Wysłuchałam wypowiedzi byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na temat podpisania przez prezydenta Dudę ustawy o powołaniu komisji badającej wpływy rosyjskie w Polsce, zwanej potocznie „Lex Anty Putin”, albo „Lex Anty Tusk”. Prezydent Kwaśniewski wieszczył katastrofę wizerunkową prezydenta Dudy wynikającą z faktu podpisania tej ustawy. Uważa, że ten czyn tak kompromituje Dudę, że oznacza koniec jego politycznej kariery. Jak rozumiem Kwaśniewskiemu nie chodziło o kompromitację w tradycyjnym, właściwym znaczeniu tego słowa. Chodziło mu raczej o to, że po zakończeniu kadencji prezydenta nikt nie będzie chciał wypłacać Dudzie, jak wielu innym byłym politykom, judaszowych srebrników w postaci honorariów za wykłady czy stypendiów i nagród różnych antypolskich fundacji i stowarzyszeń.
Mówi to człowiek, który po pijanemu wsiadał na oczach publiczności do bagażnika samochodu, który był pijany również podczas wizyty w Charkowie, na cmentarzu pomordowanych w Katyniu oficerów polskich, który ku radości ukraińskich studentów bredził jak potrzaskany podczas wykładu w Kijowie tłumacząc im co oznacza jego zdaniem termin: „savoir-vivre”. Na własne oczy widziałam jak w liceum imienia Batorego wepchnął królową brytyjską do sali ujmując ją za łokieć, czego stanowczo zabrania protokół dyplomatyczny, a potem nie znoszącym sprzeciwu tonem rozkazał jej jak psu: „sit down” co królowa skwapliwie wykonała. Z prawdziwym rozbawieniem wspominam jak upominał Ludwika Dorna i jego psa słowami: „Ludwiku Dornie, psie Sabo nie idźcie tą drogą”. To wszystko było naprawdę zabawne więc nic dziwnego, że Kwaśniewski króluje jako bohater licznych dowcipów, lecz nie jest to zachowanie godne męża stanu, prezydenta czy w ogóle polityka.
To zresztą typowe, że skompromitowani w tradycyjnym sensie tego słowa politycy są gratyfikowani po zakończeniu kadencji przez różne mniej czy bardziej formalne gremia. Wiluś Clinton nie przestrzegający zasad BHP przy używaniu cygara stał się wysoko opłacanym specjalistą od globalnego ocieplenia zwanego słusznie globalnym ocipieniem. Lech Wałęsa łamiący prawa statystyki sumami wygranymi w popularnego totka, w którym prawdopodobieństwo najwyższej wygranej jest jak jeden do około czternastu milionów, stał się wysoko opłacanym specjalistą od wszystkiego. Od historii Solidarności, historii własnej rodziny z naciskiem na elementy współżycia z żoną Danuśką, a ogólnie rzecz biorąc od historiozofii. Trudno uwierzyć, że ktokolwiek chciałby wysłuchiwać tych bredni i jeszcze za to płacić. Widać, że dla polityka „życie po życiu” rządzi się zupełnie innymi niż prawa rynkowe zasadami.
Jak wiemy w reklamie istnieje rynek gadających głów, a nawet taryfikatory honorariów za udział w reklamach. Każdy sportowiec, aktor czy celebryta ma swoją cenę, swoje miejsce w rankingu, te cenniki bywają publikowane więc każdy może poznać swoje zmieniające się notowania i starać się swoją pozycję poprawić. Nie dotyczy to jednak byłych polityków. Oni są opłacani z innej puli niż zyski ze sprzedaży szamponu czy pasty do zębów. A jaka to pula można się tylko domyślać. Fundacja Batorego futrowała, a nawet zatrudniała w Polsce intelektualistów zaangażowanych w duraczenie ( jak to nazywa Stanisław Michalkiewicz) naszego społeczeństwa. Jak inaczej można wytłumaczyć fakt, że znany nie żyjący już intelektualista Marcin Król w niewybrednych słowach nawoływał swego czasu do obalenia rządów PiS, nawet niedemokratycznymi metodami. Ostatnio podobny seans nienawiści zaprezentował znany aktor Andrzej Seweryn. Nie sposób bez zażenowania zacytować przesłania, które skierował podobno zupełnie prywatnie do swego wnuka. Natomiast we wrześniu ubiegłego roku inny znany aktor Adam Ferency podczas spotkania z fanami w Świdnicy najpierw nieskładanie nawoływał, aby w wyborach nie głosować na Jarosława Kaczyńskiego, a po upływie pół godziny przerwał spotkanie. Ferency przyznał potem szczerze, że był po prostu nietrzeźwy.
Gdyby szukać wspólnego mianownika tych wydarzeń jako pierwsza nasuwa się tak zwana „choroba filipińska”, która dotknęła zarówno Kwaśniewskiego jak i Ferencego. Ale to chyba zbyt proste. Wszystkich ich łączy również to, że byli znani już za czasów PRL. Ferency wsławił się rolami milicjantów oraz wrednych ubeków, do których to ról miał predyspozycje, że tak powiem, zewnętrzne i był tego całkowicie świadom. Rolą życia była jednak dla niego, moim zdaniem, rola cynicznego kamerdynera w serialu „Niania”. Choć wytrzymałam tylko pół godziny tego wybitnego serialu mogę stwierdzić - to właściwe emploi Ferencego. Nie dociekając jakie były mechanizmy kariery w PRL można zauważyć pewien ich specyficzny rys. Za dawnych dobrych czasów aktor w społecznym odbiorze miał miejsce pokrewne jarmarcznemu kuglarzowi. Miał służyć rozrywce i tylko rozrywce. Rola aktora zmieniła się, przede wszystkim na zachodzie ze względu na wysokie zarobki pracowników fabryki marzeń. Ale dopiero w czasach PRL- bis aktor awansował w Polsce do roli proroka, wręcz wieszcza. Koniec komunizmu obwieściła społeczeństwu niejaka Szczepkowska. Bez niej nikt by nie zauważył zachodzących zmian.
Na temat czy komunizm naprawdę się skończył zdania są podzielone. Uważam, że po czerwonym komunizmie nadchodzi zielony, o wiele groźniejszy, grawitujący do czerni. Mający ambicje do władania całym życiem obywateli włącznie ze sposobem odżywiania się i poruszania. Komuniści zabraniali nam wyjazdów za granicę, lecz nie usiłowali jak ekologiści, a właściwie globaliści zamknąć nas w piętnastominutowych gettach. Co gorsza, etapy rozwoju komunizmu są mylne i dla wielu trudne do rozpoznania. Tak w dziecięcej zagadce: „Co to jest? Czarna jagoda. A dlaczego czerwona? Bo jeszcze zielona.
Do udziału w marszu organizowanym przez Tuska nakłaniał Olbrychski, do eliminowania Jarosława Kaczyńskiego nakłaniał Ferency, a Andrzej Seweryn dał popis osobistej rynsztokowej kultury. Podobno w marszu brała udział elita. Faktycznie elita, rozpoznawalna po prawdziwie elitarnych hasłach pod którymi szła.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6544
Przepraszanie za Jedwabne było nieuprawnione. Równie dobrze mógłby przeprosić Niemców za to, że przez aliantów Hitler popełnił samobójstwo, albo Rosjan, że Stalin się pochorował. i jego akolici go dobili ( tak się mówi a czy to prawda?)
Tak do końca nie wiadomo, czy popełnił, czy jednak go zastrzelili. Razem z jednodniową żonką Evą Braun. Właśnie czytam Dzienniki Hitlera autorstwa Christophera Machta, które kupiłem kilka dni temu w Carrefour w Suwałkach. Z dzienników wyłania się obraz człowieka poczciwego, wręcz dobrotliwego, który był otoczony durniami :-)
Oni wszyscy byli poczciwi. Bierut fotografował się z sarenką, a Stalin i inni zbrodniarze z dziateczkami
Co jakiś czas powraca pytanie, czy Hitler wiedział o zagładzie żydów. Ponoć nie podpisał się pod "ostatecznym rozwiązaniem". Dzienniki Hitlera wskazują, że jednak wiedział. Osobistym rozkazem uchronił życie lekarza swojej matki Klary, Eduarda Blocha, żyda austriackiego pochodzącego z Czech. Co prawda w związku z tym rodzi się kolejne pytanie, czy Hitler nie powinien zostać odznaczony przez Jad Waszem ? :-)
warto wiedzieć skąd się czerpie rzekomą wiedzą
Nie lala, to nie te. To dzienniki opublikowane przez Christophera Machta. Eduard Bloch rzeczywiście był osobistym lekarzem matki Hitlera Klary i dzięki osobistemu rozkazowi Hitlera uniknął śmierci. Wyjechał do Ameryki, gdzie Amerykanie dzięki niemu stworzyli portret psychologiczny Adiego.
https://pl.wikipedia.org…
Eduard Bloch (ur. 30 stycznia 1872 w Hluboká, zm. 1 czerwca 1945 w Nowym Jorku) – austriacki lekarz.
Życiorys
Wywodził się z rodziny zasymilowanej żydowskiej burżuazji pochodzącej z Czech. W 1899 roku ukończył medycynę na Uniwersytecie Karola w Pradze, po czym osiadł w Linzu. Podczas I wojny światowej odbył służbę wojskową pracując w tamtejszym szpitalu. W tym czasie działał również w linckiej społeczności żydowskiej. Z czasem stał się znanym lekarzem w mieście, a dzięki zaangażowaniu społecznemu i niewielkim honorariom jakie pobierał zyskał przydomek „lekarza ubogich”. W 1907 roku zdiagnozował i leczył Klarę Hitler, matkę przyszłego Führera, u której wykryto nowotwór piersi. Po anschlussie Austrii przez III Rzeszę w 1938 roku, Bloch uniknął antysemickich represji, chociaż był zmuszony do zamknięcia prywatnego gabinetu. W 1940 roku naziści umożliwili mu emigrację do Stanów Zjednoczonych, Po przybyciu do USA, znając powiązania Blocha z rodziną Hitlerów, amerykańskie służby poddały go intensywnym przesłuchaniom, prowadzonym przede wszystkim przez psychologów w celu stworzenia jak najbardziej precyzyjnego profilu Adolfa Hitlera. Eduard Bloch zmarł trzy tygodnie po kapitulacji Niemiec. Chorował na nowotwór żołądka. Został pochowany na nowojorskim cmentarzu żydowskim[1][2].
a że go zapraszać w świat nie będą ?? cóż miałby wydukać tym kiepskim angielskim?? jakież to zasługi ma dla polityki międzynarodowej?? jest żałosną figurą ....
ps. Kwaśniewski nie przepraszał w imieniu Polaków, tylko w imieniu własnym i tych, którzy uważali (i uważają), że za polskie zbrodnie odpowiadają Polacy - jeśli się już cudze słowa przywołuje, to warto robić to rzetelnie (i żeby mnie nie sklasyfikowano wedle schematu - nie, nie głosowałam na Kwaśniewskiego i nie jest to polityka z "mojej bajki")
czy @lala i łacinę zna, bo jej na pewno Pecunia non olet 😉
Ano, jak się ma rodowe nazwisko po dziadku Sztolcman to trudno przepraszać w imieniu Polaków, nawet jak się jest preziem Bolanda. To są proste sprawy :-)
PS. Dokładny cytat Ole Ole Olka to "Przepraszam w imieniu swoim i tych Polaków, których sumienie jest poruszone tamtą zbrodnią". Jako że moje sumienie jest czyste, więc nie przepraszam za Jedwabne i nigdy nie będę przepraszać za niemieckie zbrodnie. Ale najwyraźniej Ole Ole Olek ma coś na sumieniu.
Pani Izabela doskonale zdaje sobie sprawę, że atakami na decyzje rządowe związane z Covidem może naruszyć swój wizerunek wiernej pisiorki, toteż skwapliwie nadrabia wspominkami o Kwaśniewskim.
Załatwia tym samym dwie sprawy.
1. Udowadnia swą prawomyślność w oczach jej fraucymeru, płci obojga.
2. Stara się odwrócić uwagę wątpiących, od poczynań jej własnej kasty która obsiadła stołki w Polsce.
Skupiajcie się ludziska na podpitym lata wstecz Kwachu, ale wara wam od patrzenia na nasze "patriotyczne" biznesy krojone na publicznej kasie.
mnie też zdumiewa, że autora potrafi być tak jednostronnie krytyczna
2. znajomość angielskiego - u Dudy jest na poziomie chyba z ciecia Greenpoint'u ...- żałość bierze, gdy się tego dukania słucha
co do osobistych wycieczek - nie pełnię ważnych funkcji, a języki obce znam nieźle
3. komentarze moje za pieniądze? haha, to raczej chwilowe zerkanie na różne wypowiedzi - wakacje są, to i czas na różne rozrywki
wyśmiewają w kuluarach....
ps. na staż (jakikolwiek) za stara jestem, ot, bawię się na emeryturze, patrząc z daleka jak KCPIS & consortes rujnują mój kraj