Czym jest świadomość i czy można ją wyjaśnić? Czym są "przedstawienia świadomości"? Czy "świat" jaki odbieramy, oglądamy, odczuwamy jest natury "fizycznej" i obiektywnej czy jest światem subiektywnie formułowanych wrażeń i przedstawień? Tego typu pytania poruszył Thomas Nagel's w tekście "What is the like to be a bat?" ("Jakby to było być nietoperzem?") opublikowanym w 1974 r.
Wyobraź sobie, że masz 10 metrów wzrostu, zaczyna objaśnienia Jeffrey Kaplan. Czy potrafisz to zrobić? Czy to można sobie wyobrazić? W zasadzie tak. Choć to trochę kłopotliwe. Miałbym głowę wysoko. Drzewo koło domu byłoby niżej tej głowy. Mógłbym położyć na nim rękę. Do trawy byłoby daleko. Widziałbym dach z góry i ptaki, co na nim siedzą.
A czy możesz sobie wyobrazić, jakby to było, gdybyś był skałą, dużym głazem? No... byłoby mi zimno? Chyba nie. Ciemno? Nie, to też nie. Czy można sobie wyobrazić, jakby to było, być głazem? Nie. Nie można. Bo głaz nie ma żadnych wyobrażeń. Ani ciemności, ani ciężaru, ani niczego, o czym możemy pomyśleć.
A gdy widzisz kolor różowy, to co widzisz? No kolor różowy - odpowiemy. Co mam widzieć? Ale skąd wiesz, że to kolor różowy? Bo nie zielony. Bo nie czerwony. Bo wiem! My wiemy, że to kolor różowy. My znamy "różowość". My w pewien sposób o d c z u w a m y różowość.
A gdyby zrobić detektor długości fali światła trafiającego przez obiektyw, jak przez oko, to mógłby on wykrywać kolor różowy? Przecież kolory jakie widzimy są pewną częstotliwością lub długością fali świetlnej, co widać najlepiej na tęczy. Otóż... nie. Taki detektor nie wykryłby nigdy koloru różowego, bo nie istnieje żadna długość fali światła, która by odpowiadała temu kolorowi. Ten kolor widzimy wyłącznie my. Ściślej, widzi go nasz umysł, ale w odróżnieniu od dowolnego ze spektrum od czerwieni do fioletu, różowy nie istnieje jako jakaś konkretna fizyczna długość fali świetlnej. A dla nas jest. Jak najbardziej.
Nasza świadomość to zbiór "przedstawień" rzeczywistości przez nas odbieranej. Wrażeń, odczuć, doświadczeń. Za każdym razem, gdy coś takiego widzimy/słyszymy/czujemy to... wiemy, co to jest. To jest różowy! To jest... błyskawica! A to kamień. A to... ból. A to... głód. Wszystko to, odczuwamy i identyfikujemy natychmiast, bezwiednie, bezdecyzyjnie, bez wątpliwości. No do jasnej cholery wiemy, co to jest błyskawica. Ale, gdy próbujemy opisać błyskawicę językiem fizyki, to mamy przepływ ładunków elektrycznych. Czy to, to samo, co ludzkie doświadczenie błyskawicy? Nie. To nie to samo. Nawet kolor czerwony, który ma odpowiadającą mu długość fali ok 700 nm, to nie to samo dla człowieka, co informacja, że to fala elektromagnetyczna o długości 700 nm. Czerwony to czerwony, a informacja o fali i jej długości, to zupełnie coś innego!
Czy można by sobie wyobrazić, jakby to było być nietoperzem? Lata taki, echolokuje świat dookoła, i tak dalej. Otóż... nie można. Nie wiemy. Nie mamy aparatu poznawczego. Nie mamy zmysłu echolokacji. Nie mamy świadomości nietoperza.
Stąd przedstawienia świadomości, a w sumie cała jej zawartość jest specyficzna dla konkretnego organizmu, podmiotu, a w szerszym sensie gatunku, bo sposób odczuwania elementów świadomości jest podobny w ramach populacji tegoż gatunku. Co za tym idzie, to wniosek, że świat w jakim żyjemy jest głównie subiektywny, choć przez to nie mniej realny.
Owszem, możemy wśród stanów oglądanych naszą samo-świadomością (to rząd wyżej niż świadomość) wyróżnić stany czysto informacyjne. Inne niż "czerwony", bolesny, twardy czy miarowy. Poznajemy świat matematyki, fizyki. Świat ocen czy opinii. Może dlatego właśnie, tak często fizycy teoretyczni, w szczególności ci od fizyki kwantowej, mówią, że nie bardzo mogą wyjaśnić, o czym to jest. To mogą wyjaśnić językiem matematyki, ująć w matematyczne formuły, ale jest to trudne lub niemożliwe, do wyjaśnienia w kategoriach znanych "świadomości", w kategoriach "odczuwanych" przez człowieka.
Więc gdyby nietoperz miał zdolność myślenia abstrakcyjnego, to moglibyśmy mu przekazać wiedzę abstrakcyjną, ale nie moglibyśmy mu przekazać naszego świata, bo ona ma inną świadomość, inną "matrycę" która w kontakcie z doświadczeniem produkuje fenomeny/przedmioty jego rzeczywistości.
Świat w jakim żyjemy, to świat jednocześnie subiektywny, świat przedstawień świadomości, a jednocześnie obiektywny, bo ból jest dla człowieka w stu procentach obiektywny, tak jak zachwyt czy wrażenie piękna w kontakcie z muzyką. Ale nasz świat "obiektywny" jest tylko naszym światem, choć bywa skorelowany z rzeczywistością fizyczną. Pytanie, czy da się przełożyć, nasze odczucia świadomości na opis obiektywny - fizyczny? Otóż... im bardziej będziemy tak wyjaśniać i tak przekładać, i tak tłumaczyć, tym dalej będziemy od "czerwonego", "różowego", od zachwytu, od lekkości. Te wszystkie fundamentalne i tworzące nasz świat ELEMENTY ŚWIADOMOŚCI powstają w nas z nieznanych nam przyczyn.
Co więcej. Każdy ma także w swojej świadomości odczucie samego siebie. Czuje - że jest sobą. - To ja! - może powiedzieć. Bo to... czuje, w pewien specyficzny, unikalny sposób.
A zatem zarówno świat jak i nasza sama "osobowość" są nam "dane", powstają w nas i nie ma żadnego sposobu, by te elementy odczuwane w świadomości (jako świadomość) przetłumaczyć na obiektywne elementy informacyjne, bo sam akt tłumaczenia już nas od nich odrywa. Sami, najprawdopodobniej, możemy współkształtować, ten sposób postrzegania, to przedstawianie się rzeczywistości, a przez to tą rzeczywistość postrzeganą świadomością. Możemy do pewnego stopnia kształtować i to, co mamy w świadomości jako świat i przedstawienie siebie samych. Możemy współpracować z "matrycą", która nam została jakoś dana i która generuje w nas te wszystkie odczucia, doświadczenia, przeżycia, byty.
Pytanie co będzie po zakończeniu życia biologicznego. Czy będziemy mieć nadal, czy odzyskamy w naszej świadomości odczucie siebie? Że ja - to ja? A co z przedstawieniami reszty "świata"?
W tym kontekście dopiero widać, kompletne szaleństwo i odjazd, prymitywnych guru z Doliny Krzemowej, dojących trylionerów, na projekty mające zapewnić im życie w komputerach, po przeniesieniu tam ich świadomości. To są zupełne androny. Absurdy. Tak samo jak mówienie o świadomości programu komputerowego uruchomionego na jakiejś tam maszynie.
Świat świadomości jest niesamowity, niedotykalny, istniejący specyficznie, ale nieuniknienie. Jest naszym realnym światem. Nie możemy go dosięgnąć, zobaczyć i rozebrać na czynniki pierwsze. "Czy gdy nie ma żadnego ucha, to padające drzewo w lesie, wydaje dźwięk?" - powtarza się starożytne pytanie. Otóż... nie. Nie wydaje dźwięku. Bo "dźwięk" jest kategorią umysłu. Bo umysł go tworzyć może w oparciu o zmysł słuchu. Więc, gdy nie ma tego, kto postrzega, to nie ma dźwięku, nie ma lasu, nie ma drzewa. To wszystko są "fenomeny" w naszej świadomości, produkowane przez nasz umysł.
Nie schrzańmy tego. Nie zepsujmy tego, w jaki sposób widzimy świat i siebie. Nie krzywmy "matrycy", przez którą istnieje nasza rzeczywistość, bo... "Co człowiek da, za swoją duszę?" - zabrzmiało kiedyś daleko stąd i brzmi nadal, i brzmieć będzie zawsze.
*** Zastrzeżenie. Długi i dość trudny tekst nt. koncepcji z dziedziny filozofii. Nie polecam jako rozrywkę lub "szybkie danie". ***
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2101
Być może idziemy jako ostatni na utartej ścieżce przeznaczenia,wśród nas są głusi ślepi kalecy szaleni poranieni a na końcu ci którzy nas gonią bo w nas jedyna nadzieja że poznamy naszego zbawiciela.
Dlaczego chłopak po dwóch misjach w Afganistanie potrafi z uśmiechem przeprosić starszego od siebie, który niechcący zastąpił mu drogę? Cel jest prosty, by mogli rozejść się z uśmiechem. Prędzej alaskańskie źdźbło trawy trafi wiatrem na podlaski klomb w Tykocinie, niż to, że się zetkną ze sobą. Co mówi o ich duszy, „ile każdy z nich może zapłacić”?, a czucie i wiara -to dar Boży i oni to wiedzą. Jak inaczej mieliby się spotkać, żadne jest prawdopodobieństwo. Że żołnierz frontowy, stary wiarus myli się w ocenie przedpola, też?
albo czy kinezyny żyją ?
Są organiczne związki chemiczne, które są aktywne fizycznie, one też żyją ?
Międzynarodowa grupa lekarzy klinicznych podjęła się próby określenia co to świadomość i gdzie jest ulokowana.
Jeżeli chcemy poznać prawdę o życiu, świadomości, nie możemy jej dociekać na podstawie teorii jaką jest do tej pory jest ewolucja, bo wyciągane wnioski nie będą prawdziwe, też tylko teoretyczne, ewolucja nie ma potwierdzenia, dla matematyka (nie każdego, ciekawe?) jest niemożliwa.
Ewolucja owszem istnieje, ale dotyczy naszego rozwoju intelektualnego, ludzie jako organizm nie ewoluował, jak to się mówi z jakiegoś naczelnego - małpy. Nie tak dawno wykopano jakieś skamieniałe szczątki człekopodobnego, okazało się, że to człowiek, do tego przypomina tego współczesnego, datowany jest na kilkaset tys. lat.
Kiedyś czytałem opinię pewnego prof. matematyki, który stwierdził, że prawdopodobieństwo powstania życia, z mieszaniny różnych związków organicznych, jest tak małe, że można powiedzieć, że jest to niemożliwe.
Podobnie ma się sprawa ze świadomością, dlaczego tylko człowiek ją ma, do tego inne cechy, jak np. wyobraźnię, bez której postęp cywilizacyjny chyba nie byłby możliwy, pomijam inne cechy nas wyróżniające z całego świata zwierzęcego.
Nie rozumiem podejścia naukowców, jak ognia boją się stwierdzić, że tak złożoną materię są organizmy żywe, musiała dokonać jakaś świadomość, na tyle potężna, że to potrafiła dokonać, a tu nie chodzi tylko o sam fenomen życia, bo bez uporządkowania materii od podstaw, życie by nie zaistniało, tym bardziej, że życie jest w kontrze z naturą, która jest "wrogiem" życia. Błędnie naturze przypisuje się moc twórczą.
Przed pierwszą cząstką materii, było słowo, energia i materia są tożsame, a energia musi mieć swoje źródło.
Bo tacy naukowcy są w mniejszości albo nie są uczciwi ze względów materialnych. Anthony Flew był najbardziej znanym na świecie propagatorem ateizmu, profesorem filozofii. Nawrócił się na wiarę w to, że istnieje Bóg, pod wpływem biologii.
Kluczowym tutaj jest pragnienie "ja", by posiąść "świat", a więc kompletną wiedzę, która pozwoli go całkowicie zrozumieć,a przez to nim władać, być ponad nim. Pomysł, że istnieje coś, co jest niepoznawalne dla nas z definicji, ale istnieje, jest sprzeczny z przywołanym pragnieniem.
Z wieloma tezami można się zgodzić, co do niesamowitych osiągnięć inżynieryjnych w starożytności, które nie pasują do ludzi żyjących w tamtych czasach, skromnie ubranych w skóry, z dzidą w ręku, na tle megalitycznych budowli wzniesionych z głazów ważących dziesiątki ton, do tego budowle są w swej konstrukcji dowodem wyjątkowej wiedzy i umiejętności inżynieryjnej.
Ale ten fakt, w żaden sposób nie wyjaśnia powstania życia na Ziemi, ci "bogowie" z gwiazd też jakość powstali. Do tego dochodzi jeszcze inny aspekt, już dość dużo i często mówi się i dokumentuje obecność UFO, pomijam dowodzenie tego, choć rozmowy o tym zjawisku są omawiane w Kongresie USA, ale znamienne jest, że ci "obcy" uprowadzają ludzi, czy zwierzęta, dla celów badawczych, a to by przeczyło twierdzeniu Ericha von Dänikena, że ONI "stworzyli" człowieka.
Przyznaję się bez bicia - powaliło mnie zdanie "Mamy tu do czynienia po prostu z pewnym związkiem chemicznym, który wraz z osiągnięciem w toku ewolucji pewnej wielkości i złożoności, zaczyna przejawiać nowe dziwne zachowania."
Owszem, może uwierzę w to dziwne zdanie, uwierzę że "związek chemiczny potrafi się dziwnie zachować" pod warunkiem, że Autor wyjaśni mi jak powstaje proste zjawisko (teraz miliardy "substancji" tak się zachowują) przemiany (podczas wysiadywania) zawartości 1 jajka (ptasiego, gadziego) składającego się z wody, tłuszczu, różnych substancji w stanie płynnym, w kompletnego ptaka/gada z kośćmi, piórami/łuskami, z pierwiastkami, których nie było przed wysiadywaniem w takiej ilości na początku - jak np. wapń.
I jeszcze proszę jakoś uzasadnić, albo udowodnić, że jajko i proces wylęgania powstał na drodze ewolucji i na skutek jakiegoś "wybuchu".
Ja, inżynier, twierdzę, że to się nie da uzasadnić, ani udowodnić, bo mamy do czynienia z nieziemską inżynierią, której ani ludzka wiedza, ani ludzki mózg jak na razie nie dosięga.
Na Ziemi jest sporo gatunków, których szczątki są odkrywane w skamielinach, a do dziś je widzimy, jak. np. taki krokodyl, nosorożec, czy inne komary i chrząszcze, który byt trwa (ponoć) mln lat, a jakoś dalej nie ewoluowały na wyższy stopień rozwoju, cech, czy umiejętności.
Co do jajka, to jednak jego zawartość nie jest zwykłą mieszaniną organicznych zw.chemicznych, one zostały odpowiednio sporządzone, by stanowiły budulec dla nowego życia. Zarodek jajka wrzucony do byle jakiej mieszaniny zw.organicznych, nie będzie wykorzystany, zarodek zginie. (pomijam tu niezbędny proces zapłodnienia zarodka)
Fenomenem życia jest jego zapis w DNA, to jest to "słowo", które było na początku Stworzenia.
Czyż człowiek ni postępuje podobnie ?
Program komputerowy jest tym źródłem "słowa", wg którego komputery sterują robotami, które wykonują odpowiednią pracę, tworzą.
Przykładem dla jaja będzie drukarka 3D, "słowo" program komputera wydrukuje nam dowolną rzecz, albo drukarka wydrukuje jakieś pismo, zdjęcie czy folder.
Siła która była w stanie stworzyć życie, ale także cały kosmos, musi być nieograniczona i potężna, człowiek jest zbyt ograniczony, by ją zrozumieć, a tym bardziej ją kontrolować, ta siła nie pochodzi z Ziemi.
Nie tak dawno lekarze naukowcy stwierdzili, że ludzka świadomość nie podlega prawom ziemskim, nie pochodzi z Ziemi, do tego stwierdzono, że świadomość nie lokalizacji w mózgu, jak się twierdzi. Badania zainicjowane były zjawiskami śmierci klinicznej, oraz relacjami pacjentów, o czym mówi się od dawna.
Nie rozumiem dlaczego mam wyjaśniać co rozumiem z filmu? Przecież ja żadnych bajek od dawna nie oglądam, no może Reksia, albo Krecika, żeby porównać ze współczesnymi bajkami i stwierdzić, że moje roczniki miały szczęście w dzieciństwie, nawet, jeśli oglądały te bajki w czarno-białych telewizorach.
Nie przeginaj jak TVN!
Napisałam dość precyzyjnie, że nie oglądałam i nie mam zamiaru oglądać filmu, i nie porównywałam niczego do Krecika!
Gry są zabawą matematyczną, dla mojego mózgu zupełnie bezsensowną .... Po prostu zajmuję się zupełnie czym innym.