Wpłynąłem na przekop Mierzei Wiślanej i zamiast posmakować fal Bałtyku, zalała mnie fala hejtu. Nie odczułem tego od razu. Na przekopie był ład i porządek, było spokojnie, było bezpiecznie. Hejt mnie zalał w Sieci, gdy wróciłem do domu. Jam, nie chwaląc się, to sprawił: https://youtu.be/-4b43yqHboM
Tak gości witają? Zamiast mnie chociaż kawą poczęstować i dać ulotki pisowskie, oni mnie przepędzają! I jeszcze filmiki kręcą tak zmontowane, by motłoch na mnie szczuć! Już nigdy na PiS nie zagłosuję! Taka ich psia mać gościnność. W normalnym kraju nie do pomyślenia! Ale 17 września będę i zobaczę, jakie będą wyczyniać cuda, by nie pozwolić, bym był pierwszy.
Ten film można streścić tak: kapitanat przekopu trąbi na całą okolicę: „Jacht Koliber, jacht Koliber, proszony o opuszczenie terenu budowy”, a tymczasem jacht Koliber nie słucha i płynie na śluzę chcąc dotrzeć na Bałtyk. Nie reaguje na komunikaty, ignoruje znaki zakazu, olewa zasady bezpieczeństwa, wpływa nielegalnie. Aż nagle zawraca i odpływa, bo widzi, że na śluzie są zamknięte wrota.
No to napiszę, jak to było z mojej perspektywy. Rejs zacząłem w Gdańsku. A potem wieczorem pewnego dnia lipca 2022 dotarliśmy do Kątów Rybackich. Rano zwiedziliśmy muzeum Zalewu Wiślanego. No i po powrocie na łódkę planujemy co dalej. Wyszło, że płyniemy do Krynicy Morskiej, a tam pójdziemy na morską plażę. No to mówię, że będziemy płynąć blisko przekopu, więc warto tam zawinąć, by zrobić kilka zdjęć. Widzę na aktualnej mapie Navionics’a, że teren przekopu oznakowany jest jako „Caution Area”, a nie „Prohibited Area”, a zatem można tam płynąć, ale trzeba zachować czujność. "Caution Area" to obszar, na którym trzeba uważać, bo mogą być specjalne ostrzeżenia, światła, znaki czy informacje mówiące o jakichś niebezpieczeństwach.
No to płyniemy. Im bliżej płyniemy przekopu, tym lepiej widzę, że nic niebezpiecznego się nie dzieje. Żadnych płynących statków, żadnych ostrzeżeń, żadnych świateł, żadnych znaków zakazu, żadnych ograniczeń. Z daleka dostrzegłem znaki oznaczające wejście do kanału przed śluzą. A zatem są już przygotowani, można wpłynąć. Wpływam więc do kanału i widzę, że keja przeznaczona dla jachtów oczekujących na otwarcie śluzy jest już w pełni gotowa, nie jest w remoncie i stoją już przy niej jachty. Myślę więc, że pewnie pozwolą mi bez problemów zacumować na chwilę, wyjść na ląd i zrobić kilka zdjęć i odpłynąć.
Tuż przed śluzą widzę czerwone światła oznaczające, że nie wolno wpływać do śluzy. Tak to widzę:

Na działającej śluzie czerwone światła oznaczają, że trzeba poczekać, aż łodzie ze śluzy wypłyną (po to jest keja, by przy niej czekać). Potem zapala się światło zielone, co oznacza, że można do śluzy wpływać. Teraz oczywiście nie liczyłem, że zapali się światło zielone, bo śluza jest nieczynna, otwarcie ma nastąpić 17 września, więc nie obawiałem się tego, że mi nagle ze śluzy wypłynie duży statek czy dużo jachtów – zresztą widać było, że śluza jest pusta. Nie byłem pewien czy wolno mi będzie przycumować, ale zauważyłem, że przy kei stoi samochód, a obok jacyś robotnicy, więc postanowiłem do nich podpłynąć i spytać, gdzie mi wolno zacumować. Oni stali trochę za linią tych czerwonych świateł. No ale wolałem spytać niż stawać przed światłami bez pytania. Ryzyka żadnego nie było.
Podpłynąłem więc do nich i pytam, gdzie mogę zacumować – wskazałem wolne miejsce przy drabince po drugiej stronie i mówię: „może tam?”. Robotnicy odpowiedzieli, że tu nigdzie nie wolno cumować i żebym odpłynął. No to zawróciłem i odpłynąłem. Trochę się zawiodłem, ale wszystko to było dla mnie normalne, naturalne, często spotykane. Tak bywa, że wpływam do mariny, a wolne miejsca są już zajęte czy zarezerwowane – cumuję gdzieś i idę do bosmana spytać, czy wolno mi tu stać. Czasem pozwala stać przez chwilę, nawet kilka godzin, ale na noc każe odpłynąć, a czasem każe od razu odpływać. A czasem mogę stać do rana. Tu było dużo miejsca do manewrowania, więc nie musiałem zacumować, by się spytać – mogłem pogadać z wody. Odpłynąłem i dotarłem do Krynicy Morskiej.
Tak wyglądał cały ten incydent z mojej perspektywy. Gdy wróciłem do domu, zacząłem czytać notki na Salonie24, w tym notkę Siukuma Balamy o przekopie: Gdyby natura chciała... – i tam dostrzegłem link do filmiku na YouTube. Film zaczyna się od komunikatu przez megafon na moście: „Jacht Koliber proszony o opuszczenie terenu budowy”. Bardzo mnie to zdziwiło, bo przecież nic nie słyszałem, żadnych megafonów nie było, żadnych ostrzeżeń na wodzie nie było słychać. Oni to krzyczeli daleko na moście, a to na kanał nie dociera. Ja tego nie słyszałem nawet wtedy, gdy podpłynąłem do tych robotników i z nimi rozmawiałem. Oni nawet w tej rozmowie nic o komunikatach z megafonu nie powiedzieli, nie powołali się na nie – pewnie sami z brzegu też ich nie słyszeli.
A potem przeczytałem cały ten hejt, jaki się na mnie wylał pod tym filmem. Gdybym nie wchodził do Internetu, to bym nawet nie wiedział, że wzbudziłem w ludziach taką nienawiść, bo wrażenia z wody, mimo że nie udało się zacumować, miałem raczej pozytywne – nic złego się nie stało i nie mogło stać, a trochę zobaczyłem. Całą nienawistną robotę, wszystko to, co spowodowało naszczucie na mnie zwolenników PiS, wynikało z tego jak zmontowano film – najpierw te ostrzeżenia z megafonu, a potem obraz z drona jak płynę.
Na tym wyjeździe byłem w Gdańsku, Sopocie, Malborku, Krynicy Morskiej, płynąłem po Zatoce Gdańskiej, Wiśle, Szkarpawie, Nogacie i Zalewie Wiślanym – to wielokroć lepiej bym zapamiętał, niż to wpłynięcie do przekopu, gdyby nie ten filmik i hejt, jaki wywołał. Można po tym znienawidzić wyborców PiS-u, nie?
Bardzo dobitnie pokazało mi to, co wiem od dawna – media mogą tak zmanipulować przekaz, pokazując prawdziwe zdarzenia, że widz będzie miał kompletnie mylny, nieprawdziwy obraz całości. No i też dobitniej zrozumiałem, jak ważna jest nasza cywilizacyjna zasada, że przed oceną faktów zawsze należy wysłuchać wszystkich stron sporu czy świadków zdarzenia. Dlatego tak ważne jest to, że umysł człowieka jako gatunku dysponuje drugim i dalszymi stopniami intencjonalności, a zatem niektórzy potrafią patrzeć z perspektywy innych i to wielopoziomowo. Ci hejterzy, którzy mnie obrazili i nawymyślali różne niestworzone teorie spiskowe, są na poziomie szympansa, ich mózg nie potrafi myśleć na wyższych poziomach intencjonalności, więc zachowują się jak zwierzęta – coś widzą i warczą jak im się nie podoba.
Dodatkowo po raz kolejny zobaczyłem, jaka jest kolosalna różnica między żeglarzami, i ogólnie ludźmi morza, a szczurami lądowymi. Hejt na mnie wylali głównie ludzie niemający pojęcia o locji, bezpieczeństwie na wodzie czy innych kwestiach żeglarskich. Ci, co się znają, którzy pływają, ocenili zdarzenie dość obiektywnie. No i oczywiście oliwy do ognia dodaje też atmosfera polityczna ostatnich dekad w Polsce, czyli to, że politycy PO i PiS budują swoje poparcie na wzajemnej nienawiści, na szczuciu Polaków na siebie. To powoduje, że ich wyborcy nie tylko siebie nienawidzą, ale hejtują wszystko, co się dookoła nich dzieje. PO i PiS, to jest najgorsze, co się mogło Polsce przydarzyć. Czyli jest jak zwykle.
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
- Stopień intencjonalności
- Żeglarze
- Przysrywanki internetowych mend
Tagi: gps65, Koliber, przekop, Zalew Wiślany, pisowska gościnność.
Ale, ale, wszystkie dzieci wiedzą, że jacht nie zacumuje na lądzie, musi być port, ostatnio modne jest nazywanie portu mariną, np. na marinie w Giżycku jest jedyne w Europie kino dla wodniaków :-)
PS. Giżycko to żeglarska stolica Polski. Ponoć jest tam aż 1500 miejsc do cumowania jachtów. Przypomina mi się znakomity film "Nóż w Wodzie" Romka P. tam kręcony :-)
Czyli autor GPS wiedział, że swoim jachtem nie zacumuje, ale badał teren, czy odporny na prowokacje :-)
GPS , masz przebłyski , oby tak dalej .
Ale kogo i do czego chciałem tym sprowokować?
Póki co pozdrawiam
Ale nie myśl że dalej będzie łatwo .
C'est la vie .
Coś jednak tem misiem swoim udowodnił -jest przekop :))