrzy a przede wszystkim realiści a nie tylko Julki marzycielki.
z tym samochodowym GPSem jest taki problem, że dla celów cywilnych nie jest dokładny, to co nam pokazuje nawigacja, to "interpretacja" programu nawigacji, stąd te błędy.
Przykład, samochody autonomiczne mają dostęp do dokładnych danych GPS, jest licencjonowany, podobnie jak samoloty. Ograniczenia wynikają z obrony przed terrorystami.
Ogólnie mówiąc, wydawało się, że wszyscy powinni wiedzieć, że nie należy ślepo ufać nawigacji, w myśl zasady "ufać znaczy kontrolować".
Faktem jest, że oznaczenia polskich dróg jest fatalne, nie ma spójności logicznej, łatwo się zgubić, mi kilka razy pomogła wrócić na właściwą drogę nawigacja, w miastach raczej nie ma dróg wpadających do rzeki.
Z zapartym tchem będę teraz oczekiwał komunikatów GPS: mech rośnie po przeciwnej stronie mijanego drzewa
Zdaje się, że już o tym pisałem w kontekście "jak drony mają się orientować w terenie" (także nowe ustrojstwa manewrujące, którym obecnie wdrukowuje się mapę w głowę jak ptakom) w rzeczywistości silnie zurbanizowanej. Czyli, że np. powinny wychwytywać sygnały telefonów, WiFi i innych takich źródeł możliwych do zlokalizowania.
Życzę wszystkim i sobie samej żebyśmy nie musieli rozpalać ogniska w zimie bez zapałek. Z własnego doświadczenia. Dzierżawimy bacówkę pod Turbaczem. Spędzaliśmy w tej bacówce Sylwestra i kolejny tydzień. W Sylwestra przyszedł facet z sąsiedniej bacówki " pożyczyć" drewno. .Nie umiał porąbać leżących pniaków na kawałki mieszczące się w wiejskiej kuchni. Daliśmy drewno bo było minus 20 stopni więc nie był to czas na pedagogikę. Po Sylwestrze walił w okienko o 3 rano.. Kuchnia wygasła i zamarzają. Cierpliwie rozpaliłam pod kuchnią i poradziłam dyżury przy palenisku. Nie wiedzieli nawet co to jest szyber i do czego służy. Byli to muzycy z Gdańska. Gdyby nie my zamarzliby chyba do rana. albo następnego dnia kiedy było już minus 28 stopni i woda im zamarzła w czajniku. Chcieli schodzić razem ale odmówiłam. Skierowałam ich na drogę do Łopusznej .a sami zeszliśmy do Waksmundu. To nie są opowieści z mchu i paproci. Kilka lat temu facet zamarzł na progu bacówki choć miał zapałki i termos z kawą. Przyczyną mógł być tylko jego idiotyzm. Usiadł sobie odpocząć.
Wchodzę,przy ladzie piękna dziewczyna,pazury jak u niedzwiedzicy pomalowane w kwiatki:
Ja--poproszę 65 cm tej tapety ...kosztuje 2 PLN za metr.
Panienka ---mierzy,odcina i następuję kataklizm>>>ILE MI ZA TO POLICZYC?
Woła koleżnakę z drugiego stoiska...MIRKA!!! PRZYNIES KALKULATOR!!!
Mirka przychodzi z kalkulatorem....i teraz SZOK! JAK TO POLICZYĆ?
Ja juz dawno w pamięci mam,a one kombinują...przychodzi szef. tego sklepu...co wy do cholery liczycie??? Bo klient chce 65 cm tapety tej po dwa złote!
Ja już mam łzy w oczach i ryczę ze śmiechu...szef obie wygonił...podal cenę...zaplaciłem...szef mi mówi szeptem: OBIE MURWA KAĆ są po maturze!!!
Każę uczniowi narysować wykres funkcji liniowej. Wyjmuje ogromny kalkulator który rysuje wykres punkt po punkcie. "Przecież wystarczą ci dwa punkty dla wytyczenia prostej, po co ci ten kalkulator, co zrobisz gdy się zepsuje? "- pytam." Kupie sobie nowy"- odpowiada. " A gdy wysiądzie prąd, nie będzie gdzie go naładować, to co zrobisz?"- drążę. " Epoka wojen już się skończyła, prądu też nie zabraknie>" - odpowiada butnie i z przekonaniem. Ojciec przybiegł z awanturą. " Dlaczego pani snuje takie katastroficzne wizje, zatrzymała się pani w ubiegłym stuleciu, już żadnej wojny nie będzie bo świat jest racjonalny". Pomylił się chyba trochę...
We Francji jest kilkaset gatunków sera i sprzedawcy sobie z tym radzą. Za komuny w Polsce rozróżniano sery ostre i łagodne. Obecnie nawet ta wiedza jest zbyt skomplikowana dla sprzedawcy. A płaca minimalna to podobno 4900. Tyle w przybliżeniu ile profesorska emerytura.
W moim samochodzie mam wszystkie otwierane szyby elektrycznie, pech chciał, że jedno z tyłu nie dało się domknąć, a nie ma możliwości awaryjnego, ręcznego zamykania, coś mnie tknęło i przed naprawą usterki, na wszelki wypadek zabezpieczyłem folią, by jak spadnie deszcz nie wlała się woda, ledwo to zrobiłem, lunęło.
Na forach motoryzacyjnych czasami czytam z czym ludzie mają kłopoty, bo właśnie, najczęściej z elektroniką, a wynika to głównie z "dbałości" o nasze zdrowie, połączenia lutowane w obwodach elektronicznych, nie zawierają trującego ołowiu, przez co te połączenia ulegają utlenianiu i pękają, powodując "zimne luty", czy przerwy w obwodach, ołów jest dopuszczony w elektronice, która ma znaczenie dla bezpieczeństwa, np. aparatura medyczna, samoloty etc. bo wszystko ma działać tylko kilka lat, jak żarówki.